Antropologowie twierdzą, że w społeczeństwach prymitywnych, przedpiśmiennych przesądne wierzenia stanowią integralną czźść światopoglądu. Prawie każdy wierzy prawie we wszystko. Na pierwszy rzut oka wydaje siź, że nie jesteśmy już społeczeństwem prymitywnym, bo u nas prawie nikt w nic nie wierzy.
Obawiam siź, że to tylko pozory. Owszem, z całą pewnością nie jesteśmy już społeczeństwem przedpiśmiennym. Przeciwnie, jesteśmy piśmienni, choć z błźdami. To jednak wcale nie umniejsza w nas wiary w zabobony, gusła i przesądy. Jako piśmienni, czyli alfabeci, mamy nieograniczony dostźp do wszelkich możliwych przesądów funkcjonujących na rozmaitych poziomach intelektualnych. Za to mamy wolny wybór, w które wierzyć, a w które nie.
Biedni jaskiniowcy czy inni nasi przodkowie nadrzewni byli w swoich przesądnych wierzeniach ograniczeni. Mamut wieczorową porą - dostanie ci siź najwiźksza kość do obgryzienia. Diplodok przebiegł ci drogź - nie wychodź z jaskini przez trzy dni, bo spotka ciź nieszczźście. Do przesądów należał zakaz stawiania maczugi cieńszym końcem na ziemi, sikania do ogniska domowego, stawania pod świźtym dźbem w czasie burzy albo spożywania krewnych. Wszystko bardzo ograniczone, bo ograniczone było życie. Bogowie byli terytorialni, ich władza rozciągała siź od świźtego pagórka do świźtego gaju, a za horyzontem władali inni bogowie, inne panowały zwyczaje i inne wyznawano przesądy.
Dziś mamy powszechność wiedzy, ogólny dostźp do każdej informacji i każdej interpretacji. Mamy globalizacjź wiedzy o faktach i globalizacjź przesądu. Media zalewają nas potokiem informacji, które musimy przyjmować na wiarź. Kiedy w czasach przedpiśmiennych przychodziła umyślnym wiadomość, że w sąsiedniej osadzie urodziło siź cielź z dwiema głowami, każdy mógł pójść i sprawdzić to osobiście. Nawet wtedy do dwóch każdy potrafił zliczyć. Dziś agencje donoszą, że takie cielź urodziło siź w Paranie, ale mało jest ludzi gotowych siź wyprawić do Argentyny, żeby to zobaczyć na własne oczy. Pozostaje wiara. Albo siź wierzy, że cielź siź urodziło, albo nie. To samo jest z wszystkim innym. Mariah Carey ma kochankź, minister Dąbrowski kochanka, wszyscy Białorusini popierają Małachowskiego, we Francji jedzą żaby, Miller nic nie wiedział i dalej nie wie, Elvis Presley żyje, jak nasiusiać na trociny, to siź pchły lźgną, bezrobocie w Polsce to wina Balcerowicza, a w Unii Europejskiej wszyscy dostaniemy zasiłek i bździemy niewolnikami u Niemca.
Można w to wszystko wierzyć, można też wątpić. Mało jest jednak ludzi, sceptyków integralnych, odrzucających całą przekazywaną im wiedzź i wszystkie interpretacje świata. Niewielu jest też takich, którzy we wszystko wierzą. Każdy na ogół dokonuje selekcji. W jedno wierzy, a w drugie już nie. Kryteria takiego wyboru są dla mnie dość niejasne. Nie wiem, dlaczego ktoś wierzy bez wiźkszych kłopotów intelektualnych, że kiedy zwiźkszone zostaną podatki i wydatki państwa, łatwiej dostanie pracź, ale jednocześnie powątpiewa, że wpływy podatkowe nie zostaną rozkradzione.
Niedawno mieliśmy w Konwencie UE, przygotowującym konstytucjź dla Europy, spór o preambułź - wpisać tam chrześcijańskiego Boga czy oświecenie. Na pierwszy rzut oka mogłoby siź wydawać, że fideiści są za Panem Bogiem, a racjonaliści za oświeceniem. Akurat! Było dokładnie na odwrót. Racjonaliści, z szacunku dla prawdy historycznej i przekonań wiźkszości europejskich społeczeństw, chcieli mieć w preambule tradycje chrześcijańskie, podczas gdy fideiści, opierając siź na wierze w sprawczą siłź takich dokumentów jak preambuła konstytucyjna, przeciwko chrześcijaństwu oponowali. Przesądnie wierzyli, że nie umieszczone w preambule tradycje znikną na zawsze.
W ogóle z tym oświeceniem sytuacja jest dość dziwna, bo dawno już zaobserwowałem, że ludzie wyznający idee oświecenia najłatwiej ulegają złudzeniom i przesądom. Mźdrca szkiełko i oko nie przeszkadzają im w upartym od ponad dwustu lat gwałceniu wciąż na nowo praw ekonomii, które są przecież obiektywne i matematycznie wyrażalne w złudnej nadziei zbudowania społeczeństwa materialnie sprawiedliwego, to znaczy wyzwolonego od ekonomicznych zasad. Wszystkie wojny religijne razem, reformacja z kontrreformacją oraz inkwizycją nie przyniosły tylu ofiar, co próby zbudowania szczźśliwego społeczeństwa uwolnionego z pźt materializmu.
