Rządy Hugo Cháveza, a po jego śmierci w 2013 r. przywództwo byłego kierowcy autobusu Nicolása Madury, doprowadziły roponośną Wenezuelę do gospodarczej katastrofy. Dopóki eksport ropy pokrywający 95 proc. przychodów państwa przynosił zyski i finansował lewicowe eksperymenty Cháveza, Wenezuela była na ustach wszystkich postępowych polityków. Jednak w ciągu kilku ostatnich lat ceny ropy spadły o połowę, obnażając całą mizerię systemu, który nie działa przecież pod żadną szerokością geograficzną. Po tzw. boliwariańskiej rewolucji Cháveza pozostała, wedle słów prezydenta USA Donalda Trumpa, jedynie „skorumpowana, socjalistyczna dyktatura”. Jest ona jednocześnie groźna, bo w antyrządowych protestach zginęło już 150 osób, i śmieszna, jak wiele natchnionych marksizmem rządów na świecie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.