Znikały tajne raporty, cenzurowano wiadomości radiowe, niejedna kariera legła w gruzach, by nie wyszły na jaw dowody zbrodni katyńskiej
Polacy zostali zdradzeni. Wojna, która rozpoczęła się od konfliktu w obronie Polski, przekształciła się w wojnę prowadzoną w celu zniszczenia Hitlera i ustanowienia nowego pokojowego porządku świata. Niepodległość Polski stanowiła drobny fragment tej układanki. Mikołajczyk i kilku innych członków rządu na uchodźstwie aż za dobrze to rozumieli. Inni uważali, że działania zachodnich aliantów są najpodlejszą zdradą, a wysiłki zmierzające do ukrycia dowodów sowieckiej winy za zbrodnię w Katyniu umacniały ich oskarżenia.
W ciągu dwóch ostatnich lat wojny znikały tajne raporty, ludziom kneblowano usta, cenzurowano wiadomości radiowe - po to, by nie wyszły na jaw dowody zbrodni popełnionej w obozie alianckim. W żadnej z tych akcji nie chodziło jednak o pomoc Stalinowi. Wszystkie te działania podjęto dlatego, że wymagała tego strategia wojenna.
Oszukiwanie sumienia
"Jeśli oni [oficerowie] nie żyją, nie może pan zrobić nic, co przywróciłoby ich do życia" - w czasie lunchu przy Downing Street 10 Winston Churchill dał jasno do zrozumienia Władysławowi Sikorskiemu, jaki ma stosunek do zbrodni katyńskiej. W połowie czerwca 1943 r. król i rząd Wielkiej Brytanii otrzymali ściśle tajny raport sir Owena O'Malleya, brytyjskiego ambasadora przy rządzie polskim na uchodźstwie. W swym raporcie O'Malley, zawodowy dyplomata, przedstawił szczegółowe świadectwo na temat tego, w jaki sposób i dlaczego Sowieci "miażdżyli głowy tych dziesięciu tysięcy polskich oficerów z beztroską małpy rozłupującej orzechy". Raport O'Malleya poruszył sumienia wpływowych polityków z dwóch powodów: przedstawione przez niego dowody sowieckiej winy były niepodważalne, a po drugie, ukazał przekonywające argumenty, że ta zbrodnia może spowodować trwałe "moralne skutki" wśród Brytyjczyków. Jego argumenty były tak poruszające, że 18 czerwca 1943 r. sir Alexander Cadogan, brytyjski podsekretarz stanu, dołączył do raportu odręczną notę o treści: "To jest wstrząsające. Z tchórzostwa wolałbym odwrócić głowę od scen, jakie rozegrały się w Katyniu. Ale ten problem nie jest nowy. Ileż tysięcy własnych obywateli reżim sowiecki skazał na zarżnięcie? Nie wiem, czemu krew Polaków miałaby krzyczeć głośniej pod niebiosa niż krew Rosjan? Z konieczności powitaliśmy Rosjan jako aliantów i postanowiliśmy z nimi współpracować w czasie wojny i pokoju. Wydaje się całkiem jasne, że w tej chwili nie można nic zrobić. Czy jest jakaś korzyść z narażenia większej liczby osób niż to konieczne na konflikt moralny, jaki wywołuje przeczytanie tego dokumentu?".
Jak O'Malley zdołał wywołać, jak to okreś-lił Cadogan, ów konflikt moralny? W swym raporcie opisał większą część dowodów zebranych na miejscu zbrodni i przesłanych do Londynu przez polskie podziemie. Zamieścił tam również informacje dostarczone przez ocalałych spośród 448 jeńców wysłanych do Griazowca. Zawarł więc
w raporcie opis okoliczności, w jakich oficerowie zostali wzięci do niewoli; opis obozów, w których ich umieszczono; treść napisów na ścianach wagonów; wiadomość o tym, że listy do rodzin przestały nagle przychodzić pod koniec marca 1940 r.; opis daremnych wysiłków Polaków, by wydobyć od Sowietów jakieś informacje na temat losu oficerów, oraz wyniki badań prowadzonych
w Katyniu przez komisję techniczną Polskiego Czerwonego Krzyża. O'Malley zakończył swój raport wnioskiem, że niejasna odpowiedź Sowietów na ujawnienie przez Niemców odkrycia grobów katyńskich mogła jedynie oznaczać, "że rząd rosyjski ma coś do ukrycia".
