Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest jedną z najbardziej rozrzutnych firm w Europie
To wydumany problem, w przeliczeniu na klienta ZUS to tylko trzy grosze" - oświadczyła prezes ZUS Aleksandra Wiktorow po wydaniu w czerwcu 2004 r. pół miliona złotych na bankiet dla uczestników konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Zabezpieczenia Społecznego w hotelu Sheraton w Krakowie i w kopalni soli w Wieliczce. Sponsorem "światowego życia" pracowników ZUS było 13 mln płacących składki Polaków. ZUS wyrzuca w błoto miliony złotych rocznie; na przykład kupuje i buduje siedziby, zamiast je wynajmować, rozbudowuje własne ośrodki wypoczynkowe, tworzy etaty dla pracowników potrzebnych okazjonalnie, zamawia zbędne ekspertyzy itp.
Ta największa instytucja finansowa w Polsce, przez którą przechodzi co roku ponad 150 mld zł (jedna szósta polskiego PKB), wypłacająca emerytury i renty 7,5 mln Polaków, jest biurokratycznym molochem. ZUS wykorzystuje status monopolisty, aby się nie rozliczać z otrzymywanych publicznych pieniędzy, nie kontrolować wydatków, a nawet wydawać otrzymywane fundusze niezgodnie z przeznaczeniem. Jak dowiedział się "Wprost", kilka tygodni temu władze ZUS zażądały na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych dotacji dla zakładu w wysokości miliarda złotych, w ogóle tego nie uzasadniając. Koszty działalności ZUS wynoszą już prawie 3 proc. wartości powierzonych tej instytucji pieniędzy. Dla porównania: amerykańskie urzędy skarbowe na koszty swojej działalności pobierają 1 proc. Wiceprezes ZUS Ireneusz Fąfara nie potrafił wytłumaczyć posłom, jakie nowe zadania, które wymagałyby wzrostu dotacji o 5 punktów procentowych powyżej inflacji, otrzymała w 2006 r. jego instytucja. W ostatnich pięciu latach koszty działalności ZUS wzrosły o ponad 50 proc., z 2,5 mld zł do 4 mld zł. - Władze ZUS traktują publiczne pieniądze jako coś, co im się należy. To nadużywanie pozycji monopolistycznej - komentuje Maria Wiśniewska, poseł Platformy Obywatelskiej, członek sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Sytuacja w ZUS przypomina motywy z filmów Stanisława Barei, który dokumentował absurdy PRL. Jedna trzecia kosztów działalności ZUS (1,3 mld zł) jest przeznaczana na ściganie pracodawców, którzy zalegają z płaceniem składek za pracowników. Największym dłużnikiem ZUS są zaś państwowe zakłady, takie jak służba zdrowia czy kopalnie. To oznacza, że państwowy ZUS za państwowe pieniądze ściga zarządzane przez państwo firmy. Czyli państwo ściga samo siebie, wydając na to pieniądze podatników.
ZUS, czyli PRL wiecznie żywy
W ZUS panują zasady obowiązujące w Polsce w okresie budowy realnego socjalizmu. W ubiegłym miesiącu po serii krytycznych dla ZUS artykułów prasowych kierownictwo zakładu zainicjowało akcję (formalnie dobrowolną, faktycznie obowiązkową) pisemnego wyrażenia poparcia pracowników zakładu dla polityki zarządu. Takich podobieństw jest więcej. O ile w Polsce Ludowej należało chronić tajemnice przedsiębiorstw przed czyhającymi na nie imperialistami, tak dziś ZUS stara się jak najmniej informować o swoich działaniach (proste dane, o które prosiliśmy, otrzymaliśmy po tygodniu, wraz z informacją, że należy je publikować z właściwym komentarzem). Dzięki temu kontrola zakładu jest praktycznie niemożliwa. Posłowie, których zadaniem jest kontrola wydatków publicznych, nie mogli się zapoznać z rozliczeniem pieniędzy wydanych przez ZUS w ostatnich dwóch latach. Wiceprezes Fąfara powiedział pytającym go posłom, że informacje na ten temat są ogólnodostępne, jednak ostatnie udostępnione na stronie internetowej sprawozdanie finansowe dotyczy roku 2003. Brak rozliczeń za lata 2004 i 2005 nie przeszkadza władzom ZUS żądać większych dotacji w roku 2006. Dla porównania: spółki notowane na warszawskiej giełdzie publikują sprawozdania trzy miesiące po zakończeniu roku obrachunkowego.
