Większość współczesnej sztuki to powielanie prowokacji dadaistów sprzed 80 lat
Oryginalny pomysł odważnej artystki - tak jest przedstawiana palma przy rondzie de Gaulle`a w Warszawie autorstwa Joanny Rajkowskiej. Nic z tego: to już oryginalniejszy jest gmach byłego KC PZPR w pobliżu palmy. Rajkowska tworzy dzieła, które są siódmą wodą po słynnej "Fontannie" Marcela Duchampa, sprzed 88 lat. Równie oryginalna jest artystka Julita Wójcik obierająca ziemniaki w galerii. To już o niebo oryginalniejszy był Stanisław Wyspiański, który 105 lat temu zakpił sobie z Jana Matejki, bazgroląc "Bitwę pod Grunwaldem". Współcześni plastycy tworzą dzieła będące popłuczynami prowokacjach dadaistów. Tak jest m.in. w wypadku dzieł Doroty Nieznalskiej (ukrzyżowane genitalia), Katarzyny Kozyry ("Piramida zwierząt" czy "Olimpia"), Roberta Rumasa (figurki Matki Boskiej zanurzone w akwariach) czy Grzegorza Klamana (instalacja z klęczącym Lechem Wałęsą). O ich wtórności można się przekonać, oglądając wystawę "Dada" w paryskim Centre Pompidou (do 9 stycznia). Ponad 80 lat temu było to jeszcze odważne, choć od początku kpiarskie. Dzisiaj plastycy, wygłupiający się na modłę dadaistów, odważni nie są nawet odrobinę, a ich kpiny to hipokryzja.
Wśród tysiąca eksponatów prezentowanych na paryskiej wystawie znalazł się najsłynniejszy pisuar świata, czyli "Fontanna" Duchampa, a także jego "Gioconda" - z domalowanymi wąsami. Obraz miał tytuł "LHOOQ" , co czyta się [el], [asz], [o], [o], [ku] ("Elle a chud au cul", a to oznacza "ma ogień między nogami"). W ubiegłym roku na aukcji żądano za pisuar Duchampa 2,5 mln dolarów. Tyle trzeba było zapłacić za dzieło, które chyba nawet nie było oryginałem, bo jak twierdzi biograf Duchampa Calvin Tomkins, "Fontanna" podzieliła los innych dzieł legendy ruchu dada - "Koła rowerowego" oraz "Suszarki do butelek", czyli trafiła na śmietnik. Obok obiektów Duchampa, najważniejszego artysty dada, na paryskiej wystawie znalazły się prace m.in. Mana Raya, Francisa Picabii, Tristana Tzary, Georga Grosza, Hugo Balla, Andre Bretona, Maksa Ernsta oraz kilkudziesięciu innych. Po Paryżu "Dada" będzie pokazywana w National Gallery w Waszyngtonie, a później w nowojorskiej MoMA.
Dada jako alibi
Hugo Ball na chybił trafił przeglądał słownik Larousse`a i akurat trafił palcem na słowo "dada" oznaczające drewnianego konika zabawkę. Choć nazwa powstała przypadkowo, doskonale oddaje charakter działań dadaistów. Ich głównymi hasłami były anarchistyczna dowolność wyrazu, zerwanie z wszelką tradycją i całkowita swoboda twórczości. Atakowali każdy autorytet i każdy uznany przedmiot sztuki. Na ich ogłoszenia w prasie nabierali się nie tylko mieszczanie, ale nawet ich awangardowi koledzy. Na przykład na takie, że Charlie Chaplin nawrócił się na dadaizm i będzie uczestniczył w ich spotkaniu. Dadaiści pluli mieszczanom w twarz, a ci uważali, że im z tym do twarzy, więc ochoczo uczestniczyli w przedstawieniach dadaistów.
Klimat dla ruchu dada narodził się znacznie wcześniej, niż sformułowali oni jakikolwiek program (wyłącznie negatywny zresztą). Wszystko zaczęło się w 1874 r., kiedy grupa malarzy znudzona akademizmem zorganizowała własny Salon Odrzuconych. Od tego momentu w sztuce mamy do czynienia z ostentacyjnym lekceważeniem i wykpiwaniem dorobku poprzedników. Ukoronowaniem tej tendencji było wysłanie w 1914 r. przez Duchampa pisuaru na poważną wystawę. Francis Picabia przelicytował go obrazem składającym się z pustej ramy przybitej do podłogi.
