Wielcy fachowcy od rozrywki i wojen powiadają, że wszystko zależy od prawidłowej interpretacji zdarzeń. I to by się ogólnie zgadzało.
Dla jednych Saddam Husajn i jego syn Udaj to psychole i bandyci, którzy mają na rozkładzie po kilkudziesięciu własnoręcznie torturowanych oraz zabitych ludzi i od dawna nie powinni być przy władzy, a dla drugich przywódca Iraku to szanowany mąż stanu. Żeby to udowodnić, chcą służyć na ochotnika za żywe tarcze w czasie wojny, nie zdając sobie pewnie sprawy z tego, że Udaj już dawno wytypował tych, którzy za dodatkowe tarcze posłużą w drugiej kolejności. W naszej dyskusji na temat ewentualnej wojny rozbawił mnie ostatnio mój ulubiony wódz Samoobrony (przepraszam za rym niezamierzony, prawem chroniony), który odpowiada zawsze pytaniami, a nie zadaje ich tylko sobie: a co Stany Zjednoczone zrobiły dla Polski w 1939 r., że musimy teraz pomagać im w Iraku? Jeżeli Cimoszewicz chce tam walczyć, to niech sobie zmontuje pluton z panem prezydentem, jeżeli będzie miał syna, i niech tam walczą! Zobaczcie, ile cennych informacji zostało zawartych w jednym zdaniu. To już nawet nie jest interpretacja, to jest czystej wody nadinterpretacja. Osobiście czekam na dzień, kiedy pan Andrzej w związku z pytaniami dotyczącymi "być albo nie być" w unii zada i takie: a co zrobili dla nas Niemcy w bitwie pod Grunwaldem? Według mnie, byli tak uprzejmi, że przegrali, ale siła interpretacji nie leży po mojej stronie. Podobnie jest w rozrywce, o której wspomniałem na początku felietonu. Przekonaliśmy się o tym podczas walki o honor reprezentowania nas na festiwalu Eurowizji, tu przepraszam wszystkich nadwrażliwych za użycie słowa "honor". SMS-ów wysłano prawie 400 tys., ale do oceny tego, kto wygrał, potrzeba było tylko 35 tys., jak się okazało następnego dnia podczas interpretacji głosowania. Jest to jednak pewna różnica, której w telewizji podczas dyskusji nie zauważono. Jeżeli zaś zauważono, to zbagatelizowano, licząc przy tym bardzo dokładnie widzów, którzy tego feralnego wieczora przyspawali się do telewizorów. Tak czy inaczej, kto był drugi, nie dowiemy się raczej nigdy, a zyskami z SMS-ów pewnie firma Matrix i TVP podzielą się sprawiedliwie, i to zyskami za kilkaset tysięcy głosów, które ugrzęzły w cherlawym komputerku. Podobno media komercyjne, walczące o utracone pozycje i tzw. oglądalność, przygotowują całkiem nowy serial, w którym rodzina Kiepskich przeniesie się na 13. posterunek.
Więcej możesz przeczytać w 6/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.