POLEMIKA Doktor Janusz Kochanowski w artykule "Czarne owce palestry" (nr 9) obrzuca występujących w procesie FOZZ adwokatów niewybrednymi epitetami w rodzaju "bezczelni, niesubordynowani, ośmieszający wymiar sprawiedliwości obrońcy" czy "święte krowy". Kazus kolejnego "eksperta" gotowego podpisać się pod każdą tezą mogącą przynieść publiczny poklask nie byłby godny uwagi, gdyby nie to, że autor artykułu jest ekspertem od prawa karnego, co nadaje jego wypowiedzi pozory głosu ważkiego. Kiedy tymczasowo aresztowana Janina C. wypowiedziała stosunek obrończy swoim adwokatom, powołując się na utratę zaufania do nich, sąd okręgowy (a w ślad za nim dr Kochanowski) uznał, że taka nowo powstała sytuacja jest ukartowaną z góry grą oskarżonej i jej obrońców, obliczoną na przedawnienie karalności. Sąd i dr Kochanowski pomijają podstawowy problem, że zmiana obrońców zabiera trzy tygodnie, podczas gdy wymiar sprawiedliwości bez pomocy obrońców stracił 14 lat. Stąd do wieczności - jeżeliby porównywać.
Podwójne bezprawie
Czy Janina C. istotnie utraciła zaufanie do reprezentujących ją obrońców, czy też skwapliwie wykorzystała możliwość podsuniętą jej przez sąd na tacy (w wyniku tymczasowego aresztowania), nie ma szczególnego znaczenia. Faktem procesowym jest jedynie to, że wypowiedziała stosunek obrończy. Sytuacja ta nakazywała sądowi, nie pozostawiając miejsca na nadinterpretację, zakreślenie oskarżonej odpowiedniego terminu do powołania nowego obrońcy. Wyznaczając Janinie C. obrońców z urzędu, naruszono przepisy dwukrotnie. Po pierwsze, ignorując wymóg zakreślenia odpowiedniego terminu. Po drugie, wyznaczając obrońców z urzędu w osobach wcześniejszych obrońców z wyboru. Doszło do sytuacji nie mającej precedensu. Sąd złamał prawo, a sędzia przewodniczący oświadczył publicznie, że ma tego świadomość, niemniej uważa, że naruszenie to ma charakter względny, i wyraża nadzieję, iż spotka się to ze zrozumieniem sądu odwoławczego. Nie każda decyzja procesowa, choćby ubrana w togę, jest stosowaniem prawa. Niekiedy jest jego naruszeniem.
Prawo do mówienia "nie"
W sprawie FOZZ odmowa adwokatów z wyboru podjęcia się roli obrońców z urzędu wywołała burzę medialną. W ramach tej burzy oskarżenia o "nieobywatelską" postawę wydają się najłagodniejsze. Otóż idea postawy obywatelskiej mieści w sobie także niezbywalne prawo do tzw. obywatelskiego nieposłuszeństwa. Rozumiemy przez nie prawo do powiedzenia państwu głośnego "nie", gdy jesteśmy przekonani, że państwo rękami swoich funkcjonariuszy narusza prawa gwarantowane przez konstytucję i ustawy. Jest dla nas oczywiste, że elementem obywatelskiego nieposłuszeństwa jest także świadomość skutków takiego sprzeciwu, w tym być może dotkliwych skutków prawnych. Jesteśmy dumni z tego, że adwokatura to także długa tradycja takiego właśnie obywatelskiego nieposłuszeństwa. Adwokat jest powołany do "patrzenia wymiarowi sprawiedliwości na ręce" i aby mógł to robić, nie tylko jest niezależny od sądu, ale nawet wyposażony w immunitet sądowy.
Zupełnie niepojęte jest postulowanie przez "specjalistę od prawa karnego" wyposażenia sądu w nadzwyczajne środki dyscyplinarne w stosunku do adwokatów, łącznie ze stosowaniem aresztu. Adwokat jest bowiem gwarantem konstytucyjnego prawa każdego obywatela do obrony. Chęć zmiany tej zasady jest umysłowym bolszewizmem. Propozycja zrównania statusu obrońcy lub pełnomocnika z rolą świadka albo biegłego jest pomysłem tak kuriozalnym, że może on być porównywalny wyłącznie z pomysłem podporządkowania sądów powszechnych ministrowi spraw wewnętrznych.