Sztuka oderwana od tradycji, nie prowadząca dialogu z odbiorcą, oparta jedynie na nonsensie i bladze nie mogła zaistnieć dłużej niż parę chwil. Jeszcze do 1921 r. o wybrykach dadaistów było głośno, a wystawy przyciągały uwagę innych twórców i publiczności. Ale formuła wiecznego prowokowania i szokowania szybko się wyczerpała (nad czym dadaiści zresztą wcale nie ubolewali) - dla widzów stała się po prostu nudna. Dlatego już w 1922 r. dadaizm był zamkniętą kartą w historii sztuki. Wielu jego przedstawicieli zasiliło potem obóz surrealistów.
Po latach twórcy pop-artu zaczęli naśladować dadaistów, zwykłym przedmiotom nadając rangę dzieł sztuki. Od lat 80. XX wieku dadaizm stał się alibi dla wszelkich artystycznych epigonów. W ich własnej opinii oraz w ocenie zaprzyjaźnionych krytyków byli prawdziwymi buntownikami i nonkonformistami. W rzeczywistości byli i są oportunistami do kwadratu, bo bunt w dzisiejszych czasach to łatwizna.
Cabaret Voltaire
Ruch dada narodził się w małym kabarecie w statecznym mieszczańskim Zurychu. Hugo Ball, młody Niemiec, który z powodów religijnych uchylał się od służby wojskowej, wynajął lokal, w którym zorganizował nocny klub - Cabaret Voltaire. W klubie wisiały przerażające czerwone maski wykonane przez Rumuna Marcela Janco, a inny Rumun - mały i nerwowy Tristan Tzara, właściciel fryzury na jeża - recytował w ojczystym języku swoje wiersze.
Nieprzypadkowo ruch dadaistyczny narodził się tej samej wiosny, kiedy pod Verdun zginęło prawie 800 tys. żołnierzy. Zorganizowane szaleństwo dada było odpowiedzią na koszmar bezsensownej rzezi w okopach.
Dzisiaj w Zurychu nadal tworzą mentalni potomkowie dadaistów. To słynny duet muzyczny Yello, z Dieterem Meierem. Ich ostatnia płyta nazywa się "Planet Dada". Meier, syn bogatego szwajcarskiego bankiera, słynie z wariactw i prowokacji artystycznych, takich jak pakowanie przez cztery doby na jednym z placów w Zurychu dziesięciu tysięcy metalowych opiłków w plastykowe woreczki (po dziesięć sztuk do każdego). Niektórzy mieszkańcy Zurychu - jak przed laty - lżyli prowokatora, opluwali i ciągnęli za włosy. Historia dada zatoczyła więc koło.
Prusak ze świńskim ryjem
Na paryskiej wystawie "Dada" można zobaczyć 1000 prac 50 artystów, ale tylko kilkanaście z nich przeszło do historii. Na miano dzieła sztuki na pewno zasługuje kolaż Georga Grosza o koszmarnie długim, charakterystycznym dla dadaistów tytule "The Convict: Monteur John Heartfield After Franz Jung`s Attempt To Get Him Up On His Feet". Łysy człowiek na obrazie to John Heartfield, berliński dadaista, pokazany z zaciśniętymi pięściami i mechanicznym sercem. Ma on uosabiać antydespotę, czyli dadaistę. Na miano dzieła sztuki zasługuje też praca Raya i Duchampa "Marcel Duchamp jako Belle Haleine". Duchamp, używając jednego z portretów Rrose Selavy, czyli samego siebie przebranego za kobietę (autorstwa Mana Raya), stworzył etykietę, którą przykleił do pustego flakonika na perfumy. Po latach i poza polityczno-historycznym kontekstem te prace nie mają wielkiej siły przekazu. Dlatego paryska wystawa nie wzbudzi tak silnych emocji, jakie wywołała prezentacja dada w Berlinie w 1920 r. Wtedy w jednej z sal pod sufitem wisiała kukła niemieckiego żołnierza, ze świńskim ryjem w miejscu głowy. Wejście na wystawę też było niecodzienne, bo prowadziło przez szalet. Dalej widz spotykał dziewczynkę w sukience do pierwszej komunii, która recytowała wulgarne wierszyki. Aby zszokowana publiczność mogła dać upust swym emocjom, Ernst przygotował drewniany obiekt z siekierką, którą można było do woli rąbać "dzieło sztuki" (ten obiekt można obejrzeć w Centre Pompidou).
