"Niewidoczni" Frearsa przekonują, że handel ludzkimi narządami przynosi większe zyski niż handel narkotykami
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, "Niewidoczni" Stephena Frearsa to dwa filmy w jednym - trzymający w napięciu thriller i zarazem film obyczajowy, opowiadający o życiu emigrantów w Londynie.
Zygmunt Kałużyński: Trzeba dodać, że jest to film na temat, którego kino raczej do tej pory nie podejmowało - zorganizowanych grup przestępczych, które handlują organami ludzkimi.
TR: Proceder ten polega na zmuszaniu ludzi, znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej bądź życiowej, do sprzedania na przykład swojej nerki.
ZK: Trafiłem na powieść Franka Millera, która traktuje o tego rodzaju przestępstwach. Narrator jest świadkiem porwania dziewczyny. Udaje mu się tę próbę udaremnić, ale później zostaje wciągnięty w wir dramatycznych zdarzeń. Okazuje się, że dziewczyna była wytypowana przez gang, jako materiał do sprzedaży. Nie chodziło tylko o nerki. Liczyła się także skóra.
TR: Czyli człowieka kradnie się i sprzedaje na części w taki sam sposób jak samochód?
ZK: Okazuje się, że gangi wyszukują głównie osoby samotne czy nie utrzymujące kontaktów z rodziną. Chodzi o to, by z powodu zaginięcia kogoś takiego nie było żadnego zgiełku.
TR: Może dlatego akcja "Niewidocznych" rozgrywa się w podrzędnym londyńskim hotelu, gdzie łatwo ukryć podejrzane praktyki.
ZK: Śmieszna rzecz, czy pan zauważył, że ów hotel nazywa się Baltic
TR: A Audrey Tautou, która gra pokojówkę zatrudnioną w tym hotelu, jest turecką emigrantką, mówiącą po angielsku z polskim akcentem.
ZK: Owa Turczynka jest przyjaciółką głównego bohatera Nigeryjczyka
TR: lekarza, który musiał ze swojego kraju uciec z powodów politycznych
ZK: i w Londynie jest zmuszony ciężko zarobkować: w dzień - jako taksówkarz, a w nocy - jako recepcjonista w hotelu Baltic.
TR: Środowisko nielegalnych emigrantów tworzą ludzie, którzy są skłonni zapłacić każdą cenę za wyrobienie papierów legalizujących pobyt. Za zdobycie paszportu, wizy, pozwolenia na pracę dadzą się dosłownie pokroić.
ZK: Ten hotel, ze względu na swoją niską kategorię, staje się swego rodzaju przystanią dla tego typu rozbitków. Widzimy tam na przykład scenę, jak nasz bohater, czyli ów Murzyn lekarz zostaje wezwany, aby ratować gościa - Somalijczyka, któremu wycięto nerkę, zostawiając ropiejącą ranę, zagrażającą jego życiu. Zresztą wszyscy goście w tym hotelu to są potencjalni kandydaci do tego, by uprawiać ten nieprawdopodobnie intratny handel. Podobno bardziej nawet opłacalny niż narkotyki i handel bronią. Tylko w Polsce - jak się dowiedziałem - ginie w tajemniczy sposób w ciągu roku ponad 2 tys. osób.
TR: Uważa pan, że pocięto je na kawałki i sprzedano?
ZK: Jeden uciekł od rodziców i ukrywa się, a inny być może stał się ofiarą zbrodni. W każdym razie jeżeli u nas tyle osób przepada bez wieści, to co dopiero w takiej Anglii!
TR: Panie Zygmuncie, przypominam tytuł filmu - "Niewidoczni". Bohaterowie przez to, że pracują nielegalnie, ukrywają się przed władzami. Oni muszą być niewidoczni, by jako tako funkcjonować w miejscu nielegalnego pobytu. Dlatego nie można policzyć, ilu z nich rzeczywiście ginie.
ZK: Wraca pan do sprawy dwoistości tego filmu. Z jednej strony to film, który porusza temat handlu ludzkimi organami, a z drugiej prezentacja środowiska owych straceńców, którzy wegetują w Londynie.
TR: Nie tylko wegetują, panie Zygmuncie, oni także ciężko pracują. Dzięki takim niewidocznym ludziom Londyn może normalnie funkcjonować. Film Frearsa pokazuje nam stolicę Wielkiej Brytanii z odwrotnej niż zwykle perspektywy - oglądamy Londyn taki, jakim widzą go ci, którzy muszą się ukrywać. Jest to swoisty matrix nielegalnych emigrantów.
ZK: Frears znany jest u nas przede wszystkim jako autor wybitnego filmu fabularnego "Niebezpieczne związki". Tymczasem w swoim kraju jest szanowany przede wszystkim jako dokumentalista obserwujący życie dołów Londynu.
TR: Warto przypomnieć film, który przyniósł mu sławę - "Moja piękna pralnia". Opowiadał tam o hinduskich emigrantach.
