****
Rudolf w dżinsach? Mimi, którą można spotkać w każdej dyskotece? Musetta sadomaso z pejczem?! A jednak Mariusz Treliński, umiejscawiając swą "Cyganerię" tu i teraz, wśród zblazowanej wielkomiejskiej młodzieży, która próbuje tworzyć i pije, pozuje, a zarazem jest wciąż zdolna do wielkiej miłości, nie dokonał krwawego zamachu na arcydzieło, lecz sprawił, że... wszystko wróciło do normy! W powieściowych "Scenach z życia cyganerii" Mimi i Rudolf są młodymi ludźmi żyjącymi w Paryżu około 1830 r. Gdy w końcu XIX wieku Puccini komponował swą operę, widział w jej bohaterach rówieśników - współczesnych mu dwudziestoparolatków. Potem na ponad sto lat czas się zatrzymał: na scenie i widowni zmieniały się pokolenia, a "Cyganeria" z aktualnej, wręcz reportażowej opowieści z życia artystów stała się uroczą ramotką z pięknymi melodiami. I oto wydarzył się cud: powstało wybitne przedstawienie, które młodszych autentycznie porusza, a starszych tyleż ciekawi, ile irytuje - tak samo jak "swoboda" bycia, ubierania się i tańca dzieci wkurzała rodziców za czasów Murgera i Pucciniego. O styl panujących wokół obyczajów można się spierać, lecz o klasę spektaklu - już nie. Na pomysłowo zabudowanej scenie wartko toczy się "teatralny film", doskonale zagrany i zaśpiewany przez młodych ludzi. Taka właśnie jest ich generacja, skrywająca uczucia pod płaszczem dystansu i prześmiewczej ironii, ale na szczęście mająca co skrywać, bo gdy w grę wchodzą kwestie najważniejsze - wzajemna pomoc, przyjaźń, miłość, śmierć - instynktownie porzuca swe maski. No i objawienie, czyli Siergiej Semiszkur w roli Rudolfa: takiego tenora o pięknym, swobodnie prowadzonym głosie i świetnej prezencji nie mieliśmy w Operze Narodowej od dziesięcioleci!
Jacek Melchior
Puccini "La Boheme", reż. Mariusz Treliński, Opera Narodowa. Premiera 30 marca 2006 r.
Rudolf w dżinsach? Mimi, którą można spotkać w każdej dyskotece? Musetta sadomaso z pejczem?! A jednak Mariusz Treliński, umiejscawiając swą "Cyganerię" tu i teraz, wśród zblazowanej wielkomiejskiej młodzieży, która próbuje tworzyć i pije, pozuje, a zarazem jest wciąż zdolna do wielkiej miłości, nie dokonał krwawego zamachu na arcydzieło, lecz sprawił, że... wszystko wróciło do normy! W powieściowych "Scenach z życia cyganerii" Mimi i Rudolf są młodymi ludźmi żyjącymi w Paryżu około 1830 r. Gdy w końcu XIX wieku Puccini komponował swą operę, widział w jej bohaterach rówieśników - współczesnych mu dwudziestoparolatków. Potem na ponad sto lat czas się zatrzymał: na scenie i widowni zmieniały się pokolenia, a "Cyganeria" z aktualnej, wręcz reportażowej opowieści z życia artystów stała się uroczą ramotką z pięknymi melodiami. I oto wydarzył się cud: powstało wybitne przedstawienie, które młodszych autentycznie porusza, a starszych tyleż ciekawi, ile irytuje - tak samo jak "swoboda" bycia, ubierania się i tańca dzieci wkurzała rodziców za czasów Murgera i Pucciniego. O styl panujących wokół obyczajów można się spierać, lecz o klasę spektaklu - już nie. Na pomysłowo zabudowanej scenie wartko toczy się "teatralny film", doskonale zagrany i zaśpiewany przez młodych ludzi. Taka właśnie jest ich generacja, skrywająca uczucia pod płaszczem dystansu i prześmiewczej ironii, ale na szczęście mająca co skrywać, bo gdy w grę wchodzą kwestie najważniejsze - wzajemna pomoc, przyjaźń, miłość, śmierć - instynktownie porzuca swe maski. No i objawienie, czyli Siergiej Semiszkur w roli Rudolfa: takiego tenora o pięknym, swobodnie prowadzonym głosie i świetnej prezencji nie mieliśmy w Operze Narodowej od dziesięcioleci!
Jacek Melchior
Puccini "La Boheme", reż. Mariusz Treliński, Opera Narodowa. Premiera 30 marca 2006 r.
Więcej możesz przeczytać w 14/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.