Własność prywatna, czyli tajemnica powstania nowoczesnej cywilizacji Kiedy w 1848 r. Marks i Engels wypowiedzieli w "Manifeście komunistycznym" wojnę własności prywatnej, uderzyli w samo serce - nie tylko kapitalizmu. Także w serce współczesnej cywilizacji. Bo wszędzie - jak potwierdzają liczne przykłady historyczne - podstawą wolności i dobrobytu jest prywatna własność środków produkcji. Jej eliminacja (innymi słowy zawłaszczenie tych środków przez państwo) prowadzi nieuchronnie do stagnacji gospodarczej oraz utraty praw politycznych i obywatelskich. A następstwem tego jest bieda i tyrania.
Od Aten do nowoczesnej Europy
W najstarszych cywilizacjach starożytności - w Mezopotamii i Egipcie - własność prywatna ziemi nie była znana, gdyż ziemia należała do królów albo kapłanów. Ludność nie miała żadnych praw. Pierwsze wzmianki na temat prywatnej własności ziemi pojawiły się w starożytnym Izraelu. W Biblii jest wiele informacji dotyczących własności ziemi uprawianej przez poszczególne rody, choć ich prawa do niej były ograniczone. Najwcześniej własność ziemska we współczesnym znaczeniu tego słowa pojawiła się w starożytnej Grecji, głównie w Atenach, gdzie osoba ubiegająca się o obywatelstwo musiała być właścicielem ziemskim i gdzie ziemia była towarem zbywalnym. Nie jest więc przypadkiem, że Ateny stały się pierwszym w historii państwem demokratycznym. Później starożytny Rzym uściślił podstawy prawne własności.
W świecie zachodnim, począwszy od średniowiecza, ziemia była własnością prywatną - wpływ na to miało częściowo prawo rzymskie, częściowo zaś zwyczaje plemienne przyniesione do Europy przez barbarzyńskich zdobywców. Nawet w epoce feudalizmu majątki ziemskie przechodziły zwykle z ojca na syna. W Anglii ziemia była sprzedawana bez ograniczeń i przekazywana w spadku już w XIII wieku. Niepodważalną zasadą cywilizacji europejskiej było to, że królowie panowali, a ich poddani posiadali. Królowie, którzy rościli sobie prawo do posiadłości poddanych, byli uważani za tyranów.
Wolny jeździec i kapitalista
Prawa do własności są ważne dla postępu gospodarczego i demokracji. Historia dostarcza nam wielu dowodów na to, że sprawy te są ściśle z sobą związane. Arystoteles pierwszy stwierdził, że ludzie bardziej się przykładają, gdy pracują dla siebie. Koloniści przybywający do Ameryki około roku 1620 próbowali zakładać fermy na komunistycznych zasadach. Szybko się jednak przekonali, że wspólna własność sprzyja osobnikom, którzy uchylają się od pracy, domagając się jednocześnie całej części swego udziału w zbiorach. Kiedy komunizm został zarzucony, produktywność natychmiast wzrosła. Od tego czasu każdy eksperyment z wprowadzaniem komunizmu - czy to pod przymusem, czy na zasadzie dobrowolności - zawsze kończył się klęską.
Zaobserwowano też, że tam, gdzie bogactwa naturalne nie mają właściciela, ludzie skłonni są wykorzystywać je ponad miarę, ignorując fakt, że taka eksploatacja musi prędzej czy później prowadzić do ich wyczerpania. Poza tym we współczesnym świecie środki znajdujące się w rękach prywatnych pozwalają ich właścicielom uzyskiwać kredyty i w ten sposób powiększać kapitał. Peruwiański ekonomista Hernando de Soto określił mianem martwego kapitału ziemię i inne bogactwa Trzeciego Świata (warte biliony dolarów), które znajdują się w czyimś posiadaniu, lecz nie są prawną własnością. Takie środki nie mogą być zabezpieczeniem kredytu, ponieważ ich właściciele nie mają prawnego tytułu własności. Duża część bogactwa świata zachodniego powstała z możliwości gromadzenia kapitału pod inwestycje. A taki kapitał mnoży się w oszałamiającym tempie. Można wręcz stwierdzić, że gospodarki krajów Zachodu są oparte na kredycie.