Churchill zdecydował się przedstawić raport O'Malleya Franklinowi Rooseveltowi. Mało prawdopodobne, by wywołał on szok w Białym Domu. W sześć tygodni po podaniu przez Goebbelsa wiadomości o odkryciu zbrodni podpułkownik Henry I. Szymański, amerykański oficer łącznikowy przy Armii Polskiej na Wschodzie, przesłał obszerny raport o tej sprawie generałowi brygady George'owi V. Strongowi, szefowi wydziału G-2 (wywiad) w Departamencie Wojny. Wśród przekazanych wówczas dokumentów było dramatyczne oświadczenie kapitana Józefa Czapskiego, któremu jesienią 1941 r. generał Anders nakazał prowadzenie poszukiwań zaginionych oficerów. Czapski sam był więźniem Starobielska. W materiałach przesłanych przez Szymańskiego był także dokładny opis okoliczności, w których Beria w 1940 r. wygłosił swój chłodny komentarz: "Zrobiliśmy błąd, zrobiliśmy wielki błąd" - mając na myśli oficerów z Kozielska i Starobielska. W raporcie znalazły się również informacje o pytaniach o zaginionych oficerów kierowanych osobiście do Stalina przez generała Sikorskiego i Andersa.
Znikające raporty
Raporty Szymańskiego zostały upchnięte - jak jeden z członków komisji kongresowej poskarżył się kilka lat później - "gdzieś w magazynie i nie można było ich znaleźć, nim nie narobiliśmy wokół tego trochę hałasu". Prawdy o zbrodni w lesie katyńskim nie mógł też przedstawić podpułkownik John Van Vliet Junior, zawodowy oficer armii amerykańskiej - jego raport zniknął i nie został nigdy odnaleziony. Akcja owego "wyciszenia" została przeprowadzona za pomocą nacisku, a zatem przy pogwałceniu prawa owych komentatorów do swobody wypowiedzi, zapewnionego przez pierwszą poprawkę do amerykańskiej konstytucji.
To Roosevelt osobiście postanowił, że Amerykanie w sprawie katyńskiej zajmą takie stanowisko, które nie obrazi Sowietów. W 1943 r. jego specjalny wysłannik na Bałkany George Howard Earle zebrał na podstawie źródeł rumuńskich i bułgarskich materiał wywiadowczy na temat tej masakry. Earle był wcześniej ambasadorem w Bułgarii i Austrii i oficerem amerykańskiej marynarki wojennej. Nabrał on przekonania co do winy Sowietów i w maju 1944 r. przedstawił zebrany materiał bezpośrednio prezydentowi. Po wysłuchaniu Earle'a i obejrzeniu licznych zdjęć zrobionych podczas ekshumacji Roosevelt powiedział: "George, to wszystko niemiecka propaganda i niemiecki spisek. Jestem absolutnie przekonany, że Rosjanie tego nie zrobili".
Zimna zdrada
Polacy uznali stanowisko aliantów w sprawie Katynia za dokonaną na zimno zdradę. Jednak raport O'Malleya jasno ukazywał dylemat, wobec którego stanęli wówczas Roosevelt, Churchill i zależni od nich przywódcy. Nie mogli sobie pozwolić na wątpliwy luksus oskarżenia Sowietów o zbrodnię, która nie mogła zostać pomszczona. A Polacy zareagowali tak, jak na ich miejscu zareagowaliby wszyscy, widząc, że wymordowanie najlepszych i najwspanialszych spośród nich może ujść bezkarnie.
Po konferencji w Teheranie alianci zdecydowali, że nic nie może stanąć na przeszkodzie ich współpracy ze Stalinem. Uzgodnili utworzenie drugiego frontu w 1944 r. przy wsparciu ich ofensywy przez Rosjan działaniami na froncie wschodnim. Roosevelt i Churchill zdawali sobie sprawę, że w ten sposób Armia Czerwona może zapobiec przerzuceniu licznych niemieckich dywizji na zachód i że uratuje się dzięki temu życie tysięcy brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Kiedy w Teheranie odrzucono plan Churchilla dokonania inwazji w Europie na Bałkanach, które nazywał jej "miękkim podbrzuszem", wszelkie realne szanse na uratowanie Polski zostały zaprzepaszczone.
