Jak meblujemy Europę Czeski komplet kieliszków, laptop z procesorem wyprodukowanym na Węgrzech, opakowanie słoweńskich leków, puszka estońskich śledzi, a w salonie - stół i komplet krzeseł z Polski. Takie zdjęcie wnętrz typowego apartamentu w Paryżu opublikowała tuż przed rozszerzeniem unii 1 maja 2004 r. jedna z francuskich gazet. Tego rodzaju ekspozycja podobnie wyglądałaby także w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy państwach skandynawskich, bowiem już ponad 20 proc. szaf, krzeseł, mebli kuchennych czy łóżek, które trafiają na zachodnioeuropejskie rynki, wytwarza się nad Wisłą. W ciągu ostatnich 15 lat wartość eksportu naszych mebli wzrosła dwudziestopięciokrotnie - do niemal 3,7 mld USD w 2003 r.! Polskie firmy są największymi dostawcami szwedzkiej sieci sklepów meblowych IKEA (z naszego kraju pochodzi co czwarty sprzedawany przez nią mebel na świecie), a także podwykonawcami największego w Europie producenta mebli - niemieckiej Schieder-Gruppe (co trzeci jej wyrób powstaje u nas). Same również zdobywają coraz większe i bardziej prestiżowe zamówienia, jak choćby krośnieński Nowy Styl, który dostarczył 50 tys. krzeseł na wyposażenie obiektów sportowych podczas igrzysk w Atenach. - Gdy na początku lat 90. mówiłem kolegom, że pokonamy na wielkim niemieckim rynku światowych liderów, czyli włoskich producentów mebli, mało kto w to wierzył - wspomina Adam Krzanowski, współwłaściciel Nowego Stylu. W 2003 r. polscy eksporterzy zostali jednak największymi dostawcami mebli do Niemiec.
Szwedzki doping
Twórca IKEA Ingvar Kamprad przyznał w swojej biografii (autorstwa Bertila Torekulla), że rynkowy sukces zawdzięcza w dużej mierze polskim stolarzom i tapicerom. Kiedy na początku lat 60. szwedzcy producenci i sprzedawcy mebli zaczęli bojkotować IKEA w odwecie za jej politykę niskich cen, Kamprad zawitał do Polski i podpisał kontrakty z naszymi dostawcami, uniezależniając się od macierzystego rynku i ratując firmę przed bankructwem. W PRL ponad 80 proc. naszych mebli produkowały jednak państwowe (w większości znacjonalizowane po wojnie) firmy, wytwarzające zwykle tandetę, która nabywców mogła znaleźć jedynie w kraju (na 10 ich produktów tylko 2 trafiały na eksport). Teraz jest dokładnie odwrotnie: średnio 8 na 10 wytworzonych w Polsce mebli trafia na rynki europejskie, do USA, Rosji, a nawet na Daleki Wschód.
Zawdzięczamy to wolnemu rynkowi i prywatyzacji na początku lat 90., dzięki czemu ta branża stanęła na nogi. Na przykład Krzanowski, który na początku pracował w rodzinnej firmie tapicerskiej w USA (zaczynał od rozładunku dostaw, a doszedł do stanowiska menedżera), wspólnie z bratem Jerzym i dwoma amerykańskimi wspólnikami w ciągu 12 lat stał się największym producentem krzeseł w Europie. Grupa Nowy Styl zatrudnia dziś na całym świecie niemal 4,5 tys. osób i sprzedała do tej pory ponad 26 mln krzeseł biurowych i foteli! Gdy w latach 1997-1998 kryzys w Rosji odciął nasze firmy od wschodnich rynków, szybko znalazły one odbiorców na wymagających rynkach unijnych. Dzięki eksportowi przychody polskich firm meblarskich w 2003 r. wzrosły aż o 26 proc., a ich marże z 4,9 proc. do 5,5 proc. Zrestrukturyzowane giełdowe spółki Paged i Swarzędz stały się wręcz pupilkami giełdowych inwestorów - kurs ich akcji wzrósł w ciągu kilkunastu miesięcy odpowiednio o 1600 proc. i 1000 proc.
Meble dla ludu
Na polskim rynku dominuje segment "ekonomiczny", czyli wyroby tańsze, bo Niemiec wydaje rocznie na meble średnio 369 euro, Szwed - 327 euro, Portugalczyk - 109 euro, a Polak zaledwie 30 euro. Nasz rynek, na którym działa niemal 21 tys. różnej wielkości firm, należy jednak do najbardziej konkurencyjnych w Europie. Dość wspomnieć, że potężna niemiecka sieć sklepów meblowych Walther latem 2004 r. postanowiła się wycofać z naszego kraju. Niemcy tłumaczyli to wprawdzie recesją na polskim rynku, ale wielki sklep Walthera na pniu kupiła mała katowicka firma Agata Meble.