Berlińska wystawa pokazywała, jakimi środkami posługiwali się dadaiści. Przede wszystkim urządzali happeningi. Podczas jednego z nich widzów obrzucono parującymi jeszcze wnętrznościami świń zabitych w rzeźni. Współcześni naśladowcy dadaistów zapominają lub nie chcą pamiętać, że Duchamp, Arp czy Ernst wygłupiali się tylko przy okazji, a na co dzień mieli świetny warsztat i w małym palcu historię sztuki. Neodadaiści, którzy uważają, że ponad 80 lat po tym, jak skończył się oryginalny ruch dada, można do znudzenia powielać jego stare pomysły, narażają się na śmieszność.
Wśród tysiąca eksponatów prezentowanych na paryskiej wystawie znalazł się najsłynniejszy pisuar świata, czyli "Fontanna" Duchampa, a także jego "Gioconda" - z domalowanymi wąsami. Obraz miał tytuł "LHOOQ" , co czyta się [el], [asz], [o], [o], [ku] ("Elle a chud au cul", a to oznacza "ma ogień między nogami"). W ubiegłym roku na aukcji żądano za pisuar Duchampa 2,5 mln dolarów. Tyle trzeba było zapłacić za dzieło, które chyba nawet nie było oryginałem, bo jak twierdzi biograf Duchampa Calvin Tomkins, "Fontanna" podzieliła los innych dzieł legendy ruchu dada - "Koła rowerowego" oraz "Suszarki do butelek", czyli trafiła na śmietnik. Obok obiektów Duchampa, najważniejszego artysty dada, na paryskiej wystawie znalazły się prace m.in. Mana Raya, Francisa Picabii, Tristana Tzary, Georga Grosza, Hugo Balla, Andre Bretona, Maksa Ernsta oraz kilkudziesięciu innych. Po Paryżu "Dada" będzie pokazywana w National Gallery w Waszyngtonie, a później w nowojorskiej MoMA.
Dada jako alibi
Hugo Ball na chybił trafił przeglądał słownik Larousse`a i akurat trafił palcem na słowo "dada" oznaczające drewnianego konika zabawkę. Choć nazwa powstała przypadkowo, doskonale oddaje charakter działań dadaistów. Ich głównymi hasłami były anarchistyczna dowolność wyrazu, zerwanie z wszelką tradycją i całkowita swoboda twórczości. Atakowali każdy autorytet i każdy uznany przedmiot sztuki. Na ich ogłoszenia w prasie nabierali się nie tylko mieszczanie, ale nawet ich awangardowi koledzy. Na przykład na takie, że Charlie Chaplin nawrócił się na dadaizm i będzie uczestniczył w ich spotkaniu. Dadaiści pluli mieszczanom w twarz, a ci uważali, że im z tym do twarzy, więc ochoczo uczestniczyli w przedstawieniach dadaistów.
Klimat dla ruchu dada narodził się znacznie wcześniej, niż sformułowali oni jakikolwiek program (wyłącznie negatywny zresztą). Wszystko zaczęło się w 1874 r., kiedy grupa malarzy znudzona akademizmem zorganizowała własny Salon Odrzuconych. Od tego momentu w sztuce mamy do czynienia z ostentacyjnym lekceważeniem i wykpiwaniem dorobku poprzedników. Ukoronowaniem tej tendencji było wysłanie w 1914 r. przez Duchampa pisuaru na poważną wystawę. Francis Picabia przelicytował go obrazem składającym się z pustej ramy przybitej do podłogi.
Sztuka oderwana od tradycji, nie prowadząca dialogu z odbiorcą, oparta jedynie na nonsensie i bladze nie mogła zaistnieć dłużej niż parę chwil. Jeszcze do 1921 r. o wybrykach dadaistów było głośno, a wystawy przyciągały uwagę innych twórców i publiczności. Ale formuła wiecznego prowokowania i szokowania szybko się wyczerpała (nad czym dadaiści zresztą wcale nie ubolewali) - dla widzów stała się po prostu nudna. Dlatego już w 1922 r. dadaizm był zamkniętą kartą w historii sztuki. Wielu jego przedstawicieli zasiliło potem obóz surrealistów.
