Rosja, a później ZSRR wyzwalały nas ze skarbów narodowej kultury
W 1944 r. "niezwyciężona Armia Czerwona" nie zatrzymała się pod Warszawą. "Wyzwalaniu" ziem polskich oraz przyznanych Polsce decyzjami zwycięskich mocarstw towarzyszyła grabież wszystkiego, co miało wartość materialną, w tym dzieł sztuki. Według danych archiwalnych, do ZSRR ogółem odtransportowano kilka milionów książek i około miliona obiektów sztuki. Dla władz sowieckich nie miało żadnego znaczenia, czy wywożone mienie pochodziło z siedzib śląskich, czy też z wcześniejszych grabieży niemieckich w okupowanej Polsce. Ignorowały też to, że bezprawne było traktowanie tych ziem jako terytorium wroga od czasu ich uznania na konferencji w Poczdamie za część państwa polskiego.
Carska branka sztuki
Jednym z celów władz rosyjskich od czasów rozbiorów Polski był zabór wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, w tym dzieł sztuki i wyrobów rzemiosła artystycznego. Mało kto pamięta, że podwaliną Cesarskiej Biblioteki Publicznej w Petersburgu, Ermitażu i Arsenału stały się Biblioteka Załuskich, zbiory artystyczne Zamku Królewskiego, Łazienek i Wilanowa, Wawelu, Puław i Sieniawy, Nieświeża, Podhorców i Mitawy. Na podstawie ukazu Katarzyny II z 1795 r. wywieziono z Warszawy Bibliotekę Załuskich liczącą prawie 300 tys. dzieł, 10 tys. rękopisów i ogromny zbiór rycin. Znaczna jej część została zniszczona wskutek niedbalstwa w transporcie i przechowywaniu. Podobny los spotkał zbiory Biblioteki Krasińskich, wywiezione w tymże roku na rozkaz carskiego generała Aleksandra Suworowa. Na osobiste rozkazy carów wywożono warszawskie zbiory Gabinetu Rycin i Gabinetu Numizmatycznego, słynne arrasy Zygmunta Augusta, sztandary i trofea powstań, pomniki. Nawet Thorwaldsenowski pomnik księcia Józefa Poniatowskiego nie uniknął zesłania do Erewanu. W 1833 r. ze zlikwidowanego Liceum Krzemienieckiego przetransportowano do utworzonego właśnie w Kijowie rosyjskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza wielotysięczny księgozbiór, w którego skład wchodziła słynna Bibliothaeca Regia - ponad 16 tys. tomów w pięknych oprawach i ponad sto inkunabułów z ekslibrisami królewskimi. Przy okazji zawłaszczono też pół miliona rubli w złocie i kilka tysięcy czerwonych złotych z pieniędzy zebranych na utrzymanie liceum! Zbiory Stanisława Augusta Poniatowskiego spoczywają dziś w podziemiach ukraińskiego uniwersytetu w Kijowie, a obecni ich posiadacze uważają je za swą własność i własne dziedzictwo kultury. Kary nakładane na gosudarstwiennych priestupnikow biorących udział w powstaniach i konspiracjach powodowały pustoszenie ich historycznych siedzib. Ile cennych dzieł wywieziono do Rosji za dziesiątkami tysięcy zesłańców - nikt nie dociecze.
Jedynie niewielka część zbiorów publicznych o szczególnym znaczeniu dla kultury polskiej została zwrócona po podpisaniu traktatu ryskiego w 1921 r. Były wśród nich: część wyposażenia Zamku Królewskiego, insygnia koronacyjne Stanisława Augusta, miecz zwany Szczerbcem, 92 arrasy Zygmunta Augusta, płaszcz, miecz i kapelusz Orderu Świętego Ducha, nadanego Janowi III Sobieskiemu, 24 głowy zdobiące sklepienie sali poselskiej Zamku Królewskiego na Wawelu i obraz Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem". O innych można się dowiedzieć z dwutomowego dzieła Edwarda Chwalewika "Zbiory polskie. Archiwa, biblioteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w Ojczyźnie i na obczyźnie". Zdaniem tego autora, "wobec nadzwyczajnej powolności (...) i oczywistej nielojalności władz sowieckich względem wykonania traktatu ryskiego dużo jeszcze wody w Wiśle do Bałtyku upłynie, zanim otrzymamy choćby tylko to, co uchwalono wydać". Nie wydano nic więcej, a do poprzednich szkód doszły nowe.
