W XX wieku poniosła klęskę idea przymusowego uszczęśliwiania ludzkości
Nie potrzeba szczególnej spostrzegawczości, by zauważyć, że aktorów polskiej sceny politycznej cechuje zróżnicowanie poziomu intelektualnego - dotyczy to zarówno ich samych, jak i ich zaplecza koncepcyjnego, analitycznego. Polskie zróżnicowanie jest większe od typowego dla starych demokracji zachodnich, gdzie udział w życiu politycznym wymaga określonych kwalifikacji. U nas mamy zarówno działaczy doskonale wykształconych, dysponujących wiedzą o imponderabiliach współczesności, jak i facetów wręcz negujących potrzebę edukacji, lekceważących dorobek nauki, niemal się tym chełpiących. Przegląd koncepcji politycznych i ekonomicznych oraz haseł lansowanych przez ugrupowania, które znalazły się w nowym Sejmie, byłby z tego punktu widzenia bardzo pouczający. Najprostszym kryterium oceny tych programów i światopoglądów (o ile zasługują one na takie miano!) jest stopień ich zgodności ze stanem wiedzy zarówno o gospodarce, jak i o państwie. Historyczne doświadczenie i obecne realia dowodzą, że warunkiem sukcesu jest ustrój oparty na wolności i na gospodarce rynkowej. XX wiek dowiódł klęski prób przymusowego uszczęśliwiania ludzkości. Okazało się też, że państwo rzadko kiedy zdaje egzamin jako właściciel, a przegrywa z kretesem jako dyrektor zarządca. Chlubny wyjątek lasów państwowych tylko tę regułę potwierdza. Wiadomo też, że posługiwanie się pieniądzem przez państwo wymaga szczególnej troski o finanse publiczne i ochrony banku centralnego przed zakusami dobrych wujków.
W sprawach państwowych kluczowe znaczenie ma niepopularna u żądnych władzy zasada pomocniczości państwa, która oznacza przesuwanie na niższe szczeble podejmowania decyzji, gospodarowania i odpowiedzialności. W społeczeństwie obywatelskim państwo podejmuje tylko decyzje zgodne z jego rolą jako wspólnego dobra wymagającego ochrony. Jak daleko jesteśmy od urzeczywistnienia tej zasady - lepiej nie wspominać.
Tfu, liberał
Paradoksem naszej rzeczywistości jest częste nieprzyjmowanie do wiadomości tych elementarnych konstatacji. Określenia "liberał", "liberalny" stały się w pewnych kręgach pejoratywnymi epitetami. Liberalizm usiłuje się przedstawiać jako kierunek lekceważący etykę, uczciwość, wyobcowany ze społeczeństwa i jego trosk. Gospodarce rynkowej, a nie konkretnym ludziom, wmawia się nie popełnione winy i stawia nie uzasadnione zarzuty. Wszystko po to, by utrzymać ręczne sterowanie i instytucjonalne, grupowe przywileje. Wyciąga się z lamusa przebrzmiałe i negatywnie zweryfikowane teorie, nie mające nic wspólnego z obecnym stanem wiedzy.
Czas sobie powiedzieć, że na polskiej scenie politycznej realiom i wyzwaniom współczesności odpowiada w stopniu zadowalającym jedynie PO. Tylko ona opowiada się jednoznacznie za ustrojem, który zdał i zdaje nadal historyczny egzamin. Egzamin ten zdać może tylko ustrój odwołujący się do jednostki, do jej dynamizmu, jej sukcesów, a nie ustrój obiecujący rozdawnictwo. Natomiast PiS (nie lubię takich zbyt wiele obiecujących nazw) zaopatrzyło by chętnie drugi jej człon w przymiotnik "społeczna". Osobiście wolę sprawiedliwość od sprawiedliwości społecznej. PiS niechętnie odnosi się do kluczowej dla postępu i rozwoju akceptacji nierówności materialnej, która nie oznacza akceptacji nędzy. Czas zrozumieć, że tam, gdzie nie ma prawa do indywidualnego sukcesu ekonomicznego i nierówności materialnej, tam nie będzie środków do walki z biedą, bo ich nikt nie wytworzy. Tymczasem PiS po marksistowsku grozi bogaceniem się jednych i ubożeniem drugich w wyniku realizacji programu platformy. Chce zachować pochłaniające gigantyczne pieniądze molochy państwowe.
Czwarta droga PiS
Czy po sukcesach Margaret Thatcher nadal mamy się bać silnych politycznie branż i związków zawodowych? PiS zachowuje się tak, jakby nie zauważyło klęski "trzecich dróg" i negatywnych społecznych skutków rozdawnictwa. Gołym okiem widać, że rozdawnictwo nie integruje społeczeństwa, że powoduje jedynie eskalację roszczeń i wyobcowanie ludzi wobec własnego państwa. Poparcie PSL dla PiS jest wyraźnie obliczone na utrzymanie kosztownych przywilejów KRUS i na izolację wsi od obciążeń podatkowych. Nadzieja w tym, że po konfrontacji z realiami budżetowymi i z platformą PiS będzie musiał poważnie skorygować swój program.
