Karnawał przestał być okresem przełamywania obyczajowych tabu, a zaczął pełnić funkcję hyde parku
Szybkiej odbudowy oraz hucznego karnawału - takie noworoczne życzenia złożył mieszkańcom Nowego Orleanu burmistrz Ray Nagin. Mieszkańcy miasta, które cztery miesiące temu spustoszył huragan Katrina, traktują rozpoczęty 6 stycznia karnawał jako szansę na powrót do normalności. Aby godnie uczcić 150. rocznicę jednego z największych wydarzeń karnawałowych na świecie, nowoorleańskie władze wynajęły nawet specjalistyczną agencję, której zadaniem jest pozyskać od sponsorów 2 mln dolarów na przygotowanie okolicznościowych parad - mimo że 75 proc. zabudowań miejskich ciągle leży w gruzach. "Dla nas ten karnawał jest tak samo ważny, jak dla Nowego Jorku istotny był sylwester po zamachach z 11 września" - podkreśla Arthur Hardy, historyk Nowego Orleanu.
Karnawał przeżywa na świecie renesans. To już nie tylko przyciągające rzesze turystów parady w londyńskim Notting Hill, sznury szkół samby w Rio de Janeiro czy korowody przebierańców w Wenecji, ale także rosnąca liczba zabaw i widowisk karnawałowych w wioskach i miasteczkach Belgii, Niemiec, Francji czy Włoch. Europa Zachodnia przeżywa karnawałowy szał, kolejne miejscowości reaktywują lub rozbudowują okolicznościowe obchody. Tylko w szwabsko-alemańskim regionie liczba karnawałowych stowarzyszeń zbliżyła się niedawno do 2 tys. (pod koniec lat 70. ubiegłego wieku było ich 350).
Władza przed trybunałem błaznów
"Gdyby świat, jaki jest, był najlepszym z możliwych światów, ludzie najpewniej nie potrzebowaliby do szczęścia karnawału" - pisał w latach 60. Michaił Bachtin, jeden z cenionych badaczy zwyczajów karnawałowych. Jego teorie o karnawalizacji współczesnego życia tłumaczyły zachodzące w II połowie XX wieku przemiany obyczajowe, zwłaszcza rewolucję seksualną.
- Teraz, gdy wszystko jest dozwolone, karnawał przestał być okresem, kiedy przełamuje się obyczajowe tabu. Pełni za to funkcję hyde parku, dającego karnawałowiczom możliwość zademonstrowania własnego niezadowolenia. To właśnie sprawia, że jest ciągle żywy i potrzebny - tłumaczy Wojciech Dudzik, kulturoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki "Karnawały w kulturze". "Karnawał daje jego uczestnikom poczucie, że choć na chwilę mogą się uwolnić od konsekwencji własnych wyborów politycznych, pozwala zrzucić z siebie odpowiedzialność za demokratycznie wybrane władze" - uważa Richard Schechner, amerykański antropolog widowisk, autor książki "Karnawał po Bachtinie".
W Wenecji inscenizuje się bitwy między różnymi politycznymi stronnictwami. We Francji, Niemczech i Austrii miejscowi notable są stawiani przed trybunałami błazeńskimi, gdzie mniej lub bardziej serio muszą się tłumaczyć ze swych decyzji. W Szwabii karnawałowicze zwyczajowo w tłusty czwartek szturmują ratusz i na jeden dzień przejmują władzę. To efekt pamięci historycznej. Od czasów średniowiecza do XIX wieku w Europie Zachodniej regularnie parady karnawałowe przeradzały się w rewolty obalające ówczesne władze. W Polsce było podobnie, ale w okresie karnawału do buntów raczej nie dochodziło.
- U nas funkcję takiego wentyla bezpieczeństwa pełniły dożynki. To wtedy chłopi mogli bezkarnie drwić ze swoich panów - mówi prof. Jan Grad, kulturoznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Tradycja zakorzeniła się na tyle, że mogła mieć wpływ na przykład na czas powstania "Solidarności". Umberto Eco w artykule "Komizm, wolność, karnawał", opisując coraz częściej pojawiające się przykłady karnawalizacji, polegającej na czasowym wywróceniu do góry nogami obowiązującego ładu społecznego, jako przykład podawał m.in. polski Sierpień 1980 roku.
