Czy objadając się makowcem w czasie świąt i popijając wódeczkę, pomyślałeś choć raz o tym, że Małysz też chętnie by się najadł?
O tym, że głodują biedne dzieci w Afryce, wie cały świat. O tym, że głodnych nie brakuje w wielkomiejskich slumsach Ameryki Południowej czy obozach dla uchodźców na Kaukazie - również. Okazuje się jednak, że bliscy śmierci głodowej są nie tylko biedni mieszkańcy zapuszczonych cywilizacyjnie krajów, ale także bogaci mieszkańcy Europy. Od lat - ku naszej trywialnej radości - głodzeni się skoczkowie narciarscy. Skoczków głodzi się w sposób perfidny i zaplanowany tylko po to, by przypominali szkielety i skakali dalej niż inni.
O głodowej tragedii skoczków nagadał prasie wyrzucony z reprezentacji Niemiec Frank Löffler. Skoczek ujawnił, że dietetycy i trenerzy głodzą swoich podopiecznych, gdyż obliczono, że każdy kilogram zbity z wagi wydłuża skok o dwa metry. Zagłodzeni przez swych oprawców sportowcy słaniają się na nogach, mdleją z wycieńczenia, mają rozwalone układy trawienne. Prawdopodobnie wielu z nich choruje na anoreksję i ma spore fiksacje psychiczne spowodowane nieustannym głodzeniem. Löffler ujawnił, że narciarze podczas treningów poddawani są nieustannemu terrorowi ze strony swych trenerskich kapo, którzy pilnują zawodników, aby jedli jak najmniej. Podobno do najbardziej zagłodzonych należy Sven Hannawald, na którym nie ma już ani grama tłuszczu, tylko skóra i kości. Ideałem skoczka jest więc skaczący kościotrup.
Po rewelacjach Löfflera prasa przypomniała sylwetki sportowców, którzy zniszczyli sobie zdrowie dla sportu. Byli tacy, u których na skutek ciągłego odchudzania odkryto zanik mięśni. Być może niedługo dojdzie do tego, że zamiast skoczków skakać będą ich odchudzone duchy. Cokolwiek by mówić i pisać, wychodzi na to, że skoczek jest w sezonie zimowym jak narkoman, czyli ciągle na głodzie. Głodzenie skoczków przed zawodami przypomina głodzenie lwów przed walkami gladiatorów w starożytnym Rzymie. Zdaniem działaczy organizacji humanitarnych, trzymani o suchym i głodnym pysku zawodnicy niszczą swoje organizmy ku radości kibiców i tych, którzy kręcą na tym biznes. Być może więc dożywianiem skoczków powinny się zająć odpowiednie agendy ONZ? Słynny muzyk Bob Geldof zorganizował już koncerty dla głodującej Afryki ("Life Aid") być może teraz wypadałoby zorganizować podobne dla głodujących skoczków pod nazwą "Life Skocznia"?
Pora wreszcie uświadomić sobie, że my również jesteśmy kapo w tej koszmarnej odchudzalni. My, kibice, też przykładamy ochoczo rękę do tych perfidnych głodowych tortur. Czy objadając się makowcem w czasie świąt, popijając wódeczkę lub zajadając się tłustym kotletem, pomyślałeś choć raz o tym, że Małysz też chętnie by się wreszcie najadł? Czy pomyślałeś o tym, że ten chudy i wycieńczony głodówką wspaniały chłopak być może ma już w dupie kolejny medal, kolejne trofea i twoje dziecinne wymachiwanie mu przed oczami narodową flagą, a jedyne, o czym marzy, to wcale nie bułka i banan, spotkanie z Kwaśniewskim czy odsłonięcie swojego pomnika, tylko zupa grzybowa, pieczony indyk, tort orzechowy, golonka i flaki?
Adam Małysz nie narzeka, mimo że wśród skoczków należy do czołówki chudzielców. Na razie uśmiecha się i nie sypie Tajnera, czyli głodzi się dobrowolnie. Dobrowolnie? Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby Adam postanowił wreszcie najeść się do syta i porządnie upić jak każdy normalny facet. A gdyby nagle Adam przytył i był grubszy od trenera Tajnera lub Jerzego Jaskierni? Tajner głodzi skoczków, ale sam, cwaniak, jest tłusty i kalorycznych posiłków najwyraźniej sobie nie odmawia. Gruby Małysz to byłaby tragedia narodowa i zawał u sponsorów. To byłby koniec telewizji, która w sezonie zimowym nie miałaby co pokazywać. To byłby koniec grubasów z Polskiego Związku Narciarskiego i koniec całego tego towarzystwa podklejonego pod szkielet mistrza. On o tym wszystkim wie i z obowiązku się męczy.
Cóż mu po medalach i zaszczytach, cóż mu po durnych imprezach, na których śpiewa się piosenki o nim, cóż mu po uśmiechach i gratulacjach notabli, skoro chłopak jest ciąg-le głodny. Pozwólmy utyć Małyszowi! Już i tak zrobił dla nas wiele i dostarczył tylu wspaniałych przeżyć. On też ma prawo do nadwagi! Niech je wszystko, czego do tej pory mu zabraniano. Dość głodowych tortur! Czas uwolnić skoczków z rąk narciarskich siepaczy i oprawców.
Jak znam życie, naród nadal będzie wymagał od Małysza nieustannej głodówki, bowiem dzięki niemu Polacy leczą swoje kompleksy. Postuluję więc uznać sprawę za polityczną, Małysza ogłosić więźniem jedzenia i zadzwonić do Amnesty International.
Więcej możesz przeczytać w 1/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.