Roman Polański przegrał na Broadwayu, ale triumfuje w Hamburgu
Sukces - totalna klapa - sukces -tak najkrócej można zrecenzować musical Romana Polańskiego "Taniec wampirów". Twórca "Pianisty" bał się niedawnej hamburskiej premiery, bo po wystawieniu musicalu na Broadwayu krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, a publiczność go zignorowała. Producent przedstawienia przekonał jednak Polańskiego, że w Europie spektakl jest skazany na sukces. Pomóc miała wielka kampania promocyjna: przez dwa tygodnie odliczano dni do premiery. Hamburg został zarzucony plakatami. I udało się. Najnowszą inscenizację "Tańca wampirów" już okrzyknięto równie wielkim przedstawieniem jak "Upiór w operze". Do hamburskiego teatru Nowa Flora widzowie zjeżdżają z całej Europy, i to mimo tego, że ceny biletów sięgają 114 euro. Jeszcze przed premierą sprzedano ich ponad sto tysięcy.
Sukcesowi pomogło uhonorowanie reżysera w 2003 r. Oscarem oraz rozmach przedstawienia. Pisano o nim rockig, bissig, kultig (rockowy, kąśliwy, kultowy). Na inscenizacji na pewno nie oszczędzano: widza oszałamia na przykład obracająca się ściana o wymiarach 6 na 8 metrów, na której umocowano trumny. Ich wieka uchylają się powoli, uwalniając tytułowych bohaterów w kostiumach świadczących nie tylko o ogromnym budżecie spektaklu, ale też o nieograniczonej wyobraźni ich projektantki Sue Blane. Kręcone barokowe schody wynurzają się spod sceny, by wznieść się na wysokość sześciu metrów. Armatki śnieżne sypią dzesiątki kilogramów białego puchu. Przez scenę przewija się 33 wykonawców, dla których przygotowano 230 kostiumów, 200 par butów, 100 peruk, 80 par rękawiczek (z 800 szponami) czy 70 kapeluszy.
Do Polski "Taniec wampirów" ma trafić jesienią 2004 r. - będzie wystawiany w teatrze Roma.
Nieustraszeni pogromcy wampirów
Pierwowzorem "Tańca wampirów" jest nakręcony w 1967 r. pierwszy amerykański film Polańskiego. Debiut za oceanem nie został dobrze przyjęty. Film skrócił i przemontował przed oficjalną premierą producent Marty Ransohoff. Ostatecznie obraz wszedł do kin pod kuriozalnym tytułem "Nieustraszeni pogromcy wampirów lub, przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi". Historia profesora Ambrosiusa i jego asystenta Alfreda (w tej roli Polański), którzy walczą z wampirami w zasypanej śniegiem Transylwanii, miała być "komedią trochę romantyczną, trochę osobliwą historią przyprawiającą o dreszczyk". I taka była, ale mało kto chciał ją oglądać. Publiczność zachwyciła się dopiero rok później kolejnym filmem Polańskiego "Dziecko Rosemary". "Nieustraszeni pogromcy wampirów" trafili na szczyt listy dziwnych, nietypowych horrorów, wyświetlanych najczęściej na konwentach miłośników grozy.
Po ośmiu latach dzieło Polańskiego zostało zdetronizowane przez brytyjski musicalohorror Jima Sharmana "Rocky Horror Picture Show". Historia pary nowożeńców zagubionych w Transylwanii była koszmarnym zlepkiem gatunków i konwencji przyprawionych złym smakiem. Do dziś dzieło Sharmana jest uznawane za najbardziej dziwaczne spośród wszystkich kultowych filmów.
Oparty na fabule Polańskiego musical nie powstałby, gdyby nie ogólnoświatowa fascynacja dziełkiem "Rocky Horror Picture Show", szczególnie w Niemczech. Nic dziwnego, że Roman Polański zdecydował się przygotować musical o wampirach po niemiecku. Światowa prapremiera "Tańca wampirów", do którego libretto napisał Michael Kunze, odbyła się w październiku 1997 r. w Wiedniu. Niecałe trzy lata poźniej spektakl wystawiono w Stuttgarcie. Obie inscenizacje obejrzało ponad trzy miliony widzów.
Klapa na Broadwayu
Sukces "Tańca wampirów" w Niemczech i Austrii (w 1999 r. przedstawienie dostało nagrodę dla najlepszego musicalu niemieckojęzycznego) producenci postanowili zdyskontować na Broadwayu. Liczono na promocyjną siłę nazwiska reżysera oraz oddziaływanie świetnej muzyki Jima Steinmana. Producenci cytowali "Los Angeles Times", który kompozytora znanego w USA głównie z popowych hitów pisanych dla Meat Loafa nazwał Richardem Wagnerem rocka. Spektakl nie rozgrzał jednak nowojorskiej publiczności. Być może dlatego, że był grany po niemiecku. Premierowe przedstawienie w listopadzie 2002 r. dostało złe recenzje. "Taniec wampirów" przyniósł straty w wysokości 12 mln dolarów.
Producent hamburskiego przedstawienia twierdzi, że jeszcze podbije nim Broadway, może nawet jeszcze w tym roku - na fali popularności filmu "Podziemny świat" z Kate Backinsale, w którym wampiry walczą z wilkołakami. Sceptyczny wobec tego pomysłu jest sam Roman Polański: klapa "Nieustraszonych pogromców wampirów" w 1967 r. mogła zamknąć przed nim drzwi do Hollywood. Po Oscarze za "Pianistę" Polański chciałby zrealizować film w Hollywood, a kolejne eksperymenty na Broadwayu mogłyby mu tylko w tym przeszkodzić.
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.