Stronnictwo karnawałowiczów
Możliwość bezkarnego buntu, zawieszenia na chwilę reguł demokratycznych czyni z mięsopustu tak popularne święto.
- W Niemczech mamy kilka milionów karnawałowiczów. Ci ludzie stanowią silną grupę nacisku, która może zmieniać sytuację na scenie politycznej całkiem na serio - mówi "Wprost" Manfred Ruppert z Niemieckiego Muzeum Karnawału. Przekonała się o tym Angela Merkel, obecna kanclerz Niemiec. Gdy poparła pomysł zbrojnego usunięcia Saddama Husajna przez USA, karnawał w 2003 r. był niekończącym się pasmem szyderstw z niej, a inscenizacje pokazujące, jak całuje Wuja Sama w tyłek, należały do najłagodniejszych. Po tej karnawałowej nagonce Merkel stonowała swoje proamerykańskie stanowisko, co ułatwiło jej partii zwycięstwo w ubiegłorocznych wyborach, a jej samej objęcie urzędu kanclerza.
- Karnawałowe parady to świetny sposób przedstawiania politycznych poglądów. Właściwie za synonim karnawału można uznać słowo manifestacja - podkreśla w rozmowie z "Wprost" prof. Milla Cozart Riggio z Uniwersytetu Hartford, autorka książki "Karnawał: kultura w działaniu". Przykładem była ubiegłoroczna parada karnawałowa w Kolonii, największa tego typu impreza w Niemczech. Aż 1,4 mln widzów oglądało, jak tamtejsi karnawałowicze przedrzeźniają prezydenta USA GeorgeŐa Busha i kpią z wojny w Iraku. Dwa lata temu karnawał w Rio de Janeiro znalazł się w cieniu Saddama Husajna - były iracki dyktator został właśnie aresztowany, więc rekordy sprzedaży biła maska przypominająca jego twarz tuż po tym, jak amerykańscy żołnierze wyciągnęli go z nory na północy Iraku. Na początku 2002 r. bohaterami karnawałów na świecie byli Bush oraz Osama bin Laden - to reakcja na zamachy z 11 września oraz wojnę w Afganistanie. Z kolei po wybuchu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. w Niemczech spontanicznie odwołano parady karnawałowe, uznając, że to nie jest odpowiedni czas do tego typu zabawy.
Karnawał to nie tylko zabawa. Inaczej kanclerz Niemiec nie miałby w zwyczaju przyjmować na audiencji głównych bohaterów parady w Kolonii: księcia, dziewicy i wieśniaka.
Karnawał przeżywa na świecie renesans. To już nie tylko przyciągające rzesze turystów parady w londyńskim Notting Hill, sznury szkół samby w Rio de Janeiro czy korowody przebierańców w Wenecji, ale także rosnąca liczba zabaw i widowisk karnawałowych w wioskach i miasteczkach Belgii, Niemiec, Francji czy Włoch. Europa Zachodnia przeżywa karnawałowy szał, kolejne miejscowości reaktywują lub rozbudowują okolicznościowe obchody. Tylko w szwabsko-alemańskim regionie liczba karnawałowych stowarzyszeń zbliżyła się niedawno do 2 tys. (pod koniec lat 70. ubiegłego wieku było ich 350).
Władza przed trybunałem błaznów
"Gdyby świat, jaki jest, był najlepszym z możliwych światów, ludzie najpewniej nie potrzebowaliby do szczęścia karnawału" - pisał w latach 60. Michaił Bachtin, jeden z cenionych badaczy zwyczajów karnawałowych. Jego teorie o karnawalizacji współczesnego życia tłumaczyły zachodzące w II połowie XX wieku przemiany obyczajowe, zwłaszcza rewolucję seksualną.
- Teraz, gdy wszystko jest dozwolone, karnawał przestał być okresem, kiedy przełamuje się obyczajowe tabu. Pełni za to funkcję hyde parku, dającego karnawałowiczom możliwość zademonstrowania własnego niezadowolenia. To właśnie sprawia, że jest ciągle żywy i potrzebny - tłumaczy Wojciech Dudzik, kulturoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki "Karnawały w kulturze". "Karnawał daje jego uczestnikom poczucie, że choć na chwilę mogą się uwolnić od konsekwencji własnych wyborów politycznych, pozwala zrzucić z siebie odpowiedzialność za demokratycznie wybrane władze" - uważa Richard Schechner, amerykański antropolog widowisk, autor książki "Karnawał po Bachtinie".
