Dobra wiadomość. Marek Belka nie obrazi się i nie poleci na Marsa. A mógłby, skoro autograf Adama Michnika wylądował na Tytanie. Co to, premier gorszy od redaktora naczelnego?
Tak w ogóle premier Belka to ostatnio często się obraża i pokrzykuje. Ale nie obrazi się konkretnie na Aleksandra Kwaśniewskiego, jeśli ten nie przyjmie jego dymisji. Belka dzielnie popełni sobie obowiązki szefa rządu, mimo że będzie już wówczas liderem opozycyjnej partii pozaparlamentarnej. W sumie mniejszy obciach przed światem byłby, gdyby zamiast Marka Belki rządem kierowała normalna belka przez małe b. Przynajmniej zieloni by się z nas nie śmiali.
Premier Belka przy okazji poznęcał się nad Sejmem - jak na przyszłego lidera demokratów przystało. Jego zdaniem, parlament jest do niczego, bo produkuje buble legislacyjne. Ba! A jakich płodzi premierów! To dopiero koszmar z ulicy Wiejskiej. Od razu widać, że materiału genetycznego do tego porodu musiał dostarczyć Janik.
Ponieważ jakoś nikt o tym nie pamięta, zmuszeni jesteśmy powtórzyć nasz donos na Janika. Ale nie jest to anonim, bo się podpisujemy. A zresztą donosimy w trosce o przyszłość lewicy. Lewico droga! Jak już będziesz konać dobijana przez Belkę, przypomnij sobie, że w tę kabałę wpakował Cię właśnie Janik Krzysztof, niegdysiejszy autor przemówień generała Jaruzelskiego. Kto mógł przypuszczać, że towarzysz z takim stażem partyjnym wysługuje się dekomunizatorom?
To będzie ładnie wyglądało w przyszłych podręcznikach historii. "Na początku XXI wieku postkomuniści zostali zmieceni przez byłych działaczy PZPR. Dzieło rozpoczął Leszek Miller, a dokończył Krzysztof Janik".
Tymczasem SLD próbuje jeszcze ratować Józef Oleksy. Były sekretarz, minister, marszałek i premier przeprosił za błędy i potknięcia lewicy. Zapewnił również, że SLD potrafi wyciągnąć wnioski z własnych pomyłek. Od razu przypomina się kuriozalne hasło PZPR z 1989 r.: "Głosuj na nas, nasze błędy już znasz". Ciekawe, kogo mogą przekonać takie rozpaczliwe zagrania. Co najwyżej Mercedesa, któremu SLD zafundował najlepszą kampanię promocyjną ostatnich lat.
Szef sojuszu rozbawił nas jeszcze jednym stwierdzeniem. Otóż oznajmił on, że kandydatem jego partii na prezydenta może być Jerzy Szmajdziński. Niestety, Oleksy dostrzegł również, że szef MON nie ma w sobie "zapału" do kandydowania. To dopiero odkrycie! Przecież żeby wzbudzić w Szmajdzińskim zapał do czegokolwiek, trzeba by zużyć całą produkcję amfetaminy z ubiegłego roku.
Z ochotą problemów nie ma natomiast lider SDPL Marek Borowski. Ten nie potrzebuje do kandydowania żadnych wspomagaczy. Ogłosił nawet, że zamierza być jedynym pretendentem "lewicy oraz ludzi umiarkowanych". No wreszcie ktoś przyznał - zapewne z okazji świąt - że lewica nie jest umiarkowana. W jedzeniu i piciu są zdecydowanie debeściarscy, chociaż akurat Borowski z tym się nam nie kojarzy. Nic dziwnego, że SLD nie chce go poprzeć.
W sklepach pojawiła się bajka, której bohaterem jest niejaki Olinek Okrąglinek. Zbieżność pseudonimów nie jest przypadkowa. Ponieważ w tej sprawie nie wypowiedzieli się jeszcze ani Marek Edelman, ani Józefa Hennelowa, czynimy to my - w końcu też jesteśmy autorytetami moralnymi (mamy na to zaświadczenia od lekarzy). I grzmimy: dość już nienawiści! Jeśli dorośli chcą się w niej pławić - ich sprawa, ale dzieci zostawmy w spokoju! Apelujemy do rodziców: zamiast bajek o Olinku czytajcie swoim pociechom "Tygodnik Powszechny". Zasną błyskawicznie.
Marek Siwiec nie będzie na razie sądzony za całowanie ziemi kaliskiej. Sąd musi najpierw wyjaśnić, czy jako eurodeputowanemu przysługuje mu immunitet. My zaś musimy żyć ze świadomością, że posłaliśmy do Brukseli wsiura, który w każdej chwili może coś zacząć całować. A tak swoją drogą, to odpowiednia postać do przewodzenia Ordynackiej, w której - według słów Włodzimierza Czarzastego - gromadzą się wyłącznie ludzie inteligentni i na poziomie.
