Matka belgijskiej księżniczki Matyldy urodziła się w tym samym szpitalu co Aleksander Kwaśniewski Nareszcie królową będzie prawdziwa Belgijka łącząca podzielonych Flamandów i Walonów - tak w 1999 r. komentowano ślub Matyldy d'Udekem d'Acoz z następcą tronu księciem Filipem. Dla Walonów i Flamandów Matylda jest spełnieniem marzeń o idealnej księżniczce. Ojciec prawdziwej Belgijki Patrick d'Udekem d'Acoz jest Flamandem, ale wraz z rodziną mieszkał w swojej posiadłości w Ardenach, więc Matylda wychowała się we francuskojęzycznej Walonii. Przy tym świetnie mówi i po francusku, i po niderlandzku. To ogromna różnica w stosunku do obecnie panującej królowej Paoli. Ta Włoszka z pochodzenia do dziś nie nauczyła się niderlandzkiego, co Flamandowie uważają za wręcz obraźliwe. Idealna księżniczka i prawdziwa Belgijka jest w połowie Polką. Nic dziwnego, że na jej ślubie byli obecni Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy. Polka będzie więc królową matką, bo jej córka Elżbieta, praprawnuczka Sapiehów, jest pierwsza w kolejce do tronu królestwa Belgii. Kiedy w ubiegłym miesiącu Matylda przyjechała do Polski i wraz ze stuosobową świtą pojawiła się w Łodzi, ktoś z tłumu krzyknął: "Niech żyje polska królowa!".
Belgijska księżna Diana
"Jesteś naszą księżną Dianą!" - krzyczały podczas ślubu tłumy zgromadzone przed gotycką katedrą w Brukseli, gdzie odbywają się najważniejsze uroczystości z udziałem rodziny królewskiej. Matylda szybko stała się twarzą Belgii. Przed trzema laty zaczęła dużo podróżować, by poprawić wizerunek kraju nadszarpnięty aferą pedofila mordercy Marca Dutroux. Belgijscy kreatorzy mody natychmiast uznali ją za swego ambasadora za granicą, bo - w przeciwieństwie do Diany Spencer - Matylda zawsze ubierała się z klasą. W Belgii sprzedaje się wszystko, co kojarzy się z księżniczką: od butów przez kapelusze po biżuterię.
Pół-Polka - paradoksalnie - świetnie nadaje się do roli łączniczki między rywalizującymi od wieków Flamandami i Walonami. Pamięć o jej polskich korzeniach złożono więc na ołtarzu narodowej jedności. Prawda jest też taka, że w Belgii wiele osób nie wie, iż księżna jest pół-Polką. Ważniejsze jest to, że Matylda spełnia oczekiwania Flamandów i Walonów, by królowa miała klasę, nie wywoływała skandali i kultywowała tradycyjne wartości. W belgijskiej rodzinie królewskiej ma być znowu tak, jak za czasów króla Baudouina, który przez 43 lata panowania nie wywołał ani jednego skandalu. Matylda i Filip mają zatrzeć złe wrażenie po tym, co się działo w 1993 r., gdy na tron wstąpił Albert II, młodszy brat Baudouina. Albert wdawał się w liczne romanse, ma nawet nieślubną córkę - Delphine (rzeźbiarkę mieszkającą w Londynie). Gdy napisały o tym gazety, Albert wyspowiadał się przed dziennikarzami z innych grzechów i obiecał poprawę. Wkrótce jednak na publiczne zwierzenia dała się namówić jego żona, królowa Paola. Ze łzami w oczach wyznała, że jej młodszy syn, 36-letni dziś Laurent, pochodzi z nieprawego łoża. Jego biologicznym ojcem miał być znany włoski producent win Aldo Vastapane. Przy okazji Paola powiedziała, że w Belgii czuje się źle i że najchętniej wróciłaby do Włoch.
