Płyta długogrająca przegrywa z technologią i piratami
Jeden z najpopularniejszych gadżetów popkultury zniknie z masowego rynku na swoje pięćdziesiąte urodziny. Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażaliśmy sobie słuchania muzyki bez płyty długogrającej. Tymczasem w bliskiej przyszłości nie będzie nie tylko płyt długogrających, ale też znanych dotychczas sklepów muzycznych. Jeszcze 5 lat temu mało kto przypuszczał, że album płytowy stanie się pojęciem czysto wirtualnym. Teraz pojedyńcze nagrania można kupować przez Internet, dzięki czemu zawartość "dużej płyty" jest zależna tylko od naszej woli. Okładki też można ściągać z sieci. A gdy się ktoś uprze, może zlikwidować klasyczną płytotekę i przenieść całą swoją muzyczną kolekcję na twardy dysk domowego komputera.
Pół wieku albumu
Album płytowy (w wersji winylowej) pojawił się na rynku w marcu 1956 r., kiedy wydano pierwszą płytę Elvisa Presleya. Nowe płyty Beatlesów, Rolling Stonesów, Pink Floyd, Michaela Jacksona czy Nirvany wzbudzały zainteresowanie nie tylko muzyczną zawartością, ale i wyszukanymi okładkami. Do kanonu popkultury przeszły obwoluty płyt The Beatles "Sierżant Pieprz" i "Biały album" czy "Ciemna strona księżyca" Pink Floyd. Wprawdzie wraz z wejściem w 1982 r. na rynek płyty kompaktowej okładki wyraźnie zmalały, ale wciąż były ważnym elementem w promocji nowych nagrań. Teraz mają one już tylko znaczenie dla najbardziej zagorzałych fanów. Bo klasyczny album przechodzi do historii.
Kiedy w 1982 r. na rynku pojawiły się płyty CD (pierwszy był album Billy'ego Joela "52nd Street"), nikt nie przewidywał zmierzchu płyty długogrającej. Mówiono tylko o wysokiej jakości cyfrowego zapisu i zwiększeniu sprzedaży. Szacuje się, że od wprowadzenia na rynek płyt CD sprzedano ponad 0,5 mld odtwarzaczy i 7 mld krążków (w pierwszym roku po wprowadzeniu odtwarzaczy CD sprzedano 800 tys. płyt kompaktowych, zaś w trzecim roku już 50 mln egzemplarzy). Płyta długogrająca przegrała z technologią i piratami.
Kradzież 52 mld dolarów
W każdej minucie aż 5 mln osób nielegalnie ściąga pliki muzyczne z Internetu. Każdego tygodnia dochodzi między użytkownikami sieci do wymiany ponad miliarda piosenek - tak wynika z badań firmy Big Champagne z Los Angeles. Jeśli pomnożymy tę liczbę przez 99 centów, za jakie oficjalnie sprzedawane są piosenki w Internecie, okaże się, że przemysł muzyczny traci 52 mld dolarów rocznie. Wystarczyłoby to, zdaniem "The Times", "na wysłanie Britney Spears na Marsa, by tam nakręciła teledysk". By uzmysłowić sobie skalę problemu, wystarczy wiedzieć, że obroty przemysłu muzycznego ze sprzedaży muzyki w sklepach wyniosły w 2002 r. 32 mld dolarów.
Straty mają również wymiar jednostkowy. 75-letni kompozytor Charles Strouse, którego piosenkę "It's the Hard Knock Life" nagrał raper Jay-Z, stracił 46 tys. dolarów, które otrzymałby z należnych tantiem, gdyby piosenka była sprzedawana w sklepach, a nie bezpłatnie rozprowadzana w sieci. Między lipcem 2000 r. a majem 2003 r. nagranie Jay-Z było ściągane przez Internet 1,2 mln razy.
Co ty, k..., sobie myślisz?