Marszand Lenin
Niewiele osób wie, że bolszewicy od listopadowego zamachu stanu 1917 r., zwanego Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową, handlowali w sposób zorganizowany dziełami sztuki i rzemiosła artystycznego ze zbiorów carskich, kolekcji arystokracji rosyjskiej i muzeów. Grabież i wywóz zbiorów publicznych i prywatnych stały się wręcz doktryną, a cel operacji jasno wyraził sam wszechwładny wódz rewolucji Włodzimierz Lenin: "Możemy zdobyć skarb wartości milionów rubli w złocie (pomyślcie o bogactwie niektórych klasztorów!). Bez tego skarbu nie do pomyślenia jest żadna działalność państwowa, a szczególnie żadna budowa gospodarki". Jednym z podstawowych zadań osławionej Wszechzwiązkowej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem (Czeka) stała się "konfiskata wszelkiego wartościowego mienia". Zachodni antykwariusze już w 1918 r. nabywali za grosze najcenniejsze obiekty sztuki cerkiewnej, precjoza carskie i arcydzieła malarstwa zachodniego. Transakcje (dokonywane za pośrednictwem przedsiębiorstwa Sowietskij Antikwariat i sieci torgpredstw - państwowych przedstawicielstw handlowych za granicą) zapewniały Rosji Sowieckiej znaczne wpływy finansowe, będące wówczas głównym źródłem dochodu władzy sowieckiej. Za granicę trafiły regalia carskie, zbiór ponad tysiąca obrazów, m.in. Rembrandta, Rafaela, Tycjana, Tiepola, Velasqueza, kolekcja 120 skrzypiec z warsztatów najsłynniejszych mistrzów lutniczych. Miliarder Andrew Mellon nabywał eksponaty z Ermitażu, a "przyjaciel rewolucji" Armand Hammer, dyrektor firmy Occidental International, masowo importował wytwory rzemiosła artystycznego.
Pochód za Wisłę
Republikańskie swobody zarówno dawnej, jak odrodzonej Rzeczypospolitej były przeciwieństwem carskiego samowładztwa i proletariackiego internacjonalizmu. Do zadawnionej niechęci do polskich buntowszczyków doszła nienawiść do "białopolaków" stojących na przeszkodzie w "połączeniu narodów wschodniej i zachodniej Europy w jeden związek" - oczywiście radziecki. Książki Antoniego Urbańskiego o znaczących tytułach: "Podzwonne na zgliszczach Litwy i Rusi", "Memento kresowe" i "Pro memoria", zawierają opisy cząstki zniszczeń dokonanych po rewolucji. Nikt nie opisał grabieży dokonywanych przez Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną w jej pochodzie za Wisłę. Jedno jest pewne: gdyby nie klęska pod Warszawą w 1920 r., jej łupem padłyby skarby sztuki zachodniej Europy.
Spalić, przetopić lub wywieźć
Dwadzieścia lat później, w 1939 r., proceder "oswobadzania ziem Litwy, Białorusi i Ukrainy od ucisku polskich panów" był dokonywany tak samo jak poprzednio. Pierwszymi ofiarami stały się budowle sakralne, znienawidzone nie tylko z racji religijnych, ale i narodowościowych, a przy tym zawierające prawdziwe skarby. Zdaniem historyka Władysława Pobóg-Malinowskiego, "w ciągu kilku miesięcy zlikwidowano około 4 tys. kościołów trzech głównych wyznań". Ich wyposażenie - dzieła sztuki i wyroby z kruszców szlachetnych - bezzwłocznie wywożono. Większość pałaców i dworów ziemiańskich została doszczętnie splądrowana. Początkowo umeblowanie, dzieła sztuki i księgozbiory niszczono na miejscu, ale wkrótce proceder ten stał się działalnością zorganizowaną. Trzyosobowe komisje specjalne (!) oceniały wartość dzieł sztuki - głównie malarstwa zachodnioeuropejskiego, dawnej broni oraz wytworów rzemiosł artystycznych. Jak wiele ich wywieziono? Kto ciekaw, niech zajrzy do fundamentalnego, wielotomowego dzieła Romana Aftanazego "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej".