Matylda jest postrzegana jako przeciwieństwo Paoli: za jej największą zasługę uważa się przemienienie księcia Filipa z playboya w męża stanu. Mówi się, że to Matylda uratowała następcę tronu od starokawalerstwa, alkoholizmu, a może nawet homoseksualizmu. W tym małżeństwie to Matylda jest pewnym ogniwem. Skandalizujące pismo "Linvestigeur" opisało imprezy urządzane kilka lat temu przez Filipa w kairskich klubach gejowskich. Książę miał się tam bawić wraz z szefem frakcji socjalistów w belgijskim parlamencie, zdeklarowanym gejem. Pismo podało również, że już przed dwudziestu laty Filip, pełniąc służbę wojskową nieopodal Akwizgranu w Niemczech, był częstym gościem w miejscowych klubach gejowskich, gdzie nierzadko wdawał się w awantury, które wyciszał ambasador Belgii w Bonn. Po tych publikacjach wielu Belgów wręcz zażądało od księcia poprawy. Pisali listy, w których współczuli Matyldzie, uważając, że Filip ją oszukał. Od tamtej pory 43-letni dziś książę sprawuje się bez zarzutu.
Logopeda Matylda
Przeciętni Flamandowie czy Walonowie podziwiają Matyldę nie tylko za to, jak zmieniła księcia Filipa, ale też za jej styl bycia. Księżniczka lubi muzykę klasyczną, dobrze gra w tenisa, pływa, uprawia nawet sporty ekstremalne, na przykład nurkowanie. Dużo też podróżuje, odwiedziła m.in. Indie, Nepal, Chiny, Peru, Boliwię, Meksyk. Oprócz francuskiego i niderlandzkiego dobrze zna także angielski i włoski. Przez trzy lata przed zamążpójściem Matylda, z zawodu logopeda, prowadziła własny gabinet cieszący się wielkim powodzeniem. Książę Michał Sapieha, stryj Matyldy, w rozmowie z "Wprost" opowiada, jak podczas naprawy samochodu jeden z klientów warsztatu żałował, iż księżniczka przestała pracować jako logopeda, bo pomogła jego dziecku i wielu innym, którym ją polecił.
Jak na prawdziwą arystokratkę przystało Matylda zajmuje się działalnością charytatywną. Jako sanitariuszka towarzyszyła chorym w pielgrzymce do Lourdes. Księcia Filipa poznała na przyjęciu, z którego dochód przeznaczono na pomoc dla dzieci z Europy Wschodniej. Do tego spotkania doszło 11 czerwca 1995 r.
Komorowscy spod Białogardu
Babcia Matyldy pochodzi z rodu Sapiehów. Od XVI wieku jego przedstawiciele piastowali wysokie godności państwowe: podskarbich czy hetmanów. U szczytu potęgi ród ten znalazł się w czasach saskich. Sapiehowie byli tak silni, że wystąpił przeciw nim król August II Mocny. W XIX wieku ród Sapiehów miał liczące się dobra na Podkarpaciu i w Galicji. Adam Zygmunt Sapieha, pradziadek Matyldy, podczas I wojny światowej zasłynął jako lotnik. Stracił rękę w walce. Z małżeństwa z Teresą Sobańską miał cztery córki i dwóch synów. Najstarsza z nich, Róża, zginęła w powstaniu warszawskim (miała 23 lata). Jej siostrę Zofię poślubił w 1942 r. hrabia Leon Komorowski.
Ojciec Leona, Michał Komorowski, prowadził majątek w Siedliskach koło Kielc. Oprócz tego zasiadał w radach nadzorczych kilku spółek akcyjnych i banków. Był też miłośnikiem koni - miał własną stadninę. To właśnie on, na początku lat 30., wybudował tor wyścigowy na warszawskim Służewcu, wówczas najnowocześniejszy w Europie. Po II wojnie światowej majątki Komorowskich znacjonalizowano. Michał Komorowski zmarł w 1950 r.
Leon Komorowski, dziadek Matyldy, na krótko trafił do więzienia w PRL, ale ponieważ miał dyplom inżyniera agronoma, władza ludowa postanowiła go wykorzystać. Pod Białogardem miał zarządzać poniemieckim majątkiem. W tym czasie, 23 września 1946 r., urodziła się Anna, matka Matyldy. W tym samym szpitalu osiem lat później urodził się Aleksander Kwaśniewski (jednym z jego ślubnych prezentów dla księżniczki był album ze zdjęciami Białogardu). Dziadkowie Matyldy byli przez władze prześladowani nie tylko z racji pochodzenia, ale także dlatego, że byli spokrewnieni z generałem Tadeuszem Borem-Komorowskim, dowódcą Armii Krajowej. Dopiero w 1957 r. pozwolono im wyjechać za granicę. Pojechali do Konga, gdzie po II wojnie światowej osiedlili się Sapiehowie z linii kodeńskiej. Leon Komorowski zarządzał tam plantacjami herbaty. Niedługo jednak, bo w Afryce rozpoczęła się dekolonizacja. Komorowscy wyjechali z Konga w 1962 r., po tym jak Mobutu Sese Seko znacjonalizował bez odszkodowania plantacje ich krewnych. Siostra księcia Adama Sapiehy, Anna, i jej mąż Roman Bielski, którzy pozostali w Afryce, w 1965 r. zostali zamordowani.
