W młodości zasłynęła brawurowym skokiem na kasę. Był rok 1969, krajem rządziła wojskowa dyktatura. Bojownicy Oddziałów Wyzwolenia Narodowego, marksistowskiej partyzantki miejskiej – 22-letnia Dilma Rousseff i jej mąż Carlos Araujo – zaplanowali napad na dom kochanki byłego gubernatora São Paulo. Z sejfu w sypialni wynieśli 2,5 mln dolarów.
Dziś ulice brazylijskich miast oskarżają kierowany przez Rousseff aparat państwa o rabunek na dużo większą skalę. Według wyliczeń jednego z bardziej prominentnych manifestantów Romario, byłego napastnika reprezentacji piłkarskiej, za 13 mld dolarów, jakie pochłonęła budowa 12 stadionów na przyszłoroczny mundial, można by wybudować 8 tys. nowych szkół, 28 tys. placów zabaw i zakupić 39 tys. szkolnych autobusów. Trudno orzec, czy słupki Romario trzymają się kupy, ale nie ma wątpliwości – Brazylijczycy dawno nie byli tacy wściekli. Co na to pani prezydent? – Jestem z was dumna (do demonstrantów). – Musimy nauczyć się słuchać ulicy (do ministrów i gubernatorów). – Rozmiar manifestacji jest znakiem siły naszej demokracji (do telewidzów).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.