Destrukcja zbiorów muzealnych polegała na ich łączeniu, dzieleniu, przemieszczaniu i wywozie. W ten sposób przestały istnieć lwowskie zbiory Muzeum Lubomirskich, Muzeum Narodowego im. Jana III Sobieskiego, Muzeum Historycznego, Muzeum Przemysłu Artystycznego, Muzeum Archidiecezjalnego im. Jana Długosza, bibliotek: Baworowskich, Dzieduszyckich i Pawlikowskich, zbiory Łozińskiego, Orzechowicza i Brunickich. Rozproszono skarby Zakładu Narodowego im. Ossolińskich - tylko niewiele z nich oddano Polsce, znaczna ich część pozostaje we Lwowie, w warunkach zagrażających istnieniu zbioru. Wiadomo, że wyroby z kruszców zostały dawno przetopione, gdzie jednak szukać licznych pamiątek po królach polskich, setek zbroi, broni, arcydzieł malarstwa zachodnioeuropejskiego i zegarów? W zbiorach Europy Zachodniej czy może w Stanach Zjednoczonych? Jeszcze w latach 70. XX wieku ZSRR sprzedawał do nich dzieła sztuki.
Trofiejnoje
Mimo że doktryna sowiecka głosiła zasadę prowadzenia wojny bez aneksji terytorialnej i bez kontrybucji, wyzwalane ziemie Śląska, Pomorza Zachodniego oraz Warmii i Mazur uznano za terytorium wroga i źródło łupu wojennego, czyli tzw. trofiejnoje. Udoskonalono wówczas organizację wywózki dzieł sztuki. W ramach Komitetu ds. Niemiec, kierowanego przez Gieorgija Malenkowa, Nikołaja Bułganina i Wozniesienskiego (twórcę i szefa Gospłanu), powołano Wydział Sztuki pod kierownictwem Igora Grabara (nomen omen) - jednego z najbardziej wówczas znanych sowieckich historyków sztuki. Przy dowództwach poszczególnych frontów utworzono komisje do spraw łupów wojennych (trofiejnyje komissji K. A.) - ich zadaniem była selekcja i planowy wywóz do ZSRR dzieł sztuki, kosztowności, muzealiów i księgozbiorów. Funkcjonariusze komisji - pracownicy muzeów i teatrów sowieckich, m.in. Borys Aleksiejew, kurator muzeum moskiewskiego gromadzącego zbiory ceramiczne, Andriej Biełokopitow, dyrektor teatru MChAT w Moskwie, prof. Władimir Bławatski, jeden z czołowych historyków sowieckich, Andriej Czegodajew z Muzeum im. Puszkina w Moskwie, Siergiej Grigorow, dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków, Wasilij Klimow i Borys Kopcow z Galerii Tretiakowskiej, prof. Wiktor Łazariew z uniwersytetu w Moskwie, Andriej Sidorow, naczelnik wydziału sztuki, muzyk Jewgienij Suszczenko, Natalia Sokołowa, kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zostali awansowani na wysokich oficerów sztabów armii, wyposażeni w duże pełnomocnictwa i zaopatrzeni w katalogi oraz wyciągi z ksiąg inwentarzowych, z zaleceniem wyszukiwania, gromadzenia i wywozu najcenniejszych dzieł.
Kierujący pracami komisji w rejonie działania Pierwszego Frontu Ukraińskiego major Borys Filipow, dyrektor moskiewskiego Teatru Dramatycznego, zarządził zorganizowanie licznych punktów zbiorczych dzieł sztuki. Rozwiązanie to niczym nie różniło się od wcześniej stosowanego przez władze niemieckie przy magazynowaniu dzieł sztuki i księgozbiorów zagrabionych w Polsce. Przejęto zresztą składnice niemieckie w Henrykowie, Kamieńcu Ząbkowickim, Zgorzelcu, Książu i Świdnicy, skąd Zarząd Metali Szlachetnych Ludowego Komisariatu Finansów odebrał kilkadziesiąt transportów zabytkowych wyrobów z kruszców szlachetnych, dawnego uzbrojenia i numizmatów. Nowe składy powstały w Bytomiu, Gliwicach, Legnicy, Szklarskiej Porębie, Gdańsku i Szczecinie. Ze stacji w tych miastach, a także z Bolesławca, Brzegu, Głuchołaz, Gorzowa, Kluczborka, Legnicy, Namysłowa, Nysy, Oleśnicy, Opola, Prudnika, Stargardu, Szprotawy, Świdnicy, Świebodzina, Szczecina i Wrocławia odprawiano dzieła sztuki specjalnymi pociągami wojskowymi. Najcenniejsze wysyłano drogą lotniczą. W jednym z pierwszych transportów wyekspediowano do Ermitażu 24 wagony dzieł sztuki. Zespół Lwa Charki (w cywilu kuratora Muzeum im. Puszkina w Moskwie) wywiózł z Gdańska kilkanaście tysięcy obrazów, tysiące wyrobów rzemiosła artystycznego, sztychów i grafik ze zbiorów muzealnych, precjoza kościelne i ponad 14 tys. numizmatów.
