Rekomendacje "Wprost" do Nagrody Złamanego Grosza 2003 Gdyby Grzegorzowi W. Kołodce dano dłużej pokierować naszymi finansami, spełniłaby się jego wizja, że jedynym ratunkiem dla Polski jest nasycenie gospodarki (która jest jak wyschnięta gąbka) Amazonką złotówek. Wódz Samoobrony Andrzej Lepper natychmiast uruchomiłby w tym celu gigantyczną drukarnię pieniędzy. Wzbogaceni dzięki zastosowaniu takiej ekonomii Polacy z największą ochotą oddawaliby władzy na realizację innych chorych pomysłów 85 proc. swoich dochodów (jak chciałby poseł Witold Hatka z LPR). W tej sytuacji zbladłby pewnie zamysł wicepremiera i ministra infrastruktury Marka Pola, aby wartość naszych przyszłych emerytur z II filaru powiększać w najbardziej dochodowym segmencie polskiej gospodarki, jakim jest niewątpliwie kolejnictwo. Mimo że Kołodko już nie rządzi, a wicepremier Pol zajął się przede wszystkim uroczystym otwieraniem - po kolei - wszystkich kilometrów nowych autostrad, to gospodarczych szkodników i hiperignorantów nie ubywa. Autor najgłupszego z projektów - wybrany przez czytelników "Wprost" - zostanie, jak przed rokiem, uhonorowany ustanowioną przez nasz tygodnik Nagrodą Złamanego Grosza. Przypomnijmy, że ubiegłorocznym laureatem został Marek Pol za pomysł wprowadzenia płatnych winiet za korzystanie z dróg krajowych.
Czy Polska jest pod względem ekonomicznej głupoty wyjątkiem? Nie! Nasi sąsiedzi z południa (nie mówiąc o tych ze wschodu, a i na zachodzie co nieco by się znalazło) robią wiele, aby nam dorównać. Na Węgrzech na nagrodę złamanego fillera zapracował sobie László Csaba, minister finansów, który w następstwie wysokich podwyżek dla sfery budżetowej dopuścił do 10-procentowego deficytu w ubiegłorocznym budżecie, a w tym roku ustanowił rekord, wykonując z nawiązką - 109 proc.! - roczny plan deficytu w trzy kwartały. Złamanym halerzem musieliby się podzielić: w Czechach premier Vladimír �Spidla i na Słowacji prezydent Rudolf Schuster. Ten pierwszy prowadzi politykę "jak na nasze zamówienie". Zdecydował mianowicie - jak Csaba na Węgrzech - o znaczącym podniesieniu płac (rosną w tym roku realnie o 6 proc.), co przyniosło opłakane skutki dla konkurencyjności czeskiej gospodarki. Rudolf Schuster, słowacki hamulcowy, zawetował zaś ustawę wprowadzającą liniowy podatek dochodowy i był bliski zastopowania słowackiej reformy podatkowej.
A oto rekomendacje do Nagrody Złamanego Grosza 2003:
A oto rekomendacje do Nagrody Złamanego Grosza 2003:
- Gąbka ministra
Tylko ze względów historycznych przypominamy, że formalnie to nie minister finansów Grzegorz W. Kołodko, lecz wiceminister finansów Ryszard Michalski wpadł na pomysł drukowania pieniędzy. W Ministerstwie Finansów obowiązuje bowiem zasada, że jeśli pomysł spodoba się ministrowi, zostaje zgłoszony jako jego (chyba że nie wypali; wtedy podpisuje się pod nim prawdziwy autor; dziś już wiemy, że zupełnie nieudana abolicja podatkowa była koncepcją Ireny Ożóg, a Grzegorz W. Kołodko od początku był przeciw). Pomysł drukowania pieniędzy bardzo się wicepremierowi spodobał. 12 stycznia w wywiadzie dla radiowej Trójki powiedział: "Polska gospodarka jest jak wyschnięta gąbka, którą trzeba byłoby nasycić nie tyle wodą, ile pieniądzem, żeby ożywić ten krwiobieg, jakim są finanse. Dlatego polskiej gospodarce potrzeba więcej pieniądza". Brzmi to jak recepta szalonego znachora planującego leczenie stanu przedzawałowego miażdżycą. - Zjeść ciastko dwa razy