Tekst jest fragmentem książki Allena Paula "Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy" (W tłumaczeniu Zofii Kunetr). Wydanej przez Świat Książki, która 1 kwietniaznalazła się w księgarniach
W ciągu dwóch ostatnich lat wojny znikały tajne raporty, ludziom kneblowano usta, cenzurowano wiadomości radiowe - po to, by nie wyszły na jaw dowody zbrodni popełnionej w obozie alianckim. W żadnej z tych akcji nie chodziło jednak o pomoc Stalinowi. Wszystkie te działania podjęto dlatego, że wymagała tego strategia wojenna.
Oszukiwanie sumienia
"Jeśli oni [oficerowie] nie żyją, nie może pan zrobić nic, co przywróciłoby ich do życia" - w czasie lunchu przy Downing Street 10 Winston Churchill dał jasno do zrozumienia Władysławowi Sikorskiemu, jaki ma stosunek do zbrodni katyńskiej. W połowie czerwca 1943 r. król i rząd Wielkiej Brytanii otrzymali ściśle tajny raport sir Owena O'Malleya, brytyjskiego ambasadora przy rządzie polskim na uchodźstwie. W swym raporcie O'Malley, zawodowy dyplomata, przedstawił szczegółowe świadectwo na temat tego, w jaki sposób i dlaczego Sowieci "miażdżyli głowy tych dziesięciu tysięcy polskich oficerów z beztroską małpy rozłupującej orzechy". Raport O'Malleya poruszył sumienia wpływowych polityków z dwóch powodów: przedstawione przez niego dowody sowieckiej winy były niepodważalne, a po drugie, ukazał przekonywające argumenty, że ta zbrodnia może spowodować trwałe "moralne skutki" wśród Brytyjczyków. Jego argumenty były tak poruszające, że 18 czerwca 1943 r. sir Alexander Cadogan, brytyjski podsekretarz stanu, dołączył do raportu odręczną notę o treści: "To jest wstrząsające. Z tchórzostwa wolałbym odwrócić głowę od scen, jakie rozegrały się w Katyniu. Ale ten problem nie jest nowy. Ileż tysięcy własnych obywateli reżim sowiecki skazał na zarżnięcie? Nie wiem, czemu krew Polaków miałaby krzyczeć głośniej pod niebiosa niż krew Rosjan? Z konieczności powitaliśmy Rosjan jako aliantów i postanowiliśmy z nimi współpracować w czasie wojny i pokoju. Wydaje się całkiem jasne, że w tej chwili nie można nic zrobić. Czy jest jakaś korzyść z narażenia większej liczby osób niż to konieczne na konflikt moralny, jaki wywołuje przeczytanie tego dokumentu?".
Jak O'Malley zdołał wywołać, jak to okreś-lił Cadogan, ów konflikt moralny? W swym raporcie opisał większą część dowodów zebranych na miejscu zbrodni i przesłanych do Londynu przez polskie podziemie. Zamieścił tam również informacje dostarczone przez ocalałych spośród 448 jeńców wysłanych do Griazowca. Zawarł więc
w raporcie opis okoliczności, w jakich oficerowie zostali wzięci do niewoli; opis obozów, w których ich umieszczono; treść napisów na ścianach wagonów; wiadomość o tym, że listy do rodzin przestały nagle przychodzić pod koniec marca 1940 r.; opis daremnych wysiłków Polaków, by wydobyć od Sowietów jakieś informacje na temat losu oficerów, oraz wyniki badań prowadzonych
w Katyniu przez komisję techniczną Polskiego Czerwonego Krzyża. O'Malley zakończył swój raport wnioskiem, że niejasna odpowiedź Sowietów na ujawnienie przez Niemców odkrycia grobów katyńskich mogła jedynie oznaczać, "że rząd rosyjski ma coś do ukrycia".