Potentatem w kraju jest spółka Black Red White Tadeusza Chmiela. Chmiel, który w latach 80. prowadził mały war-sztat meblarski, od 1989 r. zbudował w Biłgoraju firmę mającą obecnie 16 proc. udziału w sprzedaży wszystkich mebli w Polsce (40 proc. wyrobów firma Chmiela eksportuje) i niemal 1 mld zł przychodów rocznie. BRW od początku najpierw produkowała meble, a potem szukała na nie nabywców.
- W ten sposób nasi klienci mogli dostać meble od ręki - tłumaczy Robert Skwarek, wiceprezes firmy. Podczas gdy konkurencja chciała pieniądze już po 30 dniach od dostawy, Black Red White czekał na zapłatę do 60 dni. Meble BRW są jednymi z tańszych na rynku, bo firma do ich produkcji używa głównie płyt wiórowych.
Wyższa półka
Najbardziej znane w Polsce meble z wyższej półki produkuje firma Kler, która co roku sprzedaje u nas meble o wartości 100 mln zł. Firma powstała w 1973 r. w Dobrodzieniu, miasteczku położonym 40 km od Opola. Jej założyciel Piotr Kler tapicerskiego fachu uczył się u przedwojennego mistrza Antoniego Aptyki. Dziś co trzeci mebel Klera trafia na eksport, a firma ma około 30 salonów w Polsce oraz 10 w Czechach i Niemczech (m.in. w Brnie i Dortmundzie). Sieć uzupełniają sklepy prowadzone na zasadzie franchisingu, m.in. w Nowym Jorku, Tel Awiwie czy też na duńskiej wyspie Bornholm (gdzie pod koniec sierpnia 2004 r. otwarto 400-metrowy sklep).
Od 1990 r. wartość sprzedaży Klera rośnie o 50-60 proc. rocznie i w 2003 r. sięgnęła 140 mln zł. Firma dopasowuje ofertę do życzeń klienta (w ubiegłym roku takich zamówień było około 15 tys.). Do wyboru ma na przykład 300 kolorów materiałów i 100 kolorów skór. Wzorów mebli jest jeszcze więcej. - Samych ław dębowych mamy 3,5 tys. - mówi Piotr Kler. Projektowaniem zajmuje się zespół złożony z 20 osób, a dopracowanie nowego zestawu zajmuje im od pół roku do czterech lat. Kler zaś osobiście bierze udział w projektowaniu każdego mebla. - Ostatnio byłem na targach w Chinach i widziałem dokładne kopie moich mebli produkowane przez miejscowe firmy - mówi Kler.
Forte z kolei ma pięć fabryk w Polsce, jedną na Ukrainie, a kolejną buduje w Rosji. - Prawie 80-procentowe cło na granicy rosyjskiej zmusza nas do przenoszenia produkcji na wschód, by utrzymać tamtejsze rynki - mówi Maciej Formanowicz, prezes i współwłaściciel firmy Forte. Forte powstało w 1992 r., kiedy Formanowicz kupił od skarbu państwa zadłużoną fabrykę mebli w Ostrowie Mazowieckim. Firma sprzedaje meble kuchenne, biurowe, tapicerowane i meblościanki. Co drugi produkt Forte trafia na eksport, a ponad 60 proc. eksportu kierowane jest do Niemiec. Do firmy należy 13 spó-łek handlowych zajmujących się rozprowadzaniem mebli Forte w Niemczech, Holandii, Belgii, Szwajcarii, Austrii, Rosji i na Ukrainie. Forte zamawia badania marketnigowe w zachodnich firmach i produkuje meble pod gusta tamtejszych klientów.
Ludwik XXI
Coraz więcej polskich zakładów odnosi sukcesy także w niszowych, wymagających wysokiej jakości segmentach rynku. Blis-ko 250 pracowników firmy Ludwik Styl z Rogoźna Wielkopolskiego, założonej w 1959 r., co dzień starannie "postarza" wykonane uprzednio z dębowego drewna kredensy, stoły, szafy i fotele. Właściciel firmy Jacek Twaróg (syn założyciela firmy) specjalizuje się bowiem w produkcji mebli stylizowanych m.in. na francuskie meble z XVII w., a nawet wyroby rzemiosła średniowiecznego. Przybywa u nas bowiem indywidualistów, którzy pragną wyróżnić się także aranżacją wnętrz swoich domów. Ich gusta zaspokaja też niewielka rodzinna firma Styl Art Mieczysława Wierzbickiego ze Swarzędza, która wykonuje meble według dawnych wzorów tylko na zamówienie (ostatnio w zleceniach dominują renesans oraz styl angielski).