Hrabia Leon Komorowski z rodziną przeniósł się do walońskiego miasteczka Fortville, gdzie zajął się produkcją zielonego groszku. W 1971 r. matka Matyldy skończyła studia pielęgniarskie. Wkrótce poznała przyszłego męża Patricka d'Udekem d'Acoz. Wybranek pochodził z rodu, którego korzenie sięgają początków XVII wieku. Podobnie jak dziadek Anny był lotnikiem. W 1973 r. urodziła się Matylda, a po niej jeszcze czworo dzieci: syn i trzy córki. Jedna z córek zginęła w 1997 r. w wypadku samochodowym. Wtedy zginęła także babka Matyldy.
Matylda kontra Jolanta Kwaśniewska
Książę Adam Sapieha, wuj Matyldy, stara się ją zainteresować Polską - mówi, że prowadzi w tej sprawie pracę organiczną. Ma nadzieję, że po ostatniej podróży do Polski nasz kraj przestanie być jej znany tylko z opowiadań matki i babki. Podczas niedawnego pobytu w Polsce belgijska księżniczka nie odwiedziła jednak rodzinnych dóbr Komorowskich. Książę Sapieha mówi, że jest jednak zainteresowana ich odzyskaniem. Kacper Krasicki, daleki kuzyn Matyldy, powiedział "Wprost", że był zaskoczony tym, iż nie życzyła sobie ona spotkania z polską arystokracją, choć jej przedstawiciele chcieli wydać bankiet na jej cześć.
W Polsce księżniczka zachwyciła się Łodzią - jej architekturą i panującym tu klimatem. W programie jej pobytu była wizyta w łódzkiej filmówce, gdzie obejrzała "Dwóch ludzi z szafą" Romana Polańskiego. Po projekcji poprosiła o kopię tego filmu. "Na pewno jeszcze wrócę do Polski, choćby po to, by pokazać moim dzieciom [wspomnianej Elżbiecie i Gabrielowi Baudouinowi Charlesowi] kraj naszych przodków" - zadeklarowała. Żartowała, że żałuje, iż nie może być polską królową matką, a najlepiej by było, gdyby mogła równocześnie pełnić taką funkcję w Polsce i w Belgii. Złośliwi skomentowali to w ten sposób, że w Polsce musiałaby konkurować z Jolantą Kwaśniewską, co nie wróżyłoby dobrze ich znajomości, bo dwie królowe matki to za dużo jak na jeden kraj, w dodatku nie będący nawet monarchią.
"Jesteś naszą księżną Dianą!" - krzyczały podczas ślubu tłumy zgromadzone przed gotycką katedrą w Brukseli, gdzie odbywają się najważniejsze uroczystości z udziałem rodziny królewskiej. Matylda szybko stała się twarzą Belgii. Przed trzema laty zaczęła dużo podróżować, by poprawić wizerunek kraju nadszarpnięty aferą pedofila mordercy Marca Dutroux. Belgijscy kreatorzy mody natychmiast uznali ją za swego ambasadora za granicą, bo - w przeciwieństwie do Diany Spencer - Matylda zawsze ubierała się z klasą. W Belgii sprzedaje się wszystko, co kojarzy się z księżniczką: od butów przez kapelusze po biżuterię.