ZUS również w innych sprawach traktowany jest jak święta krowa. Przedawnienie długów okresowych następuje zasadniczo po trzech latach, urzędy skarbowe mają zaś pięć lat na odzyskanie długu. Tymczasem zaległości wobec ZUS przedawniają się dopiero po nie spotykanym w żadnym cywilizowanym państwie okresie 10 lat (to oznacza, że ZUS ma prawo upomnieć się o zaległości pod koniec dziesięcioletniego okresu, doliczając odsetki ustawowe za ten czas - obecnie 11,5 proc. rocznie).
ZUS nie wybiera
O ile w wypadku osób wyłudzających renty ZUS wykazuje znaczną bierność, o tyle jeśli chodzi o przedsiębiorców, aktywność zakładu jest nadmierna. Na początku grudnia Izba Pracodawców Polskich oskarżyła ZUS przed Komisją Europejską o blokowanie wysyłania polskich pracowników do krajów UE. Legalną pracę na Zachodzie straci kilkanaście tysięcy osób, bo biurokraci z ZUS zaostrzyli kryteria wydawania dla pracodawcy zaświadczenia informującego, że składki pracowników są opłacane w Polsce.
ZUS przegrywa co trzecią rozprawę sądową, w której kwestionowane są decyzje zakładu. Najczęściej chodzi o bezprawne żądanie przez ZUS pieniędzy. Tak było w wypadku Adriany Kubisiak, doradcy podatkowego z Grudziądza. Zdaniem ZUS, Kubisiak, prowadząc działalność gospodarczą i pracując na etacie, powinna płacić składki emerytalne, będąc na urlopie macierzyńskim. Przepisy jasno mówiły, że składki muszą płacić tylko pracodawcy. Mimo to sprawę o zapłatę zaległych składek i odsetek Kubisiak wygrała dopiero przed Sądem Najwyższym po wieloletnim procesie. Michał Patelski z Piły zawiesił prowadzoną działalność gospodarczą, uzgadniając to z pracownikami ZUS. Bez problemu otrzymywał zaświadczenia o niezaleganiu ze składkami. W 2003 r. ZUS zmienił interpretację przepisów i podczas kontroli zażądał zaległych składek wraz z odsetkami (ponad 60 tys. zł) za okres, w którym zawieszono działalność. W podobnej sytuacji znalazło się kilkadziesiąt tysięcy przedsiębiorców w całej Polsce, dla większości z nich spełnienie żądań ZUS będzie oznaczać bankructwo i przejście na utrzymanie państwa. Urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności za wprowadzanie petentów w błąd, bo w siedzibach ZUS wywieszono kartki informujące, że za ustne wypowiedzi pracowników urząd nie ponosi odpowiedzialności. Interpretacje przepisów przez urzędników ZUS są czasem wręcz absurdalne. Zgodnie z najnowszym ich pomysłem, właściciele jednoosobowych firm (takich w Polsce jest najwięcej), aby mieć pewność, że otrzymają emerytury, muszą przechowywać dokumenty wpłat przez 50 lat.
Odporni na rynek
Nieliczenie się z kosztami, a także właściwa dla bronionych przez państwo monopolistów pogarda dla klientów to cechy charakterystyczne ZUS. Podczas gdy prywatne firmy, aby oszczędzić, płacą za wszystkie usługi nie związane z ich główną działalnością firmom zewnętrznym (tzw. outsourcing), ZUS tworzy specjalne etaty w firmie. Oznacza to, że opłaca stale pracowników, którzy są mu potrzebni okazjonalnie. Na przykład projekty budynków ZUS wykonują etatowi architekci, a nie firmy wybrane w przetargu. ZUS wznosi nie tylko pałace. Oddział ZUS w Szczecinie buduje dla pracowników i ich dzieci boisko z przezroczystym dachem, by można było grać podczas deszczu. W Zakopanem ZUS wyeksmitował przychodnię ginekologiczną, żeby urządzić tam ośrodek wypoczynkowy dla swoich pracowników. Aż 113 mln zł ZUS chce wydać na swoją nową siedzibę na warszawskim Żoliborzu. Z kolei nowa siedziba ZUS w Kielcach ma kosztować 20 mln zł. Zdaniem dyrekcji kieleckiego ZUS, wydatek 20 mln zł jest konieczny, by zaoszczędzić rocznie milion złotych płaconych obecnie za wynajem biur przez zakład w Kielcach. - W prywatnych instytucjach finansowych nie inwestuje się w nieruchomości przeznaczone na biura, ponieważ ich wynajem umożliwia szybsze oraz łatwiejsze zmniejszanie kosztów działalności firmy w przyszłości i jest tańszy - tłumaczy Maria Wiśniewska. To oznacza, że jeżeli na przykład za kilka lat liczba emerytów i rencistów w Kielcach się zmniejszy, to ZUS mógłby zwolnić niepotrzebnych pracowników i zaoszczędzić na opłatach za wynajem biura. Bezsens tej inwestycji pokazuje proste wyliczenie. ZUS, inwestując 20 mln zł nawet w najbezpieczniejsze na rynku obligacje skarbu państwa, będzie miał milion złotych zysku rocznie, czyli tyle, ile wydaje obecnie na wynajem biur, zachowując przez cały czas na koncie gotówkę (obligacje można w każdej chwili sprzedać).
