Dvd
Miłość francuska
Na początku była powieść. Zachęcony entuzjastycznym przyjęciem "Balzaka i małej krawcówny" Sijie Dai zasiadł na krześle reżysera. Miał do tego pełne prawo - książka jest przecież jego autobiografią. Ponieważ akcja dzieje się w czasach rewolucji kulturalnej, a jeden z bohaterów, wzorcowy komunista, jest mało rozgarniętym zawistnikiem, chińscy cenzorzy nie chcieli się zgodzić na realizację filmu. Na szczęście zmienili zdanie. Fabuła jest prosta: dwaj chłopcy z burżujskich rodzin zostają wysłani do górskiej wioski na obóz reedukacyjny (w ten sposób Mao potraktował ponad 20 mln rodaków), gdzie zakochują się w pięknej wieśniaczce. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż rolę miłosnej przynęty pełni zakazana zachodnia literatura. I to właśnie książki, a szczególnie "Kuzynka Bietka" Balzaka, pozwalają zdobyć serce dziewczyny. Od czasu "Stowarzyszenia umarłych poetów" nie powstał film, który byłby lepszą pochwałą słowa pisanego.
Łukasz Radwan
"Balzak i mała Chinka", reż. Sijie Dai, Best Film
Książka
Matrix mądralińskich
Zbiór esejów o Matriksie od biedy dałoby się czytać, gdyby bracia Wachowscy poprzestali na pierwszej części filmu. Niestety, intelektualna płycizna "Reaktywacji" i "Rewolucji" kompromituje wyspekulowane rozprawy filozofów, religioznawców i wynalazców. Już we wstępie autorzy uderzają w wielki dzwon: "Ludzkość ma wybór. (...) Możemy się pogodzić z rolą niewolników maszyny albo stać się władcami". I tak jest już do końca. Matrix okazał się dobrze skrojonym multimedialnym holdingiem, którego twórcom piętrowe metafory i wnikliwe analizy mądralińskich przynoszą kolejne zera na koncie. Nic w tym złego, że intelektualiści próbują wypłynąć na szersze wody na fali sukcesów kultury masowej. Ale gdy wybiorą zły okręt, robi się śmiesznie: "Trinity jest po trosze Marią Magdaleną i po trosze Duchem Świętym, o czym świadczy jej ziemski, ale i niebiański związek z Jedynym". Gdyby wierzyć autorom, okazałoby się, że bracia Wachowscy, z zawodu cieśle i miłośnicy hamburgerów, wychowali się na pismach Kartezjusza, Blake'a, Joyce'a. A wychowali się na komiksach.
Marta Sawicka
"Matrix. Wybierz czerwoną pigułkę", pod red. G. Yeffeth, Helion 2003 r.
Udręki muz
Doktorat honoris causa otrzymała Alice Liddell za zainspirowanie Lewisa Carrolla do napisania "Alicji w krainie czarów". Otrzymała po siedemdziesięciu latach. Muza malarza Gabriela Rossettiego skończyła przedwcześnie jako opiumistka, gdyż tylko narkotyki pozwoliły jej uwierzyć w pomysł kochanka, że oboje są wcieleniem Dantego i Beatrycze. To dwa skrajne wypadki z dziewięciu opisanych związków, z których żaden nie był sielanką, bo - jak zauważa autorka - "każdy artysta prędzej czy później dochodzi do wniosku, że moc tęsknoty jest trwalsza niż dreszcz namiętności". Na idealną muzę nie ma przepisu. Znakomitemu XVIII-wiecznemu angielskiemu myślicielowi Samuelowi Johnsonowi i pani Thrale wystarczała wykwintna konwersacja. Yoko Ono i John Lennon byli uzależnieni od wspólnego seksu, a Gala Dalego wolała sypiać z dziesiątkami innych, będąc dla swego męża idealną modelką i menedżerem. Z faktów i anegdot Francine Prose układa barwną i niewesołą historię damsko-męskich zawiłości, bez których nie powstałyby sonety Petrarki, fotografie Man Raya czy balety Balanchina. Proporcje wydają się zachowane, bo porzucane, wykorzystywane i oszukiwane eksmuzy potrafiły się odwdzięczać - na przykład w swoich pamiętnikach żona Malcolma Lowry'ego daje do zrozumienia, że sławny pisarz miał mikroskopijnego penisa... Jedno jest pewne - bez wspólnego iskrzenia nie powstałaby większość ludzkich arcydzieł, choć podpisali je głównie mężczyźni.
