"Jak wezmę, czuję to, co powinienem czuć bez brania, czuję normalnie. A jak nie wezmę, czuję tylko straszną nudę, poza tym nic. Gdy przychodzi moja godzina i nie wezmę, to zaczyna być bardzo źle. Zostaje sama pustka, a na dnie ssie człowieka pragnienie brania. Biorę - i znowu czuję się jak normalny człowiek, w dodatku jest bardzo przyjemnie. Wszyscy mnie ogromnie lubią, kiedy wezmę". W tym wyznaniu Stefana Kisielewskiego ("Miałem tylko jedno życie") słowo "wypiję" zamieniliśmy na "wezmę".
Jak wezmę, czuję to, co powinienem czuć bez brania, czuję normalnie. A jak nie wezmę, czuję tylko straszną nudę, poza tym nic. Gdy przychodzi moja godzina i nie wezmę, to zaczyna być bardzo źle. Zostaje sama pustka, a na dnie ssie człowieka pragnienie brania. Biorę - i znowu czuję się jak normalny człowiek, w dodatku jest bardzo przyjemnie. Wszyscy mnie ogromnie lubią, kiedy wezmę". W tym wyznaniu Stefana Kisielewskiego ("Miałem tylko jedno życie") słowo "wypiję" zamieniliśmy na "wezmę". Bo alkohol nie jest już podstawowym środkiem odurzającym w Polsce. Jego miejsce zajęły syntetyczne narkotyki.
Tylko 3 zł kosztuje działka amfetaminy zapewniająca kilkugodzinny odlot. Tyle kosztuje piwo, ale żeby uzyskać taki sam efekt jak po zażyciu amfy, trzeba by wypić co najmniej pięć półlitrowych piw. Amfetamina ma jednak tę przewagę nad piwem czy wódką, że nie wywołuje uczucia ociężałości. I po jej zażyciu nie ma kaca. Narkotyki stały się najtańszymi i najpowszechniejszymi na rynku uzależniaczami. W każdym większym polskim mieście można je zamówić przez telefon i otrzymać szybciej niż pizzę.
Syntetyczne narkotyki mają tę zaletę, że tego, iż wzięliśmy, nie dostrzeże nie mający odpowiedniego przeszkolenia policjant, gdy zatrzyma nas do kontroli. W naszym kraju policja nie ma testów do wykrywania narkotyków, którymi dysponują policje w USA, Kanadzie, Skandynawii, Niemczech czy Francji. Tego, że ktoś wziął syntetyczny narkotyk, nie zauważą rodzice, pracodawcy, nauczyciele. Tylko fachowcy wiedzą, że na przykład zażywanie amfetaminy powoduje odwapnienie kości, czyli większą podatność na złamania. Większość rodziców nie ma pojęcia, że ich dzieci mogą mieć częściej kaszel i katar nie z powodu przeziębienia, lecz drażnienia śluzówki syntetycznymi narkotykami. Rodzice nie wiedzą też, że to dzięki amfetaminie ich dzieci przez dwie doby mogą funkcjonować bez snu. Nie kojarzą z syntetycznymi narkotykami nadmiernej aktywności ruchowej (na granicy euforii), kilkudniowego braku apetytu, częstszego wydalania moczu, podwyższonej temperatury, uczucia suchości w ustach czy dwa razy szybszego niż zwykle pulsu.
Zażywając przez lata syntetyczne narkotyki, można normalnie funkcjonować, skończyć studia, mieć ponadprzeciętne osiągnięcia w pracy. Lęki, psychozy czy wycieńczenie organizmu przychodzą dopiero po kilku latach brania.
Uzależniony Sokrates
W swoim wyznaniu "Miałem tylko jedno życie" Kisiel wspomina Marka Hłaskę, który napisał nowelę o wódce "Pętla" (przerobioną potem przez Wojciecha Hasa na film pod tym samym tytułem). Dla Kisiela, pijącego z nim często pisarza Adolfa Rudnickiego, wspomnianego Marka Hłaski czy aktorów Zdzisława Maklakiewicza i Jana Himilsbacha oraz wielu pokoleń przed nimi i kilku po nich alkohol był niezastąpionym środkiem odurzającym. Był uniwersalnym lekarstwem na Weltschmerz - ból istnienia. Kisiel sugerował nawet, że uzależniony od alkoholu musiał być Sokrates, który nie pozostawił po sobie żadnej spuścizny pisanej, bo "ten, kto pije, wie dużo, ale zapomina to, gdy jest trzeźwy, a chcąc sobie na nowo przypomnieć, musi znów pić". Co by oznaczało, że Sokrates pił tyle, iż nie był w stanie zapisywać swoich myśli. Współczesny odpowiednik Sokratesa nie miałby takich problemów, bo syntetyczne narkotyki nie powodują efektu zapominania.