Pół-Polka - paradoksalnie - świetnie nadaje się do roli łączniczki między rywalizującymi od wieków Flamandami i Walonami. Pamięć o jej polskich korzeniach złożono więc na ołtarzu narodowej jedności. Prawda jest też taka, że w Belgii wiele osób nie wie, iż księżna jest pół-Polką. Ważniejsze jest to, że Matylda spełnia oczekiwania Flamandów i Walonów, by królowa miała klasę, nie wywoływała skandali i kultywowała tradycyjne wartości. W belgijskiej rodzinie królewskiej ma być znowu tak, jak za czasów króla Baudouina, który przez 43 lata panowania nie wywołał ani jednego skandalu. Matylda i Filip mają zatrzeć złe wrażenie po tym, co się działo w 1993 r., gdy na tron wstąpił Albert II, młodszy brat Baudouina. Albert wdawał się w liczne romanse, ma nawet nieślubną córkę - Delphine (rzeźbiarkę mieszkającą w Londynie). Gdy napisały o tym gazety, Albert wyspowiadał się przed dziennikarzami z innych grzechów i obiecał poprawę. Wkrótce jednak na publiczne zwierzenia dała się namówić jego żona, królowa Paola. Ze łzami w oczach wyznała, że jej młodszy syn, 36-letni dziś Laurent, pochodzi z nieprawego łoża. Jego biologicznym ojcem miał być znany włoski producent win Aldo Vastapane. Przy okazji Paola powiedziała, że w Belgii czuje się źle i że najchętniej wróciłaby do Włoch.
Matylda jest postrzegana jako przeciwieństwo Paoli: za jej największą zasługę uważa się przemienienie księcia Filipa z playboya w męża stanu. Mówi się, że to Matylda uratowała następcę tronu od starokawalerstwa, alkoholizmu, a może nawet homoseksualizmu. W tym małżeństwie to Matylda jest pewnym ogniwem. Skandalizujące pismo "Linvestigeur" opisało imprezy urządzane kilka lat temu przez Filipa w kairskich klubach gejowskich. Książę miał się tam bawić wraz z szefem frakcji socjalistów w belgijskim parlamencie, zdeklarowanym gejem. Pismo podało również, że już przed dwudziestu laty Filip, pełniąc służbę wojskową nieopodal Akwizgranu w Niemczech, był częstym gościem w miejscowych klubach gejowskich, gdzie nierzadko wdawał się w awantury, które wyciszał ambasador Belgii w Bonn. Po tych publikacjach wielu Belgów wręcz zażądało od księcia poprawy. Pisali listy, w których współczuli Matyldzie, uważając, że Filip ją oszukał. Od tamtej pory 43-letni dziś książę sprawuje się bez zarzutu.
Logopeda Matylda
Przeciętni Flamandowie czy Walonowie podziwiają Matyldę nie tylko za to, jak zmieniła księcia Filipa, ale też za jej styl bycia. Księżniczka lubi muzykę klasyczną, dobrze gra w tenisa, pływa, uprawia nawet sporty ekstremalne, na przykład nurkowanie. Dużo też podróżuje, odwiedziła m.in. Indie, Nepal, Chiny, Peru, Boliwię, Meksyk. Oprócz francuskiego i niderlandzkiego dobrze zna także angielski i włoski. Przez trzy lata przed zamążpójściem Matylda, z zawodu logopeda, prowadziła własny gabinet cieszący się wielkim powodzeniem. Książę Michał Sapieha, stryj Matyldy, w rozmowie z "Wprost" opowiada, jak podczas naprawy samochodu jeden z klientów warsztatu żałował, iż księżniczka przestała pracować jako logopeda, bo pomogła jego dziecku i wielu innym, którym ją polecił.
Jak na prawdziwą arystokratkę przystało Matylda zajmuje się działalnością charytatywną. Jako sanitariuszka towarzyszyła chorym w pielgrzymce do Lourdes. Księcia Filipa poznała na przyjęciu, z którego dochód przeznaczono na pomoc dla dzieci z Europy Wschodniej. Do tego spotkania doszło 11 czerwca 1995 r.
Komorowscy spod Białogardu
Babcia Matyldy pochodzi z rodu Sapiehów. Od XVI wieku jego przedstawiciele piastowali wysokie godności państwowe: podskarbich czy hetmanów. U szczytu potęgi ród ten znalazł się w czasach saskich. Sapiehowie byli tak silni, że wystąpił przeciw nim król August II Mocny. W XIX wieku ród Sapiehów miał liczące się dobra na Podkarpaciu i w Galicji. Adam Zygmunt Sapieha, pradziadek Matyldy, podczas I wojny światowej zasłynął jako lotnik. Stracił rękę w walce. Z małżeństwa z Teresą Sobańską miał cztery córki i dwóch synów. Najstarsza z nich, Róża, zginęła w powstaniu warszawskim (miała 23 lata). Jej siostrę Zofię poślubił w 1942 r. hrabia Leon Komorowski.