Jacek Melchior
Francine Prose: "Żywoty muz", Rebis 2003 r.
Teatr
Sfrustrowani lokatorzy
Dwóch nie spełnionych trzydziestoletnich aktorów czeka na castingowe przesłuchanie, przerzucając się opowieściami ze swego nieudanego życia osobistego i zawodowego. Dostaje się wszystkim: od szczęściarzy po fachu ze stolicy, po recenzentów, którzy rzekomo chwalą tylko to, czego nie widzieli. Panowie kpią z wychowania, w którym wszystko usprawiedliwia się pechem, i z modnych konwencji, jak patos południowoamerykańskich seriali, filozoficzny bełkot spod znaku "Matrixa" czy obrazoburcze sztuki nowych brutalistów. A przecież żeruje na nich sama, momentami błyskotliwa, lecz nieznośnie chaotyczna sztuka. W przeciwieństwie do swych sfrustrowanych bohaterów Maciej Kowalewski i Michał Lesień mają świetne samopoczucie. Gdyby nagrali się na wideo, zapewne popękaliby ze śmiechu - widać, jak bawi ich sitcom "Lokatorzy", w którym obaj straszą od miesięcy w telewizyjnej Jedynce. To jednak, co od biedy ujdzie na szklanym ekranie (zwłaszcza że można przecież zmienić kanał), w teatrze jest nie do zniesienia. Lesień na scenie zgrywa się i za grosz nie ma dystansu. Kowalewskiego ratuje wdzięk, którym jak może łata dziury własnej "Poczekalni". Niestety, nadal czekamy - jeśli już nie na lepszy współczesny tekst, to przynajmniej na zdolniejszych aktorów, bo ci mogą najwyżej startować w castingu do reklamy mydła.
Jacek Melchior
Maciej Kowalewski: "Poczekalnia", Kompania Teatralna MM Przebudzenie, Teatr Polski w Warszawie
Miłość francuska
Na początku była powieść. Zachęcony entuzjastycznym przyjęciem "Balzaka i małej krawcówny" Sijie Dai zasiadł na krześle reżysera. Miał do tego pełne prawo - książka jest przecież jego autobiografią. Ponieważ akcja dzieje się w czasach rewolucji kulturalnej, a jeden z bohaterów, wzorcowy komunista, jest mało rozgarniętym zawistnikiem, chińscy cenzorzy nie chcieli się zgodzić na realizację filmu. Na szczęście zmienili zdanie. Fabuła jest prosta: dwaj chłopcy z burżujskich rodzin zostają wysłani do górskiej wioski na obóz reedukacyjny (w ten sposób Mao potraktował ponad 20 mln rodaków), gdzie zakochują się w pięknej wieśniaczce. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż rolę miłosnej przynęty pełni zakazana zachodnia literatura. I to właśnie książki, a szczególnie "Kuzynka Bietka" Balzaka, pozwalają zdobyć serce dziewczyny. Od czasu "Stowarzyszenia umarłych poetów" nie powstał film, który byłby lepszą pochwałą słowa pisanego.
Łukasz Radwan
"Balzak i mała Chinka", reż. Sijie Dai, Best Film
Książka
Matrix mądralińskich
Zbiór esejów o Matriksie od biedy dałoby się czytać, gdyby bracia Wachowscy poprzestali na pierwszej części filmu. Niestety, intelektualna płycizna "Reaktywacji" i "Rewolucji" kompromituje wyspekulowane rozprawy filozofów, religioznawców i wynalazców. Już we wstępie autorzy uderzają w wielki dzwon: "Ludzkość ma wybór. (...) Możemy się pogodzić z rolą niewolników maszyny albo stać się władcami". I tak jest już do końca. Matrix okazał się dobrze skrojonym multimedialnym holdingiem, którego twórcom piętrowe metafory i wnikliwe analizy mądralińskich przynoszą kolejne zera na koncie. Nic w tym złego, że intelektualiści próbują wypłynąć na szersze wody na fali sukcesów kultury masowej. Ale gdy wybiorą zły okręt, robi się śmiesznie: "Trinity jest po trosze Marią Magdaleną i po trosze Duchem Świętym, o czym świadczy jej ziemski, ale i niebiański związek z Jedynym". Gdyby wierzyć autorom, okazałoby się, że bracia Wachowscy, z zawodu cieśle i miłośnicy hamburgerów, wychowali się na pismach Kartezjusza, Blake'a, Joyce'a. A wychowali się na komiksach.