Syntetyczne narkotyki można kupić łatwiej niż piwo. Są obecne w każdej dyskotece, w klubach, pubach, na uczelniach, w akademikach, liceach (nawet tych prowadzonych przez zakonnice), gimnazjach, a także na pielgrzymkach. W Polsce narkotyki zażywało już 3,5 mln osób. Ponad połowa polskich nastolatków spróbowała ich choć raz. Ponad 60 proc. biorących to osoby z tzw. dobrych domów. Marihuanę biorą na imprezach, ecstasy na dyskotekach i koncertach, a amfetaminę przed egzaminami. Na placu Nowym na krakowskim Kazimierzu, gdzie zakazano picia alkoholu, wiszą duże ogłoszenia informujące, że można tam kupić lufki do marihuany. W Opolu amfetaminę sprzedawano w kiosku z gazetami. Na hasło "perkoz" otrzymywało się gazetę i działkę amfetaminy.
W badaniu Pentora na zlecenie "Wprost" aż 66 proc. ankietowanych uznało, że narkotyki to w Polsce problem bardzo poważny, a 19 proc. stwierdziło, że grozi nam z tego powodu katastrofa. W ostatnich dwóch latach trzykrotnie wzrósł w Polsce popyt na amfetaminę, ecstasy, kokainę i marihuanę - wynika z raportu przygotowanego przez Komendę Główną Policji. Narkotyki przybrały dyskretną i czystą formę. Są rozpuszczane w puszkach z napojami, pojawiają się w postaci lizaków, cukierków i ciastek (np. haszyszowych). Cukierki i lizaki zazwyczaj zawierają ecstasy lub UFO (połączenie amfetaminy i ecstasy). Kolorowe lizaki i naklejki z ecstasy, LSD czy UFO nazywają się mitsubishi, omega, a nawet Saddam Husajn.
Życie na dopalaczach
- Syntetyczne narkotyki są dla młodego pokolenia drogą na skróty do osiągnięcia sukcesu i kariery - mówi profesor Zbigniew Nęcki, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Narkotyki działają jak środki dopingujące na sportowców (skądinąd syntetyczne narkotyki są na liście tych środków) i długo nie widać negatywnych skutków ich zażywania. - Już kilkanaście minut po zażyciu speeda zdecydowanie poprawiała mi się pamięć. Szybciej kojarzyłem, mog-łem w ciągu nocy przyswoić materiał, na który normalnie potrzebowałbym tygodnia - opowiada Andrzej Turski, 23-letni student Uniwersytetu Warszawskiego. Przed trudniejszymi egzaminami "speedowała" cała jego grupa.
22-letnia Monika Kawecka z Warszawy zaczęła brać amfetaminę jeszcze w podstawówce. W liceum brała już połowa jej klasy. Od czterech miesięcy Monika leczy się w zamkniętym ośrodku w Kazuniu, bo po dziesięciu latach brania jest uzależniona. Jej kolega z podwórka miał iść na odwyk, ale popełnił samobójstwo w ekstatycznym szale. Jej koleżanka z tego samego osiedla w narkotycznym transie wyskoczyła z czwartego piętra. Żyje, ale nie będzie chodzić. Wszyscy oni byli uczniami jednego z najlepszych warszawskich liceów. Brali, bo łatwiej rozwiązywało im się testy, efektywniej się uczyli, nie mieli problemów z maturą. - Młodzież gra o sukces: jest ambitna, ma świadectwa z czerwonym pas-kiem, wygrywa konkursy i olimpiady, za wszelką cenę chce być najlepsza. Tymczasem sukces nie przychodzi lekko, więc narkotyk zaczyna być traktowany jak środek ułatwiający osiągnięcie celu - twierdzą zgodnie terapeuci z Monaru.
