Każdy może być aktorem - to jedna z podstawowych zasad amerykańskiego przemysłu filmowego. Aktor nie musi mieć dyplomu, tytułu magistra, a tym bardziej tytułu profesora.
Czy utalentowani amatorzy zastąpią magistrów aktorstwa?
Każdy może być aktorem - to jedna z podstawowych zasad amerykańskiego przemysłu filmowego. Aktor nie musi mieć dyplomu, tytułu magistra, a tym bardziej tytułu profesora. Zmanierowani absolwenci szkół teatralnych narzekają, że nie mają pracy. Nie mają, bo ich umiejętności sprowadzają się do akademickiej recytacji romantycznego wiersza. Federico Fellini większość fantastycznych postaci z filmów "Amarcord", "Wywiad" czy "Ginger i Fred" znajdował wśród amatorów. Polacy marzący o aktorskiej karierze, mogą wziąć udział w największym castingu w historii polskiej kinematografii. Polsat przygotowuje właśnie "Debiut", czyli odpowiednik programu "Idol" dla aktorów.
30 sekund do sławy
Na przesłuchania zgłosiło się prawie 3 tys. osób, m.in. policjanci, lekarze, prawnicy, górnicy, pracownicy zakładów pogrzebowych. W czterech castingach (Wrocław, Warszawa, Gdynia, Kraków) wyłoniono sto osób, których popisy będziemy śledzić na wizji. Oceniać ich będą reżyser Izabella Cywińska, psycholog i pisarka Zyta Rudzka, reżyser i scenarzysta Radosław Piwowarski oraz Mariusz Pujszo - aktor, reżyser i producent. Kandydaci na aktorów mają 30 sekund, by się zaprezentować. Jedna z dziewczyn rozebrała się przed jurorami, inna zaprezentowała umiejętności walki w stylu kung-fu, bliźniaczki przebrały się za kowbojki, jeden chłopak tańczył z nocnikiem na głowie, a inny parodiował Krzysztofa Cugowskiego.
Nieprzeciętni przeciętni
Mariusz Pujszo zaangażował się w projekt Polsatu, bo nudzi go szarość i miałkość osobowości aktorów, z którymi się dotychczas spotykał. "Debiut" jest szansą na wyłowienie twarzy, których próżno szukać w polskim teatrze czy kinie. Zyta Rudzka zauważyła, że kandydaci są zdeterminowani, by wybić się ponad przeciętność. Wielu z nich ma świadomość, że przeciętnym nie można być nawet w sklepie, bo klienci będą takie miejsce omijać. Prezentując tę inność, są odważni, a nawet zuchwali. Większość absolwentów szkół aktorskich nigdy by się na to nie zdobyła.
Nagrodą dla zwycięzcy jest kontrakt na rolę w serialu "Samo życie". Będzie ona napisana specjalnie dla laureata programu. Laureatów będzie jednak więcej, tak jak było w wypadku "Idola". To wielki zastrzyk świeżej krwi na rynku.
Wietrzenie aktorskiej kasty
Sto osób zakwalifikowanych do finału otrzyma to samo zadanie do wykonania. Gdy zostanie ich trzydzieścioro, wezmą udział w specjalnym obozie przygotowawczym. Na tym etapie "Debiut" upodobni się do programów reality show. Uczestników eliminować będą widzowie.
Bohaterami "Idola" w równym stopniu jak laureaci byli jurorzy. Dzięki temu programowi Kuba Wojewódzki prowadzi własny talk show w Polsacie, Robert Leszczyński stał się jednym z najbardziej wziętych didżejów, a Elżbieta Zapendowska - pierwszą w kraju nauczycielką śpiewu. Zyta Rudzka obiecuje, że nie będzie tak brutalna jak jurorzy "Idola". Program jest szansą także dla tych, którzy nie zrobią kariery: bo w telewizji zobaczą ich znajomi i sąsiedzi, bo przestaną być anonimowi, staną się kimś w lokalnej społeczności. Przede wszystkim jednak "Debiut" ma szansę przewietrzyć (i przestraszyć) aktorską kastę, pewną tego, że dyplom zagwarantuje jej dożywotnio role w filmie i teatrze.
