Danuta Hübner będzie najlepszym komisarzem Unii Europejskiej - dla Francji i Niemiec Oklaskami przyjęli brukselscy urzędnicy w listopadzie 2001 r. nominację Danuty Hübner na stanowisko szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. "Nareszcie ktoś, o kim marzyliśmy jako o partnerze" - napisał "Euro-pean Voice". Jeszcze większa radość zapanowała w Brukseli, gdy w czerwcu 2003 r. Hübner została głównym koordynatorem spraw europejskich w rządzie RP. Danutę Hübner wychwalano zresztą w Brukseli już pod koniec 1996 r., gdy została sekretarzem Komitetu Integracji Europejskiej. Nic dziwnego, że to jej wspomniany tygodnik przyznał tytuł Europejczyka Roku. Romano Prodi miał na myśli Hübner, gdy naciskał, by wśród nowych komisarzy europejskich znalazły się kobiety. Popiera ją Ulrike Guerot, wpływowa szefowa działu Europa Niemieckiego Towarzystwa Spraw Zagranicznych. Danuta Hübner to wymarzony komisarz Unii Europejskiej - dla Francji i Niemiec.
Jak najszybciej zamykać, jak najmniej wymagać
Entuzjazm okazywany Danucie Hübner był próbą odreagowania kłopotów, jakich europejskim urzędnikom - głównie niemieckim i francuskim - nastręczał Jacek Saryusz-Wolski, sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej w rządzie Jerzego Buzka. - Czasem myślałem, że już wszystko przegraliśmy, bo minister Saryusz-Wolski był tak twardy, że jego przeciwnicy trzaskali drzwiami i opuszczali salę obrad. Jacek się tylko uśmiechał, a po kilku minutach rozmówcy wracali i godzili się na jego warunki - opowiada "Wprost" były premier Jerzy Buzek. Saryusza-Wolskiego szanowano, a Danuta Hübner jest lubiana, jak lubiane są prezenterki telewizyjne.
Hübner jest partnerem lubianym, bo słabym. Jej negocjacyjna strategia polegała na tym, że stawiała unijnym partnerom warunki łatwe dla nich do zaakceptowania. Dlatego mogła ogłaszać, że cele negocjacji zostały osiągnięte i rozmowy zakończyły się pełnym sukcesem. - Strategią Danuty Hübner było "jak najszybciej zamykać i jak najmniej wymagać". W efekcie na własne życzenie strona polska nie tylko doprowadziła do zaniżenia limitów w niemal wszystkich poddanych negocjacjom dziedzinach, ale także rozbiła solidarność grupy wyszehradzkiej - mówi "Wprost" Jarosław Kalinowski, były wicepremier, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. 1 grudnia ubiegłego roku na spotkaniu grupy wyszehradzkiej w Budapeszcie ustalono, że negocjacje z unią w sprawie przekazania państwom kandydackim dodatkowych funduszy (Polska miała otrzymać miliard euro) i limitów dopłat dla rolnictwa będą prowadzone wspólnie. Danuta Hübner zdecydowała, że Polska, nie informując o tym partnerów, wycofa się z żądań wyższych limitów, koncentrując się na finansach. Gdy się okazało, że unia chce opodatkować polskie nadwyżki rolne, blokując nasz eksport, Hübner zareagowała dopiero po głoś-nych protestach opozycji.
Zupełnie inaczej niż Danuta Hübner zachowywał się Jacek Saryusz-Wolski, pełnomocnik do spraw integracji w rządach Bieleckiego, Olszewskiego, Suchockiej, Pawlaka, Oleksego i Cimoszewicza oraz koordynator spraw integracji w rządzie Buzka. Podczas rozmów akcesyjnych potrafił wytknąć niemieckiemu rozmówcy, że żądanie ograniczenia kontyngentu polskich wiśni wiąże się z tym, iż kanclerz Helmut Kohl startuje w wyborach w okręgu, w którym uprawia się te owoce, a import z Polski psuje miejscowym rolnikom interes. Saryusz-Wolski demaskował interesy stojące za górnolotnymi deklaracjami, szczególnie w wypadku kwot na import z Polski. "Udzielimy Francji pomocy w pisaniu na maszynie" - powiedział, gdy Jacques Chirac sugerował, że to, iż początkowo Polsce zaproponowano w Nicei mniej głosów niż Hiszpanii, były wynikiem "omyłki maszynistki". Taki negocjator jest szanowany, o czym świadczy przyznanie Saryuszowi-Wolskiemu Legii Honorowej. - Nasze stanowisko "non possumus" w sprawie Nicei nie jest niczym wyjątkowym, jest wręcz kanonem w negocjacjach. W rozmowach akcesyjnych nie byliśmy dostatecznie twardzi, więc warunki ekonomiczne polskiego członkostwa w unii oceniam jako niezadowalające. Dałbym negocjatorom trzy z plusem - mówi "Wprost" Jacek Saryusz-Wolski.
Hübner szkodzi!