Syntetyczne narkotyki są uważane za nieszkodliwe dopalacze, bo negatywny efekt ich działania jest odłożony o wiele lat. - Każdy z moich pacjentów uzależniony od syntetycznych narkotyków ma jednak w końcu psychozy, lęki i halucynacje - mówi psycholog Elżbieta Łyczewska. - Samobójstwa, zawały serca, psychozy i skrajne wycieńczenie organizmu - taka jest ostatecznie konsekwencja życia na speedzie - przestrzega Katarzyna Puławska-Popielarz, szefowa Młodzieżowego Ośrodka Rehabilitacyjnego w Kazuniu.
Narkotyczna popkultura
Do zażywania narkotyków przyznały się niemal wszystkie gwiazdy polskiego rocka. Biorą dziennikarze (przyznał się do tego Max Cegielski), pracownicy firm reklamowych, aktorzy (otwarcie mówiła o sobie Agnieszka Krukówna) - wszyscy, którzy żyją i pracują w nieustannym stresie. Obecnie na spotkaniach przyjaciół (także w miejscach publicznych) "kopci się skuna" albo "speeduje", tak jak kiedyś piło się piwo.
Ponad 80 proc. uczniów i studentów zna narkotykowy slang i orientuje się w narkotykowych modach. Na kokainę i amfetaminę mówi się "Zdzisław Biały". Imię i nazwisko amerykańskiego piosenkarza "James Brown" to środowiskowe określenie na heroinę (brown sugar). - Na balandze trzeba się ujarać, bo wtedy jest zajebista śmiechawa - mówi szesnastoletnia Magda, która od dwóch lat "upala się" w każdy weekend. - To normalne, że grupa przyjaciół od czasu do czasu przyjmie kwas albo skopci skuna - przekonuje. Tak normalne jak jeszcze kilkanaście lat temu wspólne wypalenie paczki papierosów czy wypicie piwa. Kiedyś "skuwaliśmy się" czy "nawalaliśmy jak szpadle", dziś "speedujemy", "snifujemy", "grzejemy na maksa", "fukamy fetę" (amfetaminę).
Armia dealerów
Narkotykami handlują uczniowie, studenci, nauczyciele, psychologowie, księża, policjanci. 18 lutego 2004 r. zatrzymano w Krakowie trzech policjantów sądowych rozprowadzających wśród znajomych tabletki ecstasy. Jednym z zatrzymanych w ubiegłym roku dealerów był prokurator Jacek G. W Poznaniu dealerką była nauczycielka Małgorzata M., prowadząca w szkole akcje antynarkotykowe. Policjanci z opolskiego Centralnego Biura Śledczego w 2003 r. zatrzymali dwóch biznesmenów, którzy produkcją i sprzedażą narkotyków chcieli uratować swoje upadające firmy.
Gangi narkotykowe organizują dla swoich dealerów akcje promocyjne, dzięki którym ci mogą nawet za darmo częstować swoich przyszłych klientów. Niebezpieczne są duże spływy kajakowe, obozy wędrowne, nawet pielgrzymki i zloty młodzieży katolickiej. Dwóch sprawnych dealerów w ciągu kilku godzin potrafi sprzedać działki ponad stu klientom.
Dealerzy szukają klientów w nadmorskich miejscowościach (Łeba, Ustka, Kołobrzeg, Świnoujście, Międzyzdroje, Sopot), w górskich kurortach, na Mazurach, w wielkomiejskich blokowiskach i weekendowych miejscach wypoczynku na przedmieściach. - Polska jeszcze do niedawna była dla twardych narkotyków krajem tranzytowym, dzisiaj stała się krajem docelowym - mówi Dariusz Nowak, rzecznik komendanta głównego policji.
Narkotykowy biznes przypomina dziś doskonale zorganizowane struktury korporacji sprzedaży bezpośredniej. Szefowie rozbitej pod koniec lutego tego roku grupy handlującej narkotykami w Pułtusku i Ciechanowie wyznaczali dealerom dzienne limity sprzedaży narkotyków (50 gramów) oraz klientów, do których musieli dotrzeć (20 osób). Najważniejszymi ogniwami siatek dealerskich uczyniono uczniów szkół ponadpodstawowych. Średni wiek sprzedawcy nie przekracza 15-17 lat. Dealer jest kolegą, przyjacielem, często liderem grupy. Nie sprzedaje śmierci, lecz ukojenie, doping, dobre samopoczucie, sposób na szybsze uczenie się.