Gdańskie muzeum Puszkina
Po wojnie oddano Polsce około 20 tys. książek, obrazy galerii wilanowskiej, dwanaście skrzyń archiwaliów kopernikowskich, w 1956 r. zwrócono 12 518 dzieł sztuki z Muzeum Narodowego (oznaczonych już nowymi sygnaturami radzieckimi) oraz obiekty z Muzeum Wojska Polskiego i z zamków w Gołuchowie i Kórniku, ale sprawy uregulowania odpowiedzialności za niszczenie i grabież polskich skarbów kultury były długo przemilczane, a identyfikacja w zbiorach ZSRR dzieł stanowiących własność polską - niemożliwa. Sprawy rewindykacji podniesiono oficjalnie dopiero w 1989 r. W latach 1992-1994 zostały podpisane porozumienia dwustronne, rodzące nadzieje zwrotu niektórych dzieł sztuki. W wyniku prac polsko-rosyjskiej komisji ekspertów złożono dotychczas 15 wniosków w sprawie rewindykacji, ale strona rosyjska zwróciła w 1997 r. jeden obiekt: obraz "Apollo i dwie Muzy", i to w zamian za akwarelę "Widok Mon Repos", pochodzącą z Gatczyny. O tym, że w zbiorach Muzeum im. Puszkina w Moskwie znajdują się obrazy ze zbiorów gdańskich, wiadomo od dawna. W innych zbiorach publicznych - tak renomowanych, jak Ermitaż, Orużejna Pałata czy biblioteki państwowe Moskwy i Petersburga - oraz w magazynach Zagorska czy Uzkoje znalazłyby się zapewne nie tylko polonica, ale też dzieła sztuki zachodnich mistrzów malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego pochodzące z muzeów i kolekcji polskich. Jeśli nawet są one dla nas stracone, niech przynajmniej nie przepada wiedza o nich i o sprawcach grabieży. Inaczej gotowiśmy uwierzyć w wyzwolenie bez kulturalnych kontrybucji.
Jan Pruszyński
Carska branka sztuki
Jednym z celów władz rosyjskich od czasów rozbiorów Polski był zabór wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, w tym dzieł sztuki i wyrobów rzemiosła artystycznego. Mało kto pamięta, że podwaliną Cesarskiej Biblioteki Publicznej w Petersburgu, Ermitażu i Arsenału stały się Biblioteka Załuskich, zbiory artystyczne Zamku Królewskiego, Łazienek i Wilanowa, Wawelu, Puław i Sieniawy, Nieświeża, Podhorców i Mitawy. Na podstawie ukazu Katarzyny II z 1795 r. wywieziono z Warszawy Bibliotekę Załuskich liczącą prawie 300 tys. dzieł, 10 tys. rękopisów i ogromny zbiór rycin. Znaczna jej część została zniszczona wskutek niedbalstwa w transporcie i przechowywaniu. Podobny los spotkał zbiory Biblioteki Krasińskich, wywiezione w tymże roku na rozkaz carskiego generała Aleksandra Suworowa. Na osobiste rozkazy carów wywożono warszawskie zbiory Gabinetu Rycin i Gabinetu Numizmatycznego, słynne arrasy Zygmunta Augusta, sztandary i trofea powstań, pomniki. Nawet Thorwaldsenowski pomnik księcia Józefa Poniatowskiego nie uniknął zesłania do Erewanu. W 1833 r. ze zlikwidowanego Liceum Krzemienieckiego przetransportowano do utworzonego właśnie w Kijowie rosyjskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza wielotysięczny księgozbiór, w którego skład wchodziła słynna Bibliothaeca Regia - ponad 16 tys. tomów w pięknych oprawach i ponad sto inkunabułów z ekslibrisami królewskimi. Przy okazji zawłaszczono też pół miliona rubli w złocie i kilka tysięcy czerwonych złotych z pieniędzy zebranych na utrzymanie liceum! Zbiory Stanisława Augusta Poniatowskiego spoczywają dziś w podziemiach ukraińskiego uniwersytetu w Kijowie, a obecni ich posiadacze uważają je za swą własność i własne dziedzictwo kultury. Kary nakładane na gosudarstwiennych priestupnikow biorących udział w powstaniach i konspiracjach powodowały pustoszenie ich historycznych siedzib. Ile cennych dzieł wywieziono do Rosji za dziesiątkami tysięcy zesłańców - nikt nie dociecze.