W 2000 r. na podstawie wyroku sądu zamknięto Napster - najsłynniejszy serwis wymiany plików muzycznych. Można było go zamknąć, bo oprogramowaniem zarządzano centralnie. Późniejszych programów, rozprowadzanych przez serwisy KaZaA, LimeWire, Morpheus czy BearShare, nie da się unieruchomić, bo przy ich wykorzystaniu ściąganie nagrań jest możliwe z ominięciem centrali. Przemysł muzyczny także nie jest bez winy przy rozszerzaniu się internetowego piractwa. Te same firmy (Sony, Philips), które są zainteresowane ochroną praw wykonawców, jednocześnie reklamują nagrywarki płyt kompaktowych. Dlatego przedstawiciele Sharman Networks, którzy rozprowadzają oprogramowanie KaZaA, twierdzą, że ich firma nie robi nic innego niż producenci komputerowi, których programy wykorzystywane są w nagrywarkach.
Nie mogąc sobie poradzić z serwisami typu KaZaA czy LimeWire, Zrzeszenie Przemysłu Nagraniowego Ameryki (RIAA) zdecydowało się na wytoczenie spraw konkretnym osobom. Dotychczas o nielegalne kopiowanie piosenek przez Internet oskarżono 914 Amerykanów.
Nową formą walki z piractwem muzycznym jest wprowadzanie do sieci - przez ekspertów komputerowych - uszkodzonych plików. Ściągnąwszy piosenki z ostatniej płyty Madonny "American Life", można usłyszeć zamiast muzyki wzburzony głos artystki, wykrzykującej: "Co ty, k..., sobie myślisz?!".
Lista McPrzebojów
Według firmy Nielsen SoundScan, w 2003 r. po raz pierwszy w USA nie odnotowano spadku sprzedaży płyt. Tymczasem w latach 1999-2002 obroty przemysłu muzycznego zmalały o 22 proc. Stabilizację osiągnięto nie dzięki akcjom RIAA, lecz wskutek obniżki cen kompaktów z 18,99 USD do 12,99 USD. To jednak jest tylko łabędzi śpiew rynku płytowego. Niezależnie od skuteczności walki z internetowym piractwem w niedalekiej przyszłości dystrybucja nagrań będzie się odbywała przez sieć. "Nieuchronnie czeka nas chwila, kiedy piosenki będziemy wykupywać w subskrypcji jak minuty w telefonach komórkowych" - mówi Eric Garland z firmy Big Champagne.
Z agonii płyty długogrającej i klasycznego sklepu muzycznego pierwszy zdał sobie sprawę Steve Jobs, twórca Apple Computers. To on otworzył internetowy sklep iTunes, sprzedający pojedyncze utwory muzyczne. Pomysł wydawał się karkołomny, bo jeśli można coś mieć za darmo, to czemu ktoś miałby płacić 99 centów za piosenkę. A jednak w ciągu ośmiu miesięcy rozprowadzono 30 mln utworów! Szacuje się, że w kwietniu firma Jobsa odnotuje już 100 mln ściągniętych piosenek. Tak ogromny sukces doprowadził do rozkwitu w Stanach Zjednoczonych witryn internetowych sprzedających piosenki (Musicmatch, MusicNow, Roxio, BuyMusic, Rhapsody).
Apple Computers znajduje się już o kilka długości przed konkurentami. Jeszcze w 2001 r. firma Jobsa wypromowała iPoda, kieszonkowy odtwarzacz plików MP3 (format, w którym w Internecie zapisywana jest muzyka). Nie tylko sprzedano 1,5 mln egzemplarzy tego urządzenia, ale uznano iPod za najbardziej rewolucyjny odtwarzacz muzyczny od czasów pojawienia się walkmana. Obecnie Apple wypuścił na rynek znacznie tańszą wersję urządzenia. Kolejnym śmiałym posunięciem Jobsa było podpisanie kontraktu z Pepsi. Dzięki wspólnej akcji promocyjnej ze strony iTunes będzie można bezpłatnie dokonać 100 mln ściągnięć. Jesienią pisano o podobnej kampanii iTunes oraz McDonald'sa.