Białe owce palestry
Nasi koledzy nie są żadnymi bezczelnymi czarnymi owcami palestry. Adwokaci w postępowaniach karnych nie mogą po prostu pełnić służebnej roli wobec sądu lub prokuratury. Historia pamięta i takie postawy. Czyżby pan Kochanowski odczuwał nostalgię za tym okresem? My takiej adwokatury nie chcemy. Czemu ma służyć chęć obniżenia autorytetu i zaufania do osób wykonujących zawód adwokata? Dlaczego wykładowca uniwersytecki lansuje teorię prawa karnego, gdzie obrońca ma się przyłączać do wniosku prokuratora o przykładne ukaranie sprawcy? Zastanawiający jest cel takiego ataku przeciwko adwokaturze. Wiara, że właśnie tego typu rozwiązania przywrócą społeczne zaufanie wymiarowi sprawiedliwości, jest porównywalna z teorią, że rzeczywistą wiedzę na temat procesu w Ameryce można posiąść, oglądając amerykańskie filmy fabularne.
Zgodnie postulujemy: aby zapobiegać szerzeniu tego typu opinii przez ludzi mających stopień naukowy, proponujemy zmiany w przepisach, umożliwiające - w stosunku do naukowców piszących podobne herezje - zawieszenie lub odbieranie im tytułów naukowych, łącznie z możliwością zdegradowania do stopnia licencjata oraz orzeczenia przymusowego powtarzania wybranych przedmiotów.
adwokaci
Radosław Baszuk,
Jacek Dubois,
Karol Jełowicki,
Aleksander Pociej,
Robert Smoktunowicz
MOIM ADWERSARZOM ODPOWIADAM:
Po pierwsze, obrońcy oskarżonej Janiny Chim w sposób oczywisty dla każdego próbowali zerwać proces FOZZ, by doprowadzić do przedawnienia stawianych zarzutów. Nie oni spowodowali tak znaczne przedłużenie procesu - doszło do niego w wyniku zaniedbań prokuratury, sądu i biegłych. Obrońcy oskarżonej pragnęli jednak tę sytuację wykorzystać.
Po drugie, ułomność polskiego systemu prawnego sprawia, że kiedy obrońcy celowo nie stawiają się na rozprawę, sąd nie dysponuje żadnymi sankcjami. Nie może zastosować kar porządkowych ani też ukarać za obrazę sądu, którymi to środkami posługują się systemy państw znacznie bardziej praworządnych niż nasze. W tego rodzaju sytuacji szczególny obowiązek dyscyplinowania adwokata spoczywa na korporacji, która powinna ochraniać prawidłowe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i dbać o własną wiarygodność.
Po trzecie, zachowanie adwokatów Brydaka i Ziębińskiego - zamiast działań dyscyplinujących ze strony korporacji - spotkało się z poparciem Okręgowej Rady Adwokackiej, wyrażonym w uchwale z 17 lutego. Poparła je też spora liczba prominentnych członków palestry i przedstawicieli jej młodszego pokolenia. W wielu krajach z silnymi gwarancjami prawa do obrony adwokaci Brydak i Ziębiński zostaliby wykluczeni z zawodu przez swoje korporacje. U nas jest to nie do pomyślenia. Żeby było smutniej, jeden z nich jest nawet zastępcą rzecznika dyscyplinarnego.
Po czwarte, czy młodzi i starzy przedstawiciele zawodu adwokackiego nie zdają sobie sprawy z tego, że nie robiąc porządku w swoich szeregach, działają nie tylko na szkodę wymiaru sprawiedliwości, ale również na szkodę swojego zawodu? Nie trzeba być prorokiem, by przewidywać, że nadużywane w imię szczytnych haseł uprawnienia zawodowe zostaną ukrócone. Zostaną wprowadzone - nie istniejące obecnie, ale niezbędne - kary porządkowe. Należy sobie jedynie życzyć, by "wahadło" nie wychyliło się zbyt daleko w drugą stronę. Zgadzam się bowiem z moimi adwersarzami, że projekt zastosowania w takich wypadkach kary aresztu idzie zdecydowanie za daleko.
