***
The Strokes mają zapewnione miejsce w historii jako zespół, którego pierwszy album "Is This It" w 2001 r. stał się kamykiem, który wywołał lawinę debiutów i doprowadził w ciągu czterech lat do zmiany pokoleniowej na rockowej scenie. Wysiłek włożony w nagranie "First Impressions Of Earth" nie pozostawia wątpliwości, iż nowojorski kwintet, kierowany przez Juliana Casablancasa, pragnie odzyskać pozycję lidera tej nowej Nowej Fali. The Strokes brzmią mocno i precyzyjnie, o niebo lepiej niż na rachitycznym, wybatożonym przez recenzentów "Room On Fire" (z 2003 r.), jednak problem zespołu tkwi w tym, że w ciągu czterech lat nie udało mu się zbudować silnej tożsamości stylistycznej. W efekcie nowy album sprawia wrażenie eklektycznej składanki z utworami, w których zaznacza się wpływ wielu wykonawców, w tym Blondie, The Cars, B-52`s, The Smiths, Iggy`ego Popa, Lou Reeda, a nawet Barry`ego Manilowa i Stone Temple Pilots. To niekoniecznie zbrodnia, bo skojarzenia, jakie budzi "First Impressions Of Earth", są miłe niczym nagle przypomniane smaki z dzieciństwa. I jest tu dość udanych piosenek ("Juicebox", "Vision Of Division", "Fear Of Sleeping"), by zapewnić płycie sukces. Gdyby jeszcze skrócić całość o jakiś kwadrans ewidentnej muzycznej waty, poprawiłoby to ogólne w sumie pozytywne wrażenie. Ale o odzyskaniu pozycji lidera w nowej rockowej hierarchii The Strokes raczej powinni zapomnieć.
Jerzy A. Rzewuski
The Strokes "First Impressions Of Earth" (Sony/BMG)
The Strokes mają zapewnione miejsce w historii jako zespół, którego pierwszy album "Is This It" w 2001 r. stał się kamykiem, który wywołał lawinę debiutów i doprowadził w ciągu czterech lat do zmiany pokoleniowej na rockowej scenie. Wysiłek włożony w nagranie "First Impressions Of Earth" nie pozostawia wątpliwości, iż nowojorski kwintet, kierowany przez Juliana Casablancasa, pragnie odzyskać pozycję lidera tej nowej Nowej Fali. The Strokes brzmią mocno i precyzyjnie, o niebo lepiej niż na rachitycznym, wybatożonym przez recenzentów "Room On Fire" (z 2003 r.), jednak problem zespołu tkwi w tym, że w ciągu czterech lat nie udało mu się zbudować silnej tożsamości stylistycznej. W efekcie nowy album sprawia wrażenie eklektycznej składanki z utworami, w których zaznacza się wpływ wielu wykonawców, w tym Blondie, The Cars, B-52`s, The Smiths, Iggy`ego Popa, Lou Reeda, a nawet Barry`ego Manilowa i Stone Temple Pilots. To niekoniecznie zbrodnia, bo skojarzenia, jakie budzi "First Impressions Of Earth", są miłe niczym nagle przypomniane smaki z dzieciństwa. I jest tu dość udanych piosenek ("Juicebox", "Vision Of Division", "Fear Of Sleeping"), by zapewnić płycie sukces. Gdyby jeszcze skrócić całość o jakiś kwadrans ewidentnej muzycznej waty, poprawiłoby to ogólne w sumie pozytywne wrażenie. Ale o odzyskaniu pozycji lidera w nowej rockowej hierarchii The Strokes raczej powinni zapomnieć.
Jerzy A. Rzewuski
The Strokes "First Impressions Of Earth" (Sony/BMG)
Więcej możesz przeczytać w 2/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.