SkŁadanka z przyszłością
Możliwość ściągania pojedynczych piosenek jest początkiem końca płyt autorskich. Okazuje się, że młodzi ludzie wolą słuchać składanek z przebojami niż albumów pojedynczych wykonawców. Dowodem jest popularność pierwszych internetowych kompilacji. Najchętniej ściąganymi płytami (cena 9,99 USD) ze strony iTunes były gwiazdkowa "A Winter's Night" i "The Valentine's Day" z piosenkami dla zakochanych. Nettwerk Music Group przygotowuje kolejne składanki tematyczne: z muzyką na Halloween, piosenkami dla dzieci oraz z chilloutową muzyką klubową. Gdyby ta tendencja się utrzymała, przeszlibyśmy do ery tzw. one-hit-wonders (gwiazd jednego przeboju). Miałoby to ogromne konsekwencje dla całego przemysłu muzycznego: bez gwiazd sprzedających albumy w milionowych nakładach upadłyby trasy koncertowe, drastycznie zmalałaby sprzedaż koszulek i plakatów z podobiznami idoli.
W ostatnich latach status supergwiazd utraciły zespoły Simply Red, Van Halen, Def Leppard czy tak popularni do niedawna wykonawcy jak Phil Collins, Tina Turner, Michael Jackson, Elton John czy Peter Gabriel. Utytułowana amerykańska wykonawczyni Joni Mitchell oficjalnie ogłosiła wycofanie się z rynku, twierdząc, że polityka wytwórni płytowych uniemożliwia jej artystyczną egzystencję. Giganci muzyki rockowej, pokroju The Rolling Stones czy Paula McCartneya, tak naprawdę istnieją dzięki wielkim koncertom na stadionach, a nie wynikom sprzedaży nowych płyt. W tej sytuacji dla wielu muzyków wyjściem będzie rozprowadzanie nagrań przez Internet - poza nadzorem muzycznych korporacji. Pierwsi na ten krok zdecydowali się Peter Gabriel i Brian Eno. Założyli oni stowarzyszenie MUDDA (Magnificent Union of Digitally Downloading Artists - Wspaniały Związek Artystów Przesyłających Muzykę Cyfrowo).
W tej rozgrywce nie chodzi wyłącznie o ustalanie ceny płyt, ale również uniezależnienie się od obowiązujących w sprzedaży sklepowej formatów - singla i albumu. Muzyka powstawałaby wręcz na oczach internautów, którzy mogliby wybierać spośród kilku wersji danej kompozycji i sami ustalać zawartość albumu.
Prawie pół miliona użytkowników Internetu w Europie korzysta już z ponad trzydziestu legalnych stron z muzyką. W tym roku firmy fonograficzne zamierzają udzielić dalszych licencji na wykorzystanie swojego katalogu w sieci, co z pewnością spowoduje wzrost sprzedaży online. A to oznacza lawinę, czyli zagładę znanego nam dotychczas rynku muzycznego.
Grzegorz Brzozowicz
Pół wieku albumu
Album płytowy (w wersji winylowej) pojawił się na rynku w marcu 1956 r., kiedy wydano pierwszą płytę Elvisa Presleya. Nowe płyty Beatlesów, Rolling Stonesów, Pink Floyd, Michaela Jacksona czy Nirvany wzbudzały zainteresowanie nie tylko muzyczną zawartością, ale i wyszukanymi okładkami. Do kanonu popkultury przeszły obwoluty płyt The Beatles "Sierżant Pieprz" i "Biały album" czy "Ciemna strona księżyca" Pink Floyd. Wprawdzie wraz z wejściem w 1982 r. na rynek płyty kompaktowej okładki wyraźnie zmalały, ale wciąż były ważnym elementem w promocji nowych nagrań. Teraz mają one już tylko znaczenie dla najbardziej zagorzałych fanów. Bo klasyczny album przechodzi do historii.
Kiedy w 1982 r. na rynku pojawiły się płyty CD (pierwszy był album Billy'ego Joela "52nd Street"), nikt nie przewidywał zmierzchu płyty długogrającej. Mówiono tylko o wysokiej jakości cyfrowego zapisu i zwiększeniu sprzedaży. Szacuje się, że od wprowadzenia na rynek płyt CD sprzedano ponad 0,5 mld odtwarzaczy i 7 mld krążków (w pierwszym roku po wprowadzeniu odtwarzaczy CD sprzedano 800 tys. płyt kompaktowych, zaś w trzecim roku już 50 mln egzemplarzy). Płyta długogrająca przegrała z technologią i piratami.