Wiceminister finansów Ryszard Michalski powiedział w połowie stycznia 2003 r., że Ministerstwo Finansów chce wspólnie z NBP utworzyć z części tzw. rezerwy rewaluacyjnej (7 mld zł z 27 mld zł) "fundusz odnawialny na finansowanie różnych przedsięwzięć". A przecież rezerwa rewaluacyjna jest jedynie zapisem księgowym skupionych walut. Większość dolarów tworzących niemal 30-miliardową rezerwę dewizową NBP skupiono w połowie lat 90. (płacono wówczas mniej więcej 3 zł za dolara). Wydano na nie zatem prawie 90 mld zł, a wedle obecnego kursu ich wartość wynosi około 120 mld zł. Różnica tych dwóch wielkości jest księgowana jako "rezerwa rewaluacyjna" (ściślej: "rezerwa na pokrycie ryzyka zmian kursu złotego do walut obcych"). "Wydanie" tych pieniędzy jest więc niemożliwe, bo w następstwie skupienia walut został wyemitowany pieniądz krajowy będący ich równowartością. Pomysł wydatkowania "rezerwy na pokrycie" oznacza zatem chęć skonsumowania już zjedzonego ciasteczka. W praktyce oznaczałoby to emitowanie pieniądza, którego jedynym "pokryciem" byłaby wydajność maszyn drukarskich. - Emerytury z kolei
Wicepremier i minister infrastruktury Marek Pol zaproponował "nowoczesne narzędzia finansowania kolei". Stwierdził mianowicie, że "w długoterminowe inwestycje w infrastrukturę kolejową powinny się włączyć fundusze emerytalne". Oznacza to, że za klika lat emerytury będą wypłacane w parowozach, węglarkach, drezynach oraz karbidzie używanym przez kolejarzy do lamp sygnalizacyjnych. Zwłaszcza ten ostatni produkt wydaje się atrakcyjny. Starzy Polacy pamiętają jeszcze przepis na "karbidówkę" pędzoną masowo podczas niemieckiej okupacji. - Lepiej, czyli drożej
W Senacie RP konferowano 18 lutego 2003 r. nad zakazaniem przemysłowego tuczu trzody. Podczas konferencji prof. Henryk Jasiorowski, prezes Krajowego Związku Hodowców Bydła Mięsnego, podkreślił, że koncentracja produkcji wywołuje negatywne skutki społeczne, bo prowadzi do ogromnych oszczędności nakładów pracy, co z kolei powoduje zwiększenie bezrobocia na wsi. Senator Marian Kozłowski z ubolewaniem dodał, iż "rząd nie ma i nie będzie miał wpływu na cenę zbytu, gdyż wszystkie nowoczesne zakłady są w rękach kapitału obcego i to one dyktują cenę, a nie działają w interesie polskiej wsi i rolnictwa". Najtrafniejsze wnioski wyciągnął z tych rozmów Andrzej Lepper, który zauważył, że skoro "ogromne oszczędności nakładów pracy" są skutkami "bardzo negatywnymi", a niskie ceny żywności dyktowane przez (wrogi nam) zagraniczny kapitał nie są "w interesie polskiej wsi i rolnictwa", to oczywiste jest, że tuczu przemysłowego trzeba zakazać. A wtedy będzie lepiej - czyli drożej. - 54=33
Grzegorz W. Kołodko udowodnił, że 54 równa się 33. Wpisał do projektu budżetu deficyt w wysokości 54 mld zł, a jednocześnie uznał, że ten deficyt wynosi 33 mld zł. Było to możliwe dzięki:
a) potraktowaniu zasobów NBP (rezerwa rewaluacyjna) jak dochodu Ministerstwa Finansów,
b) pominięciu w wydatkach 12 mld zł, które budżet musi przekazać do otwartych funduszy emerytalnych.
Gdyby zaproponowaną metodę sporządzania bilansu upowszechnić, w Polsce nie byłoby deficytowych firm ani niezadowolonych ludzi. Wystarczy bowiem, że każda kopalnia wykaże w sprawozdaniach jako dochód wartość rozpoznanych złóż węgla i przestanie traktować jako koszty (co zresztą de facto czyni) składki emerytalne. Kowalski może do dochodów doliczyć wartość nagrobka teściowej i odjąć od wydatków rachunki za telefon. - Pieniądz bezgotówkowy wydrukowany
21 czerwca 2003 r. wódz Samoobrony Andrzej Lepper poinformował, że jego partia rusza w teren, aby "prezentować program gospodarczy, przewidujący m.in. przejęcie kontroli nad NBP, wykorzystanie rezerw centralnych oraz dodruk pieniędzy". Tydzień później ów program został skonkretyzowany i nabrał nowych kształtów. W "Sygnałach dnia" przewodniczący Samoobrony wytłumaczył, że "dodruk pieniędzy" nie musi oznaczać faktycznego dodruku, ale "na przykład uruchomienie kredytów bezgotówkowych dla głównych działów w gospodarce. To robią państwa, które przeżywają kryzys, a kryzys przeżywa dzisiaj cała piętnastka".