Angielska własność, czyli prawo
Sprawa prywatnej własności - jako warunku wstępnego do zaistnienia wolności politycznej i praw obywatelskich - jest nie mniej wymowna. Można ją zademonstrować na dwóch przykładach: pozytywnym i negatywnym. Pozytywny przykład to Anglia, matka współczesnej demokracji; negatywny - to Rosja.
W Anglii od najazdu Normanów w 1066 r. została ustanowiona zasada, że królowie pokrywają wydatki dworu oraz koszty utrzymania wojska i administracji z własnej kieszeni, to znaczy z przychodów za dzierżawę majątków królewskich. Jednakże około 1300 r. dochody królów przestały wystarczać na opłacenie wszystkich wydatków. Zmusiło ich to do zwoływania zgromadzeń (które z czasem przekształciły się w Izbę Gmin), na których zabiegali o uchwalenie podatków. Parlamenty zazwyczaj przyznawały im pieniądze, lecz w zamian domagały się części władzy politycznej. W wyniku długiego, stopniowego procesu Izba Gmin stała się czymś w rodzaju partnera monarchii. Pod koniec XVII wieku przychody z majątków królewskich stale się kurczyły z powodu nadań i sprzedaży, aż stały się tak nędzne, że dom panujący zaczął się utrzymywać z rocznych dotacji przyznawanych mu przez parlament i musiał zrezygnować z większości swych uprawnień. W XX wieku monarchia została sprowadzona do roli instytucji symbolicznej (panuje, ale nie rządzi).
Gwarancje dla własności w Anglii miały też inne korzystne konsekwencje. Były nimi rodzące się rządy prawa. Własność i prawo są z sobą ściśle powiązane. Angielski filozof Jeremy Bentham oświadczył, iż "własność i prawo rodzą się i muszą umierać razem. Przed powstaniem prawa nie było własności; zabierz prawo, a cała własność przestanie istnieć". Dzięki prawu własność przestała być dobrem wymuszonym siłą czy gwarantowanym społecznym zwyczajem. Dla wszystkich społeczeństw, które uznają własność prywatną, prawo jest niezbędne do jej ochrony.
Należy podkreślić, że pojęcie własności obejmuje również dobra intelektualne. Patenty i prawa autorskie, które powstały w XV-wiecznych Włoszech i stamtąd rozpowszechniły się na resztę zachodniej Europy, gwarantowały twórcom wynalazków i autorom oryginalnych prac tytuły własności. Niektórzy historycy gospodarki utrzymują, że nigdy nie doszłoby do rewolucji przemysłowej, której Zachód zawdzięcza spektakularny wzrost swego bogactwa, gdyby wynalazcy technologii przemysłowych nie mieli możliwości chronienia swych projektów za pomocą patentów. W czasach współczesnych dobra intelektualne odgrywają coraz większą rolę w gospodarce.
Rosyjska własność, czyli bezprawie i tyrania
Jeśli natomiast spojrzymy na Rosję carską, taką jaka była do końca XVIII wieku, znajdziemy tam nieograniczone samowładztwo carów i słaby rozwój instytucji prawnych. Przyczyną obu tych zjawisk może być późne powstanie własności prywatnej w tym kraju. W odróżnieniu od Anglii carowie Rosji rościli sobie pretensje do własności całej ziemi w swym królestwie. Szlachta władała majątkami tylko warunkowo - dopóki była zdolna służyć carowi (zwykle w jego siłach zbrojnych). Ta praktyka sprawiła, że carowie nie musieli zwoływać parlamentów, bo mogli samowolnie nakładać i podnosić podatki. Tak było przynajmniej do końca XVIII wieku, kiedy to Piotr III i Katarzyna Wielka, uwolniwszy szlachtę z obowiązku służby państwu, dali jej majątki na wyłączną własność. Tak więc Rosja w kwestii respektowania praw do własności przez wiele wieków pozostawała daleko w tyle za Europą Zachodnią. Niestety, świeżo nadane prawa zostały szybko zmiecione przez dyktaturę Lenina.