Marta Sawicka
"Matrix. Wybierz czerwoną pigułkę", pod red. G. Yeffeth, Helion 2003 r.
Udręki muz
Doktorat honoris causa otrzymała Alice Liddell za zainspirowanie Lewisa Carrolla do napisania "Alicji w krainie czarów". Otrzymała po siedemdziesięciu latach. Muza malarza Gabriela Rossettiego skończyła przedwcześnie jako opiumistka, gdyż tylko narkotyki pozwoliły jej uwierzyć w pomysł kochanka, że oboje są wcieleniem Dantego i Beatrycze. To dwa skrajne wypadki z dziewięciu opisanych związków, z których żaden nie był sielanką, bo - jak zauważa autorka - "każdy artysta prędzej czy później dochodzi do wniosku, że moc tęsknoty jest trwalsza niż dreszcz namiętności". Na idealną muzę nie ma przepisu. Znakomitemu XVIII-wiecznemu angielskiemu myślicielowi Samuelowi Johnsonowi i pani Thrale wystarczała wykwintna konwersacja. Yoko Ono i John Lennon byli uzależnieni od wspólnego seksu, a Gala Dalego wolała sypiać z dziesiątkami innych, będąc dla swego męża idealną modelką i menedżerem. Z faktów i anegdot Francine Prose układa barwną i niewesołą historię damsko-męskich zawiłości, bez których nie powstałyby sonety Petrarki, fotografie Man Raya czy balety Balanchina. Proporcje wydają się zachowane, bo porzucane, wykorzystywane i oszukiwane eksmuzy potrafiły się odwdzięczać - na przykład w swoich pamiętnikach żona Malcolma Lowry'ego daje do zrozumienia, że sławny pisarz miał mikroskopijnego penisa... Jedno jest pewne - bez wspólnego iskrzenia nie powstałaby większość ludzkich arcydzieł, choć podpisali je głównie mężczyźni.
Jacek Melchior
Francine Prose: "Żywoty muz", Rebis 2003 r.
Teatr
Sfrustrowani lokatorzy
Dwóch nie spełnionych trzydziestoletnich aktorów czeka na castingowe przesłuchanie, przerzucając się opowieściami ze swego nieudanego życia osobistego i zawodowego. Dostaje się wszystkim: od szczęściarzy po fachu ze stolicy, po recenzentów, którzy rzekomo chwalą tylko to, czego nie widzieli. Panowie kpią z wychowania, w którym wszystko usprawiedliwia się pechem, i z modnych konwencji, jak patos południowoamerykańskich seriali, filozoficzny bełkot spod znaku "Matrixa" czy obrazoburcze sztuki nowych brutalistów. A przecież żeruje na nich sama, momentami błyskotliwa, lecz nieznośnie chaotyczna sztuka. W przeciwieństwie do swych sfrustrowanych bohaterów Maciej Kowalewski i Michał Lesień mają świetne samopoczucie. Gdyby nagrali się na wideo, zapewne popękaliby ze śmiechu - widać, jak bawi ich sitcom "Lokatorzy", w którym obaj straszą od miesięcy w telewizyjnej Jedynce. To jednak, co od biedy ujdzie na szklanym ekranie (zwłaszcza że można przecież zmienić kanał), w teatrze jest nie do zniesienia. Lesień na scenie zgrywa się i za grosz nie ma dystansu. Kowalewskiego ratuje wdzięk, którym jak może łata dziury własnej "Poczekalni". Niestety, nadal czekamy - jeśli już nie na lepszy współczesny tekst, to przynajmniej na zdolniejszych aktorów, bo ci mogą najwyżej startować w castingu do reklamy mydła.
Jacek Melchior
Maciej Kowalewski: "Poczekalnia", Kompania Teatralna MM Przebudzenie, Teatr Polski w Warszawie
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.