Nowa propozycja jest zdecydowanie lepsza, gdyż oznacza, że nie trzeba będzie ponosić kosztów papieru, farby i amortyzacji maszyn. Przetestowana jest także logistyczna strona przedsięwzięcia, bo - jak pamiętamy - Andrzej Lepper i inni działacze jego partii kredyty już brali. - Huzia na bogatych!
Gdy lider SLD Leszek Miller przedstawiał koncepcję zmniejszenia ciężarów fiskalnych i wprowadzenia podatku liniowego, koalicyjna Unia Pracy ogłaszała, że chciałaby (ale sama się boi) podwyższyć podatki i zwiększyć ich progresję. Chciałaby także ustanowienia "wysokich podatków od spadków", by przeciwdziałać nie uzasadnionej koncentracji bogactwa. Unia Pracy na swym posiedzeniu szczegółów planu - niestety - nie sprecyzowała. Na szczęście w sukurs UP przyszedł niezależny ekonomista, czyli Ryszard Bugaj, domagając się w artykule opublikowanym w "Rzeczpospolitej", aby najwyższą stawkę podatkową podnieść do 50 proc. Tropem Bugaja poszła też posłanka SLD Anna Filek, która zaapelowała: "Mam nadzieję, że elity wyznają zasadę, że szlachectwo zobowiązuje, i będą gotowe zapłacić od dochodów 50 proc. podatku". Połowę swoich dochodów fiskusowi oddawałyby osoby, które zarabiają ponad 250 tys. zł rocznie. SLD na szczęście odrzucił owe bzdury. Posłankę Filek postanowił przelicytować podczas posiedzenia sejmowej komisji finansów poseł Witold Hatka z Ligi Polskich Rodzin. Zgłosił wniosek, by dochody przekraczające rocznie 192 tys. zł obłożyć 85-procentowym podatkiem. - Tanie drogie rudery
Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast (którym kieruje Marek Bryx) przygotował projekt ustawy zamrażającej do 2009 r. wysokość czynszów w mieszkaniach kwaterunkowych. Po jej uchwaleniu nasze "mieszkalnictwo" rozłoży się zupełnie, a kwaterunkowe domy popadną w jeszcze większą niż dotychczas ruinę. - KRUS(zenie) zdrowego rozsĄdku
Czy można upowszechnić najtańszy (dla ubezpieczających się, rzecz jasna) polski system ubezpieczeniowy KRUS (przypomnijmy, że wypłaca on emerytury polskim rolnikom)? Można! Fundusz emerytalno-rentowy będący częścią KRUS w 94 proc. składa się z dotacji budżetowych! W 2002 r. podatnicy dołożyli do niego ponad 15 mld zł, czyli średnio po 700 zł. A "składka na KRUS" wynosi 159,90 zł kwartalnie. "Składka na ZUS", którą płaci pracownik zarabiający średnią krajową, to 1300 zł kwartalnie. Co trzeba zrobić, aby płacić mniej? Odpowiedź jest prosta - trzeba zostać rolnikiem. A do tego wystarczy mieć działkę o powierzchni hektara lub zajmować się jednym z tzw. działów produkcji rolnej. W tym drugim wypadku mamy do wyboru produkcję roślinną (uprawę w szklarni lub ogrzewanym tunelu foliowym) lub hodowlaną (na przykład hodowlę zwierząt laboratoryjnych, dżdżownic, jedwabników, "organizmów odżywiających się owadami", czyli nietoperzy albo rosiczek). Jeżeli nie lubimy nietoperzy lub dżdżownic, możemy się zająć hodowlą rasowych psów, kotów albo... rybek akwariowych. Aby opłacić KRUS i zaoszczędzić w ciągu roku 4500 zł, wystarczy jeden rasowy pies lub akwaria o łącznej pojemności 700 litrów! Winą za kuriozalny polski system ubezpieczeń dla rolników obarczamy wszystkie (dosłownie) partie chłopskie i jej prominentnych działaczy. - Nowy domek dla KNUiFE
Powszechne towarzystwa emerytalne i firmy ubezpieczeniowe będą mieć w przyszłym roku o kilkanaście milionów złotych wyższe koszty. Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych (którą kieruje Jan Monkiewicz) chce podnieść pobierane od nich opłaty, by zbudować sobie nową siedzibę. Dziennikarze dotarli do pisma rozesłanego do towarzystw emerytalnych i firm ubezpieczeniowych, w którym urząd informuje o planowanym przejściowym zwiększeniu wysokości składek dla urzędu nadzoru w 2004 r. Kilkanaście milionów złotych dodatkowych wpływów ma pomóc w sfinansowaniu rozbudowy siedziby Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. Teraz urząd znajduje się w dwóch budynkach, a ma być jeden, większy. - Wibrator dla niemowląt