Każdy może być aktorem - to jedna z podstawowych zasad amerykańskiego przemysłu filmowego. Aktor nie musi mieć dyplomu, tytułu magistra, a tym bardziej tytułu profesora. Zmanierowani absolwenci szkół teatralnych narzekają, że nie mają pracy. Nie mają, bo ich umiejętności sprowadzają się do akademickiej recytacji romantycznego wiersza. Federico Fellini większość fantastycznych postaci z filmów "Amarcord", "Wywiad" czy "Ginger i Fred" znajdował wśród amatorów. Polacy marzący o aktorskiej karierze, mogą wziąć udział w największym castingu w historii polskiej kinematografii. Polsat przygotowuje właśnie "Debiut", czyli odpowiednik programu "Idol" dla aktorów.
30 sekund do sławy
Na przesłuchania zgłosiło się prawie 3 tys. osób, m.in. policjanci, lekarze, prawnicy, górnicy, pracownicy zakładów pogrzebowych. W czterech castingach (Wrocław, Warszawa, Gdynia, Kraków) wyłoniono sto osób, których popisy będziemy śledzić na wizji. Oceniać ich będą reżyser Izabella Cywińska, psycholog i pisarka Zyta Rudzka, reżyser i scenarzysta Radosław Piwowarski oraz Mariusz Pujszo - aktor, reżyser i producent. Kandydaci na aktorów mają 30 sekund, by się zaprezentować. Jedna z dziewczyn rozebrała się przed jurorami, inna zaprezentowała umiejętności walki w stylu kung-fu, bliźniaczki przebrały się za kowbojki, jeden chłopak tańczył z nocnikiem na głowie, a inny parodiował Krzysztofa Cugowskiego.
Nieprzeciętni przeciętni
Mariusz Pujszo zaangażował się w projekt Polsatu, bo nudzi go szarość i miałkość osobowości aktorów, z którymi się dotychczas spotykał. "Debiut" jest szansą na wyłowienie twarzy, których próżno szukać w polskim teatrze czy kinie. Zyta Rudzka zauważyła, że kandydaci są zdeterminowani, by wybić się ponad przeciętność. Wielu z nich ma świadomość, że przeciętnym nie można być nawet w sklepie, bo klienci będą takie miejsce omijać. Prezentując tę inność, są odważni, a nawet zuchwali. Większość absolwentów szkół aktorskich nigdy by się na to nie zdobyła.
Nagrodą dla zwycięzcy jest kontrakt na rolę w serialu "Samo życie". Będzie ona napisana specjalnie dla laureata programu. Laureatów będzie jednak więcej, tak jak było w wypadku "Idola". To wielki zastrzyk świeżej krwi na rynku.
Wietrzenie aktorskiej kasty
Sto osób zakwalifikowanych do finału otrzyma to samo zadanie do wykonania. Gdy zostanie ich trzydzieścioro, wezmą udział w specjalnym obozie przygotowawczym. Na tym etapie "Debiut" upodobni się do programów reality show. Uczestników eliminować będą widzowie.
Bohaterami "Idola" w równym stopniu jak laureaci byli jurorzy. Dzięki temu programowi Kuba Wojewódzki prowadzi własny talk show w Polsacie, Robert Leszczyński stał się jednym z najbardziej wziętych didżejów, a Elżbieta Zapendowska - pierwszą w kraju nauczycielką śpiewu. Zyta Rudzka obiecuje, że nie będzie tak brutalna jak jurorzy "Idola". Program jest szansą także dla tych, którzy nie zrobią kariery: bo w telewizji zobaczą ich znajomi i sąsiedzi, bo przestaną być anonimowi, staną się kimś w lokalnej społeczności. Przede wszystkim jednak "Debiut" ma szansę przewietrzyć (i przestraszyć) aktorską kastę, pewną tego, że dyplom zagwarantuje jej dożywotnio role w filmie i teatrze.
Więcej możesz przeczytać w 6/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.