Antti Kuosmanen, były fiński negocjator, stoczył przed laty z unijnymi urzędnikami zażarty bój o usunięcie ukośnika z wyrażenia "i/lub", bo od tego - wspomina w tekście "Kopenhaga za zamkniętymi drzwiami" - "zależał los wsparcia finansowego dla rolników w południowej części naszego kraju". Nas zaś na grudniowym szczycie UE w stolicy Danii reprezentowali najprawdopodobniej ślepi, głusi analfabeci, dotknięci na dodatek ostrą postacią tzw. syndromu wieku średniego (vide: "Wiek świra"), przejawiającego się między innymi stanami totalnego roztargnienia. Mówiąc zaś serio, nasi drodzy negocjatorzy nie cierpią na nieuleczalne kalectwo, lecz raczej na całkowicie uleczalne: indolencję, ignorancję, brakoróbstwo i nieodpowiedzialność. To gardłowa sprawa. Tak jak wołająca o pomstę do nieba "Zmowa milczenia" - okładkowy materiał tego numeru o osłanianiu co najmniej 50 podanych organom ścigania na tacy przez dziennikarzy Polsatu i "Wprost" zabójców dzieciństwa. I w jednym, i w drugim wypadku winny polecieć głowy. Tylko taka, jak najczęściej stosowana, drastyczna terapia może zatrzymać proces degeneracji państwa i wymiaru sprawiedliwości. Na szczęście nie ma tego złego, przynajmniej jeśli idzie o szczyt kopenhaski, co by Rzeczypospolitej na dobre nie wyszło. Wariant mieszany dopłat do rolnictwa, który pewnie przyjdzie nam przyjąć, premiuje najwydajniejszych. A wiadomo każdemu chłopu, że najwięcej owsa sypie się koniowi, który ciągnie najlepiej. Pisze o tym Artur Balazs w zajmującym tekście "Skóra Kalinowskiego". Inna rzecz, że akurat w skórze Kalinowskiego, który obiecał "wszystkim po równo", nie chciałbym się znaleźć. Słyszałem w radiowej Trojce wypowiedź pewnego małorolnego, który odgrażał się, że on jeszcze temu "ha" pokaże. Dodam, iż chyba nie chodziło w rzeczonym skrócie o hektar. Wchodzimy więc do UE, ale równocześnie do nas niech wejdą USA. Tak sobie wyobrażam optymalną strategię dla Polski (wszelkie skojarzenia z wiekopomnym dziełem G.W. Kołodki nieuprawnione). Jej symbolem może być podpis premiera Leszka Millera pod słynnym już manifestem "ośmiu" (vide: "Unia jest naga"). Z unii otrzymujemy fundusze pomocowe, gramy do jednej bramki z Ang-likami i Hiszpanami. Z USA wygrywamy zaś tzw. offset, czyli mądrze zagospodarowujemy 10 mld USD. Możemy tę jedną na stulecie szansę rozwojową zaprzepaścić, a miliardy dolarów przejeść, ale możemy - podobnie jak niegdyś Finlandia czy Indie - we współpracy z amerykańskimi gigantami zainwestować w high tech. Pozostaje jeszcze tylko przenieść bazy US Army z Niemiec na wschodnią stronę Odry. Jerzy Marek Nowakowski powiada co prawda - komentując przecieki z Pentagonu na temat takiej możliwości - że "nawet w relacjach z supermocarstwem musimy dbać o to, byśmy to my grali, a nie nami grano" (vide: "Bez granic"), ale ja powiadam: nic nie służy lepiej ochronie interesów Polski niż ochrona interesów amerykańskich w Polsce przez Amerykanów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.