Rosja długo nie miała także niezależnych sądów. Ponieważ dekrety i prawa wydawane przez carów nie zostały skodyfikowane, sędziowie nie wiedzieli, które przepisy można zastosować do rozpatrywanych spraw. Carskie dekrety i prawa zostały po raz pierwszy skodyfikowane w latach 30. i 40. XIX wieku, a pierwsze rosyjskie sądy - we właściwym znaczeniu tego słowa - pojawiły się dopiero w roku 1864. W latach 1917-1918 decyzje sądownicze zostały przekazane organom partii komunistycznej; skutkiem tego był "telefoniczny" wymiar sprawiedliwości - urzędnik partyjny instruował sędziów, jakie mają wydać wyroki.
Własność prywatna przez samo swoje istnienie ogranicza zakres władzy państwowej, a tym samym zapobiega tyranii. Właściciel mówi rządzącym: wasza władza kończy się na granicy mojej własności. Tam, gdzie właścicielem wszystkiego jest państwo, obywatele pozostają na jego łasce. W Związku Sowieckim i jego państwach satelickich egzystencja całych społeczeństw zależała od dobrej woli władz państwowych.
Mit nierówności
Niewątpliwym mankamentem własności prywatnej jest to, że powoduje ona nierówność ekonomiczną. Niektórzy ludzie uważają, że to niedopuszczalne, i chcą, by prawo do własności prywatnej zostało unieważnione, a sama własność - zlikwidowana. Taka decyzja prowadzi jednak do nierówności innego rodzaju: nierówność dochodów zostaje zastąpiona różnicami prawnymi. Ponieważ ludzie nie chcą się dobrowolnie rozstawać ze swym majątkiem, społeczeństwo pozbawione własności prywatnej musi wytworzyć aparat przymusu, by przeprowadzić nacjonalizację własności prywatnej i zapobiegać jej odnawianiu się. Taki aparat staje się dla państwa niezbędny: żąda i otrzymuje przywileje, których odmawia się zwykłym obywatelom. W ten sposób nierówność wypędzona jednymi drzwiami powraca drugimi.
Argumentem na rzecz własności prywatnej może być to, że w społeczeństwach, które ją uznają i chronią, uboższe warstwy ludności żyją o wiele lepiej niż w krajach, gdzie ta forma własności została zniesiona. W Stanach Zjednoczonych w 2000 r. granica ubóstwa dla osoby samotnej została ustalona na poziomie 8350 dolarów rocznie. W Związku Sowieckim - przed jego rozpadem w 1991 r. - połowa ludności była zmuszona utrzymywać się za mniej niż 120 dolarów rocznie. W wolnorynkowej Korei Południowej produkt krajowy brutto na mieszkańca wynosi prawie 14 tys. dolarów rocznie; w pozbawionej własności prywatnej Korei Północnej - około tysiąca dolarów. W tym ostatnim kraju w drugiej połowie lat 90. prawie dwa miliony ludzi zmarło z głodu lub niedożywienia.
Mit bezpieczeństwa socjalnego
Trudno zaprzeczyć, że własność prywatna jest podstawą cywilizowanego życia. Zapewnia dobrobyt i chroni obywateli przed zachłannością państwa i jego biurokracji. Na Zachodzie jest to oczywiste; w krajach postkomunistycznych większość ludzi tęskni za poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, które zapewniały upadłe reżimy. Ostatnie sondaże w Rosji dowodzą, że tylko 8 proc. obywateli przeciwstawiłoby się zagarnięciu władzy siłą przez komunistów, 23 proc. poparłoby taką władzę, 20 proc. byłoby skłonnych z nią współpracować, a 16 proc. próbowałoby wyjechać z kraju. Tylko 23 proc. Rosjan uważa własność prywatną za ważną, jedynie 21 proc. aprobuje wielopartyjne wybory. Takie opinie pozwalają prezydentowi Putinowi i jego doradcom gwałcić prawa demokratyczne i prawa do własności prywatnej. To niebezpieczna ewolucja, gdyż zaczyna się od zajęcia majątku miliardera Michaiła Chodorkowskiego, a może się skończyć ograniczeniem, a nawet zniesieniem praw własności zwykłych obywateli, podobnie jak to się stało w latach 1917-1929.
