Nastąpi Bliski Wschód światowej demokracji
Widmo krąży po świecie, widmo nadziei - potężniejsze od upiorów terroryzmu, nienawiści, ksenofobii i nietolerancji - widmo demokracji. O ile w czasie, kiedy powstawała ONZ, jej współtwórcami i członkami było 51 państw, z których tylko 32 cechowały się ustrojem demokratycznym, o tyle dziś należy do ONZ około 200 krajów, a prawie 90 proc. z nich to państwa demokratyczne. W latach 50. jeden z najznamienitszych socjologów, prof. Seymour Martin Lipset z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, przeprowadził badania, których wyniki miały dać odpowiedź na pytanie, jakie warunki socjoekonomiczne są najdogodniejsze do swobodnego rozwoju demokracji. Lipset doszedł do następujących wniosków:
1 należy dbać o rozwój gospodarki,
2 należy zapewnić społeczeństwu minimum średni poziom życia,
3 należy dobrze rozwinąć wszelkie systemy komunikacji,
4 należy kłaść duży nacisk na rozwój nauki i likwidować analfabetyzm,
5 trzeba wzbudzić społeczne przekonanie (wskazując przy tym na doświadczenia przeszłości), że demokracja jest dla obywateli korzystniejsza aniżeli rządy dyktatorów.
Lipset nie wziął wszakże pod uwagę bardzo istotnego zjawiska: wpływu konfliktów wewnątrzpaństwowych na tle etnicznym na rozwój demokracji. Właśnie dlatego demokratyczny proces nie stał się udziałem państw postkolonialnych w Afryce (takich jak Kongo, Angola, Ruanda, Nigeria) czy w Jugosławii.
Chciałbym zaznaczyć, że Europa Środkowa i Wschodnia jest w tym kontekście wyjątkowa. Tutaj proces wprowadzania demokracji odbył się bez wojen i bez większych konfliktów, a już fenomenalnie z nową rzeczywistością poradziła sobie Polska. Kiedy w latach 80. "Solidarność" walczyła o demokrację, Rosja otrzymała wyraźny znak, że tym razem proces demokratyczny ruszył z całą siłą i nie da się go stłumić, tak jak to się stało w 1956 r. na Węgrzech i w 1968 r. w Czechosłowacji. To w Polsce, w Gdańsku, zburzono mur berliński. To tu runęły mury, jak śpiewał Jacek Kaczmarski.
Często spotykam wśród Polaków entuzjastyczne podejście i uwielbienie dla zachodnioeuropejskiej demokracji. Trudno mi to zrozumieć, zważywszy, że sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat temu, kiedy panował w Polsce system demokratyczny, prawie w całej Europie Zachodniej i Środkowej rządził nazizm, faszyzm, totalitaryzm, tak jak w Niemczech, we Włoszech, w Portugalii i Hiszpanii. Podczas II wojny światowej powstały rządy faszystowskie we Francji, w Chorwacji, Słowacji, Rumunii, Norwegii, na Węgrzech. Nawet Holandia aktywnie współpracowała z faszyzmem, między innymi poprzez zorganizowanie tzw. zielonej policji, która wydała na śmierć Annę Frank i pomogła wywieźć większość holenderskich Żydów do Theresienstadt i Auschwitz-Birkenau.
Jeśli chodzi o sposób przeprowadzania procesów demokratycznych, Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić i z radością dostrzegam, że państwa, które jeszcze nie spełniają warunków Lipseta, niedługo zaczną je realizować, bo czują, że wobec wielu gwałtownych zmian na świecie zostaną na szarym końcu cywilizacyjnego pochodu. Tak naprawdę widzimy jednak, że choć demokracja odnosi globalne zwycięstwo, to - niestety - kultura demokratyczna jeszcze nie. Wśród demokratycznych państw istnieją takie, w których występuje autorytarna demokracja. Wielce pocieszająca jest nadzieja, że rozwój gospodarczy, naukowy i otwarcie się na świat przyczynią się do powstania (jeśli nie dziś, to jutro) systemu demokratycznego w Chinach i na Bliskim Wschodzie.