Wibratory, dmuchane lale, sztuczne pochwy, penisy i wiele innych seksualnych gadżetów jest objętych zerową stawką podatku VAT. Dlaczego? Bo zostały zakwalifikowane do grupy artykułów higienicznych dla niemowląt. O takim, a nie innym przyporządkowaniu towarów z sex-shopów zdecydował Ośrodek Interpretacji Standardów Klasyfikacyjnych GUS (którym kieruje Tadeusz Toczyński). Czy można to zmienić? Teoretycznie sami przedsiębiorcy z branży erotycznej mogliby się zwrócić do GUS o zmianę kwalifikacji. - Dwuręki bandyta
Cała Polska zastanawia się, komu zawdzięczamy ustawę o grach losowych, powszechnie odbieraną jako dotowanie mafii. Ustalenie, "kto za tym stał", jest obowiązkiem prokuratury. My możemy tylko stwierdzić, że za kształt ustawy formalnie są odpowiedzialni: posłanka SLD Anita Błochowiak, która podpisała się pod osławioną poprawką w sprawie podatku od automatów do gry, poseł PSL Jan Kubik, przewodniczący komisji rozpatrującej ustawę, oraz 253 posłów głosujących za wprowadzeniem poprawki: w tym 192 z SLD, 34 z PSL, 13 z UP, 6 z SKL, 5 z PLD, 2 z PBL (Polski Blok Ludowy) i 1 z Samoobrony (pozostali posłowie byli przeciw). - Bezręki bandyta
To znaczy nieczynny parkomat. Szkód poczynił niewiele, mniej niż bandyta jednoręki, czyli automat do gier losowych. Co najmniej na 10 dni zablokował większość polskich miast i o kilka milionów złotych uszczuplił ich kasy. O tym, że parkomaty w miastach wprowadzono w sposób naruszający konstytucję, przesądził 10 grudnia 2002 r. Trybunał Konstytucyjny. Trybunał był jednak łaskawy i postanowił, że jego wyrok wejdzie w życie za rok, czyli 30 listopada 2003 r. Przez rok Marek Pol, wicepremier i minister infrastruktury, nie potrafił przygotować stosownego projektu ustawy (prace nad nowelizacją ustawy o drogach publicznych zostały wstrzymane w momencie opracowywania tzw. ustawy winietowej) i doprowadzić do jej uchwalenia. Ostateczne nastąpiło to dopiero 14 listopada, a prezydent podpisał dokument 21 listopada. Ponieważ ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia, obowiązuje od 9 grudnia. I dopiero od tego momentu miasta mogą wydawać rozporządzenia wykonawcze. W efekcie wydajnej pracy naszego ulubionego wicepremiera posiadaczom samochodów zafundowano dwa tygodnie bezpłatnego parkowania, a normalny bałagan w ruchu miejskim powiększono do horrendalnych rozmiarów. - Niech się mury (graniczne) pną do góry
W Zwardoniu trwa w najlepsze budowa platformy odpraw celnych, mimo że 30 kwietnia 2004 r. w związku z przystąpieniem Polski i Słowacji do Unii Europejskiej zostaną zniesione odprawy celne między obu krajami. Budowa pochłonie co najmniej 80 mln zł. Rozpoczęto ją w 2001 r., gdy terminy unijnej akcesji były już właściwie pewne. Za graniczną fortyfikację polsko-słowacką odpowiada wojewoda śląski Lechosław Jarzębski. - Wino przeciwpożarowe
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (którym kieruje Wojciech Olejniczak) chce narzucić nielicznym polskim winiarzom (nie mylić ich z wytwórcami wina marki wino) biurokratyczne chomąto w postaci zezwoleń, opinii, pozwoleń i nakazów, a wszystko po to, by "wprowadzić" nasze nieliczne winnice i winiarnie do Unii Europejskiej. Ewentualna produkcja rodzimego wina (prawdziwego, z winogron) będzie wymagać kilkudziesięciu zezwoleń, w tym zgody komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej.
Jak głosować? |
---|
Aby wskazać swojego kandydata do Nagrody Złamanego Grosza 2003, należy wysłać SMS pod numer 7303. W treści musi się znaleźć słowo "grosz" oraz - po kropce - numer propozycji, na którą oddajemy głos. Jeśli więc naszym faworytem jest pomysł wprowadzenia nowych ustaleń dotyczących działalności polskich winiarzy, należy wysłać SMS o treści: grosz. 15. Głos można również oddać na stronie www.wprost.pl/zlamanygrosz/. Głosowanie potrwa od 17 grudnia 2003 r. do 18 stycznia 2004 r. Dla uczestników głosowania za pomocą SMS-ów przygotowaliśmy atrakcyjne nagrody (m.in. skórzane portfele VIP Collection, komputerowe kursy języka angielskiego, leksykony, breloczki Pierre Cardin). |
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.