Chcąc pozyskać nowych klientów, dealerzy dosypują narkotyki do napojów bez wiedzy zainteresowanych. Jeśli im się to spodoba, dopiero wtedy informują, co zażyli. Często dochodzi wówczas do przedawkowania. Jak informuje Piotr Burda, szef Stołecznego Ośrodka Ostrych Zatruć Szpitala Praskiego, trzy tygodnie temu na jego oddział trafiła z warszawskiego klubu 20-letnia dziewczyna, która straciła przytomność podczas tańca. W jej krwi znaleziono amfetaminę, którą ktoś wsypał jej do coli.
Tony amfetaminy
W Polsce amfetamina i inne syntetyczne narkotyki są powszechnie dostępne i tanie, bo jesteśmy ich największym producentem w Europie - opanowaliśmy 60 proc. europejskiego rynku amfetaminy i 30 proc. rynku ecstasy. Wyprodukowanie jednej działki amfetaminy kosztuje grosz, w sprzedaży detalicznej działka kosztuje 3 zł (trzystukrotne przebicie). Produkcja syntetycznych narkotyków przynosi tak wielkie zyski, że w Polsce działa co najmniej dwieście wytwórni. Jak mówi Waldemar Dybek, naczelnik wydziału ds. narkotyków stołecznego CBŚ, w miejsce jednej zlikwidowanej fabryki powstaje pięć nowych.
W ubiegłym roku policjanci z CBŚ zlikwidowali dziesięć laboratoriów, zaś w pierwszych dwóch miesiącach tego roku i tylko w okolicach Warszawy - pięć. W Koczargach Starych koło Babic oprócz amfetaminy odkryto kilkaset litrów odczynników i sprzęt do jej produkcji. W fabryczce w Sieluniu koło Różana uruchomiono aż siedem linii produkcyjnych. Według ustaleń policji, laboratorium to wyprodukowało w pół roku pół tony czystej amfetaminy.
"Nie znoszę wódki, ale muszę pić dla samopoczucia. Wódka idzie u mnie wbrew ciału, tylko dla duszy. Zabawnie to zresztą brzmi: do duszy dociera się w tym wypadku przez gardło" - pisał Stefan Kisielewski. Współcześni miłośnicy brania również robią to w przekonaniu, że wyzwalają w sobie jakieś ukryte strony i wartości. Prawda jest taka, że stymulowani narkotykami tylko intensywniej żyją. W tym czasie ich organizm i psychika zużywają się kilka razy szybciej niż u kogoś, kto nie stosuje narkotykowego dopalania. Narkotyki wywołują więc w istocie rodzaj progerii (choroby polegającej na przedwczesnym starzeniu się). A chorzy na progerię najczęś-ciej nie dożywają dwudziestu lat.
Tylko 3 zł kosztuje działka amfetaminy zapewniająca kilkugodzinny odlot. Tyle kosztuje piwo, ale żeby uzyskać taki sam efekt jak po zażyciu amfy, trzeba by wypić co najmniej pięć półlitrowych piw. Amfetamina ma jednak tę przewagę nad piwem czy wódką, że nie wywołuje uczucia ociężałości. I po jej zażyciu nie ma kaca. Narkotyki stały się najtańszymi i najpowszechniejszymi na rynku uzależniaczami. W każdym większym polskim mieście można je zamówić przez telefon i otrzymać szybciej niż pizzę.
Syntetyczne narkotyki mają tę zaletę, że tego, iż wzięliśmy, nie dostrzeże nie mający odpowiedniego przeszkolenia policjant, gdy zatrzyma nas do kontroli. W naszym kraju policja nie ma testów do wykrywania narkotyków, którymi dysponują policje w USA, Kanadzie, Skandynawii, Niemczech czy Francji. Tego, że ktoś wziął syntetyczny narkotyk, nie zauważą rodzice, pracodawcy, nauczyciele. Tylko fachowcy wiedzą, że na przykład zażywanie amfetaminy powoduje odwapnienie kości, czyli większą podatność na złamania. Większość rodziców nie ma pojęcia, że ich dzieci mogą mieć częściej kaszel i katar nie z powodu przeziębienia, lecz drażnienia śluzówki syntetycznymi narkotykami. Rodzice nie wiedzą też, że to dzięki amfetaminie ich dzieci przez dwie doby mogą funkcjonować bez snu. Nie kojarzą z syntetycznymi narkotykami nadmiernej aktywności ruchowej (na granicy euforii), kilkudniowego braku apetytu, częstszego wydalania moczu, podwyższonej temperatury, uczucia suchości w ustach czy dwa razy szybszego niż zwykle pulsu.