Emanuel Kant, XIX-wieczny niemiecki filozof z Königsbergu (dzisiejszy Kaliningrad), twierdził, że trwały pokój może zaistnieć tylko między państwami i kulturami demokratycznymi. Woodrow Wilson, politolog, były prezydent USA, był zwolennikiem teorii Kanta. Jego plan "zaszczepiania" demokracji po zakończeniu I wojny światowej składał się z 14 punktów, które w większości mówiły o niepodległości i wolnym rynku. Plan przedstawiony na powojennej konferencji w Wersalu spotkał się z lekceważeniem francuskiego premiera Georges'a Clemenceau, który powiedział, że Mojżeszowi wystarczyło 10 przykazań, a Wilson potrzebuje aż 14... Już po kilku latach okazało się, że to Wilson miał rację.
1 należy dbać o rozwój gospodarki,
2 należy zapewnić społeczeństwu minimum średni poziom życia,
3 należy dobrze rozwinąć wszelkie systemy komunikacji,
4 należy kłaść duży nacisk na rozwój nauki i likwidować analfabetyzm,
5 trzeba wzbudzić społeczne przekonanie (wskazując przy tym na doświadczenia przeszłości), że demokracja jest dla obywateli korzystniejsza aniżeli rządy dyktatorów.
Lipset nie wziął wszakże pod uwagę bardzo istotnego zjawiska: wpływu konfliktów wewnątrzpaństwowych na tle etnicznym na rozwój demokracji. Właśnie dlatego demokratyczny proces nie stał się udziałem państw postkolonialnych w Afryce (takich jak Kongo, Angola, Ruanda, Nigeria) czy w Jugosławii.
Chciałbym zaznaczyć, że Europa Środkowa i Wschodnia jest w tym kontekście wyjątkowa. Tutaj proces wprowadzania demokracji odbył się bez wojen i bez większych konfliktów, a już fenomenalnie z nową rzeczywistością poradziła sobie Polska. Kiedy w latach 80. "Solidarność" walczyła o demokrację, Rosja otrzymała wyraźny znak, że tym razem proces demokratyczny ruszył z całą siłą i nie da się go stłumić, tak jak to się stało w 1956 r. na Węgrzech i w 1968 r. w Czechosłowacji. To w Polsce, w Gdańsku, zburzono mur berliński. To tu runęły mury, jak śpiewał Jacek Kaczmarski.
Często spotykam wśród Polaków entuzjastyczne podejście i uwielbienie dla zachodnioeuropejskiej demokracji. Trudno mi to zrozumieć, zważywszy, że sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat temu, kiedy panował w Polsce system demokratyczny, prawie w całej Europie Zachodniej i Środkowej rządził nazizm, faszyzm, totalitaryzm, tak jak w Niemczech, we Włoszech, w Portugalii i Hiszpanii. Podczas II wojny światowej powstały rządy faszystowskie we Francji, w Chorwacji, Słowacji, Rumunii, Norwegii, na Węgrzech. Nawet Holandia aktywnie współpracowała z faszyzmem, między innymi poprzez zorganizowanie tzw. zielonej policji, która wydała na śmierć Annę Frank i pomogła wywieźć większość holenderskich Żydów do Theresienstadt i Auschwitz-Birkenau.
Jeśli chodzi o sposób przeprowadzania procesów demokratycznych, Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić i z radością dostrzegam, że państwa, które jeszcze nie spełniają warunków Lipseta, niedługo zaczną je realizować, bo czują, że wobec wielu gwałtownych zmian na świecie zostaną na szarym końcu cywilizacyjnego pochodu. Tak naprawdę widzimy jednak, że choć demokracja odnosi globalne zwycięstwo, to - niestety - kultura demokratyczna jeszcze nie. Wśród demokratycznych państw istnieją takie, w których występuje autorytarna demokracja. Wielce pocieszająca jest nadzieja, że rozwój gospodarczy, naukowy i otwarcie się na świat przyczynią się do powstania (jeśli nie dziś, to jutro) systemu demokratycznego w Chinach i na Bliskim Wschodzie.
Emanuel Kant, XIX-wieczny niemiecki filozof z Königsbergu (dzisiejszy Kaliningrad), twierdził, że trwały pokój może zaistnieć tylko między państwami i kulturami demokratycznymi. Woodrow Wilson, politolog, były prezydent USA, był zwolennikiem teorii Kanta. Jego plan "zaszczepiania" demokracji po zakończeniu I wojny światowej składał się z 14 punktów, które w większości mówiły o niepodległości i wolnym rynku. Plan przedstawiony na powojennej konferencji w Wersalu spotkał się z lekceważeniem francuskiego premiera Georges'a Clemenceau, który powiedział, że Mojżeszowi wystarczyło 10 przykazań, a Wilson potrzebuje aż 14... Już po kilku latach okazało się, że to Wilson miał rację.
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.