Jabłka miłości Drogi Przyjacielu! Korzystając z sezonu, zajadam się świeżymi gruntowymi pomidorami w postaci sosów, zup i sałatek. Czym byłby świat bez tego najwspanialszego z warzyw? Bohaterką tygodnia jest znowu Miryna, która uparła się, że ususzy na próbę trochę pomidorów, wbrew powszechnemu przekonaniu, iż niezbędne są do tego włoskie pomodori, a jeszcze bardziej - włoskie słońce. Udało jej się kupić najlepsze, podłużne, zwane sercówkami albo śliwkowymi. Pokroiła je wzdłuż na ósemki, ułożyła na blasze i cierpliwie suszyła w rozgrzanym otwartym piekarniku. Potem napchała nimi słoiki i zalała oliwą. I co powiesz? Wyszły z tego nieprawdopodobnie aromatyczne delicje, o oryginalnym, skoncentrowanym smaku. To nie jest to samo co włoskie suszone pomidory, choć wyglądają bardzo podobnie, ale zdecydowanie warto zadać sobie tę odrobinę trudu, by urozmaicić jadłospis.
Na aktualnej liście pomidorowych przebojów umieściłbym także sos pomidorowo-jabłkowy z dodatkiem selera naciowego, który jadamy z różnymi makaronami. W pierwszej chwili brzmi to może niezbyt zachęcająco, ale zapewniam Cię, że jest to zaskakująco pyszna kombinacja. Tylko nie wolno przesadzić z jabłkami, żeby sos nie zrobił się słodki.
Przy okazji, czy zastanawiałeś się kiedyś nad etymologią słowa "pomidor"? Oczywiście, pochodzi od włoskiego pomodoro, co dosłownie oznacza "złote jabłko". Dziwne, prawda? No, bo owszem, są żółte odmiany (i to bardzo smaczne), a i zielone, ale przecież przeważnie są czerwone i wcale ze złotem się nie kojarzą. To już wolałbym nazywać je jabłkami miłości, jak nasi przodkowie, którzy wzorowali się na południowych Francuzach (pomme dŐamour).
Tymczasem addio!
Bikont Sercowy Podłużny
Piotrusiu!
Nie wyobrażam sobie zupełnie, jak mogła wyglądać kuchnia Europejczyków bez pomidorów. To przecież stosunkowo świeży wynalazek w tej stronie świata, świeższy niż ziemniaki. Brak tych ostatnich wytrzymuję bez trudu, choć innego zdania jest choćby większość narodów wschodniej i środkowej Europy, Irlandczycy czy Indianie andyjscy. Ale kuchnia bez pomidorów? Mroźna pustka, cierpienie ponad siły, zabójczy smutek. Bez pomidorów, mój Drogi, nie ma życia.
Chyba że są to pomidory z holenderskich inspektów. To świństwo stanowczo nie powinno nosić dumnego miana złotego jabłka. Oczywiście, że każdy pomidor sztucznie pędzony jest gorszy od dojrzewającego na słońcu, ale najwyraźniej inspekt inspektowi nierówny. Nasze, sztucznie ogrzewane i pieszczone, są zdecydowanie lepsze i zimową porą stanowią przynajmniej jakąś pomidorową namiastkę. Wyobraź sobie, że polskie pomidory szklarniowe widywałem wielokrotnie na zachodnich straganach. W Strasburgu eksponowano je jak największy rarytas, w kilku sklepach zoczyłem tę samą prawidłowość. Inna rzecz, że wystarczyło zapłacić nieco więcej eurocentów, by kupić sycylijskie lub kanaryjskie, i takie też wybierałem, bo słońce, a nie palacz i kotłownia je zrodziło.
Nie eksperymentowałem nigdy z suszeniem domowym. Myślę jednak, że jeszcze lepsze efekty można uzyskać, korzystając nie z piekarnika, lecz z maszyny do suszenia grzybów i jarzyn. Jest coś takiego, działa na prąd, a ma to moja dobra mama. Zatem cel jest jasny jak światła Nowego Jorku: sami suszymy pomidory!
Ściskam!
Twój RM
Przy okazji, czy zastanawiałeś się kiedyś nad etymologią słowa "pomidor"? Oczywiście, pochodzi od włoskiego pomodoro, co dosłownie oznacza "złote jabłko". Dziwne, prawda? No, bo owszem, są żółte odmiany (i to bardzo smaczne), a i zielone, ale przecież przeważnie są czerwone i wcale ze złotem się nie kojarzą. To już wolałbym nazywać je jabłkami miłości, jak nasi przodkowie, którzy wzorowali się na południowych Francuzach (pomme dŐamour).
Tymczasem addio!
Bikont Sercowy Podłużny
Piotrusiu!
Nie wyobrażam sobie zupełnie, jak mogła wyglądać kuchnia Europejczyków bez pomidorów. To przecież stosunkowo świeży wynalazek w tej stronie świata, świeższy niż ziemniaki. Brak tych ostatnich wytrzymuję bez trudu, choć innego zdania jest choćby większość narodów wschodniej i środkowej Europy, Irlandczycy czy Indianie andyjscy. Ale kuchnia bez pomidorów? Mroźna pustka, cierpienie ponad siły, zabójczy smutek. Bez pomidorów, mój Drogi, nie ma życia.
Chyba że są to pomidory z holenderskich inspektów. To świństwo stanowczo nie powinno nosić dumnego miana złotego jabłka. Oczywiście, że każdy pomidor sztucznie pędzony jest gorszy od dojrzewającego na słońcu, ale najwyraźniej inspekt inspektowi nierówny. Nasze, sztucznie ogrzewane i pieszczone, są zdecydowanie lepsze i zimową porą stanowią przynajmniej jakąś pomidorową namiastkę. Wyobraź sobie, że polskie pomidory szklarniowe widywałem wielokrotnie na zachodnich straganach. W Strasburgu eksponowano je jak największy rarytas, w kilku sklepach zoczyłem tę samą prawidłowość. Inna rzecz, że wystarczyło zapłacić nieco więcej eurocentów, by kupić sycylijskie lub kanaryjskie, i takie też wybierałem, bo słońce, a nie palacz i kotłownia je zrodziło.
Nie eksperymentowałem nigdy z suszeniem domowym. Myślę jednak, że jeszcze lepsze efekty można uzyskać, korzystając nie z piekarnika, lecz z maszyny do suszenia grzybów i jarzyn. Jest coś takiego, działa na prąd, a ma to moja dobra mama. Zatem cel jest jasny jak światła Nowego Jorku: sami suszymy pomidory!
Ściskam!
Twój RM
Penne pomidorowo--jabłkowe (podaje Piotr Bikont) |
---|
500 g makaronu penne (krótkie rurki), 1 kg pomidorów, 300 g kwaśnych jabłek, 1 łodyga selera naciowego, oliwa, 30 ml czystej wódki, ostra papryka, sól Pomidory sparzyć, obrać ze skórki. Seler drobno posiekać i dusić razem z pomidorami na oliwie, aż masa zgęstnieje (mieszać co kilka minut). Jabłka obrać i zetrzeć na mus; wymieszać z sosem. Wlać mały kieliszek wódki i jeszcze chwilę pogotować. Doprawić do smaku i wymieszać z gorącym makaronem. Ten sam sos można podawać z każdym rodzajem makaronu. |
Więcej możesz przeczytać w 38/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.