Po piąte, moi adwersarze powołują się w obronie naruszających obowiązujące prawo adwokatów Brydaka i Ziębińskiego na hasło "obywatelskiego nieposłuszeństwa", które znają jedynie ze słyszenia. Jednym z głównych warunków obywatelskiego nieposłuszeństwa jest gotowość poddania się karze, a nie działanie w poczuciu pełnej bezkarności. Możliwość powołania się na obywatelskie nieposłuszeństwo nie przysługuje tym, którzy mogą skutecznie sięgać po instrumenty prawne. W Stanach Zjednoczonych, z których praktyka obywatelskiego nieposłuszeństwa się wywodzi, tego rodzaju zachowanie obrońców i powoływanie się jeszcze przy tym na obywatelskie nieposłuszeństwo jest nie do pomyślenia. Obywatelskie nieposłuszeństwo i nadużycie prawa nie mają z sobą nic wspólnego.
Czy Janina C. istotnie utraciła zaufanie do reprezentujących ją obrońców, czy też skwapliwie wykorzystała możliwość podsuniętą jej przez sąd na tacy (w wyniku tymczasowego aresztowania), nie ma szczególnego znaczenia. Faktem procesowym jest jedynie to, że wypowiedziała stosunek obrończy. Sytuacja ta nakazywała sądowi, nie pozostawiając miejsca na nadinterpretację, zakreślenie oskarżonej odpowiedniego terminu do powołania nowego obrońcy. Wyznaczając Janinie C. obrońców z urzędu, naruszono przepisy dwukrotnie. Po pierwsze, ignorując wymóg zakreślenia odpowiedniego terminu. Po drugie, wyznaczając obrońców z urzędu w osobach wcześniejszych obrońców z wyboru. Doszło do sytuacji nie mającej precedensu. Sąd złamał prawo, a sędzia przewodniczący oświadczył publicznie, że ma tego świadomość, niemniej uważa, że naruszenie to ma charakter względny, i wyraża nadzieję, iż spotka się to ze zrozumieniem sądu odwoławczego. Nie każda decyzja procesowa, choćby ubrana w togę, jest stosowaniem prawa. Niekiedy jest jego naruszeniem.
Prawo do mówienia "nie"
W sprawie FOZZ odmowa adwokatów z wyboru podjęcia się roli obrońców z urzędu wywołała burzę medialną. W ramach tej burzy oskarżenia o "nieobywatelską" postawę wydają się najłagodniejsze. Otóż idea postawy obywatelskiej mieści w sobie także niezbywalne prawo do tzw. obywatelskiego nieposłuszeństwa. Rozumiemy przez nie prawo do powiedzenia państwu głośnego "nie", gdy jesteśmy przekonani, że państwo rękami swoich funkcjonariuszy narusza prawa gwarantowane przez konstytucję i ustawy. Jest dla nas oczywiste, że elementem obywatelskiego nieposłuszeństwa jest także świadomość skutków takiego sprzeciwu, w tym być może dotkliwych skutków prawnych. Jesteśmy dumni z tego, że adwokatura to także długa tradycja takiego właśnie obywatelskiego nieposłuszeństwa. Adwokat jest powołany do "patrzenia wymiarowi sprawiedliwości na ręce" i aby mógł to robić, nie tylko jest niezależny od sądu, ale nawet wyposażony w immunitet sądowy.
Zupełnie niepojęte jest postulowanie przez "specjalistę od prawa karnego" wyposażenia sądu w nadzwyczajne środki dyscyplinarne w stosunku do adwokatów, łącznie ze stosowaniem aresztu. Adwokat jest bowiem gwarantem konstytucyjnego prawa każdego obywatela do obrony. Chęć zmiany tej zasady jest umysłowym bolszewizmem. Propozycja zrównania statusu obrońcy lub pełnomocnika z rolą świadka albo biegłego jest pomysłem tak kuriozalnym, że może on być porównywalny wyłącznie z pomysłem podporządkowania sądów powszechnych ministrowi spraw wewnętrznych.
Białe owce palestry
Nasi koledzy nie są żadnymi bezczelnymi czarnymi owcami palestry. Adwokaci w postępowaniach karnych nie mogą po prostu pełnić służebnej roli wobec sądu lub prokuratury. Historia pamięta i takie postawy. Czyżby pan Kochanowski odczuwał nostalgię za tym okresem? My takiej adwokatury nie chcemy. Czemu ma służyć chęć obniżenia autorytetu i zaufania do osób wykonujących zawód adwokata? Dlaczego wykładowca uniwersytecki lansuje teorię prawa karnego, gdzie obrońca ma się przyłączać do wniosku prokuratora o przykładne ukaranie sprawcy? Zastanawiający jest cel takiego ataku przeciwko adwokaturze. Wiara, że właśnie tego typu rozwiązania przywrócą społeczne zaufanie wymiarowi sprawiedliwości, jest porównywalna z teorią, że rzeczywistą wiedzę na temat procesu w Ameryce można posiąść, oglądając amerykańskie filmy fabularne.
