Starck jest tym dla designu, czym Armani dla mody, a Winfrey dla talk-show. Ekstraklasa! Znajomi zaprosili mnie do Nowego Jorku. "Przeżyjesz niesamowitą przygodę - zapewniali przez telefon - zarezerwowaliśmy ci pokój w jednym z najpiękniejszych hoteli świata". Przywykłem do tego rodzaju oświadczeń. Amerykanom zawsze się wydaje, że u nich wszystko jest największe, najładniejsze, najsławniejsze. Nie wstydzą się też przechwalać tą swoją "najlepszością", więc po jakimś czasie przyjmuje się ją jako oczywisty element tamtejszego krajobrazu. Tym razem jednak mieli rację. Hotel Paramount położony jest w samym środku Manhattanu i zarządzany przez sławną wytwórnię filmową. Z zewnątrz niepozorny, w środku kryje skarby - niczym sezam. Potężne drzwi otworzyło dwóch Humphreyów Bogartów. Ukłonili się uprzejmie, wyrwali mi z rąk walizki i poprowadzili przez zalany rozproszonym światłem hall, urządzony w charakterystycznym dla lat 20. stylu art deco.
Wsiedliśmy do szklanej windy i wjechaliśmy na piętro, którego korytarze także obudowane były lustrami. Mój pokój okazał się niezbyt duży: starczyło w nim miejsca dla stalowego łóżka o niespokojnych, płynno-krętych kształtach, szalonego stolika, jakby wysuwającego się ze ściany, i telewizora zawieszonego pod sufitem na półokrągłym pałąku. Łazienkę zdominowały lustra i metal. Lekkie, płynne kształty wzmacniały wrażenie unoszenia się w powietrzu i wszechogarniającej obłości.
Nazajutrz zamówiłem śniadanie do pokoju. Po chwili do drzwi zapukał kelner z tacą. Roześmiałem się, widząc jego wyszukany kostium. "Wyglądasz, jakbyś miał grać w filmie". "Bo jestem aktorem, nie kelnerem - odparł z dumą - pracuję tu, czekając na rolę w Paramouncie". "Tak? - rano miałem dobry humor - więc uważaj, bo jestem krytykiem filmowym. Powiedz mi raczej, dlaczego ten hotel jest tak dziwnie urządzony". Kelner-aktor wytrzeszczył na mnie oczy - "Przecież projektował go Philippe Starck!".
Teraz zrozumiałem telefoniczne zachwyty moich znajomych. Załatwili mi spanie w świecie Starcka, o którym tyle wcześniej słyszałem. W dziedzinie nowoczesnego projektowania to dzisiaj największe nazwisko. Jest tym dla designu, czym Giorgio Armani dla mody, a Oprah Winfrey dla telewizyjnego talk- -show. Ekstraklasa!
Ten 55-letni paryżanin, syn projektanta samolotów, stał się obywatelem świata. Studiował w USA. Debiutował w studiach PierreŐa Cardina. Zasłynął jako projektant przedmiotów codziennego użytku (wyciskarka soku z cytryny, zapalniczki, czajniki, dzbanki, zegary, telewizory) między innymi dla ekskluzywnej włoskiej firmy Alessi, wnętrz oficjalnych (apartamenty Fran÷ois Mitterranda w Pałacu Elizejskim, tokijskie centrum Złoty Płomień) i publicznych (nowojorskie hotele Paramount i Royalton, paryski klub Bains Douches i Cafe Costes), scenografii filmowych ("Blade Runner") i mebli, które zyskały sławę dzieł sztuki (na przykład pamiętny szezlong z kształcie stalowej kropli, wykorzystany przez Madonnę w jej teledysku do piosenki "Rain", na co dzień zdobiący hall hotelu Paramount). Ostatnio zaprojektował też dla Microsoftu optyczną myszkę, będącą obiektem marzeń bardziej stylowych użytkowników komputerów.
Projekty Starcka wywołują mody we wzornictwie. Ulubiona przez niego obła forma, będąca naturalną konsekwencją dwóch stylów z początków naszego stulecia - secesji i art d�co - zmusza twarde tworzywa, jakich używa, do niezwykłej miękkości, płynności, wręcz organicznej wiotkości. Ale najbardziej charakterystyczną formą dla Starcka pozostaje łza. Kształtem łzy obdarzył bodaj najsłynniejszy swój projekt: Soczystego Salifa. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się wyciskarka soku z cytryny. Regularna lub żłobkowana (zależnie od wersji) kropla stali zamocowana została na trzech wysmukłych nogach, przypominając dziwacznego pająka (a może statek kosmiczny?). Na pierwszy rzut oka trudno się domyślić, że całe to urządzenie ma służyć po prostu do wyciskania soku, ale gdy rozkrojony owoc spocznie na odwłoku pająka, ze stalowej łzy zaczynają spływać prawdziwe cytrynowe krople. Piękne przedmioty Filipa Starcka zawsze dobrze spełniają funkcje, do których je przeznaczono.