ZK: A więc w "Niewidocznych" wrócił do swojej specjalności. Obraz środowiska emigrantów ma wielką wartość. A do tego ów gang, który handluje ludzkimi ciałami. W najwyższym stopniu przerażające!
Zygmunt Kałużyński: Trzeba dodać, że jest to film na temat, którego kino raczej do tej pory nie podejmowało - zorganizowanych grup przestępczych, które handlują organami ludzkimi.
TR: Proceder ten polega na zmuszaniu ludzi, znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej bądź życiowej, do sprzedania na przykład swojej nerki.
ZK: Trafiłem na powieść Franka Millera, która traktuje o tego rodzaju przestępstwach. Narrator jest świadkiem porwania dziewczyny. Udaje mu się tę próbę udaremnić, ale później zostaje wciągnięty w wir dramatycznych zdarzeń. Okazuje się, że dziewczyna była wytypowana przez gang, jako materiał do sprzedaży. Nie chodziło tylko o nerki. Liczyła się także skóra.
TR: Czyli człowieka kradnie się i sprzedaje na części w taki sam sposób jak samochód?
ZK: Okazuje się, że gangi wyszukują głównie osoby samotne czy nie utrzymujące kontaktów z rodziną. Chodzi o to, by z powodu zaginięcia kogoś takiego nie było żadnego zgiełku.
TR: Może dlatego akcja "Niewidocznych" rozgrywa się w podrzędnym londyńskim hotelu, gdzie łatwo ukryć podejrzane praktyki.
ZK: Śmieszna rzecz, czy pan zauważył, że ów hotel nazywa się Baltic
TR: A Audrey Tautou, która gra pokojówkę zatrudnioną w tym hotelu, jest turecką emigrantką, mówiącą po angielsku z polskim akcentem.
ZK: Owa Turczynka jest przyjaciółką głównego bohatera Nigeryjczyka
TR: lekarza, który musiał ze swojego kraju uciec z powodów politycznych
ZK: i w Londynie jest zmuszony ciężko zarobkować: w dzień - jako taksówkarz, a w nocy - jako recepcjonista w hotelu Baltic.
TR: Środowisko nielegalnych emigrantów tworzą ludzie, którzy są skłonni zapłacić każdą cenę za wyrobienie papierów legalizujących pobyt. Za zdobycie paszportu, wizy, pozwolenia na pracę dadzą się dosłownie pokroić.
ZK: Ten hotel, ze względu na swoją niską kategorię, staje się swego rodzaju przystanią dla tego typu rozbitków. Widzimy tam na przykład scenę, jak nasz bohater, czyli ów Murzyn lekarz zostaje wezwany, aby ratować gościa - Somalijczyka, któremu wycięto nerkę, zostawiając ropiejącą ranę, zagrażającą jego życiu. Zresztą wszyscy goście w tym hotelu to są potencjalni kandydaci do tego, by uprawiać ten nieprawdopodobnie intratny handel. Podobno bardziej nawet opłacalny niż narkotyki i handel bronią. Tylko w Polsce - jak się dowiedziałem - ginie w tajemniczy sposób w ciągu roku ponad 2 tys. osób.
TR: Uważa pan, że pocięto je na kawałki i sprzedano?
ZK: Jeden uciekł od rodziców i ukrywa się, a inny być może stał się ofiarą zbrodni. W każdym razie jeżeli u nas tyle osób przepada bez wieści, to co dopiero w takiej Anglii!
TR: Panie Zygmuncie, przypominam tytuł filmu - "Niewidoczni". Bohaterowie przez to, że pracują nielegalnie, ukrywają się przed władzami. Oni muszą być niewidoczni, by jako tako funkcjonować w miejscu nielegalnego pobytu. Dlatego nie można policzyć, ilu z nich rzeczywiście ginie.
ZK: Wraca pan do sprawy dwoistości tego filmu. Z jednej strony to film, który porusza temat handlu ludzkimi organami, a z drugiej prezentacja środowiska owych straceńców, którzy wegetują w Londynie.
TR: Nie tylko wegetują, panie Zygmuncie, oni także ciężko pracują. Dzięki takim niewidocznym ludziom Londyn może normalnie funkcjonować. Film Frearsa pokazuje nam stolicę Wielkiej Brytanii z odwrotnej niż zwykle perspektywy - oglądamy Londyn taki, jakim widzą go ci, którzy muszą się ukrywać. Jest to swoisty matrix nielegalnych emigrantów.
ZK: Frears znany jest u nas przede wszystkim jako autor wybitnego filmu fabularnego "Niebezpieczne związki". Tymczasem w swoim kraju jest szanowany przede wszystkim jako dokumentalista obserwujący życie dołów Londynu.
TR: Warto przypomnieć film, który przyniósł mu sławę - "Moja piękna pralnia". Opowiadał tam o hinduskich emigrantach.
ZK: A więc w "Niewidocznych" wrócił do swojej specjalności. Obraz środowiska emigrantów ma wielką wartość. A do tego ów gang, który handluje ludzkimi ciałami. W najwyższym stopniu przerażające!
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.