Jedynie niewielka część zbiorów publicznych o szczególnym znaczeniu dla kultury polskiej została zwrócona po podpisaniu traktatu ryskiego w 1921 r. Były wśród nich: część wyposażenia Zamku Królewskiego, insygnia koronacyjne Stanisława Augusta, miecz zwany Szczerbcem, 92 arrasy Zygmunta Augusta, płaszcz, miecz i kapelusz Orderu Świętego Ducha, nadanego Janowi III Sobieskiemu, 24 głowy zdobiące sklepienie sali poselskiej Zamku Królewskiego na Wawelu i obraz Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem". O innych można się dowiedzieć z dwutomowego dzieła Edwarda Chwalewika "Zbiory polskie. Archiwa, biblioteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w Ojczyźnie i na obczyźnie". Zdaniem tego autora, "wobec nadzwyczajnej powolności (...) i oczywistej nielojalności władz sowieckich względem wykonania traktatu ryskiego dużo jeszcze wody w Wiśle do Bałtyku upłynie, zanim otrzymamy choćby tylko to, co uchwalono wydać". Nie wydano nic więcej, a do poprzednich szkód doszły nowe.
Marszand Lenin
Niewiele osób wie, że bolszewicy od listopadowego zamachu stanu 1917 r., zwanego Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową, handlowali w sposób zorganizowany dziełami sztuki i rzemiosła artystycznego ze zbiorów carskich, kolekcji arystokracji rosyjskiej i muzeów. Grabież i wywóz zbiorów publicznych i prywatnych stały się wręcz doktryną, a cel operacji jasno wyraził sam wszechwładny wódz rewolucji Włodzimierz Lenin: "Możemy zdobyć skarb wartości milionów rubli w złocie (pomyślcie o bogactwie niektórych klasztorów!). Bez tego skarbu nie do pomyślenia jest żadna działalność państwowa, a szczególnie żadna budowa gospodarki". Jednym z podstawowych zadań osławionej Wszechzwiązkowej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem (Czeka) stała się "konfiskata wszelkiego wartościowego mienia". Zachodni antykwariusze już w 1918 r. nabywali za grosze najcenniejsze obiekty sztuki cerkiewnej, precjoza carskie i arcydzieła malarstwa zachodniego. Transakcje (dokonywane za pośrednictwem przedsiębiorstwa Sowietskij Antikwariat i sieci torgpredstw - państwowych przedstawicielstw handlowych za granicą) zapewniały Rosji Sowieckiej znaczne wpływy finansowe, będące wówczas głównym źródłem dochodu władzy sowieckiej. Za granicę trafiły regalia carskie, zbiór ponad tysiąca obrazów, m.in. Rembrandta, Rafaela, Tycjana, Tiepola, Velasqueza, kolekcja 120 skrzypiec z warsztatów najsłynniejszych mistrzów lutniczych. Miliarder Andrew Mellon nabywał eksponaty z Ermitażu, a "przyjaciel rewolucji" Armand Hammer, dyrektor firmy Occidental International, masowo importował wytwory rzemiosła artystycznego.
Pochód za Wisłę
Republikańskie swobody zarówno dawnej, jak odrodzonej Rzeczypospolitej były przeciwieństwem carskiego samowładztwa i proletariackiego internacjonalizmu. Do zadawnionej niechęci do polskich buntowszczyków doszła nienawiść do "białopolaków" stojących na przeszkodzie w "połączeniu narodów wschodniej i zachodniej Europy w jeden związek" - oczywiście radziecki. Książki Antoniego Urbańskiego o znaczących tytułach: "Podzwonne na zgliszczach Litwy i Rusi", "Memento kresowe" i "Pro memoria", zawierają opisy cząstki zniszczeń dokonanych po rewolucji. Nikt nie opisał grabieży dokonywanych przez Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną w jej pochodzie za Wisłę. Jedno jest pewne: gdyby nie klęska pod Warszawą w 1920 r., jej łupem padłyby skarby sztuki zachodniej Europy.