Na Zachodzie moda na "stare" meble trwa w najlepsze: niektórzy stolarze w Hiszpanii, Włoszech czy Francji, by zagwarantować klientom maksymalny autentyzm, używają nawet drewna z rozebranych wiekowych budynków. W Polsce takie meble zamawiają zwykle koneserzy albo hotele czy restauracje, niekiedy także urzędy (m.in. MSZ). Ich wykonanie jest czasochłonne (zajmuje często 2-6 miesięcy), a pozyskanie odpowiednich materiałów trudne (niewiele warsztatów ma własne tartaki i suszarnie, gdzie drewno leżakuje co najmniej rok). Polacy mają jednak coraz więcej zagranicznych klientów. Za stół, 6 krzeseł, kredens i komodę do jadalni z firmy Ludwik Styl trzeba zapłacić 10-12 tys. zł, ale to i tak o 30-40 proc. mniej niż za podobny zestaw stylizowanych mebli z Hiszpanii, Włoch czy Francji, którym polskie wyroby nie ustępują pod względem jakości.
Cena marki
W Polsce tradycje meblarskie niektórych firm sięgają XIX wieku, jak w wypadku Fabryki Mebli Giętych Fameg z Radomska, której początek dali w 1881 r. bracia Thonet, synowie wiedeńskiego stolarza Michaela Thoneta, wynalazcy przemysłowej metody gięcia drewna na gorąco (czyli m.in. współczesnego fotela bujanego). Niewielu producentów stworzyło jednak silne marki w kraju, a za granicą de facto żaden. BRW, Adriana SA z Kosowizny czy olsztyńska MM International - te nazwy nie mówią nic większości Polaków, choć to czołówka producentów mebli (na przykład markę Forte rozpoznaje tylko 10 proc. osób). Tym bardziej mało który Niemiec czy Brytyjczyk ma dziś pojęcie, że kupił akurat meble made in Poland.
Podczas majowych targów meblarskich w Poznaniu nasi producenci uradzili, że odtąd będą eksportować swoje wyroby wyłącznie z logo Polskie Meble - Potwierdzona Jakość. Dla klientów indywidualnych marka w wypadku mebli nie ma wielkiego znaczenia. Zmieniają je zwykle raz na kilkanaście lat i prędzej kojarzą salony sprzedaży niż producentów. Jeśli do polskich mebli przekonają się natomiast duzi europejscy dystrybutorzy, jak Conforama, But czy MFI, boom dopiero czeka naszych producentów. Już dziś, według szacunków Łukasza Kalupy, autora książki "Meblarstwo w Polsce", staliśmy się szóstym (po Włoszech, Kanadzie, Niemczech, Chinach i USA) eksporterem mebli na świecie!
Twórca IKEA Ingvar Kamprad przyznał w swojej biografii (autorstwa Bertila Torekulla), że rynkowy sukces zawdzięcza w dużej mierze polskim stolarzom i tapicerom. Kiedy na początku lat 60. szwedzcy producenci i sprzedawcy mebli zaczęli bojkotować IKEA w odwecie za jej politykę niskich cen, Kamprad zawitał do Polski i podpisał kontrakty z naszymi dostawcami, uniezależniając się od macierzystego rynku i ratując firmę przed bankructwem. W PRL ponad 80 proc. naszych mebli produkowały jednak państwowe (w większości znacjonalizowane po wojnie) firmy, wytwarzające zwykle tandetę, która nabywców mogła znaleźć jedynie w kraju (na 10 ich produktów tylko 2 trafiały na eksport). Teraz jest dokładnie odwrotnie: średnio 8 na 10 wytworzonych w Polsce mebli trafia na rynki europejskie, do USA, Rosji, a nawet na Daleki Wschód.