Tak w ogóle premier Belka to ostatnio często się obraża i pokrzykuje. Ale nie obrazi się konkretnie na Aleksandra Kwaśniewskiego, jeśli ten nie przyjmie jego dymisji. Belka dzielnie popełni sobie obowiązki szefa rządu, mimo że będzie już wówczas liderem opozycyjnej partii pozaparlamentarnej. W sumie mniejszy obciach przed światem byłby, gdyby zamiast Marka Belki rządem kierowała normalna belka przez małe b. Przynajmniej zieloni by się z nas nie śmiali.
Premier Belka przy okazji poznęcał się nad Sejmem - jak na przyszłego lidera demokratów przystało. Jego zdaniem, parlament jest do niczego, bo produkuje buble legislacyjne. Ba! A jakich płodzi premierów! To dopiero koszmar z ulicy Wiejskiej. Od razu widać, że materiału genetycznego do tego porodu musiał dostarczyć Janik.
Ponieważ jakoś nikt o tym nie pamięta, zmuszeni jesteśmy powtórzyć nasz donos na Janika. Ale nie jest to anonim, bo się podpisujemy. A zresztą donosimy w trosce o przyszłość lewicy. Lewico droga! Jak już będziesz konać dobijana przez Belkę, przypomnij sobie, że w tę kabałę wpakował Cię właśnie Janik Krzysztof, niegdysiejszy autor przemówień generała Jaruzelskiego. Kto mógł przypuszczać, że towarzysz z takim stażem partyjnym wysługuje się dekomunizatorom?
To będzie ładnie wyglądało w przyszłych podręcznikach historii. "Na początku XXI wieku postkomuniści zostali zmieceni przez byłych działaczy PZPR. Dzieło rozpoczął Leszek Miller, a dokończył Krzysztof Janik".
Tymczasem SLD próbuje jeszcze ratować Józef Oleksy. Były sekretarz, minister, marszałek i premier przeprosił za błędy i potknięcia lewicy. Zapewnił również, że SLD potrafi wyciągnąć wnioski z własnych pomyłek. Od razu przypomina się kuriozalne hasło PZPR z 1989 r.: "Głosuj na nas, nasze błędy już znasz". Ciekawe, kogo mogą przekonać takie rozpaczliwe zagrania. Co najwyżej Mercedesa, któremu SLD zafundował najlepszą kampanię promocyjną ostatnich lat.
Szef sojuszu rozbawił nas jeszcze jednym stwierdzeniem. Otóż oznajmił on, że kandydatem jego partii na prezydenta może być Jerzy Szmajdziński. Niestety, Oleksy dostrzegł również, że szef MON nie ma w sobie "zapału" do kandydowania. To dopiero odkrycie! Przecież żeby wzbudzić w Szmajdzińskim zapał do czegokolwiek, trzeba by zużyć całą produkcję amfetaminy z ubiegłego roku.
Z ochotą problemów nie ma natomiast lider SDPL Marek Borowski. Ten nie potrzebuje do kandydowania żadnych wspomagaczy. Ogłosił nawet, że zamierza być jedynym pretendentem "lewicy oraz ludzi umiarkowanych". No wreszcie ktoś przyznał - zapewne z okazji świąt - że lewica nie jest umiarkowana. W jedzeniu i piciu są zdecydowanie debeściarscy, chociaż akurat Borowski z tym się nam nie kojarzy. Nic dziwnego, że SLD nie chce go poprzeć.
W sklepach pojawiła się bajka, której bohaterem jest niejaki Olinek Okrąglinek. Zbieżność pseudonimów nie jest przypadkowa. Ponieważ w tej sprawie nie wypowiedzieli się jeszcze ani Marek Edelman, ani Józefa Hennelowa, czynimy to my - w końcu też jesteśmy autorytetami moralnymi (mamy na to zaświadczenia od lekarzy). I grzmimy: dość już nienawiści! Jeśli dorośli chcą się w niej pławić - ich sprawa, ale dzieci zostawmy w spokoju! Apelujemy do rodziców: zamiast bajek o Olinku czytajcie swoim pociechom "Tygodnik Powszechny". Zasną błyskawicznie.
Marek Siwiec nie będzie na razie sądzony za całowanie ziemi kaliskiej. Sąd musi najpierw wyjaśnić, czy jako eurodeputowanemu przysługuje mu immunitet. My zaś musimy żyć ze świadomością, że posłaliśmy do Brukseli wsiura, który w każdej chwili może coś zacząć całować. A tak swoją drogą, to odpowiednia postać do przewodzenia Ordynackiej, w której - według słów Włodzimierza Czarzastego - gromadzą się wyłącznie ludzie inteligentni i na poziomie.
Więcej możesz przeczytać w 13/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.