Nie znam wyników badań polskiej opinii publicznej na ten temat, ale jeśli chodzi o Polskę, to jestem większym optymistą. Ma ona przecież głębokie tradycje prawa własności, bo rządy komunistów były tu nieco krótsze niż w Rosji. Trwałe jest też polskie dziedzictwo wolności politycznej, mimo że - jak powszechnie wiadomo - ta wolność zamieniała się czasami w anarchię. Trzeba zachować jednak czujność, gdyż pokusa, by przehandlować wolność za bezpieczeństwo, a własność za równość, zawsze jest groźna.
W najstarszych cywilizacjach starożytności - w Mezopotamii i Egipcie - własność prywatna ziemi nie była znana, gdyż ziemia należała do królów albo kapłanów. Ludność nie miała żadnych praw. Pierwsze wzmianki na temat prywatnej własności ziemi pojawiły się w starożytnym Izraelu. W Biblii jest wiele informacji dotyczących własności ziemi uprawianej przez poszczególne rody, choć ich prawa do niej były ograniczone. Najwcześniej własność ziemska we współczesnym znaczeniu tego słowa pojawiła się w starożytnej Grecji, głównie w Atenach, gdzie osoba ubiegająca się o obywatelstwo musiała być właścicielem ziemskim i gdzie ziemia była towarem zbywalnym. Nie jest więc przypadkiem, że Ateny stały się pierwszym w historii państwem demokratycznym. Później starożytny Rzym uściślił podstawy prawne własności.
W świecie zachodnim, począwszy od średniowiecza, ziemia była własnością prywatną - wpływ na to miało częściowo prawo rzymskie, częściowo zaś zwyczaje plemienne przyniesione do Europy przez barbarzyńskich zdobywców. Nawet w epoce feudalizmu majątki ziemskie przechodziły zwykle z ojca na syna. W Anglii ziemia była sprzedawana bez ograniczeń i przekazywana w spadku już w XIII wieku. Niepodważalną zasadą cywilizacji europejskiej było to, że królowie panowali, a ich poddani posiadali. Królowie, którzy rościli sobie prawo do posiadłości poddanych, byli uważani za tyranów.
Wolny jeździec i kapitalista
Prawa do własności są ważne dla postępu gospodarczego i demokracji. Historia dostarcza nam wielu dowodów na to, że sprawy te są ściśle z sobą związane. Arystoteles pierwszy stwierdził, że ludzie bardziej się przykładają, gdy pracują dla siebie. Koloniści przybywający do Ameryki około roku 1620 próbowali zakładać fermy na komunistycznych zasadach. Szybko się jednak przekonali, że wspólna własność sprzyja osobnikom, którzy uchylają się od pracy, domagając się jednocześnie całej części swego udziału w zbiorach. Kiedy komunizm został zarzucony, produktywność natychmiast wzrosła. Od tego czasu każdy eksperyment z wprowadzaniem komunizmu - czy to pod przymusem, czy na zasadzie dobrowolności - zawsze kończył się klęską.
Zaobserwowano też, że tam, gdzie bogactwa naturalne nie mają właściciela, ludzie skłonni są wykorzystywać je ponad miarę, ignorując fakt, że taka eksploatacja musi prędzej czy później prowadzić do ich wyczerpania. Poza tym we współczesnym świecie środki znajdujące się w rękach prywatnych pozwalają ich właścicielom uzyskiwać kredyty i w ten sposób powiększać kapitał. Peruwiański ekonomista Hernando de Soto określił mianem martwego kapitału ziemię i inne bogactwa Trzeciego Świata (warte biliony dolarów), które znajdują się w czyimś posiadaniu, lecz nie są prawną własnością. Takie środki nie mogą być zabezpieczeniem kredytu, ponieważ ich właściciele nie mają prawnego tytułu własności. Duża część bogactwa świata zachodniego powstała z możliwości gromadzenia kapitału pod inwestycje. A taki kapitał mnoży się w oszałamiającym tempie. Można wręcz stwierdzić, że gospodarki krajów Zachodu są oparte na kredycie.
Angielska własność, czyli prawo
Sprawa prywatnej własności - jako warunku wstępnego do zaistnienia wolności politycznej i praw obywatelskich - jest nie mniej wymowna. Można ją zademonstrować na dwóch przykładach: pozytywnym i negatywnym. Pozytywny przykład to Anglia, matka współczesnej demokracji; negatywny - to Rosja.