Kilka dni temu dostałem kolorową kartę z Nowego Jorku. Przedstawia ona hall hotelu Paramount z szezlongiem Madonny, szerokimi schodami i zamaszystą posadzką w szachownicę. Po drugiej stronie wydrukowano małymi literkami: "Czy pamiętasz o nas? Hotel Paramount zaprasza!". Hmm, znowu zanurzyć się w świecie PhilippeŐa Starcka? Cóż za rozkosz! n
[email protected]
Nazajutrz zamówiłem śniadanie do pokoju. Po chwili do drzwi zapukał kelner z tacą. Roześmiałem się, widząc jego wyszukany kostium. "Wyglądasz, jakbyś miał grać w filmie". "Bo jestem aktorem, nie kelnerem - odparł z dumą - pracuję tu, czekając na rolę w Paramouncie". "Tak? - rano miałem dobry humor - więc uważaj, bo jestem krytykiem filmowym. Powiedz mi raczej, dlaczego ten hotel jest tak dziwnie urządzony". Kelner-aktor wytrzeszczył na mnie oczy - "Przecież projektował go Philippe Starck!".
Teraz zrozumiałem telefoniczne zachwyty moich znajomych. Załatwili mi spanie w świecie Starcka, o którym tyle wcześniej słyszałem. W dziedzinie nowoczesnego projektowania to dzisiaj największe nazwisko. Jest tym dla designu, czym Giorgio Armani dla mody, a Oprah Winfrey dla telewizyjnego talk- -show. Ekstraklasa!
Ten 55-letni paryżanin, syn projektanta samolotów, stał się obywatelem świata. Studiował w USA. Debiutował w studiach PierreŐa Cardina. Zasłynął jako projektant przedmiotów codziennego użytku (wyciskarka soku z cytryny, zapalniczki, czajniki, dzbanki, zegary, telewizory) między innymi dla ekskluzywnej włoskiej firmy Alessi, wnętrz oficjalnych (apartamenty Fran÷ois Mitterranda w Pałacu Elizejskim, tokijskie centrum Złoty Płomień) i publicznych (nowojorskie hotele Paramount i Royalton, paryski klub Bains Douches i Cafe Costes), scenografii filmowych ("Blade Runner") i mebli, które zyskały sławę dzieł sztuki (na przykład pamiętny szezlong z kształcie stalowej kropli, wykorzystany przez Madonnę w jej teledysku do piosenki "Rain", na co dzień zdobiący hall hotelu Paramount). Ostatnio zaprojektował też dla Microsoftu optyczną myszkę, będącą obiektem marzeń bardziej stylowych użytkowników komputerów.
Projekty Starcka wywołują mody we wzornictwie. Ulubiona przez niego obła forma, będąca naturalną konsekwencją dwóch stylów z początków naszego stulecia - secesji i art d�co - zmusza twarde tworzywa, jakich używa, do niezwykłej miękkości, płynności, wręcz organicznej wiotkości. Ale najbardziej charakterystyczną formą dla Starcka pozostaje łza. Kształtem łzy obdarzył bodaj najsłynniejszy swój projekt: Soczystego Salifa. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się wyciskarka soku z cytryny. Regularna lub żłobkowana (zależnie od wersji) kropla stali zamocowana została na trzech wysmukłych nogach, przypominając dziwacznego pająka (a może statek kosmiczny?). Na pierwszy rzut oka trudno się domyślić, że całe to urządzenie ma służyć po prostu do wyciskania soku, ale gdy rozkrojony owoc spocznie na odwłoku pająka, ze stalowej łzy zaczynają spływać prawdziwe cytrynowe krople. Piękne przedmioty Filipa Starcka zawsze dobrze spełniają funkcje, do których je przeznaczono.
Kilka dni temu dostałem kolorową kartę z Nowego Jorku. Przedstawia ona hall hotelu Paramount z szezlongiem Madonny, szerokimi schodami i zamaszystą posadzką w szachownicę. Po drugiej stronie wydrukowano małymi literkami: "Czy pamiętasz o nas? Hotel Paramount zaprasza!". Hmm, znowu zanurzyć się w świecie PhilippeŐa Starcka? Cóż za rozkosz! n
[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 38/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.