To, co na polskiej scenie najbardziej niepokoi, to niemała popularność groźnego dla gospodarki i państwa, destrukcyjnego populizmu w wydaniu Samoobrony. Jego sukces na terenach byłego zaboru rosyjskiego, tzw. Kongresówki, ukazuje skalę zaległości edukacyjnych i gospodarczych na tych obszarach. Sam fakt otwartego prezentowania postulatów sprzecznych z realiami i logiką kompromituje naszą klasę polityczną. Miejmy nadzieję, że jej trzeźwa część wytrzyma presję Samoobrony i PSL.
W sprawach państwowych kluczowe znaczenie ma niepopularna u żądnych władzy zasada pomocniczości państwa, która oznacza przesuwanie na niższe szczeble podejmowania decyzji, gospodarowania i odpowiedzialności. W społeczeństwie obywatelskim państwo podejmuje tylko decyzje zgodne z jego rolą jako wspólnego dobra wymagającego ochrony. Jak daleko jesteśmy od urzeczywistnienia tej zasady - lepiej nie wspominać.
Tfu, liberał
Paradoksem naszej rzeczywistości jest częste nieprzyjmowanie do wiadomości tych elementarnych konstatacji. Określenia "liberał", "liberalny" stały się w pewnych kręgach pejoratywnymi epitetami. Liberalizm usiłuje się przedstawiać jako kierunek lekceważący etykę, uczciwość, wyobcowany ze społeczeństwa i jego trosk. Gospodarce rynkowej, a nie konkretnym ludziom, wmawia się nie popełnione winy i stawia nie uzasadnione zarzuty. Wszystko po to, by utrzymać ręczne sterowanie i instytucjonalne, grupowe przywileje. Wyciąga się z lamusa przebrzmiałe i negatywnie zweryfikowane teorie, nie mające nic wspólnego z obecnym stanem wiedzy.
Czas sobie powiedzieć, że na polskiej scenie politycznej realiom i wyzwaniom współczesności odpowiada w stopniu zadowalającym jedynie PO. Tylko ona opowiada się jednoznacznie za ustrojem, który zdał i zdaje nadal historyczny egzamin. Egzamin ten zdać może tylko ustrój odwołujący się do jednostki, do jej dynamizmu, jej sukcesów, a nie ustrój obiecujący rozdawnictwo. Natomiast PiS (nie lubię takich zbyt wiele obiecujących nazw) zaopatrzyło by chętnie drugi jej człon w przymiotnik "społeczna". Osobiście wolę sprawiedliwość od sprawiedliwości społecznej. PiS niechętnie odnosi się do kluczowej dla postępu i rozwoju akceptacji nierówności materialnej, która nie oznacza akceptacji nędzy. Czas zrozumieć, że tam, gdzie nie ma prawa do indywidualnego sukcesu ekonomicznego i nierówności materialnej, tam nie będzie środków do walki z biedą, bo ich nikt nie wytworzy. Tymczasem PiS po marksistowsku grozi bogaceniem się jednych i ubożeniem drugich w wyniku realizacji programu platformy. Chce zachować pochłaniające gigantyczne pieniądze molochy państwowe.
Czwarta droga PiS
Czy po sukcesach Margaret Thatcher nadal mamy się bać silnych politycznie branż i związków zawodowych? PiS zachowuje się tak, jakby nie zauważyło klęski "trzecich dróg" i negatywnych społecznych skutków rozdawnictwa. Gołym okiem widać, że rozdawnictwo nie integruje społeczeństwa, że powoduje jedynie eskalację roszczeń i wyobcowanie ludzi wobec własnego państwa. Poparcie PSL dla PiS jest wyraźnie obliczone na utrzymanie kosztownych przywilejów KRUS i na izolację wsi od obciążeń podatkowych. Nadzieja w tym, że po konfrontacji z realiami budżetowymi i z platformą PiS będzie musiał poważnie skorygować swój program.
To, co na polskiej scenie najbardziej niepokoi, to niemała popularność groźnego dla gospodarki i państwa, destrukcyjnego populizmu w wydaniu Samoobrony. Jego sukces na terenach byłego zaboru rosyjskiego, tzw. Kongresówki, ukazuje skalę zaległości edukacyjnych i gospodarczych na tych obszarach. Sam fakt otwartego prezentowania postulatów sprzecznych z realiami i logiką kompromituje naszą klasę polityczną. Miejmy nadzieję, że jej trzeźwa część wytrzyma presję Samoobrony i PSL.
Więcej możesz przeczytać w 43/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.