NIK zauważyła także inne przykłady marnotrawstwa i niegospodarności panującej w ZUS. Zakład zamówił na przykład siedem prac naukowo-badawczych za 807 tys. zł. Wśród nich jest "Opracowanie zasad i wytycznych dotyczących programu zapobiegania poważnym awariom w Zakładach Azotowych w Tarnowie Mościcach". Zdaniem ekspertów powołanych przez sam ZUS, jest to "atrakcyjne intelektualnie opracowanie, ale na wysokim stopniu uogólnienia", czyli przekładając na polski - po prostu bezużyteczne.
ZUS-okracja
W ostatniej dekadzie liczba pracowników ZUS wzrosła o ponad 50 proc., do 50 tys. w 2005 r. W tym czasie w ZUS przeprowadzono informatyzację, co w teorii powinno oznaczać znaczne zwiększenie efektywności. O przerostach zatrudnienia w tej instytucji świadczą chociażby różnice w efektywności poszczególnych oddziałów. Na przykład w filii w Sosnowcu na pracownika przypada 241 emerytów i rencistów, podczas gdy w Gorzowie Wielkopolskim - tylko 109. Sprzyja temu system wynagradzania pracowników ZUS, taki jak w PRL. Płaca zależy tylko od nazwy stanowiska, a nie od efektów pracy pracownika (z wyjątkiem kwartalnej premii uzależnionej od subiektywnej oceny pracy przez przełożonego). Na wynagrodzenie nie ma żadnego wpływu to, ilu petentów obsłuży pracownik ZUS czy liczba płatników, którymi będzie się zajmował. Dlatego obecnie w ZUS są działy, w których kierownik kieruje tylko jednym pracownikiem (stanowisko kierownika automatycznie oznacza wyższą pensję). Płace zatrudnionych w ZUS są co roku waloryzowane, niezależnie od sytuacji gospodarczej. Pensję rady nadzorczej ZUS kosztują nas milion złotych rocznie. Kierowca zarządu zarabia 6 tys. zł miesięcznie.
ZUS troszczy się nie tylko o swoich pracowników i ich dzieci, dla których buduje z naszych pieniędzy ośrodki rekreacyjno-wypoczynkowe, ale także dofinansowuje swoich emerytów - w sumie armię 100 tys. osób. Tylko na pożyczki mieszkaniowe dla byłych i obecnych pracowników, a także dopłaty do ich urlopów, ZUS wydał w 2003 r. 55 mln zł. Ile wydał w 2004 r. i 2005 r. - nie wiadomo, bo ZUS nie opublikował jeszcze tych sprawozdań.
"Systemy administracji publicznej, do której należy Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ewoluują bardzo powoli. (...) Wszelkie rewolucyjne zmiany mogą odbić się na efektywności działania, a co za tym idzie na pogorszeniu poziomu obsługi klientów" - przekonują autorzy strategii ZUS na lata 2004-2005. ZUS nie tyle "ewoluuje bardzo powoli", ile wręcz zatrzymał się w epoce PRL. Jest to najdroższe muzeum świata, na które łożymy z własnej kieszeni.
