Duchy, czyli zaburzenia pola magnetycznego i infradźwięki? Duchy opanowały muzeum przemyskiego Zamku Kazimierzowskiego! Nie mający ochoty na spotkania ze zjawami pracownicy muzeum ogłosili strajk i odmówili pracy w nocy. W tym czasie w zamkowych pomieszczeniach słychać odgłosy kroków, rozmowy niewidzialnych osób, urządzenia elektryczne same się włączają, z kranów samoczynnie leje się woda. Nie od rzeczy będzie dodać, że nawiedzony zamek wybudowano w miejscu, gdzie przed wiekami znajdował się cmentarz...
W życie pozagrobowe wierzy 69 proc. Polaków. Do wiary w duchy przyznaje się około 40 proc., a kilka procent ludzi twierdzi, że widziało je na własne oczy. - Większości z nas w szczególnych okolicznościach zdarzają się niezwykłe przeżycia określane jako zmienione stany świadomości, najczęściej są to trudne do opisania emocje lub doznania słuchowe, znacznie rzadziej wzrokowe - powiedział "Wprost" prof. Andrzej Kokoszka, kierownik II Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Tego rodzaju przeżycia niemal tak samo często występują u chorych na schizofrenię, jak i u osób zdrowych. Z najnowszych badań wynika, że wrażenie "spotkania z duchami" może być nieuświadomioną reakcją ludzi na wyczuwalne zmiany pola magnetycznego, powodujące w mózgu zakłócenia czynności komórek nerwowych (tak jak telefon komórkowy zakłóca pracę znajdującej się w jego pobliżu aparatury).
Magnetyzm lęków
Nawet niewielkie zmiany w natężeniu ziemskiego pola magnetycznego wywołują u ludzi niewytłumaczalny lęk, poczucie czyjeś obecności, a nawet przeświadczenie o obcowaniu z Bogiem. "Miejsca, w których najczęściej pojawiają się duchy, mają 1-2 m średnicy i panuje w nich elektromagnetyczny zgiełk" - twierdzi prof. Michael Persinger z Laurentian University w Kanadzie, psycholog badający domy, w których "straszy". Potwierdzają to badania, jakie przeprowadził prof. Richard Wiseman, psycholog z University of Hertfordshire (opisane na łamach "British Journal of Psychology").
Wieseman wykonał wraz z kilkuosobową grupą "łowców duchów" testy w dwóch słynnych nawiedzonych miejscach. Pierwsze to pałac Hampton Court w Surrey, gdzie ponoć pojawia się duch Catherine Howard, piątej żony króla Henryka VIII (została ścięta, ponieważ udowodniono jej, że zdradzała monarchę). W galerii, przez którą królowa była wleczona na egzekucję, można ponoć zobaczyć jej białą sylwetkę i usłyszeć rozpaczliwe krzyki. Drugie miejsce to South Bridge Vaults, klaustrofobiczny labirynt komnat i korytarzy znajdujący się pod mostem w Edynburgu. Zwiedzający go turyści twierdzą, że słyszeli odgłosy kroków, czuli czyjąś obecność, a także widzieli bliżej nie określone postaci.
Uczeni obstawili pomieszczenia aparaturą naukową. Prawie tysiącu osobom zwiedzającym muzea zadali pytanie o odczucia związane z tym pobytem. Okazało się, że połowa badanych czuła lub widziała "coś" dokładnie w tych miejscach, które są uważane za nawiedzone. "Nie miało znaczenia, czy ci ludzie wcześniej znali legendy o pojawiających się tam duchach" - zastrzega prof. Wiseman. Badania wykazały, że w każdym z nawiedzonych miejsc występują wyraźne zaburzenia pola magnetycznego. "Zbieżność między ich natężeniem a aktywnością paranormalną jest bardzo duża" - twierdzi dr Paul Stevens, który wykonywał pomiary.
Takie zaburzenia są wynikiem specyficznego ukształtowania skorupy ziemskiej. Występują szczególnie często nad uskokami tektonicznymi - miejscami, w których wielkie masy skalne pękają i przemieszczają się względem siebie. - Czynniki fizyczne mogą zakłócać naszą percepcję podobnie jak substancje chemiczne, na przykład alkohol. Świadczą o tym wyniki badań wskazujących, że paranormalne doznania częściej przytrafiają się osobom z niewielkimi anomaliami budowy płata skroniowego mózgu, a przy braku bodźców zewnętrznych - tzw. deprywacji sensorycznej - u osób zdrowych pojawiają się żywe doświadczenia zmysłowe podobne do halucynacji - mówi prof. Kokoszka.