Spalić, przetopić lub wywieźć
Dwadzieścia lat później, w 1939 r., proceder "oswobadzania ziem Litwy, Białorusi i Ukrainy od ucisku polskich panów" był dokonywany tak samo jak poprzednio. Pierwszymi ofiarami stały się budowle sakralne, znienawidzone nie tylko z racji religijnych, ale i narodowościowych, a przy tym zawierające prawdziwe skarby. Zdaniem historyka Władysława Pobóg-Malinowskiego, "w ciągu kilku miesięcy zlikwidowano około 4 tys. kościołów trzech głównych wyznań". Ich wyposażenie - dzieła sztuki i wyroby z kruszców szlachetnych - bezzwłocznie wywożono. Większość pałaców i dworów ziemiańskich została doszczętnie splądrowana. Początkowo umeblowanie, dzieła sztuki i księgozbiory niszczono na miejscu, ale wkrótce proceder ten stał się działalnością zorganizowaną. Trzyosobowe komisje specjalne (!) oceniały wartość dzieł sztuki - głównie malarstwa zachodnioeuropejskiego, dawnej broni oraz wytworów rzemiosł artystycznych. Jak wiele ich wywieziono? Kto ciekaw, niech zajrzy do fundamentalnego, wielotomowego dzieła Romana Aftanazego "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej".
Destrukcja zbiorów muzealnych polegała na ich łączeniu, dzieleniu, przemieszczaniu i wywozie. W ten sposób przestały istnieć lwowskie zbiory Muzeum Lubomirskich, Muzeum Narodowego im. Jana III Sobieskiego, Muzeum Historycznego, Muzeum Przemysłu Artystycznego, Muzeum Archidiecezjalnego im. Jana Długosza, bibliotek: Baworowskich, Dzieduszyckich i Pawlikowskich, zbiory Łozińskiego, Orzechowicza i Brunickich. Rozproszono skarby Zakładu Narodowego im. Ossolińskich - tylko niewiele z nich oddano Polsce, znaczna ich część pozostaje we Lwowie, w warunkach zagrażających istnieniu zbioru. Wiadomo, że wyroby z kruszców zostały dawno przetopione, gdzie jednak szukać licznych pamiątek po królach polskich, setek zbroi, broni, arcydzieł malarstwa zachodnioeuropejskiego i zegarów? W zbiorach Europy Zachodniej czy może w Stanach Zjednoczonych? Jeszcze w latach 70. XX wieku ZSRR sprzedawał do nich dzieła sztuki.
Trofiejnoje
Mimo że doktryna sowiecka głosiła zasadę prowadzenia wojny bez aneksji terytorialnej i bez kontrybucji, wyzwalane ziemie Śląska, Pomorza Zachodniego oraz Warmii i Mazur uznano za terytorium wroga i źródło łupu wojennego, czyli tzw. trofiejnoje. Udoskonalono wówczas organizację wywózki dzieł sztuki. W ramach Komitetu ds. Niemiec, kierowanego przez Gieorgija Malenkowa, Nikołaja Bułganina i Wozniesienskiego (twórcę i szefa Gospłanu), powołano Wydział Sztuki pod kierownictwem Igora Grabara (nomen omen) - jednego z najbardziej wówczas znanych sowieckich historyków sztuki. Przy dowództwach poszczególnych frontów utworzono komisje do spraw łupów wojennych (trofiejnyje komissji K. A.) - ich zadaniem była selekcja i planowy wywóz do ZSRR dzieł sztuki, kosztowności, muzealiów i księgozbiorów. Funkcjonariusze komisji - pracownicy muzeów i teatrów sowieckich, m.in. Borys Aleksiejew, kurator muzeum moskiewskiego gromadzącego zbiory ceramiczne, Andriej Biełokopitow, dyrektor teatru MChAT w Moskwie, prof. Władimir Bławatski, jeden z czołowych historyków sowieckich, Andriej Czegodajew z Muzeum im. Puszkina w Moskwie, Siergiej Grigorow, dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków, Wasilij Klimow i Borys Kopcow z Galerii Tretiakowskiej, prof. Wiktor Łazariew z uniwersytetu w Moskwie, Andriej Sidorow, naczelnik wydziału sztuki, muzyk Jewgienij Suszczenko, Natalia Sokołowa, kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zostali awansowani na wysokich oficerów sztabów armii, wyposażeni w duże pełnomocnictwa i zaopatrzeni w katalogi oraz wyciągi z ksiąg inwentarzowych, z zaleceniem wyszukiwania, gromadzenia i wywozu najcenniejszych dzieł.