W Wenecji inscenizuje się bitwy między różnymi politycznymi stronnictwami. We Francji, Niemczech i Austrii miejscowi notable są stawiani przed trybunałami błazeńskimi, gdzie mniej lub bardziej serio muszą się tłumaczyć ze swych decyzji. W Szwabii karnawałowicze zwyczajowo w tłusty czwartek szturmują ratusz i na jeden dzień przejmują władzę. To efekt pamięci historycznej. Od czasów średniowiecza do XIX wieku w Europie Zachodniej regularnie parady karnawałowe przeradzały się w rewolty obalające ówczesne władze. W Polsce było podobnie, ale w okresie karnawału do buntów raczej nie dochodziło.
- U nas funkcję takiego wentyla bezpieczeństwa pełniły dożynki. To wtedy chłopi mogli bezkarnie drwić ze swoich panów - mówi prof. Jan Grad, kulturoznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Tradycja zakorzeniła się na tyle, że mogła mieć wpływ na przykład na czas powstania "Solidarności". Umberto Eco w artykule "Komizm, wolność, karnawał", opisując coraz częściej pojawiające się przykłady karnawalizacji, polegającej na czasowym wywróceniu do góry nogami obowiązującego ładu społecznego, jako przykład podawał m.in. polski Sierpień 1980 roku.
Stronnictwo karnawałowiczów
Możliwość bezkarnego buntu, zawieszenia na chwilę reguł demokratycznych czyni z mięsopustu tak popularne święto.
- W Niemczech mamy kilka milionów karnawałowiczów. Ci ludzie stanowią silną grupę nacisku, która może zmieniać sytuację na scenie politycznej całkiem na serio - mówi "Wprost" Manfred Ruppert z Niemieckiego Muzeum Karnawału. Przekonała się o tym Angela Merkel, obecna kanclerz Niemiec. Gdy poparła pomysł zbrojnego usunięcia Saddama Husajna przez USA, karnawał w 2003 r. był niekończącym się pasmem szyderstw z niej, a inscenizacje pokazujące, jak całuje Wuja Sama w tyłek, należały do najłagodniejszych. Po tej karnawałowej nagonce Merkel stonowała swoje proamerykańskie stanowisko, co ułatwiło jej partii zwycięstwo w ubiegłorocznych wyborach, a jej samej objęcie urzędu kanclerza.
- Karnawałowe parady to świetny sposób przedstawiania politycznych poglądów. Właściwie za synonim karnawału można uznać słowo manifestacja - podkreśla w rozmowie z "Wprost" prof. Milla Cozart Riggio z Uniwersytetu Hartford, autorka książki "Karnawał: kultura w działaniu". Przykładem była ubiegłoroczna parada karnawałowa w Kolonii, największa tego typu impreza w Niemczech. Aż 1,4 mln widzów oglądało, jak tamtejsi karnawałowicze przedrzeźniają prezydenta USA GeorgeŐa Busha i kpią z wojny w Iraku. Dwa lata temu karnawał w Rio de Janeiro znalazł się w cieniu Saddama Husajna - były iracki dyktator został właśnie aresztowany, więc rekordy sprzedaży biła maska przypominająca jego twarz tuż po tym, jak amerykańscy żołnierze wyciągnęli go z nory na północy Iraku. Na początku 2002 r. bohaterami karnawałów na świecie byli Bush oraz Osama bin Laden - to reakcja na zamachy z 11 września oraz wojnę w Afganistanie. Z kolei po wybuchu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. w Niemczech spontanicznie odwołano parady karnawałowe, uznając, że to nie jest odpowiedni czas do tego typu zabawy.
Karnawał to nie tylko zabawa. Inaczej kanclerz Niemiec nie miałby w zwyczaju przyjmować na audiencji głównych bohaterów parady w Kolonii: księcia, dziewicy i wieśniaka.
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.