Nawiedzony wentylator
Uskoki tektoniczne są również źródłem wpływających na ludzi infradźwięków - fal akustycznych o częstotliwości poniżej 20 Hz, niesłyszalnych dla ludzkiego ucha, za to wyczuwanych przez ludzkie ciało. Osoby poddane działaniu infradźwięków mogą odczuwać zdenerwowanie, przygnębienie i dreszcze. Czasem cierpią nawet na omamy wzrokowe, ponieważ ludzka gałka oczna wpada w rezonans przy falach o częstotliwości 18 Hz. Bardzo niskie, niesłyszalne dźwięki powodują "rozmywanie się" obrazu.
Na własnej skórze przekonał się o tym Vic Tandy, brytyjski inżynier z Coventry University, który pracował w "nawiedzonym" laboratorium. "Oblał mnie zimny pot - wspomina - gdy kątem oka dostrzegłem, że po mojej lewej stronie pojawia się jakaś szara, widmowa sylwetka. Zjawa rozpłynęła się, gdy spróbowałem spojrzeć na nią wprost". Następnego dnia Tandy, zapalony szermierz, przyniósł do pracy swój floret. Położył go na biurku, a gdy wrócił do pokoju, zobaczył, że czubek broni wibruje. Nie miał już wtedy wątpliwości, że to nie duchy dają o sobie znać, ale infradźwięki. Ich źródłem był źle zamontowany wentylator. Po naprawieniu urządzenia wszystko wróciło do normy. Takie wibracje mogą też wywołać inne niesamowite efekty. Pod ich wpływem przedmioty wpadają w rezonans, co powoduje na przykład pękanie szyb czy przesuwanie się mebli.
Infradźwięki mogą wytwarzać podmuchy wiatru błąkające się po korytarzach budynku, wywoływać lawiny, a nawet erupcje wulkanów. Wiadomo, że infradźwięki bez trudu pokonują wiele kilometrów, prawie nie tracąc mocy. W przyrodzie wykorzystują to słonie oraz wieloryby, które w ten sposób porozumiewają się z innymi osobnikami swego gatunku, a być może także odstraszają wrogów. Sztukę stosowania infradźwięków opanowali również ludzie z epoki neolitu. Budowali grobowce z długimi, wąskimi korytarzami wejściowymi. Powstające tam zjawiska dźwiękowe skutecznie odstraszały rabusiów, którzy sobie wyobrażali, że prześladują ich duchy rozgniewanych przodków. Jest więc wielce prawdopodobne, że w przemyskim zamku egzorcysta i woda święcona nie na wiele się zdadzą.
Magnetyzm lęków
Nawet niewielkie zmiany w natężeniu ziemskiego pola magnetycznego wywołują u ludzi niewytłumaczalny lęk, poczucie czyjeś obecności, a nawet przeświadczenie o obcowaniu z Bogiem. "Miejsca, w których najczęściej pojawiają się duchy, mają 1-2 m średnicy i panuje w nich elektromagnetyczny zgiełk" - twierdzi prof. Michael Persinger z Laurentian University w Kanadzie, psycholog badający domy, w których "straszy". Potwierdzają to badania, jakie przeprowadził prof. Richard Wiseman, psycholog z University of Hertfordshire (opisane na łamach "British Journal of Psychology").
Wieseman wykonał wraz z kilkuosobową grupą "łowców duchów" testy w dwóch słynnych nawiedzonych miejscach. Pierwsze to pałac Hampton Court w Surrey, gdzie ponoć pojawia się duch Catherine Howard, piątej żony króla Henryka VIII (została ścięta, ponieważ udowodniono jej, że zdradzała monarchę). W galerii, przez którą królowa była wleczona na egzekucję, można ponoć zobaczyć jej białą sylwetkę i usłyszeć rozpaczliwe krzyki. Drugie miejsce to South Bridge Vaults, klaustrofobiczny labirynt komnat i korytarzy znajdujący się pod mostem w Edynburgu. Zwiedzający go turyści twierdzą, że słyszeli odgłosy kroków, czuli czyjąś obecność, a także widzieli bliżej nie określone postaci.