Zażywając przez lata syntetyczne narkotyki, można normalnie funkcjonować, skończyć studia, mieć ponadprzeciętne osiągnięcia w pracy. Lęki, psychozy czy wycieńczenie organizmu przychodzą dopiero po kilku latach brania.
Uzależniony Sokrates
W swoim wyznaniu "Miałem tylko jedno życie" Kisiel wspomina Marka Hłaskę, który napisał nowelę o wódce "Pętla" (przerobioną potem przez Wojciecha Hasa na film pod tym samym tytułem). Dla Kisiela, pijącego z nim często pisarza Adolfa Rudnickiego, wspomnianego Marka Hłaski czy aktorów Zdzisława Maklakiewicza i Jana Himilsbacha oraz wielu pokoleń przed nimi i kilku po nich alkohol był niezastąpionym środkiem odurzającym. Był uniwersalnym lekarstwem na Weltschmerz - ból istnienia. Kisiel sugerował nawet, że uzależniony od alkoholu musiał być Sokrates, który nie pozostawił po sobie żadnej spuścizny pisanej, bo "ten, kto pije, wie dużo, ale zapomina to, gdy jest trzeźwy, a chcąc sobie na nowo przypomnieć, musi znów pić". Co by oznaczało, że Sokrates pił tyle, iż nie był w stanie zapisywać swoich myśli. Współczesny odpowiednik Sokratesa nie miałby takich problemów, bo syntetyczne narkotyki nie powodują efektu zapominania.
Syntetyczne narkotyki można kupić łatwiej niż piwo. Są obecne w każdej dyskotece, w klubach, pubach, na uczelniach, w akademikach, liceach (nawet tych prowadzonych przez zakonnice), gimnazjach, a także na pielgrzymkach. W Polsce narkotyki zażywało już 3,5 mln osób. Ponad połowa polskich nastolatków spróbowała ich choć raz. Ponad 60 proc. biorących to osoby z tzw. dobrych domów. Marihuanę biorą na imprezach, ecstasy na dyskotekach i koncertach, a amfetaminę przed egzaminami. Na placu Nowym na krakowskim Kazimierzu, gdzie zakazano picia alkoholu, wiszą duże ogłoszenia informujące, że można tam kupić lufki do marihuany. W Opolu amfetaminę sprzedawano w kiosku z gazetami. Na hasło "perkoz" otrzymywało się gazetę i działkę amfetaminy.
W badaniu Pentora na zlecenie "Wprost" aż 66 proc. ankietowanych uznało, że narkotyki to w Polsce problem bardzo poważny, a 19 proc. stwierdziło, że grozi nam z tego powodu katastrofa. W ostatnich dwóch latach trzykrotnie wzrósł w Polsce popyt na amfetaminę, ecstasy, kokainę i marihuanę - wynika z raportu przygotowanego przez Komendę Główną Policji. Narkotyki przybrały dyskretną i czystą formę. Są rozpuszczane w puszkach z napojami, pojawiają się w postaci lizaków, cukierków i ciastek (np. haszyszowych). Cukierki i lizaki zazwyczaj zawierają ecstasy lub UFO (połączenie amfetaminy i ecstasy). Kolorowe lizaki i naklejki z ecstasy, LSD czy UFO nazywają się mitsubishi, omega, a nawet Saddam Husajn.
Życie na dopalaczach
- Syntetyczne narkotyki są dla młodego pokolenia drogą na skróty do osiągnięcia sukcesu i kariery - mówi profesor Zbigniew Nęcki, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Narkotyki działają jak środki dopingujące na sportowców (skądinąd syntetyczne narkotyki są na liście tych środków) i długo nie widać negatywnych skutków ich zażywania. - Już kilkanaście minut po zażyciu speeda zdecydowanie poprawiała mi się pamięć. Szybciej kojarzyłem, mog-łem w ciągu nocy przyswoić materiał, na który normalnie potrzebowałbym tygodnia - opowiada Andrzej Turski, 23-letni student Uniwersytetu Warszawskiego. Przed trudniejszymi egzaminami "speedowała" cała jego grupa.
