Ameryka powinna wysłać Kremlowi sygnał, że nie da się zastraszyć
Polacy nie byli zaskoczeni, gdy prezydent Rosji Władimir Putin wylał kubeł zimnej wody na Stany Zjednoczone podczas 43. Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Polscy przywódcy, od prawa do lewa, a także zwykli Polacy od lat przestrzegają Zachód, że wcześniej czy później rosyjski niedźwiedź opuści swą jaskinię - głodny i agresywny. Teraz Polacy mogą powtarzać: "Przecież wam mówiliśmy!". A co poza tym można zrobić w Warszawie, Waszyngtonie, Brukseli i Berlinie?
Linia frontu
W tym, co Putin zarzucił Ameryce, było niewiele nowości. Główny zarzut dotyczył tego, że amerykańskie "supermocarstwo" prowadzi jednostronną politykę, nie zważając na prawo międzynarodowe i ignorując ONZ (w której Rosja dysponuje prawem weta). Sprzeciw Rosji jest jednak posunięty znacznie dalej.
Putin oskarżył USA o zbliżanie NATO do granic Rosji i o rozmieszczenie "po pięć tysięcy bagnetów" w amerykańskich bazach w Rumunii i Bułgarii. Ostro rozprawił się też z planem lokalizacji w Europie Środkowej amerykańskich baz obrony przeciwrakietowej, wykpiwając to, że mają one być obroną przed pociskami wystrzelonymi z Iranu lub Korei Północnej. Oświadczył, że ta obrona ma służyć uniemożliwieniu Rosji odwetowego uderzenia atomowego, gdyż destabilizuje zespół atomowych ośrodków taktycznych Rosji.
Rosyjski prezydent oskarżył też Waszyngton o niedotrzymanie traktatowych zobowiązań dotyczących rozbrojenia atomowego i zasugerował, że być może USA próbują ukryć w magazynach setki głowic atomowych. Obwinił amerykańską politykę o porażkę strategii nierozprzestrzeniania broni nuklearnej, usprawiedliwiając koreańskie i irańskie próby zdobycia broni masowej zagłady. To tak, jakby powiedział, że bandycie, który kupił pistolet, by zastrzelić policjanta, nie można niczego zarzucić.
Putin, ostro krytykując państwa NATO i OBWE, dał wyraz tęsknocie za dwubiegunowym światem, w którym USA i ZSRR nawzajem hamowały swe ambicje dzięki doktrynie równowagi strachu przed wojną atomową, znanej jako wzajemnie gwarantowana destrukcja (MAD). Wielu rosyjskich i zachodnich ekspertów postrzega to przemówienie jako wypowiedzenie Zachodowi nowej zimnej wojny. Jeśli ta interpretacja jest słuszna, Polska musi się zacząć obawiać, bo główną linią frontu drugiej zimnej wojny będzie granica polsko-białoruska. Powinna zatem znaleźć pokojowe rozwiązanie konfliktów, w które może być zaangażowana w swoim sąsiedztwie, a zarazem uzbroić się po zęby i przygotować do walki. Jak mówi amerykańskie powiedzenie: spodziewaj się najlepszego, a przygotuj na najgorsze.
Rosyjskie pranie mózgów
Za przemówieniem Putina kryją się powody wewnętrzne i międzynarodowe. Dopełniają one obrazu Rosji jako kraju określającego swą narodową tożsamość w opozycji do Zachodu. Nie przypadkiem jedyne święto narodowe wprowadzone przez Putina to Dzień Jedności Narodowej obchodzony 4 listopada. W tym dniu Rosja celebruje rocznicę zwycięstwa nad znienawidzonymi Polakami. Zamiast obchodzić dzień wyzwolenia i przebaczenia, oczyszczenia i skruchy, Rosja woli świętować zwycięstwo nad Polską i katolicyzmem - nad Zachodem. Zachodem, którym rosyjscy nacjonaliści straszą dzieci od Kaliningradu po Władywostok.
