Druga runda pojedynku między Dorotą Masłowską a Eustachym Rylskim rozegra się w kinie
Eustachy Rylski to teoretycznie wielki przegrany tegorocznej nagrody Nike. W praktyce jest jej zwycięzcą. Jury pod przewodnictwem Henryka Berezy podzieliło polską literaturę na dwa nurty - niestrawny, który z trudnych do zrozumienia względów towarzyskich nagradza się i oklaskuje, oraz wybitny, nie mający szans na niektórych salonach, ale ceniony przez czytelników.
Dla wielbicieli tradycyjnej kunsztownej prozy autor "Warunku" był jednym z faworytów. Z pewnością, gdyby rzecz działa się w kraju, gdzie od pisarza oczekuje się umiejętności konstruowania powieści, pięknego języka oraz wszechstronnej wiedzy - Rylski otrzymałby nagrodę. Bo jego książkao trudnej przyjaźni dwóch szwoleżerów z napoleońskiej armii naprawdę na nią zasługiwała. Ale konkurs odbył się nad Wisłą. Tu musiał wygrać "Paw królowej", gdyż Dorota Masłowska już odlat jest ulubienicą sfer opiniotwórczych. Gdyby jury zdecydowało się przyznać drugą nagrodę, zdobyłaby ją pewnie modna gejowska powieść "Lubiewo" Michała Witkowskiego...
Lans z kluczem
Pisarstwo Rylskiego już od lat odbiega od reszty rodzimej prozy. W dobie, gdy wzięciem wśród krytyków cieszą się produkcje z kluczem, czyli eposy środowiskowe, w których czytelnik musi rozszyfrować, kto się ukrywa pod postaciami dramatu, autor "Warunku" ma odwagę tworzyć poruszające historie i lokować je w odległych czasach. A jak coś trąci myszką, a nie lansem, to nie jest warte salonowych zachwytów. Bo co kogo obchodzą rozterki zbiegów z armii napoleońskiej i różne koncepcje patriotyzmu, jeśli można się fascynować językowymi ekscesami i zaburzeniami tożsamości byłego didżeja?
Rylski nie tworzy według towarzyskiego klucza - swoich bohaterów albo konstruuje sam, albo wyłuskuje z archiwalnych dokumentów. Wyznał kiedyś: "Jestem w wieku, w którym nic tak do końca nie cieszy i Bogu dzięki nie martwi. Sukcesy należy odnosić w młodości. Nie mieć do nich dystansu, dać się im porwać. Durne to, ale jakże rozkoszne". Nic dodać, nic ująć.
Gangster i powstaniec
A jednak Rylski jest żywym dowodem trafności stwierdzenia, że życie zaczyna się po czterdziestce. W 1984 r., a więc po osiągnięciu wspomnianego wieku, zadebiutował jako prozaik książką "Stankiewicz. Powrót", na którą składają się dwie minipowieści. Ta pierwsza opowiada o zemście po latach, jakiej dokonał główny bohater na Kozaku, zabójcy swego ojca powstańca. Czytelnicy doszukiwali się rzecz jasna odniesień do aktualnej sytuacji politycznej kraju, tak bardzo uzależnionego od ZSRR. Później Rylski wydał zbiór opowiadań "Tylko chłód" i na dłuższy czas zniknął z list nowości wydawniczych. Grał na giełdzie, pisał scenariusze dla Teatru Telewizji. Powrócił w 2004 r. znakomitym kryminałem psychologicznym "Człowiek w cieniu". Jest to wnikliwe studium zła rodzącego się z nudy, braku poszanowania dla tradycyjnych wartości i tęsknoty za mocnymi wrażeniami. Zła ucieleśnionego przez notariusza Rańskiego, który manipuluje gangsterem, wywołując w nim stany paranoiczne. Ciekawe, że Rański, choć jest Polakiem, czuje się Rosjaninem, co wyraża się dwiema skłonnościami - do filozofii i okrucieństwa.
Za tę powieść Rylski otrzymał Nagrodę im. Józefa Mackiewicza Đ powszechnie uważaną za konkurencyjną w stosunku do Nike. Już wtedy można było podejrzewać, że nieprędko doczeka się lauru "Gazety Wyborczej".
Pojedynek na kamery
Twórczość Rylskiego bywa lekceważona też dlatego, że pisarz ten nie zabiega o popularność. W czasach, gdy różnej maści literaci walczą o obecność w telewizji i na łamach pism, taka postawa jest samobójcza: jeśli cię nie ma w mediach, znaczy, że nie istniejesz.
Siłę rażenia literatury zwiększają adaptacje kinowe. Być może już niedługo przekonamy się, który z autorów - Masłowska czy Rylski - lepiej przekłada się na język filmowy. Wszak wiadomo, że z kiepskiej powieści trudno zrobić wybitny film. Dobrą zaś trudniej zepsuć. O ekranizację "Stankiewicza" zabiegał Władysław Pasikowski - wydaje się, że męska proza Rylskiego jest idealna dla twórcy "Psów". Rozpoczęły się także prace nad ekranizacją pierwszej powieści Masłowskiej "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Jan Jakub Kolski, kojarzony z kinem artystowskim typu "Jańcio Wodnik", zmierzy się z materiałem dresiarskim. Ostateczny werdykt, która z tych powieści jest kanwą do opowiedzenia fascynującej historii, a która jedynie wydmuszką, wydadzą widzowie.