W Anglii od najazdu Normanów w 1066 r. została ustanowiona zasada, że królowie pokrywają wydatki dworu oraz koszty utrzymania wojska i administracji z własnej kieszeni, to znaczy z przychodów za dzierżawę majątków królewskich. Jednakże około 1300 r. dochody królów przestały wystarczać na opłacenie wszystkich wydatków. Zmusiło ich to do zwoływania zgromadzeń (które z czasem przekształciły się w Izbę Gmin), na których zabiegali o uchwalenie podatków. Parlamenty zazwyczaj przyznawały im pieniądze, lecz w zamian domagały się części władzy politycznej. W wyniku długiego, stopniowego procesu Izba Gmin stała się czymś w rodzaju partnera monarchii. Pod koniec XVII wieku przychody z majątków królewskich stale się kurczyły z powodu nadań i sprzedaży, aż stały się tak nędzne, że dom panujący zaczął się utrzymywać z rocznych dotacji przyznawanych mu przez parlament i musiał zrezygnować z większości swych uprawnień. W XX wieku monarchia została sprowadzona do roli instytucji symbolicznej (panuje, ale nie rządzi).
Gwarancje dla własności w Anglii miały też inne korzystne konsekwencje. Były nimi rodzące się rządy prawa. Własność i prawo są z sobą ściśle powiązane. Angielski filozof Jeremy Bentham oświadczył, iż "własność i prawo rodzą się i muszą umierać razem. Przed powstaniem prawa nie było własności; zabierz prawo, a cała własność przestanie istnieć". Dzięki prawu własność przestała być dobrem wymuszonym siłą czy gwarantowanym społecznym zwyczajem. Dla wszystkich społeczeństw, które uznają własność prywatną, prawo jest niezbędne do jej ochrony.
Należy podkreślić, że pojęcie własności obejmuje również dobra intelektualne. Patenty i prawa autorskie, które powstały w XV-wiecznych Włoszech i stamtąd rozpowszechniły się na resztę zachodniej Europy, gwarantowały twórcom wynalazków i autorom oryginalnych prac tytuły własności. Niektórzy historycy gospodarki utrzymują, że nigdy nie doszłoby do rewolucji przemysłowej, której Zachód zawdzięcza spektakularny wzrost swego bogactwa, gdyby wynalazcy technologii przemysłowych nie mieli możliwości chronienia swych projektów za pomocą patentów. W czasach współczesnych dobra intelektualne odgrywają coraz większą rolę w gospodarce.
Rosyjska własność, czyli bezprawie i tyrania
Jeśli natomiast spojrzymy na Rosję carską, taką jaka była do końca XVIII wieku, znajdziemy tam nieograniczone samowładztwo carów i słaby rozwój instytucji prawnych. Przyczyną obu tych zjawisk może być późne powstanie własności prywatnej w tym kraju. W odróżnieniu od Anglii carowie Rosji rościli sobie pretensje do własności całej ziemi w swym królestwie. Szlachta władała majątkami tylko warunkowo - dopóki była zdolna służyć carowi (zwykle w jego siłach zbrojnych). Ta praktyka sprawiła, że carowie nie musieli zwoływać parlamentów, bo mogli samowolnie nakładać i podnosić podatki. Tak było przynajmniej do końca XVIII wieku, kiedy to Piotr III i Katarzyna Wielka, uwolniwszy szlachtę z obowiązku służby państwu, dali jej majątki na wyłączną własność. Tak więc Rosja w kwestii respektowania praw do własności przez wiele wieków pozostawała daleko w tyle za Europą Zachodnią. Niestety, świeżo nadane prawa zostały szybko zmiecione przez dyktaturę Lenina.
Rosja długo nie miała także niezależnych sądów. Ponieważ dekrety i prawa wydawane przez carów nie zostały skodyfikowane, sędziowie nie wiedzieli, które przepisy można zastosować do rozpatrywanych spraw. Carskie dekrety i prawa zostały po raz pierwszy skodyfikowane w latach 30. i 40. XIX wieku, a pierwsze rosyjskie sądy - we właściwym znaczeniu tego słowa - pojawiły się dopiero w roku 1864. W latach 1917-1918 decyzje sądownicze zostały przekazane organom partii komunistycznej; skutkiem tego był "telefoniczny" wymiar sprawiedliwości - urzędnik partyjny instruował sędziów, jakie mają wydać wyroki.