Ojciec Leona, Michał Komorowski, prowadził majątek w Siedliskach koło Kielc. Oprócz tego zasiadał w radach nadzorczych kilku spółek akcyjnych i banków. Był też miłośnikiem koni - miał własną stadninę. To właśnie on, na początku lat 30., wybudował tor wyścigowy na warszawskim Służewcu, wówczas najnowocześniejszy w Europie. Po II wojnie światowej majątki Komorowskich znacjonalizowano. Michał Komorowski zmarł w 1950 r.
Leon Komorowski, dziadek Matyldy, na krótko trafił do więzienia w PRL, ale ponieważ miał dyplom inżyniera agronoma, władza ludowa postanowiła go wykorzystać. Pod Białogardem miał zarządzać poniemieckim majątkiem. W tym czasie, 23 września 1946 r., urodziła się Anna, matka Matyldy. W tym samym szpitalu osiem lat później urodził się Aleksander Kwaśniewski (jednym z jego ślubnych prezentów dla księżniczki był album ze zdjęciami Białogardu). Dziadkowie Matyldy byli przez władze prześladowani nie tylko z racji pochodzenia, ale także dlatego, że byli spokrewnieni z generałem Tadeuszem Borem-Komorowskim, dowódcą Armii Krajowej. Dopiero w 1957 r. pozwolono im wyjechać za granicę. Pojechali do Konga, gdzie po II wojnie światowej osiedlili się Sapiehowie z linii kodeńskiej. Leon Komorowski zarządzał tam plantacjami herbaty. Niedługo jednak, bo w Afryce rozpoczęła się dekolonizacja. Komorowscy wyjechali z Konga w 1962 r., po tym jak Mobutu Sese Seko znacjonalizował bez odszkodowania plantacje ich krewnych. Siostra księcia Adama Sapiehy, Anna, i jej mąż Roman Bielski, którzy pozostali w Afryce, w 1965 r. zostali zamordowani.
Hrabia Leon Komorowski z rodziną przeniósł się do walońskiego miasteczka Fortville, gdzie zajął się produkcją zielonego groszku. W 1971 r. matka Matyldy skończyła studia pielęgniarskie. Wkrótce poznała przyszłego męża Patricka d'Udekem d'Acoz. Wybranek pochodził z rodu, którego korzenie sięgają początków XVII wieku. Podobnie jak dziadek Anny był lotnikiem. W 1973 r. urodziła się Matylda, a po niej jeszcze czworo dzieci: syn i trzy córki. Jedna z córek zginęła w 1997 r. w wypadku samochodowym. Wtedy zginęła także babka Matyldy.
Matylda kontra Jolanta Kwaśniewska
Książę Adam Sapieha, wuj Matyldy, stara się ją zainteresować Polską - mówi, że prowadzi w tej sprawie pracę organiczną. Ma nadzieję, że po ostatniej podróży do Polski nasz kraj przestanie być jej znany tylko z opowiadań matki i babki. Podczas niedawnego pobytu w Polsce belgijska księżniczka nie odwiedziła jednak rodzinnych dóbr Komorowskich. Książę Sapieha mówi, że jest jednak zainteresowana ich odzyskaniem. Kacper Krasicki, daleki kuzyn Matyldy, powiedział "Wprost", że był zaskoczony tym, iż nie życzyła sobie ona spotkania z polską arystokracją, choć jej przedstawiciele chcieli wydać bankiet na jej cześć.
W Polsce księżniczka zachwyciła się Łodzią - jej architekturą i panującym tu klimatem. W programie jej pobytu była wizyta w łódzkiej filmówce, gdzie obejrzała "Dwóch ludzi z szafą" Romana Polańskiego. Po projekcji poprosiła o kopię tego filmu. "Na pewno jeszcze wrócę do Polski, choćby po to, by pokazać moim dzieciom [wspomnianej Elżbiecie i Gabrielowi Baudouinowi Charlesowi] kraj naszych przodków" - zadeklarowała. Żartowała, że żałuje, iż nie może być polską królową matką, a najlepiej by było, gdyby mogła równocześnie pełnić taką funkcję w Polsce i w Belgii. Złośliwi skomentowali to w ten sposób, że w Polsce musiałaby konkurować z Jolantą Kwaśniewską, co nie wróżyłoby dobrze ich znajomości, bo dwie królowe matki to za dużo jak na jeden kraj, w dodatku nie będący nawet monarchią.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.