Recenzje
Musical
Wystawa
Książki
- Koty górą!
50 mln osób w 300 mias-tach świata obejrzało dotychczas śpiewające i roztańczone "Koty". Musical trafia do Polski dwadzieścia trzy lata po londyńskiej premierze - w glorii największego musicalowego sukcesu ostatniego ćwierćwiecza. Szaleństwo pod nazwą "Cats" wciąż trwa, choć dzieło nie ma żadnej intrygi, lecz jest cyklem luźno powiązanych etiud o losach i charakterach najróżniejszych dachowców. Spektakl zawiera jeden wielki przebój ("Memory"), ale w dobie hip hopu zdecydowanie staromodny. Jako widowisko też nie epatuje zapierającym dech laserowym kos-mosem efektów. A jednak w sali stołecznej Romy nikt nie ma wątpliwości, że jest świadkiem rzadkiego w teatrze święta. Gdyby nie fakt, że na liście realizatorów figuruje też konsultantka do spraw psychiki i anatomii kotów, można by uwierzyć, że występujący artyści byli w poprzednim wcieleniu najprawdziwszymi kotami.
Jacek Melchior
Adrew Lloyd Webber: Koty
Reżyseria: Wojciech Kępczyński Teatr Muzyczny Roma w Warszawie, 2004 r.
Wystawa
- Naczesana z Kioto
Współczesna plastyka z rozmaitych plam, zacieków, pleśni i diabli wiedzą czego, robi dzieła sztuki - powiedział wiele lat temu Stanisław Lem. I niewiele się od tamtej pory zmieniło. Teraz takie zgrabne eksperymentalne kolaże nazywa się "techniką własną". Wystawa prac artystki Elżbiety Baneckiej "Nieczesane z Kyoto" w warszawskiej galerii Lufcik ma wprowadzać widza w atmosferę panującą w kompleksie świątyń w Kioto. Inspiracją do powstania cyklu stała się podróż do Japonii, gdzie artystkę zafascynował "codzienny rytuał, mający charakter pięknego spektaklu ruchowego, wykonywany przez mnicha, który czesze grabiami żwirek". Czasem fascynacja to za mało, trzeba to jeszcze umiejętnie przekazać odbiorcy. W tym wypadku to próba nieudana. W sztuce nie chodzi tylko o to, by tworzyć niepowtarzalne układy prostych, lekkich, miłych dla oka form i znaków. Bo w innym razie można by w galeriach z powodzeniem oglądać tablice testu Rorschacha, które też nie są przecież wyzbyte walorów estetycznych.
Łukasz Radwan
Elżbieta Banecka "Nieczesane z Kyoto" - od 8 stycznia do 8 lutego 2004 r., galeria Lufcik, Warszawa ul. Mazowiecka 11a
Książki
- Pilch utrapienia
Po dziesięciu stronach nic się nie dzieje, ale mamy nadzieję, że coś się zmieni. Po stu stronach, kiedy nadal nic się nie dzieje, nie mamy już złudzeń, że straciliś-my czas czytając najnowszą powieść Jerzego Pilcha "Miasto utrapienia". Bo czegóż się z niej dowiadujemy? Tego m.in., że kiedy Patryś był mały, chciał się nazywać Pius i zostać papieżem. Niestety, będąc już Patrykiem, okazał się studentem prawa, który bez celu kręci się po Warszawie, jak "przysłowiowe gówno w przerębli". Historie o "nawalonym dziadku" i innych "odjechanych" postaciach może bawiłyby kolegów tego dwudziestoośmiolatka, ale po co i komu serwuje je Pilch w swej powieści, nie wiadomo. Mnożą się wspomnienia z Gomułką i Gierkiem w tle, a głównego bohatera wciąż zajmuje nowo odkryta i paradoksalna umiejętność - dar słyszenia bankomatowych PIN-ów. Każdą stronę wypełnia bełkotliwy monolog a` la Masłowska, którego sensu, jakoś nie chce się dociekać. Tytuł powieści nawiązuje do trzeciej pieśni "Piekła" z "Boskiej komedii" Dantego. Choć Pilchowi daleko do klasyka, to lektura bardzo szybko może się okazać piekłem. Tyle że piekłem bez odrobiny ognia.
Marta Sawicka
Jerzy Pilch, "Miasto utrapienia", Świat Książki, 2004 r. - Krnąbrna lolitka
Sally Mara to zmys-łowa nastolatka o szalonej wyobraźni i niespożytej energii. Mieszka w Dublinie, "nic nie robi, chociaż mogłaby studiować, gdyby zechciała". Jest krnąbrna, należy do klubu sportowego, lubi śledzie w imbirze, ma 88 cm w biuście i 65 cm w pasie, a poza tym nosi bardzo krótkie spódniczki i buty na płaskim obcasie. Przypomina nabokowowską Lolitę i ma sny, o których dużo powiedziałby Freud. Jej dzieła zebrane (pierwsze wyd. 1962 r.) to dwie powieści oraz garść kalamburów, nierzadko obscenicznych ("Zmartwienie zbiorowe: Mas turbacja"). Szkopuł w tym, że Mara, jak sama wyznaje, nigdy się nie urodziła i choć wydaje się niezwykle "namacalna" jest literacką kreacją pisarza Raymonda Queneau, miłośnika eksperymentów językowych i założyciela słynnej grupy OuLiPo. Proza francuskiego mistyfikatora, który zasłynął głównie dzięki "Zazie w metrze" zachwyca literackim kunsztem i bawi nieskomplikowanym żartem. Rzadka umiejętność!
Więcej możesz przeczytać w 2/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.