Po latach twórcy pop-artu zaczęli naśladować dadaistów, zwykłym przedmiotom nadając rangę dzieł sztuki. Od lat 80. XX wieku dadaizm stał się alibi dla wszelkich artystycznych epigonów. W ich własnej opinii oraz w ocenie zaprzyjaźnionych krytyków byli prawdziwymi buntownikami i nonkonformistami. W rzeczywistości byli i są oportunistami do kwadratu, bo bunt w dzisiejszych czasach to łatwizna.
Cabaret Voltaire
Ruch dada narodził się w małym kabarecie w statecznym mieszczańskim Zurychu. Hugo Ball, młody Niemiec, który z powodów religijnych uchylał się od służby wojskowej, wynajął lokal, w którym zorganizował nocny klub - Cabaret Voltaire. W klubie wisiały przerażające czerwone maski wykonane przez Rumuna Marcela Janco, a inny Rumun - mały i nerwowy Tristan Tzara, właściciel fryzury na jeża - recytował w ojczystym języku swoje wiersze.
Nieprzypadkowo ruch dadaistyczny narodził się tej samej wiosny, kiedy pod Verdun zginęło prawie 800 tys. żołnierzy. Zorganizowane szaleństwo dada było odpowiedzią na koszmar bezsensownej rzezi w okopach.
Dzisiaj w Zurychu nadal tworzą mentalni potomkowie dadaistów. To słynny duet muzyczny Yello, z Dieterem Meierem. Ich ostatnia płyta nazywa się "Planet Dada". Meier, syn bogatego szwajcarskiego bankiera, słynie z wariactw i prowokacji artystycznych, takich jak pakowanie przez cztery doby na jednym z placów w Zurychu dziesięciu tysięcy metalowych opiłków w plastykowe woreczki (po dziesięć sztuk do każdego). Niektórzy mieszkańcy Zurychu - jak przed laty - lżyli prowokatora, opluwali i ciągnęli za włosy. Historia dada zatoczyła więc koło.
Prusak ze świńskim ryjem
Na paryskiej wystawie "Dada" można zobaczyć 1000 prac 50 artystów, ale tylko kilkanaście z nich przeszło do historii. Na miano dzieła sztuki na pewno zasługuje kolaż Georga Grosza o koszmarnie długim, charakterystycznym dla dadaistów tytule "The Convict: Monteur John Heartfield After Franz Jung`s Attempt To Get Him Up On His Feet". Łysy człowiek na obrazie to John Heartfield, berliński dadaista, pokazany z zaciśniętymi pięściami i mechanicznym sercem. Ma on uosabiać antydespotę, czyli dadaistę. Na miano dzieła sztuki zasługuje też praca Raya i Duchampa "Marcel Duchamp jako Belle Haleine". Duchamp, używając jednego z portretów Rrose Selavy, czyli samego siebie przebranego za kobietę (autorstwa Mana Raya), stworzył etykietę, którą przykleił do pustego flakonika na perfumy. Po latach i poza polityczno-historycznym kontekstem te prace nie mają wielkiej siły przekazu. Dlatego paryska wystawa nie wzbudzi tak silnych emocji, jakie wywołała prezentacja dada w Berlinie w 1920 r. Wtedy w jednej z sal pod sufitem wisiała kukła niemieckiego żołnierza, ze świńskim ryjem w miejscu głowy. Wejście na wystawę też było niecodzienne, bo prowadziło przez szalet. Dalej widz spotykał dziewczynkę w sukience do pierwszej komunii, która recytowała wulgarne wierszyki. Aby zszokowana publiczność mogła dać upust swym emocjom, Ernst przygotował drewniany obiekt z siekierką, którą można było do woli rąbać "dzieło sztuki" (ten obiekt można obejrzeć w Centre Pompidou).
Berlińska wystawa pokazywała, jakimi środkami posługiwali się dadaiści. Przede wszystkim urządzali happeningi. Podczas jednego z nich widzów obrzucono parującymi jeszcze wnętrznościami świń zabitych w rzeźni. Współcześni naśladowcy dadaistów zapominają lub nie chcą pamiętać, że Duchamp, Arp czy Ernst wygłupiali się tylko przy okazji, a na co dzień mieli świetny warsztat i w małym palcu historię sztuki. Neodadaiści, którzy uważają, że ponad 80 lat po tym, jak skończył się oryginalny ruch dada, można do znudzenia powielać jego stare pomysły, narażają się na śmieszność.
Więcej możesz przeczytać w 43/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.