Czynienie z Danuty Hübner męża stanu i wymienianie jej jako kandydata na prezydenta RP to robienie jej samej szkody. Hübner nigdy nie miała kwalifikacji na męża stanu, nigdy nie okazała stanowczości. Nie ma wizji przyszłości Polski w zjednoczonej Europie. Ma za to na koncie całe serie gaf. A to za jej m.in. przyczyną unia chce na 12 lat zamrozić Polsce limity produkcyjne na mleko. A to unia oznajmia, że nasi rolnicy będą czekać na nowe dotacje aż do 2013 r. - To nieprawda, że nie dbaliśmy o polskie interesy. Przecież udało się nam przeforsować wiele korzystnych rozwiązań, których nie osiągnęły inne państwa kandydackie - odpiera zarzuty Danuta Hübner.
Jak "przeforsowano" korzystne rozwiązania, pokazuje przykład z Kopenhagi. Polska domagała się 39 proc. tzw. dopłat uproszczonych dla rolników. Unia proponowała nam 25 proc. dopłat uproszczonych i 14 proc. tzw. dopłat standardowych. Dopłaty uproszczone są wypłacane obligatoryjnie, a standardowe zależą od decyzji unijnych ekspertów, którzy rozpatrują wnioski o finansowe wsparcie. W negocjacjach ustalono, że Polska ma dostać 39 proc. dopłat uproszczonych. By jednak wszystko było lege artis, niezbędne było przygotowanie przez KIE odpowiedniego dokumentu i wysłanie go do Brukseli. W wyniku zaniedbań Hübner dokument nie został wysłany na czas. Gdy kilka miesięcy później strona polska próbowała wrócić do tematu, unijni eksperci tylko się roześmiali. Skutek jest taki, że Polska otrzyma 25 proc. dopłat upro-szczonych i 14 proc. standardowych. Tym samym w ciągu trzech lat stracimy od 320 mln euro do 1,1 mld euro (w zależności od liczby wniosków pozytywnie rozpatrzonych przez brukselskich urzędników). Mało tego, w niektórych wypowiedziach Hübner sugerowała, że Polska może się zrzec prawa weta prawie we wszystkich spornych sprawach - dla dobra europejskiej jedności.
Piewca eurokonstytucji
Gdy w czerwcu 2003 r. konwent opracowujący europejską konstytucję ogłosił zakończenie prac, Danuta Hübner stwierdziła: "Panie przewodniczący, pod pana kierunkiem udało się nam przygotować projekt, który wzmacnia wszystkie unijne instytucje, umożliwiając jednocześnie zachowanie między nimi równowagi. Uważam, że wynik tej pracy zasługuje na uznanie, szczególnie jeśli spojrzymy na niego z punktu widzenia obywatela Europy, którego interesują przede wszystkim efekty, a nie droga prowadząca do ich uzyskania". Hübner podziękowała Giscardowi d'Estaing za "stymulujące przewodzenie konwentowi oraz za to, że organizując to zgromadzenie, stworzył możliwość przedstawienia tylu ciekawych pomysłów".
Niecały miesiąc później Hübner jeszcze bardziej rozpływała się nad zaletami eurokonstytucji: "Jestem przekonana, że Unia Europejska wyłaniająca się z traktatu konstytucyjnego odpowiada wyzwaniom przyszłości". Wcześniej, w maju 2003 r., Danuta Hübner chwaliła nowe zasady głosowania w Komisji Europejskiej jako "odzwierciedlające rosnącą skuteczność na polu naszej wspólnej odpowiedzialności". Tą nowomową nikt by się nie przejmował, gdyby nie to, że przez wiele miesięcy Hübner prezentowała stanowisko sprzeczne z polskim interesem narodowym. Minister Włodzimierz Cimoszewicz ukarał ją za tę nielojalność, nie zabierając jej na szczyt UE w Rzymie.
Komisarz narodowych interesów
Danuta Hübner jest nie tylko przeciwieństwem Jacka Saryusza-Wolskiego, ale gdyby została komisarzem, byłaby ewenementem w unii. Tam gra w obronie interesów narodowych wymaga nieustannego przeciwstawiania się innym. Tak robi na przykład Loyola de Palacio, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i jednocześnie komisarz ds. transportu i energii. Walczy ona przede wszystkim o interesy Hiszpanii. Robiła to zresztą już jako minister rolnictwa. Dziś hiszpańscy rolnicy korzystają z unijnej kasy w większym stopniu niż francuscy. Równie twardo o narodowe interesy walczy Holender Frederik Bolkestein, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego. Wielokrotnie narażał się Francuzom, forsując rozwiązania korzystne dla holenderskich rolników. Podobnie interesów Finlandii broni Erkki Liikanen, komisarz UE ds. przedsiębiorstw i nowych technologii. Danuta Hübner zna zaś tylko jedną strategię - ustępstw. Twierdzi, że komisarz nie reprezentuje interesów narodowych, lecz unijne. Empatia, którą chce się kierować, jest dobra w zawodzie psychologa, ale nie negocjatora.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.