Rosjanie entuzjastycznie przyjęli prywatny biznes, luksusowe produkty i urlopy w Hiszpanii, ale nie spieszyli się z wprowadzeniem prawdziwej demokracji. Kilka lat coraz głośniejszej antyamerykańskiej i antyzachodniej propagandy ukształtowało pokolenie Rosjan etnocentrycznych i odrzucających liberalne wartości. W przeprowadzonym niedawno sondażu około 60 proc. respondentów poparło hasło "Rosja dla Rosjan". Nieustanne pranie mózgu w duchu nacjonalizmu i antyamerykanizmu zmniejszyło dystans między szowinizmem radzieckiego supermocarstwa a nową rosyjską pewnością siebie, którą podbudowują olbrzymie zyski ze sprzedaży ropy naftowej oraz właśnie nacjonalizm.
Schemat wroga
"Ameryka to wróg" - ten sztucznie wykreowany schemat jest powtarzany do znudzenia w kontrolowanych przez rząd mediach. Niestety, ludzie zaczynają w to wierzyć, wzmacniając tym samym reżim. Struktura władzy (w dużej mierze sprawowanej przez byłych oficerów KGB) podaje się za obrończynię Matki Rosji, zgarniając jednocześnie miliardy dolarów ze sprzedaży ropy, gazu i innych bogactw naturalnych. Ten reżim, ogólnie rzecz biorąc, odrzuca pełną integrację Rosji z globalną wspólnotą gospodarczą i polityczną, jak zasugerował wicepremier Dmitrij Miedwiediew na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.
Rosja zamierza wydać przez najbliższe pięć lat 189 mld dolarów na unowocześnienie armii. Ogłoszony niedawno program modernizacyjny jest w sposób oczywisty ukierunkowany na zrównoważenie amerykańskiej potęgi wojskowej, a nie na walkę z terrorystami w górach Kaukazu.
Rosja próbuje też zmonopolizować rynek handlu bronią, zwłaszcza w państwach zbójeckich. Jest największym dostarczycielem broni do Chin i Iranu. Mimo sprzeciwu USA zawarła z Hugo Ch+vezem transakcję o wartości 3 mld USD na dostawę broni do Wenezueli i zabiega o klientów na Bliskim Wschodzie. Często sygnalizuje, że Stany Zjednoczone, napotykające w Iraku ogromne trudności, nie mogą liczyć na strategiczną dominację na Bliskim Wschodzie. Rosja z zapałem powróciła tam, gdzie znajdują się najważniejsze zasoby surowców energetycznych. Nie przypadkiem Putin wygłosił monachijskie przemówienie w przededniu wizyty w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Jordanii, państwach sojuszniczych USA.
Putin daje do zrozumienia, że Rosja chce stać na czele antyamerykańskiego obozu od Caracas po Pekin. Retorykę wspiera nie tylko potęgą militarną, lecz także siłą gospodarczą: rosyjski prezydent zaakceptował pomysł duchowego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chamenei stworzenia kartelu regulującego handel gazem na wzór OPEC.
Rady dla Warszawy i Waszyngtonu
Główne zagrożenie dla Europy i Polski stanowi potęga energetyczna wykorzystywana przez Rosję. Polska może zapoczątkować w Brukseli obejmujący całą Europę proces wypracowywania wspólnego stanowiska w kwestii dywersyfikacji źródeł energii. Europa musi sobie zdać sprawę, że to jedyna droga do bezpieczeństwa energetycznego. Oznacza to sprowadzanie ropy i gazu nie z Rosji i Iranu, lecz na przykład z Turkmenistanu i Azerbejdżanu rurociągiem i gazociągiem przez Turcję. Takie rury będą omijały Rosję.
Polska ma duże zasoby węgla, które może wykorzystać do produkcji energii, gdy powstaną czyste technologie przetwórstwa tego surowca. Mimo konsternacji Niemiec może także bezpiecznie produkować energię atomową w proponowanej polsko-litewskiej elektrowni atomowej w Ignalinie. Powinna także rozważyć budowę terminalu gazu naturalnego w stanie ciekłym (LNG) na wybrzeżu Bałtyku, co umożliwiłoby Europie sprowadzanie gazu z Norwegii, Nigerii i Kataru. I wreszcie nie powinna zaniedbywać tradycyjnych instrumentów siły i zmodernizować armię z pomocą i we współpracy z USA, dostosowując ją do standardów obowiązujących w XXI w.
USA powiny wesprzeć wypracowanie europejskiej po-lityki energetycznej, a Europa może się zwrócić do Ameryki o radę, finansowanie projektu, równy w nim udział i zabezpieczenie ryzyka politycznego. Polska może odgrywać w całym procesie kluczową rolę, ułatwiając tę współpracę.