Kradzież 52 mld dolarów
W każdej minucie aż 5 mln osób nielegalnie ściąga pliki muzyczne z Internetu. Każdego tygodnia dochodzi między użytkownikami sieci do wymiany ponad miliarda piosenek - tak wynika z badań firmy Big Champagne z Los Angeles. Jeśli pomnożymy tę liczbę przez 99 centów, za jakie oficjalnie sprzedawane są piosenki w Internecie, okaże się, że przemysł muzyczny traci 52 mld dolarów rocznie. Wystarczyłoby to, zdaniem "The Times", "na wysłanie Britney Spears na Marsa, by tam nakręciła teledysk". By uzmysłowić sobie skalę problemu, wystarczy wiedzieć, że obroty przemysłu muzycznego ze sprzedaży muzyki w sklepach wyniosły w 2002 r. 32 mld dolarów.
Straty mają również wymiar jednostkowy. 75-letni kompozytor Charles Strouse, którego piosenkę "It's the Hard Knock Life" nagrał raper Jay-Z, stracił 46 tys. dolarów, które otrzymałby z należnych tantiem, gdyby piosenka była sprzedawana w sklepach, a nie bezpłatnie rozprowadzana w sieci. Między lipcem 2000 r. a majem 2003 r. nagranie Jay-Z było ściągane przez Internet 1,2 mln razy.
Co ty, k..., sobie myślisz?
W 2000 r. na podstawie wyroku sądu zamknięto Napster - najsłynniejszy serwis wymiany plików muzycznych. Można było go zamknąć, bo oprogramowaniem zarządzano centralnie. Późniejszych programów, rozprowadzanych przez serwisy KaZaA, LimeWire, Morpheus czy BearShare, nie da się unieruchomić, bo przy ich wykorzystaniu ściąganie nagrań jest możliwe z ominięciem centrali. Przemysł muzyczny także nie jest bez winy przy rozszerzaniu się internetowego piractwa. Te same firmy (Sony, Philips), które są zainteresowane ochroną praw wykonawców, jednocześnie reklamują nagrywarki płyt kompaktowych. Dlatego przedstawiciele Sharman Networks, którzy rozprowadzają oprogramowanie KaZaA, twierdzą, że ich firma nie robi nic innego niż producenci komputerowi, których programy wykorzystywane są w nagrywarkach.
Nie mogąc sobie poradzić z serwisami typu KaZaA czy LimeWire, Zrzeszenie Przemysłu Nagraniowego Ameryki (RIAA) zdecydowało się na wytoczenie spraw konkretnym osobom. Dotychczas o nielegalne kopiowanie piosenek przez Internet oskarżono 914 Amerykanów.
Nową formą walki z piractwem muzycznym jest wprowadzanie do sieci - przez ekspertów komputerowych - uszkodzonych plików. Ściągnąwszy piosenki z ostatniej płyty Madonny "American Life", można usłyszeć zamiast muzyki wzburzony głos artystki, wykrzykującej: "Co ty, k..., sobie myślisz?!".
Lista McPrzebojów
Według firmy Nielsen SoundScan, w 2003 r. po raz pierwszy w USA nie odnotowano spadku sprzedaży płyt. Tymczasem w latach 1999-2002 obroty przemysłu muzycznego zmalały o 22 proc. Stabilizację osiągnięto nie dzięki akcjom RIAA, lecz wskutek obniżki cen kompaktów z 18,99 USD do 12,99 USD. To jednak jest tylko łabędzi śpiew rynku płytowego. Niezależnie od skuteczności walki z internetowym piractwem w niedalekiej przyszłości dystrybucja nagrań będzie się odbywała przez sieć. "Nieuchronnie czeka nas chwila, kiedy piosenki będziemy wykupywać w subskrypcji jak minuty w telefonach komórkowych" - mówi Eric Garland z firmy Big Champagne.
Z agonii płyty długogrającej i klasycznego sklepu muzycznego pierwszy zdał sobie sprawę Steve Jobs, twórca Apple Computers. To on otworzył internetowy sklep iTunes, sprzedający pojedyncze utwory muzyczne. Pomysł wydawał się karkołomny, bo jeśli można coś mieć za darmo, to czemu ktoś miałby płacić 99 centów za piosenkę. A jednak w ciągu ośmiu miesięcy rozprowadzono 30 mln utworów! Szacuje się, że w kwietniu firma Jobsa odnotuje już 100 mln ściągniętych piosenek. Tak ogromny sukces doprowadził do rozkwitu w Stanach Zjednoczonych witryn internetowych sprzedających piosenki (Musicmatch, MusicNow, Roxio, BuyMusic, Rhapsody).