Własność prywatna przez samo swoje istnienie ogranicza zakres władzy państwowej, a tym samym zapobiega tyranii. Właściciel mówi rządzącym: wasza władza kończy się na granicy mojej własności. Tam, gdzie właścicielem wszystkiego jest państwo, obywatele pozostają na jego łasce. W Związku Sowieckim i jego państwach satelickich egzystencja całych społeczeństw zależała od dobrej woli władz państwowych.
Mit nierówności
Niewątpliwym mankamentem własności prywatnej jest to, że powoduje ona nierówność ekonomiczną. Niektórzy ludzie uważają, że to niedopuszczalne, i chcą, by prawo do własności prywatnej zostało unieważnione, a sama własność - zlikwidowana. Taka decyzja prowadzi jednak do nierówności innego rodzaju: nierówność dochodów zostaje zastąpiona różnicami prawnymi. Ponieważ ludzie nie chcą się dobrowolnie rozstawać ze swym majątkiem, społeczeństwo pozbawione własności prywatnej musi wytworzyć aparat przymusu, by przeprowadzić nacjonalizację własności prywatnej i zapobiegać jej odnawianiu się. Taki aparat staje się dla państwa niezbędny: żąda i otrzymuje przywileje, których odmawia się zwykłym obywatelom. W ten sposób nierówność wypędzona jednymi drzwiami powraca drugimi.
Argumentem na rzecz własności prywatnej może być to, że w społeczeństwach, które ją uznają i chronią, uboższe warstwy ludności żyją o wiele lepiej niż w krajach, gdzie ta forma własności została zniesiona. W Stanach Zjednoczonych w 2000 r. granica ubóstwa dla osoby samotnej została ustalona na poziomie 8350 dolarów rocznie. W Związku Sowieckim - przed jego rozpadem w 1991 r. - połowa ludności była zmuszona utrzymywać się za mniej niż 120 dolarów rocznie. W wolnorynkowej Korei Południowej produkt krajowy brutto na mieszkańca wynosi prawie 14 tys. dolarów rocznie; w pozbawionej własności prywatnej Korei Północnej - około tysiąca dolarów. W tym ostatnim kraju w drugiej połowie lat 90. prawie dwa miliony ludzi zmarło z głodu lub niedożywienia.
Mit bezpieczeństwa socjalnego
Trudno zaprzeczyć, że własność prywatna jest podstawą cywilizowanego życia. Zapewnia dobrobyt i chroni obywateli przed zachłannością państwa i jego biurokracji. Na Zachodzie jest to oczywiste; w krajach postkomunistycznych większość ludzi tęskni za poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, które zapewniały upadłe reżimy. Ostatnie sondaże w Rosji dowodzą, że tylko 8 proc. obywateli przeciwstawiłoby się zagarnięciu władzy siłą przez komunistów, 23 proc. poparłoby taką władzę, 20 proc. byłoby skłonnych z nią współpracować, a 16 proc. próbowałoby wyjechać z kraju. Tylko 23 proc. Rosjan uważa własność prywatną za ważną, jedynie 21 proc. aprobuje wielopartyjne wybory. Takie opinie pozwalają prezydentowi Putinowi i jego doradcom gwałcić prawa demokratyczne i prawa do własności prywatnej. To niebezpieczna ewolucja, gdyż zaczyna się od zajęcia majątku miliardera Michaiła Chodorkowskiego, a może się skończyć ograniczeniem, a nawet zniesieniem praw własności zwykłych obywateli, podobnie jak to się stało w latach 1917-1929.
Nie znam wyników badań polskiej opinii publicznej na ten temat, ale jeśli chodzi o Polskę, to jestem większym optymistą. Ma ona przecież głębokie tradycje prawa własności, bo rządy komunistów były tu nieco krótsze niż w Rosji. Trwałe jest też polskie dziedzictwo wolności politycznej, mimo że - jak powszechnie wiadomo - ta wolność zamieniała się czasami w anarchię. Trzeba zachować jednak czujność, gdyż pokusa, by przehandlować wolność za bezpieczeństwo, a własność za równość, zawsze jest groźna.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.