Jeśli ktoś spodziewa się, że ten film opowiada o produkcji błękitnego chińskiego jedwabiu, to srodze się zawiedzie. Nakręcono go w jednej z tysięcy fabryk tekstylnych, jakie znajdują się w Kantonie. Chińskie władze konfiskowały taśmy i wielokrotnie przesłuchiwały ekipę Peleda, a z bohaterami filmu nie ma już kontaktu. Jak powiada jeden z międzynarodowych inspektorów pracy, w Lifeng ludziom pracuje się lepiej niż w innych tego typu fabrykach. Czyli siedem dni w tygodniu po 15 godzin na dobę i za pół juana (20 groszy) na godzinę. Niektóre szwaczki zasypiają nad swoimi maszynami, a gdy się ockną, znów zabierają się do produkcji kolejnej pary dżinsów znanej amerykańskiej marki. Nie ma nadgodzin ani regularnie wypłacanych pensji, młode kobiety w hotelu robotniczym gnieżdżą się w jednym pokoiku, nawet po dwanaście osób. I są rade, że mają pracę. Szczęściarzem jest też właściciel Lifeng, były komendant milicji, teraz biznesmen pełną gębą. Do niedawna jeszcze jeździł rowerem, obecnie zamienił go na mercedesa. Gdy wydaje polecenie wykonania kolejnej propagandowej tablicy dla pracowników w stylu "Ciężka praca ludzi wzbogaca", mówi, że czuje się, jak nauczający Jezus. Po obejrzeniu tego dokumentu chciałoby się już więcej nie kupować czegokolwiek, co zostało wyprodukowane w Państwie Środka. Ale co wtedy stanie się z milionami bezrobotnych Chińczyków? "W TV mówili, że Chiny wkraczają w nową erę i że czekają nas nowe możliwości" - zwierza się Jasmine, główna bohaterka filmu. Zdaje się, że ta nowa era to ultranowoczesny feudalizm ożeniony z dobrowolnym niewolnictwem.
Łukasz Radwan
"Chiny w kolorze blue", reż. Micha X. Peled, HBO, 14 października, godz. 22.00
Więcej możesz przeczytać w 41/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.