Churchill zdecydował się przedstawić raport O'Malleya Franklinowi Rooseveltowi. Mało prawdopodobne, by wywołał on szok w Białym Domu. W sześć tygodni po podaniu przez Goebbelsa wiadomości o odkryciu zbrodni podpułkownik Henry I. Szymański, amerykański oficer łącznikowy przy Armii Polskiej na Wschodzie, przesłał obszerny raport o tej sprawie generałowi brygady George'owi V. Strongowi, szefowi wydziału G-2 (wywiad) w Departamencie Wojny. Wśród przekazanych wówczas dokumentów było dramatyczne oświadczenie kapitana Józefa Czapskiego, któremu jesienią 1941 r. generał Anders nakazał prowadzenie poszukiwań zaginionych oficerów. Czapski sam był więźniem Starobielska. W materiałach przesłanych przez Szymańskiego był także dokładny opis okoliczności, w których Beria w 1940 r. wygłosił swój chłodny komentarz: "Zrobiliśmy błąd, zrobiliśmy wielki błąd" - mając na myśli oficerów z Kozielska i Starobielska. W raporcie znalazły się również informacje o pytaniach o zaginionych oficerów kierowanych osobiście do Stalina przez generała Sikorskiego i Andersa.
Znikające raporty
Raporty Szymańskiego zostały upchnięte - jak jeden z członków komisji kongresowej poskarżył się kilka lat później - "gdzieś w magazynie i nie można było ich znaleźć, nim nie narobiliśmy wokół tego trochę hałasu". Prawdy o zbrodni w lesie katyńskim nie mógł też przedstawić podpułkownik John Van Vliet Junior, zawodowy oficer armii amerykańskiej - jego raport zniknął i nie został nigdy odnaleziony. Akcja owego "wyciszenia" została przeprowadzona za pomocą nacisku, a zatem przy pogwałceniu prawa owych komentatorów do swobody wypowiedzi, zapewnionego przez pierwszą poprawkę do amerykańskiej konstytucji.
To Roosevelt osobiście postanowił, że Amerykanie w sprawie katyńskiej zajmą takie stanowisko, które nie obrazi Sowietów. W 1943 r. jego specjalny wysłannik na Bałkany George Howard Earle zebrał na podstawie źródeł rumuńskich i bułgarskich materiał wywiadowczy na temat tej masakry. Earle był wcześniej ambasadorem w Bułgarii i Austrii i oficerem amerykańskiej marynarki wojennej. Nabrał on przekonania co do winy Sowietów i w maju 1944 r. przedstawił zebrany materiał bezpośrednio prezydentowi. Po wysłuchaniu Earle'a i obejrzeniu licznych zdjęć zrobionych podczas ekshumacji Roosevelt powiedział: "George, to wszystko niemiecka propaganda i niemiecki spisek. Jestem absolutnie przekonany, że Rosjanie tego nie zrobili".
Zimna zdrada
Polacy uznali stanowisko aliantów w sprawie Katynia za dokonaną na zimno zdradę. Jednak raport O'Malleya jasno ukazywał dylemat, wobec którego stanęli wówczas Roosevelt, Churchill i zależni od nich przywódcy. Nie mogli sobie pozwolić na wątpliwy luksus oskarżenia Sowietów o zbrodnię, która nie mogła zostać pomszczona. A Polacy zareagowali tak, jak na ich miejscu zareagowaliby wszyscy, widząc, że wymordowanie najlepszych i najwspanialszych spośród nich może ujść bezkarnie.
Po konferencji w Teheranie alianci zdecydowali, że nic nie może stanąć na przeszkodzie ich współpracy ze Stalinem. Uzgodnili utworzenie drugiego frontu w 1944 r. przy wsparciu ich ofensywy przez Rosjan działaniami na froncie wschodnim. Roosevelt i Churchill zdawali sobie sprawę, że w ten sposób Armia Czerwona może zapobiec przerzuceniu licznych niemieckich dywizji na zachód i że uratuje się dzięki temu życie tysięcy brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Kiedy w Teheranie odrzucono plan Churchilla dokonania inwazji w Europie na Bałkanach, które nazywał jej "miękkim podbrzuszem", wszelkie realne szanse na uratowanie Polski zostały zaprzepaszczone.
Tekst jest fragmentem książki Allena Paula "Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy" (W tłumaczeniu Zofii Kunetr). Wydanej przez Świat Książki, która 1 kwietniaznalazła się w księgarniach
Więcej możesz przeczytać w 14/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.