Apple Computers znajduje się już o kilka długości przed konkurentami. Jeszcze w 2001 r. firma Jobsa wypromowała iPoda, kieszonkowy odtwarzacz plików MP3 (format, w którym w Internecie zapisywana jest muzyka). Nie tylko sprzedano 1,5 mln egzemplarzy tego urządzenia, ale uznano iPod za najbardziej rewolucyjny odtwarzacz muzyczny od czasów pojawienia się walkmana. Obecnie Apple wypuścił na rynek znacznie tańszą wersję urządzenia. Kolejnym śmiałym posunięciem Jobsa było podpisanie kontraktu z Pepsi. Dzięki wspólnej akcji promocyjnej ze strony iTunes będzie można bezpłatnie dokonać 100 mln ściągnięć. Jesienią pisano o podobnej kampanii iTunes oraz McDonald'sa.
SkŁadanka z przyszłością
Możliwość ściągania pojedynczych piosenek jest początkiem końca płyt autorskich. Okazuje się, że młodzi ludzie wolą słuchać składanek z przebojami niż albumów pojedynczych wykonawców. Dowodem jest popularność pierwszych internetowych kompilacji. Najchętniej ściąganymi płytami (cena 9,99 USD) ze strony iTunes były gwiazdkowa "A Winter's Night" i "The Valentine's Day" z piosenkami dla zakochanych. Nettwerk Music Group przygotowuje kolejne składanki tematyczne: z muzyką na Halloween, piosenkami dla dzieci oraz z chilloutową muzyką klubową. Gdyby ta tendencja się utrzymała, przeszlibyśmy do ery tzw. one-hit-wonders (gwiazd jednego przeboju). Miałoby to ogromne konsekwencje dla całego przemysłu muzycznego: bez gwiazd sprzedających albumy w milionowych nakładach upadłyby trasy koncertowe, drastycznie zmalałaby sprzedaż koszulek i plakatów z podobiznami idoli.
W ostatnich latach status supergwiazd utraciły zespoły Simply Red, Van Halen, Def Leppard czy tak popularni do niedawna wykonawcy jak Phil Collins, Tina Turner, Michael Jackson, Elton John czy Peter Gabriel. Utytułowana amerykańska wykonawczyni Joni Mitchell oficjalnie ogłosiła wycofanie się z rynku, twierdząc, że polityka wytwórni płytowych uniemożliwia jej artystyczną egzystencję. Giganci muzyki rockowej, pokroju The Rolling Stones czy Paula McCartneya, tak naprawdę istnieją dzięki wielkim koncertom na stadionach, a nie wynikom sprzedaży nowych płyt. W tej sytuacji dla wielu muzyków wyjściem będzie rozprowadzanie nagrań przez Internet - poza nadzorem muzycznych korporacji. Pierwsi na ten krok zdecydowali się Peter Gabriel i Brian Eno. Założyli oni stowarzyszenie MUDDA (Magnificent Union of Digitally Downloading Artists - Wspaniały Związek Artystów Przesyłających Muzykę Cyfrowo).
W tej rozgrywce nie chodzi wyłącznie o ustalanie ceny płyt, ale również uniezależnienie się od obowiązujących w sprzedaży sklepowej formatów - singla i albumu. Muzyka powstawałaby wręcz na oczach internautów, którzy mogliby wybierać spośród kilku wersji danej kompozycji i sami ustalać zawartość albumu.
Prawie pół miliona użytkowników Internetu w Europie korzysta już z ponad trzydziestu legalnych stron z muzyką. W tym roku firmy fonograficzne zamierzają udzielić dalszych licencji na wykorzystanie swojego katalogu w sieci, co z pewnością spowoduje wzrost sprzedaży online. A to oznacza lawinę, czyli zagładę znanego nam dotychczas rynku muzycznego.
Grzegorz Brzozowicz
Więcej możesz przeczytać w 12/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.