Zgodnie postulujemy: aby zapobiegać szerzeniu tego typu opinii przez ludzi mających stopień naukowy, proponujemy zmiany w przepisach, umożliwiające - w stosunku do naukowców piszących podobne herezje - zawieszenie lub odbieranie im tytułów naukowych, łącznie z możliwością zdegradowania do stopnia licencjata oraz orzeczenia przymusowego powtarzania wybranych przedmiotów.
adwokaci
Radosław Baszuk,
Jacek Dubois,
Karol Jełowicki,
Aleksander Pociej,
Robert Smoktunowicz
MOIM ADWERSARZOM ODPOWIADAM:
Po pierwsze, obrońcy oskarżonej Janiny Chim w sposób oczywisty dla każdego próbowali zerwać proces FOZZ, by doprowadzić do przedawnienia stawianych zarzutów. Nie oni spowodowali tak znaczne przedłużenie procesu - doszło do niego w wyniku zaniedbań prokuratury, sądu i biegłych. Obrońcy oskarżonej pragnęli jednak tę sytuację wykorzystać.
Po drugie, ułomność polskiego systemu prawnego sprawia, że kiedy obrońcy celowo nie stawiają się na rozprawę, sąd nie dysponuje żadnymi sankcjami. Nie może zastosować kar porządkowych ani też ukarać za obrazę sądu, którymi to środkami posługują się systemy państw znacznie bardziej praworządnych niż nasze. W tego rodzaju sytuacji szczególny obowiązek dyscyplinowania adwokata spoczywa na korporacji, która powinna ochraniać prawidłowe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i dbać o własną wiarygodność.
Po trzecie, zachowanie adwokatów Brydaka i Ziębińskiego - zamiast działań dyscyplinujących ze strony korporacji - spotkało się z poparciem Okręgowej Rady Adwokackiej, wyrażonym w uchwale z 17 lutego. Poparła je też spora liczba prominentnych członków palestry i przedstawicieli jej młodszego pokolenia. W wielu krajach z silnymi gwarancjami prawa do obrony adwokaci Brydak i Ziębiński zostaliby wykluczeni z zawodu przez swoje korporacje. U nas jest to nie do pomyślenia. Żeby było smutniej, jeden z nich jest nawet zastępcą rzecznika dyscyplinarnego.
Po czwarte, czy młodzi i starzy przedstawiciele zawodu adwokackiego nie zdają sobie sprawy z tego, że nie robiąc porządku w swoich szeregach, działają nie tylko na szkodę wymiaru sprawiedliwości, ale również na szkodę swojego zawodu? Nie trzeba być prorokiem, by przewidywać, że nadużywane w imię szczytnych haseł uprawnienia zawodowe zostaną ukrócone. Zostaną wprowadzone - nie istniejące obecnie, ale niezbędne - kary porządkowe. Należy sobie jedynie życzyć, by "wahadło" nie wychyliło się zbyt daleko w drugą stronę. Zgadzam się bowiem z moimi adwersarzami, że projekt zastosowania w takich wypadkach kary aresztu idzie zdecydowanie za daleko.
Po piąte, moi adwersarze powołują się w obronie naruszających obowiązujące prawo adwokatów Brydaka i Ziębińskiego na hasło "obywatelskiego nieposłuszeństwa", które znają jedynie ze słyszenia. Jednym z głównych warunków obywatelskiego nieposłuszeństwa jest gotowość poddania się karze, a nie działanie w poczuciu pełnej bezkarności. Możliwość powołania się na obywatelskie nieposłuszeństwo nie przysługuje tym, którzy mogą skutecznie sięgać po instrumenty prawne. W Stanach Zjednoczonych, z których praktyka obywatelskiego nieposłuszeństwa się wywodzi, tego rodzaju zachowanie obrońców i powoływanie się jeszcze przy tym na obywatelskie nieposłuszeństwo jest nie do pomyślenia. Obywatelskie nieposłuszeństwo i nadużycie prawa nie mają z sobą nic wspólnego.
Więcej możesz przeczytać w 11/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.