Zawdzięczamy to wolnemu rynkowi i prywatyzacji na początku lat 90., dzięki czemu ta branża stanęła na nogi. Na przykład Krzanowski, który na początku pracował w rodzinnej firmie tapicerskiej w USA (zaczynał od rozładunku dostaw, a doszedł do stanowiska menedżera), wspólnie z bratem Jerzym i dwoma amerykańskimi wspólnikami w ciągu 12 lat stał się największym producentem krzeseł w Europie. Grupa Nowy Styl zatrudnia dziś na całym świecie niemal 4,5 tys. osób i sprzedała do tej pory ponad 26 mln krzeseł biurowych i foteli! Gdy w latach 1997-1998 kryzys w Rosji odciął nasze firmy od wschodnich rynków, szybko znalazły one odbiorców na wymagających rynkach unijnych. Dzięki eksportowi przychody polskich firm meblarskich w 2003 r. wzrosły aż o 26 proc., a ich marże z 4,9 proc. do 5,5 proc. Zrestrukturyzowane giełdowe spółki Paged i Swarzędz stały się wręcz pupilkami giełdowych inwestorów - kurs ich akcji wzrósł w ciągu kilkunastu miesięcy odpowiednio o 1600 proc. i 1000 proc.
Meble dla ludu
Na polskim rynku dominuje segment "ekonomiczny", czyli wyroby tańsze, bo Niemiec wydaje rocznie na meble średnio 369 euro, Szwed - 327 euro, Portugalczyk - 109 euro, a Polak zaledwie 30 euro. Nasz rynek, na którym działa niemal 21 tys. różnej wielkości firm, należy jednak do najbardziej konkurencyjnych w Europie. Dość wspomnieć, że potężna niemiecka sieć sklepów meblowych Walther latem 2004 r. postanowiła się wycofać z naszego kraju. Niemcy tłumaczyli to wprawdzie recesją na polskim rynku, ale wielki sklep Walthera na pniu kupiła mała katowicka firma Agata Meble.
Potentatem w kraju jest spółka Black Red White Tadeusza Chmiela. Chmiel, który w latach 80. prowadził mały war-sztat meblarski, od 1989 r. zbudował w Biłgoraju firmę mającą obecnie 16 proc. udziału w sprzedaży wszystkich mebli w Polsce (40 proc. wyrobów firma Chmiela eksportuje) i niemal 1 mld zł przychodów rocznie. BRW od początku najpierw produkowała meble, a potem szukała na nie nabywców.
- W ten sposób nasi klienci mogli dostać meble od ręki - tłumaczy Robert Skwarek, wiceprezes firmy. Podczas gdy konkurencja chciała pieniądze już po 30 dniach od dostawy, Black Red White czekał na zapłatę do 60 dni. Meble BRW są jednymi z tańszych na rynku, bo firma do ich produkcji używa głównie płyt wiórowych.
Wyższa półka
Najbardziej znane w Polsce meble z wyższej półki produkuje firma Kler, która co roku sprzedaje u nas meble o wartości 100 mln zł. Firma powstała w 1973 r. w Dobrodzieniu, miasteczku położonym 40 km od Opola. Jej założyciel Piotr Kler tapicerskiego fachu uczył się u przedwojennego mistrza Antoniego Aptyki. Dziś co trzeci mebel Klera trafia na eksport, a firma ma około 30 salonów w Polsce oraz 10 w Czechach i Niemczech (m.in. w Brnie i Dortmundzie). Sieć uzupełniają sklepy prowadzone na zasadzie franchisingu, m.in. w Nowym Jorku, Tel Awiwie czy też na duńskiej wyspie Bornholm (gdzie pod koniec sierpnia 2004 r. otwarto 400-metrowy sklep).
Od 1990 r. wartość sprzedaży Klera rośnie o 50-60 proc. rocznie i w 2003 r. sięgnęła 140 mln zł. Firma dopasowuje ofertę do życzeń klienta (w ubiegłym roku takich zamówień było około 15 tys.). Do wyboru ma na przykład 300 kolorów materiałów i 100 kolorów skór. Wzorów mebli jest jeszcze więcej. - Samych ław dębowych mamy 3,5 tys. - mówi Piotr Kler. Projektowaniem zajmuje się zespół złożony z 20 osób, a dopracowanie nowego zestawu zajmuje im od pół roku do czterech lat. Kler zaś osobiście bierze udział w projektowaniu każdego mebla. - Ostatnio byłem na targach w Chinach i widziałem dokładne kopie moich mebli produkowane przez miejscowe firmy - mówi Kler.