Ta największa instytucja finansowa w Polsce, przez którą przechodzi co roku ponad 150 mld zł (jedna szósta polskiego PKB), wypłacająca emerytury i renty 7,5 mln Polaków, jest biurokratycznym molochem. ZUS wykorzystuje status monopolisty, aby się nie rozliczać z otrzymywanych publicznych pieniędzy, nie kontrolować wydatków, a nawet wydawać otrzymywane fundusze niezgodnie z przeznaczeniem. Jak dowiedział się "Wprost", kilka tygodni temu władze ZUS zażądały na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych dotacji dla zakładu w wysokości miliarda złotych, w ogóle tego nie uzasadniając. Koszty działalności ZUS wynoszą już prawie 3 proc. wartości powierzonych tej instytucji pieniędzy. Dla porównania: amerykańskie urzędy skarbowe na koszty swojej działalności pobierają 1 proc. Wiceprezes ZUS Ireneusz Fąfara nie potrafił wytłumaczyć posłom, jakie nowe zadania, które wymagałyby wzrostu dotacji o 5 punktów procentowych powyżej inflacji, otrzymała w 2006 r. jego instytucja. W ostatnich pięciu latach koszty działalności ZUS wzrosły o ponad 50 proc., z 2,5 mld zł do 4 mld zł. - Władze ZUS traktują publiczne pieniądze jako coś, co im się należy. To nadużywanie pozycji monopolistycznej - komentuje Maria Wiśniewska, poseł Platformy Obywatelskiej, członek sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Sytuacja w ZUS przypomina motywy z filmów Stanisława Barei, który dokumentował absurdy PRL. Jedna trzecia kosztów działalności ZUS (1,3 mld zł) jest przeznaczana na ściganie pracodawców, którzy zalegają z płaceniem składek za pracowników. Największym dłużnikiem ZUS są zaś państwowe zakłady, takie jak służba zdrowia czy kopalnie. To oznacza, że państwowy ZUS za państwowe pieniądze ściga zarządzane przez państwo firmy. Czyli państwo ściga samo siebie, wydając na to pieniądze podatników.
ZUS, czyli PRL wiecznie żywy
W ZUS panują zasady obowiązujące w Polsce w okresie budowy realnego socjalizmu. W ubiegłym miesiącu po serii krytycznych dla ZUS artykułów prasowych kierownictwo zakładu zainicjowało akcję (formalnie dobrowolną, faktycznie obowiązkową) pisemnego wyrażenia poparcia pracowników zakładu dla polityki zarządu. Takich podobieństw jest więcej. O ile w Polsce Ludowej należało chronić tajemnice przedsiębiorstw przed czyhającymi na nie imperialistami, tak dziś ZUS stara się jak najmniej informować o swoich działaniach (proste dane, o które prosiliśmy, otrzymaliśmy po tygodniu, wraz z informacją, że należy je publikować z właściwym komentarzem). Dzięki temu kontrola zakładu jest praktycznie niemożliwa. Posłowie, których zadaniem jest kontrola wydatków publicznych, nie mogli się zapoznać z rozliczeniem pieniędzy wydanych przez ZUS w ostatnich dwóch latach. Wiceprezes Fąfara powiedział pytającym go posłom, że informacje na ten temat są ogólnodostępne, jednak ostatnie udostępnione na stronie internetowej sprawozdanie finansowe dotyczy roku 2003. Brak rozliczeń za lata 2004 i 2005 nie przeszkadza władzom ZUS żądać większych dotacji w roku 2006. Dla porównania: spółki notowane na warszawskiej giełdzie publikują sprawozdania trzy miesiące po zakończeniu roku obrachunkowego.
ZUS również w innych sprawach traktowany jest jak święta krowa. Przedawnienie długów okresowych następuje zasadniczo po trzech latach, urzędy skarbowe mają zaś pięć lat na odzyskanie długu. Tymczasem zaległości wobec ZUS przedawniają się dopiero po nie spotykanym w żadnym cywilizowanym państwie okresie 10 lat (to oznacza, że ZUS ma prawo upomnieć się o zaległości pod koniec dziesięcioletniego okresu, doliczając odsetki ustawowe za ten czas - obecnie 11,5 proc. rocznie).
ZUS nie wybiera
O ile w wypadku osób wyłudzających renty ZUS wykazuje znaczną bierność, o tyle jeśli chodzi o przedsiębiorców, aktywność zakładu jest nadmierna. Na początku grudnia Izba Pracodawców Polskich oskarżyła ZUS przed Komisją Europejską o blokowanie wysyłania polskich pracowników do krajów UE. Legalną pracę na Zachodzie straci kilkanaście tysięcy osób, bo biurokraci z ZUS zaostrzyli kryteria wydawania dla pracodawcy zaświadczenia informującego, że składki pracowników są opłacane w Polsce.