22-letnia Monika Kawecka z Warszawy zaczęła brać amfetaminę jeszcze w podstawówce. W liceum brała już połowa jej klasy. Od czterech miesięcy Monika leczy się w zamkniętym ośrodku w Kazuniu, bo po dziesięciu latach brania jest uzależniona. Jej kolega z podwórka miał iść na odwyk, ale popełnił samobójstwo w ekstatycznym szale. Jej koleżanka z tego samego osiedla w narkotycznym transie wyskoczyła z czwartego piętra. Żyje, ale nie będzie chodzić. Wszyscy oni byli uczniami jednego z najlepszych warszawskich liceów. Brali, bo łatwiej rozwiązywało im się testy, efektywniej się uczyli, nie mieli problemów z maturą. - Młodzież gra o sukces: jest ambitna, ma świadectwa z czerwonym pas-kiem, wygrywa konkursy i olimpiady, za wszelką cenę chce być najlepsza. Tymczasem sukces nie przychodzi lekko, więc narkotyk zaczyna być traktowany jak środek ułatwiający osiągnięcie celu - twierdzą zgodnie terapeuci z Monaru.
Syntetyczne narkotyki są uważane za nieszkodliwe dopalacze, bo negatywny efekt ich działania jest odłożony o wiele lat. - Każdy z moich pacjentów uzależniony od syntetycznych narkotyków ma jednak w końcu psychozy, lęki i halucynacje - mówi psycholog Elżbieta Łyczewska. - Samobójstwa, zawały serca, psychozy i skrajne wycieńczenie organizmu - taka jest ostatecznie konsekwencja życia na speedzie - przestrzega Katarzyna Puławska-Popielarz, szefowa Młodzieżowego Ośrodka Rehabilitacyjnego w Kazuniu.
Narkotyczna popkultura
Do zażywania narkotyków przyznały się niemal wszystkie gwiazdy polskiego rocka. Biorą dziennikarze (przyznał się do tego Max Cegielski), pracownicy firm reklamowych, aktorzy (otwarcie mówiła o sobie Agnieszka Krukówna) - wszyscy, którzy żyją i pracują w nieustannym stresie. Obecnie na spotkaniach przyjaciół (także w miejscach publicznych) "kopci się skuna" albo "speeduje", tak jak kiedyś piło się piwo.
Ponad 80 proc. uczniów i studentów zna narkotykowy slang i orientuje się w narkotykowych modach. Na kokainę i amfetaminę mówi się "Zdzisław Biały". Imię i nazwisko amerykańskiego piosenkarza "James Brown" to środowiskowe określenie na heroinę (brown sugar). - Na balandze trzeba się ujarać, bo wtedy jest zajebista śmiechawa - mówi szesnastoletnia Magda, która od dwóch lat "upala się" w każdy weekend. - To normalne, że grupa przyjaciół od czasu do czasu przyjmie kwas albo skopci skuna - przekonuje. Tak normalne jak jeszcze kilkanaście lat temu wspólne wypalenie paczki papierosów czy wypicie piwa. Kiedyś "skuwaliśmy się" czy "nawalaliśmy jak szpadle", dziś "speedujemy", "snifujemy", "grzejemy na maksa", "fukamy fetę" (amfetaminę).
Armia dealerów
Narkotykami handlują uczniowie, studenci, nauczyciele, psychologowie, księża, policjanci. 18 lutego 2004 r. zatrzymano w Krakowie trzech policjantów sądowych rozprowadzających wśród znajomych tabletki ecstasy. Jednym z zatrzymanych w ubiegłym roku dealerów był prokurator Jacek G. W Poznaniu dealerką była nauczycielka Małgorzata M., prowadząca w szkole akcje antynarkotykowe. Policjanci z opolskiego Centralnego Biura Śledczego w 2003 r. zatrzymali dwóch biznesmenów, którzy produkcją i sprzedażą narkotyków chcieli uratować swoje upadające firmy.