Uczeni obstawili pomieszczenia aparaturą naukową. Prawie tysiącu osobom zwiedzającym muzea zadali pytanie o odczucia związane z tym pobytem. Okazało się, że połowa badanych czuła lub widziała "coś" dokładnie w tych miejscach, które są uważane za nawiedzone. "Nie miało znaczenia, czy ci ludzie wcześniej znali legendy o pojawiających się tam duchach" - zastrzega prof. Wiseman. Badania wykazały, że w każdym z nawiedzonych miejsc występują wyraźne zaburzenia pola magnetycznego. "Zbieżność między ich natężeniem a aktywnością paranormalną jest bardzo duża" - twierdzi dr Paul Stevens, który wykonywał pomiary.
Takie zaburzenia są wynikiem specyficznego ukształtowania skorupy ziemskiej. Występują szczególnie często nad uskokami tektonicznymi - miejscami, w których wielkie masy skalne pękają i przemieszczają się względem siebie. - Czynniki fizyczne mogą zakłócać naszą percepcję podobnie jak substancje chemiczne, na przykład alkohol. Świadczą o tym wyniki badań wskazujących, że paranormalne doznania częściej przytrafiają się osobom z niewielkimi anomaliami budowy płata skroniowego mózgu, a przy braku bodźców zewnętrznych - tzw. deprywacji sensorycznej - u osób zdrowych pojawiają się żywe doświadczenia zmysłowe podobne do halucynacji - mówi prof. Kokoszka.
Nawiedzony wentylator
Uskoki tektoniczne są również źródłem wpływających na ludzi infradźwięków - fal akustycznych o częstotliwości poniżej 20 Hz, niesłyszalnych dla ludzkiego ucha, za to wyczuwanych przez ludzkie ciało. Osoby poddane działaniu infradźwięków mogą odczuwać zdenerwowanie, przygnębienie i dreszcze. Czasem cierpią nawet na omamy wzrokowe, ponieważ ludzka gałka oczna wpada w rezonans przy falach o częstotliwości 18 Hz. Bardzo niskie, niesłyszalne dźwięki powodują "rozmywanie się" obrazu.
Na własnej skórze przekonał się o tym Vic Tandy, brytyjski inżynier z Coventry University, który pracował w "nawiedzonym" laboratorium. "Oblał mnie zimny pot - wspomina - gdy kątem oka dostrzegłem, że po mojej lewej stronie pojawia się jakaś szara, widmowa sylwetka. Zjawa rozpłynęła się, gdy spróbowałem spojrzeć na nią wprost". Następnego dnia Tandy, zapalony szermierz, przyniósł do pracy swój floret. Położył go na biurku, a gdy wrócił do pokoju, zobaczył, że czubek broni wibruje. Nie miał już wtedy wątpliwości, że to nie duchy dają o sobie znać, ale infradźwięki. Ich źródłem był źle zamontowany wentylator. Po naprawieniu urządzenia wszystko wróciło do normy. Takie wibracje mogą też wywołać inne niesamowite efekty. Pod ich wpływem przedmioty wpadają w rezonans, co powoduje na przykład pękanie szyb czy przesuwanie się mebli.
Infradźwięki mogą wytwarzać podmuchy wiatru błąkające się po korytarzach budynku, wywoływać lawiny, a nawet erupcje wulkanów. Wiadomo, że infradźwięki bez trudu pokonują wiele kilometrów, prawie nie tracąc mocy. W przyrodzie wykorzystują to słonie oraz wieloryby, które w ten sposób porozumiewają się z innymi osobnikami swego gatunku, a być może także odstraszają wrogów. Sztukę stosowania infradźwięków opanowali również ludzie z epoki neolitu. Budowali grobowce z długimi, wąskimi korytarzami wejściowymi. Powstające tam zjawiska dźwiękowe skutecznie odstraszały rabusiów, którzy sobie wyobrażali, że prześladują ich duchy rozgniewanych przodków. Jest więc wielce prawdopodobne, że w przemyskim zamku egzorcysta i woda święcona nie na wiele się zdadzą.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.