Tusk i Rokita mają wystąpić w roli stręczycieli zmuszających niewinność do zbratania się z gwałtem
Historia wybrukowana jest informacjami o najdziwniejszych sojuszach. Nawet najbardziej zaskakujące zmiany sprzymierzeńców są w niej codziennością. Austriacy i Prusacy uderzali w 1812 r. na Moskwę razem z Napoleonem, a rok później sami już zadawali mu śmiertelne ciosy. W naszej historii autorem wielu niespodzianek był Józef Piłsudski. Największą sprawił po zamachu majowym, którego dokonał razem z lewicą, utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że to z nią będzie rządził krajem. Przemawiała za tym m.in. wspólna przeszłość. Przez długie lata był liderem PPS i bohaterem jej najbardziej heroicznych przedsięwzięć, w tym głośnego zamachu na pociąg pocztowy w Bezdanach w 1908 r. Tymczasem po zwycięskim przewrocie związał się nie z lewicą, ale z prawicą, i to w najbardziej skrajnym, konserwatywnym wydaniu. Uczynił to wręcz z ostentacją, składając wizytę w Radziwiłłowskim Nieświeżu i zapraszając do swego rządu dwóch konserwatywnych ministrów. Celnie kwitował to wydarzenie wierszyk: To nie sztuka zabić kruka / Ani sowę trafić w głowę, / Ale sztuka całkiem świeża / Trafić z Bezdan do Nieświeża. Kiedy się o tym pamięta, trudno zrozumieć grymasy towarzyszące zawieraniu sojuszu między PiS i Samoobroną. Owszem, jeszcze niedawno liderzy obydwu ugrupowań mówili o sobie jak najgorsze rzeczy. Ale przecież nie takie kalumnie rzucano na siebie w przeszłości, by potem żyć w związku cementowanym nie miłością, lecz rozsądkiem. Bez szemrania płacono też cenę za mezalians, którą zawsze było zszarganie opinii, bo przecież nie da się przystać do zbójców i dalej uchodzić za niewiniątko. Gołym okiem widać, że PiS i Samoobrona zmierzają do podobnego rozwiązania. Andrzej Lepper przestał to nawet ukrywać. Inaczej zachowuje się Jarosław Kaczyński, który chce stworzyć wrażenie, że to inni - wbrew jego woli i chęciom - popchnęli go w ramiona Samoobrony. Tej mistyfikacji ma służyć pomysł z rozpisaniem wyborów na maj. Z góry wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie. Nie przegłosuje się skrócenia kadencji bez Platformy Obywatelskiej, a ta musiałaby stracić rozum, żeby się na to zgodzić. Wiadomo przecież, że teraz wynik wyborczy byłby korzystny dla PiS. Po co więc platforma miałaby fundować rywalom Racławice, skoro może zagrać na zwłokę i doholować ich do Maciejowic? Znany z politycznego kunsztu Kaczyński świetnie to rozumie. Ruch z wyborami jest mu potrzebny tylko po to, by odmową PO uzasadnić zawarcie koalicji z Lepperem. Tusk i Rokita mają wystąpić w roli stręczycieli zmuszających niewinność do zbratania się z gwałtem. To rzadki w historii sposób postępowania. Regułą przy odwracaniu sojuszy jest wychwalanie przymiotów nowej wybranki, nawet jeśli do niedawna uważana była za szkaradzieństwo. Utyskiwanie na jej brzydotę w przededniu zamążpójścia to naprawdę "sztuka całkiem świeża". Nie nieszczęsnej oblubienicy uwłaczająca, tylko jej partnerowi, który - bez względu na to, co mówi - jedynie nagłaśnia popełniany mezalians.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 14/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.