Gangi narkotykowe organizują dla swoich dealerów akcje promocyjne, dzięki którym ci mogą nawet za darmo częstować swoich przyszłych klientów. Niebezpieczne są duże spływy kajakowe, obozy wędrowne, nawet pielgrzymki i zloty młodzieży katolickiej. Dwóch sprawnych dealerów w ciągu kilku godzin potrafi sprzedać działki ponad stu klientom.
Dealerzy szukają klientów w nadmorskich miejscowościach (Łeba, Ustka, Kołobrzeg, Świnoujście, Międzyzdroje, Sopot), w górskich kurortach, na Mazurach, w wielkomiejskich blokowiskach i weekendowych miejscach wypoczynku na przedmieściach. - Polska jeszcze do niedawna była dla twardych narkotyków krajem tranzytowym, dzisiaj stała się krajem docelowym - mówi Dariusz Nowak, rzecznik komendanta głównego policji.
Narkotykowy biznes przypomina dziś doskonale zorganizowane struktury korporacji sprzedaży bezpośredniej. Szefowie rozbitej pod koniec lutego tego roku grupy handlującej narkotykami w Pułtusku i Ciechanowie wyznaczali dealerom dzienne limity sprzedaży narkotyków (50 gramów) oraz klientów, do których musieli dotrzeć (20 osób). Najważniejszymi ogniwami siatek dealerskich uczyniono uczniów szkół ponadpodstawowych. Średni wiek sprzedawcy nie przekracza 15-17 lat. Dealer jest kolegą, przyjacielem, często liderem grupy. Nie sprzedaje śmierci, lecz ukojenie, doping, dobre samopoczucie, sposób na szybsze uczenie się.
Chcąc pozyskać nowych klientów, dealerzy dosypują narkotyki do napojów bez wiedzy zainteresowanych. Jeśli im się to spodoba, dopiero wtedy informują, co zażyli. Często dochodzi wówczas do przedawkowania. Jak informuje Piotr Burda, szef Stołecznego Ośrodka Ostrych Zatruć Szpitala Praskiego, trzy tygodnie temu na jego oddział trafiła z warszawskiego klubu 20-letnia dziewczyna, która straciła przytomność podczas tańca. W jej krwi znaleziono amfetaminę, którą ktoś wsypał jej do coli.
Tony amfetaminy
W Polsce amfetamina i inne syntetyczne narkotyki są powszechnie dostępne i tanie, bo jesteśmy ich największym producentem w Europie - opanowaliśmy 60 proc. europejskiego rynku amfetaminy i 30 proc. rynku ecstasy. Wyprodukowanie jednej działki amfetaminy kosztuje grosz, w sprzedaży detalicznej działka kosztuje 3 zł (trzystukrotne przebicie). Produkcja syntetycznych narkotyków przynosi tak wielkie zyski, że w Polsce działa co najmniej dwieście wytwórni. Jak mówi Waldemar Dybek, naczelnik wydziału ds. narkotyków stołecznego CBŚ, w miejsce jednej zlikwidowanej fabryki powstaje pięć nowych.
W ubiegłym roku policjanci z CBŚ zlikwidowali dziesięć laboratoriów, zaś w pierwszych dwóch miesiącach tego roku i tylko w okolicach Warszawy - pięć. W Koczargach Starych koło Babic oprócz amfetaminy odkryto kilkaset litrów odczynników i sprzęt do jej produkcji. W fabryczce w Sieluniu koło Różana uruchomiono aż siedem linii produkcyjnych. Według ustaleń policji, laboratorium to wyprodukowało w pół roku pół tony czystej amfetaminy.
"Nie znoszę wódki, ale muszę pić dla samopoczucia. Wódka idzie u mnie wbrew ciału, tylko dla duszy. Zabawnie to zresztą brzmi: do duszy dociera się w tym wypadku przez gardło" - pisał Stefan Kisielewski. Współcześni miłośnicy brania również robią to w przekonaniu, że wyzwalają w sobie jakieś ukryte strony i wartości. Prawda jest taka, że stymulowani narkotykami tylko intensywniej żyją. W tym czasie ich organizm i psychika zużywają się kilka razy szybciej niż u kogoś, kto nie stosuje narkotykowego dopalania. Narkotyki wywołują więc w istocie rodzaj progerii (choroby polegającej na przedwczesnym starzeniu się). A chorzy na progerię najczęś-ciej nie dożywają dwudziestu lat.
|
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.