ZUS przegrywa co trzecią rozprawę sądową, w której kwestionowane są decyzje zakładu. Najczęściej chodzi o bezprawne żądanie przez ZUS pieniędzy. Tak było w wypadku Adriany Kubisiak, doradcy podatkowego z Grudziądza. Zdaniem ZUS, Kubisiak, prowadząc działalność gospodarczą i pracując na etacie, powinna płacić składki emerytalne, będąc na urlopie macierzyńskim. Przepisy jasno mówiły, że składki muszą płacić tylko pracodawcy. Mimo to sprawę o zapłatę zaległych składek i odsetek Kubisiak wygrała dopiero przed Sądem Najwyższym po wieloletnim procesie. Michał Patelski z Piły zawiesił prowadzoną działalność gospodarczą, uzgadniając to z pracownikami ZUS. Bez problemu otrzymywał zaświadczenia o niezaleganiu ze składkami. W 2003 r. ZUS zmienił interpretację przepisów i podczas kontroli zażądał zaległych składek wraz z odsetkami (ponad 60 tys. zł) za okres, w którym zawieszono działalność. W podobnej sytuacji znalazło się kilkadziesiąt tysięcy przedsiębiorców w całej Polsce, dla większości z nich spełnienie żądań ZUS będzie oznaczać bankructwo i przejście na utrzymanie państwa. Urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności za wprowadzanie petentów w błąd, bo w siedzibach ZUS wywieszono kartki informujące, że za ustne wypowiedzi pracowników urząd nie ponosi odpowiedzialności. Interpretacje przepisów przez urzędników ZUS są czasem wręcz absurdalne. Zgodnie z najnowszym ich pomysłem, właściciele jednoosobowych firm (takich w Polsce jest najwięcej), aby mieć pewność, że otrzymają emerytury, muszą przechowywać dokumenty wpłat przez 50 lat.
Odporni na rynek
Nieliczenie się z kosztami, a także właściwa dla bronionych przez państwo monopolistów pogarda dla klientów to cechy charakterystyczne ZUS. Podczas gdy prywatne firmy, aby oszczędzić, płacą za wszystkie usługi nie związane z ich główną działalnością firmom zewnętrznym (tzw. outsourcing), ZUS tworzy specjalne etaty w firmie. Oznacza to, że opłaca stale pracowników, którzy są mu potrzebni okazjonalnie. Na przykład projekty budynków ZUS wykonują etatowi architekci, a nie firmy wybrane w przetargu. ZUS wznosi nie tylko pałace. Oddział ZUS w Szczecinie buduje dla pracowników i ich dzieci boisko z przezroczystym dachem, by można było grać podczas deszczu. W Zakopanem ZUS wyeksmitował przychodnię ginekologiczną, żeby urządzić tam ośrodek wypoczynkowy dla swoich pracowników. Aż 113 mln zł ZUS chce wydać na swoją nową siedzibę na warszawskim Żoliborzu. Z kolei nowa siedziba ZUS w Kielcach ma kosztować 20 mln zł. Zdaniem dyrekcji kieleckiego ZUS, wydatek 20 mln zł jest konieczny, by zaoszczędzić rocznie milion złotych płaconych obecnie za wynajem biur przez zakład w Kielcach. - W prywatnych instytucjach finansowych nie inwestuje się w nieruchomości przeznaczone na biura, ponieważ ich wynajem umożliwia szybsze oraz łatwiejsze zmniejszanie kosztów działalności firmy w przyszłości i jest tańszy - tłumaczy Maria Wiśniewska. To oznacza, że jeżeli na przykład za kilka lat liczba emerytów i rencistów w Kielcach się zmniejszy, to ZUS mógłby zwolnić niepotrzebnych pracowników i zaoszczędzić na opłatach za wynajem biura. Bezsens tej inwestycji pokazuje proste wyliczenie. ZUS, inwestując 20 mln zł nawet w najbezpieczniejsze na rynku obligacje skarbu państwa, będzie miał milion złotych zysku rocznie, czyli tyle, ile wydaje obecnie na wynajem biur, zachowując przez cały czas na koncie gotówkę (obligacje można w każdej chwili sprzedać).