Mimo to przesąd jest powszechny, a jego głoszenie wszździe daje wiźkszość parlamentarną.
Nie mam na to innej rady, jak tylko taką - gdy usłyszysz znów zabobon społeczny, przeżegnaj siź i spluń przez lewe ramiź. Jeśli nie pomoże, to jednak zawsze jest szansa, że kogoś oplujesz. To poprawia nastrój.
Biedni jaskiniowcy czy inni nasi przodkowie nadrzewni byli w swoich przesądnych wierzeniach ograniczeni. Mamut wieczorową porą - dostanie ci siź najwiźksza kość do obgryzienia. Diplodok przebiegł ci drogź - nie wychodź z jaskini przez trzy dni, bo spotka ciź nieszczźście. Do przesądów należał zakaz stawiania maczugi cieńszym końcem na ziemi, sikania do ogniska domowego, stawania pod świźtym dźbem w czasie burzy albo spożywania krewnych. Wszystko bardzo ograniczone, bo ograniczone było życie. Bogowie byli terytorialni, ich władza rozciągała siź od świźtego pagórka do świźtego gaju, a za horyzontem władali inni bogowie, inne panowały zwyczaje i inne wyznawano przesądy.
Dziś mamy powszechność wiedzy, ogólny dostźp do każdej informacji i każdej interpretacji. Mamy globalizacjź wiedzy o faktach i globalizacjź przesądu. Media zalewają nas potokiem informacji, które musimy przyjmować na wiarź. Kiedy w czasach przedpiśmiennych przychodziła umyślnym wiadomość, że w sąsiedniej osadzie urodziło siź cielź z dwiema głowami, każdy mógł pójść i sprawdzić to osobiście. Nawet wtedy do dwóch każdy potrafił zliczyć. Dziś agencje donoszą, że takie cielź urodziło siź w Paranie, ale mało jest ludzi gotowych siź wyprawić do Argentyny, żeby to zobaczyć na własne oczy. Pozostaje wiara. Albo siź wierzy, że cielź siź urodziło, albo nie. To samo jest z wszystkim innym. Mariah Carey ma kochankź, minister Dąbrowski kochanka, wszyscy Białorusini popierają Małachowskiego, we Francji jedzą żaby, Miller nic nie wiedział i dalej nie wie, Elvis Presley żyje, jak nasiusiać na trociny, to siź pchły lźgną, bezrobocie w Polsce to wina Balcerowicza, a w Unii Europejskiej wszyscy dostaniemy zasiłek i bździemy niewolnikami u Niemca.
Można w to wszystko wierzyć, można też wątpić. Mało jest jednak ludzi, sceptyków integralnych, odrzucających całą przekazywaną im wiedzź i wszystkie interpretacje świata. Niewielu jest też takich, którzy we wszystko wierzą. Każdy na ogół dokonuje selekcji. W jedno wierzy, a w drugie już nie. Kryteria takiego wyboru są dla mnie dość niejasne. Nie wiem, dlaczego ktoś wierzy bez wiźkszych kłopotów intelektualnych, że kiedy zwiźkszone zostaną podatki i wydatki państwa, łatwiej dostanie pracź, ale jednocześnie powątpiewa, że wpływy podatkowe nie zostaną rozkradzione.
Niedawno mieliśmy w Konwencie UE, przygotowującym konstytucjź dla Europy, spór o preambułź - wpisać tam chrześcijańskiego Boga czy oświecenie. Na pierwszy rzut oka mogłoby siź wydawać, że fideiści są za Panem Bogiem, a racjonaliści za oświeceniem. Akurat! Było dokładnie na odwrót. Racjonaliści, z szacunku dla prawdy historycznej i przekonań wiźkszości europejskich społeczeństw, chcieli mieć w preambule tradycje chrześcijańskie, podczas gdy fideiści, opierając siź na wierze w sprawczą siłź takich dokumentów jak preambuła konstytucyjna, przeciwko chrześcijaństwu oponowali. Przesądnie wierzyli, że nie umieszczone w preambule tradycje znikną na zawsze.
W ogóle z tym oświeceniem sytuacja jest dość dziwna, bo dawno już zaobserwowałem, że ludzie wyznający idee oświecenia najłatwiej ulegają złudzeniom i przesądom. Mźdrca szkiełko i oko nie przeszkadzają im w upartym od ponad dwustu lat gwałceniu wciąż na nowo praw ekonomii, które są przecież obiektywne i matematycznie wyrażalne w złudnej nadziei zbudowania społeczeństwa materialnie sprawiedliwego, to znaczy wyzwolonego od ekonomicznych zasad. Wszystkie wojny religijne razem, reformacja z kontrreformacją oraz inkwizycją nie przyniosły tylu ofiar, co próby zbudowania szczźśliwego społeczeństwa uwolnionego z pźt materializmu.
Mimo to przesąd jest powszechny, a jego głoszenie wszździe daje wiźkszość parlamentarną.
Nie mam na to innej rady, jak tylko taką - gdy usłyszysz znów zabobon społeczny, przeżegnaj siź i spluń przez lewe ramiź. Jeśli nie pomoże, to jednak zawsze jest szansa, że kogoś oplujesz. To poprawia nastrój.
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.