Kierujący pracami komisji w rejonie działania Pierwszego Frontu Ukraińskiego major Borys Filipow, dyrektor moskiewskiego Teatru Dramatycznego, zarządził zorganizowanie licznych punktów zbiorczych dzieł sztuki. Rozwiązanie to niczym nie różniło się od wcześniej stosowanego przez władze niemieckie przy magazynowaniu dzieł sztuki i księgozbiorów zagrabionych w Polsce. Przejęto zresztą składnice niemieckie w Henrykowie, Kamieńcu Ząbkowickim, Zgorzelcu, Książu i Świdnicy, skąd Zarząd Metali Szlachetnych Ludowego Komisariatu Finansów odebrał kilkadziesiąt transportów zabytkowych wyrobów z kruszców szlachetnych, dawnego uzbrojenia i numizmatów. Nowe składy powstały w Bytomiu, Gliwicach, Legnicy, Szklarskiej Porębie, Gdańsku i Szczecinie. Ze stacji w tych miastach, a także z Bolesławca, Brzegu, Głuchołaz, Gorzowa, Kluczborka, Legnicy, Namysłowa, Nysy, Oleśnicy, Opola, Prudnika, Stargardu, Szprotawy, Świdnicy, Świebodzina, Szczecina i Wrocławia odprawiano dzieła sztuki specjalnymi pociągami wojskowymi. Najcenniejsze wysyłano drogą lotniczą. W jednym z pierwszych transportów wyekspediowano do Ermitażu 24 wagony dzieł sztuki. Zespół Lwa Charki (w cywilu kuratora Muzeum im. Puszkina w Moskwie) wywiózł z Gdańska kilkanaście tysięcy obrazów, tysiące wyrobów rzemiosła artystycznego, sztychów i grafik ze zbiorów muzealnych, precjoza kościelne i ponad 14 tys. numizmatów.
Gdańskie muzeum Puszkina
Po wojnie oddano Polsce około 20 tys. książek, obrazy galerii wilanowskiej, dwanaście skrzyń archiwaliów kopernikowskich, w 1956 r. zwrócono 12 518 dzieł sztuki z Muzeum Narodowego (oznaczonych już nowymi sygnaturami radzieckimi) oraz obiekty z Muzeum Wojska Polskiego i z zamków w Gołuchowie i Kórniku, ale sprawy uregulowania odpowiedzialności za niszczenie i grabież polskich skarbów kultury były długo przemilczane, a identyfikacja w zbiorach ZSRR dzieł stanowiących własność polską - niemożliwa. Sprawy rewindykacji podniesiono oficjalnie dopiero w 1989 r. W latach 1992-1994 zostały podpisane porozumienia dwustronne, rodzące nadzieje zwrotu niektórych dzieł sztuki. W wyniku prac polsko-rosyjskiej komisji ekspertów złożono dotychczas 15 wniosków w sprawie rewindykacji, ale strona rosyjska zwróciła w 1997 r. jeden obiekt: obraz "Apollo i dwie Muzy", i to w zamian za akwarelę "Widok Mon Repos", pochodzącą z Gatczyny. O tym, że w zbiorach Muzeum im. Puszkina w Moskwie znajdują się obrazy ze zbiorów gdańskich, wiadomo od dawna. W innych zbiorach publicznych - tak renomowanych, jak Ermitaż, Orużejna Pałata czy biblioteki państwowe Moskwy i Petersburga - oraz w magazynach Zagorska czy Uzkoje znalazłyby się zapewne nie tylko polonica, ale też dzieła sztuki zachodnich mistrzów malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego pochodzące z muzeów i kolekcji polskich. Jeśli nawet są one dla nas stracone, niech przynajmniej nie przepada wiedza o nich i o sprawcach grabieży. Inaczej gotowiśmy uwierzyć w wyzwolenie bez kulturalnych kontrybucji.
Jan Pruszyński
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.