NIK zauważyła także inne przykłady marnotrawstwa i niegospodarności panującej w ZUS. Zakład zamówił na przykład siedem prac naukowo-badawczych za 807 tys. zł. Wśród nich jest "Opracowanie zasad i wytycznych dotyczących programu zapobiegania poważnym awariom w Zakładach Azotowych w Tarnowie Mościcach". Zdaniem ekspertów powołanych przez sam ZUS, jest to "atrakcyjne intelektualnie opracowanie, ale na wysokim stopniu uogólnienia", czyli przekładając na polski - po prostu bezużyteczne.
ZUS-okracja
W ostatniej dekadzie liczba pracowników ZUS wzrosła o ponad 50 proc., do 50 tys. w 2005 r. W tym czasie w ZUS przeprowadzono informatyzację, co w teorii powinno oznaczać znaczne zwiększenie efektywności. O przerostach zatrudnienia w tej instytucji świadczą chociażby różnice w efektywności poszczególnych oddziałów. Na przykład w filii w Sosnowcu na pracownika przypada 241 emerytów i rencistów, podczas gdy w Gorzowie Wielkopolskim - tylko 109. Sprzyja temu system wynagradzania pracowników ZUS, taki jak w PRL. Płaca zależy tylko od nazwy stanowiska, a nie od efektów pracy pracownika (z wyjątkiem kwartalnej premii uzależnionej od subiektywnej oceny pracy przez przełożonego). Na wynagrodzenie nie ma żadnego wpływu to, ilu petentów obsłuży pracownik ZUS czy liczba płatników, którymi będzie się zajmował. Dlatego obecnie w ZUS są działy, w których kierownik kieruje tylko jednym pracownikiem (stanowisko kierownika automatycznie oznacza wyższą pensję). Płace zatrudnionych w ZUS są co roku waloryzowane, niezależnie od sytuacji gospodarczej. Pensję rady nadzorczej ZUS kosztują nas milion złotych rocznie. Kierowca zarządu zarabia 6 tys. zł miesięcznie.
ZUS troszczy się nie tylko o swoich pracowników i ich dzieci, dla których buduje z naszych pieniędzy ośrodki rekreacyjno-wypoczynkowe, ale także dofinansowuje swoich emerytów - w sumie armię 100 tys. osób. Tylko na pożyczki mieszkaniowe dla byłych i obecnych pracowników, a także dopłaty do ich urlopów, ZUS wydał w 2003 r. 55 mln zł. Ile wydał w 2004 r. i 2005 r. - nie wiadomo, bo ZUS nie opublikował jeszcze tych sprawozdań.
"Systemy administracji publicznej, do której należy Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ewoluują bardzo powoli. (...) Wszelkie rewolucyjne zmiany mogą odbić się na efektywności działania, a co za tym idzie na pogorszeniu poziomu obsługi klientów" - przekonują autorzy strategii ZUS na lata 2004-2005. ZUS nie tyle "ewoluuje bardzo powoli", ile wręcz zatrzymał się w epoce PRL. Jest to najdroższe muzeum świata, na które łożymy z własnej kieszeni.
|
ALEKSANDRA WIKTOROW Prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych |
---|
ZUS to instytucja finansowa o najniższych kosztach działalności w Polsce. Nasze koszty administracyjne wynoszą 2,78 proc. pieniędzy, którymi zarządzamy. To niewiele więcej niż podobna, a mająca zacznie węższy zakres obowiązków instytucja w Niemczech (niemiecki odpowiednik ZUS zajmuje się tylko wypłacaniem świadczeń i pobiera na swoje potrzeby prawie 2 proc. pieniędzy, a wypłata świadczeń jest mniej kosztowna niż pobór, rozliczanie i ewidencjonowanie składek). Koszty działalności zakładu w ostatnich latach wzrastały kwotowo, lecz nie zmieniały się w proporcji do wydatków. Każdy wzrost zatrudnienia w ZUS jest związany z nowymi obowiązkami zakładu. Wszystkie inwestycje budowlane ZUS poprzedzają analizy ich opłacalności. Nieopublikowanie sprawozdania finansowego zakładu za rok 2004 wynikał z przyczyn niezależnych od ZUS (trwała procedura przetargowa na wybór audytora). Audytor sprawozdanie już zatwierdził i zostało ono skierowane do publikacji. Dodatkowo w maju 2005 r. pozytywną opinię o wykonaniu budżetu przez ZUS wydała NIK, a wcześniej Komisja Polityki Społecznej, Komisja Finansów Publicznych Sejmu i Senat. |
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.