Dla wielbicieli tradycyjnej kunsztownej prozy autor "Warunku" był jednym z faworytów. Z pewnością, gdyby rzecz działa się w kraju, gdzie od pisarza oczekuje się umiejętności konstruowania powieści, pięknego języka oraz wszechstronnej wiedzy - Rylski otrzymałby nagrodę. Bo jego książkao trudnej przyjaźni dwóch szwoleżerów z napoleońskiej armii naprawdę na nią zasługiwała. Ale konkurs odbył się nad Wisłą. Tu musiał wygrać "Paw królowej", gdyż Dorota Masłowska już odlat jest ulubienicą sfer opiniotwórczych. Gdyby jury zdecydowało się przyznać drugą nagrodę, zdobyłaby ją pewnie modna gejowska powieść "Lubiewo" Michała Witkowskiego...
|
Pisarstwo Rylskiego już od lat odbiega od reszty rodzimej prozy. W dobie, gdy wzięciem wśród krytyków cieszą się produkcje z kluczem, czyli eposy środowiskowe, w których czytelnik musi rozszyfrować, kto się ukrywa pod postaciami dramatu, autor "Warunku" ma odwagę tworzyć poruszające historie i lokować je w odległych czasach. A jak coś trąci myszką, a nie lansem, to nie jest warte salonowych zachwytów. Bo co kogo obchodzą rozterki zbiegów z armii napoleońskiej i różne koncepcje patriotyzmu, jeśli można się fascynować językowymi ekscesami i zaburzeniami tożsamości byłego didżeja?
Rylski nie tworzy według towarzyskiego klucza - swoich bohaterów albo konstruuje sam, albo wyłuskuje z archiwalnych dokumentów. Wyznał kiedyś: "Jestem w wieku, w którym nic tak do końca nie cieszy i Bogu dzięki nie martwi. Sukcesy należy odnosić w młodości. Nie mieć do nich dystansu, dać się im porwać. Durne to, ale jakże rozkoszne". Nic dodać, nic ująć.
Gangster i powstaniec
A jednak Rylski jest żywym dowodem trafności stwierdzenia, że życie zaczyna się po czterdziestce. W 1984 r., a więc po osiągnięciu wspomnianego wieku, zadebiutował jako prozaik książką "Stankiewicz. Powrót", na którą składają się dwie minipowieści. Ta pierwsza opowiada o zemście po latach, jakiej dokonał główny bohater na Kozaku, zabójcy swego ojca powstańca. Czytelnicy doszukiwali się rzecz jasna odniesień do aktualnej sytuacji politycznej kraju, tak bardzo uzależnionego od ZSRR. Później Rylski wydał zbiór opowiadań "Tylko chłód" i na dłuższy czas zniknął z list nowości wydawniczych. Grał na giełdzie, pisał scenariusze dla Teatru Telewizji. Powrócił w 2004 r. znakomitym kryminałem psychologicznym "Człowiek w cieniu". Jest to wnikliwe studium zła rodzącego się z nudy, braku poszanowania dla tradycyjnych wartości i tęsknoty za mocnymi wrażeniami. Zła ucieleśnionego przez notariusza Rańskiego, który manipuluje gangsterem, wywołując w nim stany paranoiczne. Ciekawe, że Rański, choć jest Polakiem, czuje się Rosjaninem, co wyraża się dwiema skłonnościami - do filozofii i okrucieństwa.
Za tę powieść Rylski otrzymał Nagrodę im. Józefa Mackiewicza Đ powszechnie uważaną za konkurencyjną w stosunku do Nike. Już wtedy można było podejrzewać, że nieprędko doczeka się lauru "Gazety Wyborczej".
Pojedynek na kamery
Twórczość Rylskiego bywa lekceważona też dlatego, że pisarz ten nie zabiega o popularność. W czasach, gdy różnej maści literaci walczą o obecność w telewizji i na łamach pism, taka postawa jest samobójcza: jeśli cię nie ma w mediach, znaczy, że nie istniejesz.
Siłę rażenia literatury zwiększają adaptacje kinowe. Być może już niedługo przekonamy się, który z autorów - Masłowska czy Rylski - lepiej przekłada się na język filmowy. Wszak wiadomo, że z kiepskiej powieści trudno zrobić wybitny film. Dobrą zaś trudniej zepsuć. O ekranizację "Stankiewicza" zabiegał Władysław Pasikowski - wydaje się, że męska proza Rylskiego jest idealna dla twórcy "Psów". Rozpoczęły się także prace nad ekranizacją pierwszej powieści Masłowskiej "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Jan Jakub Kolski, kojarzony z kinem artystowskim typu "Jańcio Wodnik", zmierzy się z materiałem dresiarskim. Ostateczny werdykt, która z tych powieści jest kanwą do opowiedzenia fascynującej historii, a która jedynie wydmuszką, wydadzą widzowie.
Więcej możesz przeczytać w 41/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.