Forte z kolei ma pięć fabryk w Polsce, jedną na Ukrainie, a kolejną buduje w Rosji. - Prawie 80-procentowe cło na granicy rosyjskiej zmusza nas do przenoszenia produkcji na wschód, by utrzymać tamtejsze rynki - mówi Maciej Formanowicz, prezes i współwłaściciel firmy Forte. Forte powstało w 1992 r., kiedy Formanowicz kupił od skarbu państwa zadłużoną fabrykę mebli w Ostrowie Mazowieckim. Firma sprzedaje meble kuchenne, biurowe, tapicerowane i meblościanki. Co drugi produkt Forte trafia na eksport, a ponad 60 proc. eksportu kierowane jest do Niemiec. Do firmy należy 13 spó-łek handlowych zajmujących się rozprowadzaniem mebli Forte w Niemczech, Holandii, Belgii, Szwajcarii, Austrii, Rosji i na Ukrainie. Forte zamawia badania marketnigowe w zachodnich firmach i produkuje meble pod gusta tamtejszych klientów.
Ludwik XXI
Coraz więcej polskich zakładów odnosi sukcesy także w niszowych, wymagających wysokiej jakości segmentach rynku. Blis-ko 250 pracowników firmy Ludwik Styl z Rogoźna Wielkopolskiego, założonej w 1959 r., co dzień starannie "postarza" wykonane uprzednio z dębowego drewna kredensy, stoły, szafy i fotele. Właściciel firmy Jacek Twaróg (syn założyciela firmy) specjalizuje się bowiem w produkcji mebli stylizowanych m.in. na francuskie meble z XVII w., a nawet wyroby rzemiosła średniowiecznego. Przybywa u nas bowiem indywidualistów, którzy pragną wyróżnić się także aranżacją wnętrz swoich domów. Ich gusta zaspokaja też niewielka rodzinna firma Styl Art Mieczysława Wierzbickiego ze Swarzędza, która wykonuje meble według dawnych wzorów tylko na zamówienie (ostatnio w zleceniach dominują renesans oraz styl angielski).
Na Zachodzie moda na "stare" meble trwa w najlepsze: niektórzy stolarze w Hiszpanii, Włoszech czy Francji, by zagwarantować klientom maksymalny autentyzm, używają nawet drewna z rozebranych wiekowych budynków. W Polsce takie meble zamawiają zwykle koneserzy albo hotele czy restauracje, niekiedy także urzędy (m.in. MSZ). Ich wykonanie jest czasochłonne (zajmuje często 2-6 miesięcy), a pozyskanie odpowiednich materiałów trudne (niewiele warsztatów ma własne tartaki i suszarnie, gdzie drewno leżakuje co najmniej rok). Polacy mają jednak coraz więcej zagranicznych klientów. Za stół, 6 krzeseł, kredens i komodę do jadalni z firmy Ludwik Styl trzeba zapłacić 10-12 tys. zł, ale to i tak o 30-40 proc. mniej niż za podobny zestaw stylizowanych mebli z Hiszpanii, Włoch czy Francji, którym polskie wyroby nie ustępują pod względem jakości.
Cena marki
W Polsce tradycje meblarskie niektórych firm sięgają XIX wieku, jak w wypadku Fabryki Mebli Giętych Fameg z Radomska, której początek dali w 1881 r. bracia Thonet, synowie wiedeńskiego stolarza Michaela Thoneta, wynalazcy przemysłowej metody gięcia drewna na gorąco (czyli m.in. współczesnego fotela bujanego). Niewielu producentów stworzyło jednak silne marki w kraju, a za granicą de facto żaden. BRW, Adriana SA z Kosowizny czy olsztyńska MM International - te nazwy nie mówią nic większości Polaków, choć to czołówka producentów mebli (na przykład markę Forte rozpoznaje tylko 10 proc. osób). Tym bardziej mało który Niemiec czy Brytyjczyk ma dziś pojęcie, że kupił akurat meble made in Poland.
Podczas majowych targów meblarskich w Poznaniu nasi producenci uradzili, że odtąd będą eksportować swoje wyroby wyłącznie z logo Polskie Meble - Potwierdzona Jakość. Dla klientów indywidualnych marka w wypadku mebli nie ma wielkiego znaczenia. Zmieniają je zwykle raz na kilkanaście lat i prędzej kojarzą salony sprzedaży niż producentów. Jeśli do polskich mebli przekonają się natomiast duzi europejscy dystrybutorzy, jak Conforama, But czy MFI, boom dopiero czeka naszych producentów. Już dziś, według szacunków Łukasza Kalupy, autora książki "Meblarstwo w Polsce", staliśmy się szóstym (po Włoszech, Kanadzie, Niemczech, Chinach i USA) eksporterem mebli na świecie!
Więcej możesz przeczytać w 38/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.