Na przełomie roku wróżki mają potwornie dużo roboty. Szklane kule pękają z przepracowania, a pewien czarny kot z nadmiaru stresów rzucił się pod helikopter premiera. I zapeszył. Nic dziwnego, że w Europie zaraz zaczęto mówić o dwóch różnych prędkościach. No bo oni mercedesami, a my na wózku. Co gorsza, pojawiły się różnice prędkości między nami a Ameryką. Kiedy ich żołnierze wyciągnęli Saddama z jamy z zamiarem poddania go osądowi narodu irackiego, naszej pikiecie, próbującej przynajmniej naurągać Jaruzelskiemu, przeszkodziła inna pikieta - dziękczynna. Po raz kolejny trzynastka okazała się pechowa. Przekonała się o tym platforma, usiłując odjąć ją sobie i innym od diety poselskiej.
Należy jednak mieć nadzieję, że trend się zmieni, wyniki sondaży koalicji spadają, jakby je oblodziło, a jedyne, co drgnęło, to premierowi. W kręgach. Za to stał się on już obiektem "pielgrzymek ponad podziałami". Niektórzy twierdzą, że po cudownym uratowaniu dotyk Millera ma wpływ magiczny - Rokita po takim dotknięciu zaczął porastać włosem, a Kaczyński urósł centymetr. Jeszcze większym powodzeniem cieszy się butelkowana woda z prezydenckiej wanny, którą można stosować zarówno zewnętrznie - na kołtun, jak i wewnętrznie - zamiast viagry.
Do pozytywów należy również zaliczyć to, że nie doszło do zapowiadanego strajku reniferów i Święty Mikołaj dojechał na święta, bo zachodziła obawa, że rząd będzie się musiał zwrócić o pomoc do Dziada Mroza. Ten naturalnie chętnie przybędzie rurociągiem. Albo na tanku. Wracając jednak do wróżek, dzielą się one na optymistki, pesymistki i realistki. Jedna z nich przepowiada, że po najbliższych wyborach prezydentem zostanie Lepper, a premierem
- Giertych, druga obstaje przy Rokicie i dwóch Kaczyńskich na pół etatu, trzecia stawia na Matkę Jolantę od Komuchów.
Trwa również obstawianie ewentualnych czarnych koni, a raczej klaczy. Jeśli nie Lepper, to być może posłanka Renata, jeśli nie Rokita, to Zyta. Nieoczekiwanie w rankingu zamajaczyło nazwisko popularnego prezentera stacji TVN. I ja bym go nie lekceważył. Ma przecież wszystkie zalety "nie zgłoszonej jeszcze, choć prowadzącej we wszystkich sondażach kandydatki". Jest przystojny, popularny, ma doskonałą oglądalność, wdzięk, napisał książkę, dysponuje znajomościami w świecie, jest bezpartyjny, nie umoczony w żadną aferę... Ma jednak jeden poważny mankament. Choć - podobnie jak "nie zgłoszona kandydatka" - nigdy nie był zawodowym politykiem, na polityce zna się doskonale. I to w oczach elektoratu może być, niestety, problem. W każdym razie w noc wigilijną ukazały się ponoć nad naszym Sejmem duchy Schumana i Adenaura śpiewające "Nie przenoście nam stolicy do Nicei".
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.