Z perspektywy Waszyng-tonu moment wygłoszenia przez Putina monachijskiego przemówienia nie mógł być gorszy. Wobec impasu w Iraku i zaczepnej polityki Iranu maleją szanse na współpracę Rosji w poskramianiu atomo-wych dążeń Teheranu. Rosja nie chciała wywrzeć presji na Iran podczas negocjacji w grudniu 2006 r. nad rezolucją 1737 Rady Bezpieczeństwa ONZ i może tego nie chcieć, gdy za kilka tygodni Rada Bezpieczeństwa wróci do sprawy Iranu. Wszystko wskazuje na to, że miodowy miesiąc w stosunkach postkomunistycznej Rosji z Zachodem mamy już za sobą.
USA powinny się wystrzegać retorycz-nej konfrontacji z Moskwą i kontynuować z nią współpracę w takich kwestiach, jak energia, nierozprzestrzenianie broni atomowej i badanie kosmosu. Nastał czas budowania mostów w stosunkach z potencjalnymi sojusznikami Rosji, przede wszystkim z Chinami i Indiami, by zapobiec powstaniu antyamerykańskich bloków. USA powinny zaapelować do swoich tradycyjnych sojuszników, by roz-poznali zmieniającą się geostrategiczną równowagę na półkuli wschodniej, położyli większy nacisk na obronę, skoordynowali politykę energetyczną i współpracowali nad zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego konsumentom.
To nie koniec historii, lecz raczej kontynuacja starej gry, wymagającej wysiłku.
Linia frontu
W tym, co Putin zarzucił Ameryce, było niewiele nowości. Główny zarzut dotyczył tego, że amerykańskie "supermocarstwo" prowadzi jednostronną politykę, nie zważając na prawo międzynarodowe i ignorując ONZ (w której Rosja dysponuje prawem weta). Sprzeciw Rosji jest jednak posunięty znacznie dalej.
Putin oskarżył USA o zbliżanie NATO do granic Rosji i o rozmieszczenie "po pięć tysięcy bagnetów" w amerykańskich bazach w Rumunii i Bułgarii. Ostro rozprawił się też z planem lokalizacji w Europie Środkowej amerykańskich baz obrony przeciwrakietowej, wykpiwając to, że mają one być obroną przed pociskami wystrzelonymi z Iranu lub Korei Północnej. Oświadczył, że ta obrona ma służyć uniemożliwieniu Rosji odwetowego uderzenia atomowego, gdyż destabilizuje zespół atomowych ośrodków taktycznych Rosji.
Rosyjski prezydent oskarżył też Waszyngton o niedotrzymanie traktatowych zobowiązań dotyczących rozbrojenia atomowego i zasugerował, że być może USA próbują ukryć w magazynach setki głowic atomowych. Obwinił amerykańską politykę o porażkę strategii nierozprzestrzeniania broni nuklearnej, usprawiedliwiając koreańskie i irańskie próby zdobycia broni masowej zagłady. To tak, jakby powiedział, że bandycie, który kupił pistolet, by zastrzelić policjanta, nie można niczego zarzucić.
Putin, ostro krytykując państwa NATO i OBWE, dał wyraz tęsknocie za dwubiegunowym światem, w którym USA i ZSRR nawzajem hamowały swe ambicje dzięki doktrynie równowagi strachu przed wojną atomową, znanej jako wzajemnie gwarantowana destrukcja (MAD). Wielu rosyjskich i zachodnich ekspertów postrzega to przemówienie jako wypowiedzenie Zachodowi nowej zimnej wojny. Jeśli ta interpretacja jest słuszna, Polska musi się zacząć obawiać, bo główną linią frontu drugiej zimnej wojny będzie granica polsko-białoruska. Powinna zatem znaleźć pokojowe rozwiązanie konfliktów, w które może być zaangażowana w swoim sąsiedztwie, a zarazem uzbroić się po zęby i przygotować do walki. Jak mówi amerykańskie powiedzenie: spodziewaj się najlepszego, a przygotuj na najgorsze.
