Izraelczycy chcą realizacji planu Szarona, nawet bez Szarona
Choroba Ariela Szarona to wielka tragedia Izraela. Choć należę do lewej strony izraelskiej sceny politycznej i nie głosowałem na Szarona, to bardzo bym chciał, żeby przetrwał on chorobę i wrócił do polityki. On jest nam po prostu potrzebny.
Jego życiorys to historia Izraela. Właściwie było kilku Szaronów. Ten pierwszy to młody oficer, fighter, w 1948 r. należał do pokolenia nazwanego przez pierwszego prezydenta Izraela Chaima Weizmana "srebrnym pokoleniem", które podało nam Izrael na tacy. Szaron był wybitnym wojskowym, który dowodził grupą specjalną o nazwie 101 - była to jedna z najważniejszych, najskuteczniejszych grup specjalnych. Został generałem, najmłodszym w armii, a potem nagle zerwał z wojskiem i przeszedł do polityki, zakładając partię Likud. To dla niego typowe, zawsze w ruchu, kipi energią, nigdy nie spoczywa, kończy jedno, zaczyna drugie. Jako polityk jest wielkim indywidualistą, czasem na granicy anarchizmu. Jest przywódcą, do którego naród zwraca się w czasach kryzysu. Wkrótce Ariel Szaron wrócił do wojska, aby się stać najważniejszym dowódcą podczas działań prowadzonych na południu kraju w wojnie Jom Kippur (1973 r.). Wtedy też zdarzyło się coś, co znakomicie go charakteryzuje: Szaron wraz ze swoim oddziałem przekroczył Kanał Sueski i brawurowo poprowadził wojsko w stronę Kairu. Potrzebna była wówczas interwencja ministra obrony Mosze Dajana, a przede wszystkim premier Gołdy Meier, aby "wyhamować" Szarona, powstrzymać go przed zdobyciem Kairu. Wygraliśmy tę wojnę dzięki Szaronowi, chociaż na początku nic na to nie wskazywało.
Po wygranej wojnie Szaron wrócił do polityki. Na początku lat 80., będąc ministrem obrony w rządzie Begina, dopuścił do konfliktu z Libanem. Był uznawany za lidera izraelskiej prawicy. Wierzył w ideę Wielkiego Izraela. Stworzył osiedla w Judei i Samarii. Był zaciętym przeciwnikiem traktatu z Oslo, za co bezlitośnie go krytykowano. W 2001 r. został premierem Izraela i od tego momentu mamy nowego, innego Szarona, jak już kiedyś pisaliśmy - Ariela de Szarona!
Według sondażu przeprowadzonego w Izraelu 7 stycznia, nowa partia Szarona - Kadima (Naprzód) - w wypadku śmierci swojego lidera otrzyma jeszcze wyższe poparcie, niż miała dotychczas. Notowania Partii Pracy czy Likudu się obniżyły. Jest to sygnał od społeczeństwa, że ciągle wierzy ono w realizację planów Szarona. Naród chce iść do przodu! W sondażu tym zapytano też społeczeństwo, co sądzi o przejęciu przywództwa w Kadimie przez Szimona Peresa. Wyniki były bardzo pozytywne.
Jego życiorys to historia Izraela. Właściwie było kilku Szaronów. Ten pierwszy to młody oficer, fighter, w 1948 r. należał do pokolenia nazwanego przez pierwszego prezydenta Izraela Chaima Weizmana "srebrnym pokoleniem", które podało nam Izrael na tacy. Szaron był wybitnym wojskowym, który dowodził grupą specjalną o nazwie 101 - była to jedna z najważniejszych, najskuteczniejszych grup specjalnych. Został generałem, najmłodszym w armii, a potem nagle zerwał z wojskiem i przeszedł do polityki, zakładając partię Likud. To dla niego typowe, zawsze w ruchu, kipi energią, nigdy nie spoczywa, kończy jedno, zaczyna drugie. Jako polityk jest wielkim indywidualistą, czasem na granicy anarchizmu. Jest przywódcą, do którego naród zwraca się w czasach kryzysu. Wkrótce Ariel Szaron wrócił do wojska, aby się stać najważniejszym dowódcą podczas działań prowadzonych na południu kraju w wojnie Jom Kippur (1973 r.). Wtedy też zdarzyło się coś, co znakomicie go charakteryzuje: Szaron wraz ze swoim oddziałem przekroczył Kanał Sueski i brawurowo poprowadził wojsko w stronę Kairu. Potrzebna była wówczas interwencja ministra obrony Mosze Dajana, a przede wszystkim premier Gołdy Meier, aby "wyhamować" Szarona, powstrzymać go przed zdobyciem Kairu. Wygraliśmy tę wojnę dzięki Szaronowi, chociaż na początku nic na to nie wskazywało.
Po wygranej wojnie Szaron wrócił do polityki. Na początku lat 80., będąc ministrem obrony w rządzie Begina, dopuścił do konfliktu z Libanem. Był uznawany za lidera izraelskiej prawicy. Wierzył w ideę Wielkiego Izraela. Stworzył osiedla w Judei i Samarii. Był zaciętym przeciwnikiem traktatu z Oslo, za co bezlitośnie go krytykowano. W 2001 r. został premierem Izraela i od tego momentu mamy nowego, innego Szarona, jak już kiedyś pisaliśmy - Ariela de Szarona!
Według sondażu przeprowadzonego w Izraelu 7 stycznia, nowa partia Szarona - Kadima (Naprzód) - w wypadku śmierci swojego lidera otrzyma jeszcze wyższe poparcie, niż miała dotychczas. Notowania Partii Pracy czy Likudu się obniżyły. Jest to sygnał od społeczeństwa, że ciągle wierzy ono w realizację planów Szarona. Naród chce iść do przodu! W sondażu tym zapytano też społeczeństwo, co sądzi o przejęciu przywództwa w Kadimie przez Szimona Peresa. Wyniki były bardzo pozytywne.
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.