Rosyjskie pranie mózgów
Za przemówieniem Putina kryją się powody wewnętrzne i międzynarodowe. Dopełniają one obrazu Rosji jako kraju określającego swą narodową tożsamość w opozycji do Zachodu. Nie przypadkiem jedyne święto narodowe wprowadzone przez Putina to Dzień Jedności Narodowej obchodzony 4 listopada. W tym dniu Rosja celebruje rocznicę zwycięstwa nad znienawidzonymi Polakami. Zamiast obchodzić dzień wyzwolenia i przebaczenia, oczyszczenia i skruchy, Rosja woli świętować zwycięstwo nad Polską i katolicyzmem - nad Zachodem. Zachodem, którym rosyjscy nacjonaliści straszą dzieci od Kaliningradu po Władywostok.
Rosjanie entuzjastycznie przyjęli prywatny biznes, luksusowe produkty i urlopy w Hiszpanii, ale nie spieszyli się z wprowadzeniem prawdziwej demokracji. Kilka lat coraz głośniejszej antyamerykańskiej i antyzachodniej propagandy ukształtowało pokolenie Rosjan etnocentrycznych i odrzucających liberalne wartości. W przeprowadzonym niedawno sondażu około 60 proc. respondentów poparło hasło "Rosja dla Rosjan". Nieustanne pranie mózgu w duchu nacjonalizmu i antyamerykanizmu zmniejszyło dystans między szowinizmem radzieckiego supermocarstwa a nową rosyjską pewnością siebie, którą podbudowują olbrzymie zyski ze sprzedaży ropy naftowej oraz właśnie nacjonalizm.
Schemat wroga
"Ameryka to wróg" - ten sztucznie wykreowany schemat jest powtarzany do znudzenia w kontrolowanych przez rząd mediach. Niestety, ludzie zaczynają w to wierzyć, wzmacniając tym samym reżim. Struktura władzy (w dużej mierze sprawowanej przez byłych oficerów KGB) podaje się za obrończynię Matki Rosji, zgarniając jednocześnie miliardy dolarów ze sprzedaży ropy, gazu i innych bogactw naturalnych. Ten reżim, ogólnie rzecz biorąc, odrzuca pełną integrację Rosji z globalną wspólnotą gospodarczą i polityczną, jak zasugerował wicepremier Dmitrij Miedwiediew na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.
Rosja zamierza wydać przez najbliższe pięć lat 189 mld dolarów na unowocześnienie armii. Ogłoszony niedawno program modernizacyjny jest w sposób oczywisty ukierunkowany na zrównoważenie amerykańskiej potęgi wojskowej, a nie na walkę z terrorystami w górach Kaukazu.
Rosja próbuje też zmonopolizować rynek handlu bronią, zwłaszcza w państwach zbójeckich. Jest największym dostarczycielem broni do Chin i Iranu. Mimo sprzeciwu USA zawarła z Hugo Ch+vezem transakcję o wartości 3 mld USD na dostawę broni do Wenezueli i zabiega o klientów na Bliskim Wschodzie. Często sygnalizuje, że Stany Zjednoczone, napotykające w Iraku ogromne trudności, nie mogą liczyć na strategiczną dominację na Bliskim Wschodzie. Rosja z zapałem powróciła tam, gdzie znajdują się najważniejsze zasoby surowców energetycznych. Nie przypadkiem Putin wygłosił monachijskie przemówienie w przededniu wizyty w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Jordanii, państwach sojuszniczych USA.
Putin daje do zrozumienia, że Rosja chce stać na czele antyamerykańskiego obozu od Caracas po Pekin. Retorykę wspiera nie tylko potęgą militarną, lecz także siłą gospodarczą: rosyjski prezydent zaakceptował pomysł duchowego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chamenei stworzenia kartelu regulującego handel gazem na wzór OPEC.
Rady dla Warszawy i Waszyngtonu
Główne zagrożenie dla Europy i Polski stanowi potęga energetyczna wykorzystywana przez Rosję. Polska może zapoczątkować w Brukseli obejmujący całą Europę proces wypracowywania wspólnego stanowiska w kwestii dywersyfikacji źródeł energii. Europa musi sobie zdać sprawę, że to jedyna droga do bezpieczeństwa energetycznego. Oznacza to sprowadzanie ropy i gazu nie z Rosji i Iranu, lecz na przykład z Turkmenistanu i Azerbejdżanu rurociągiem i gazociągiem przez Turcję. Takie rury będą omijały Rosję.
Polska ma duże zasoby węgla, które może wykorzystać do produkcji energii, gdy powstaną czyste technologie przetwórstwa tego surowca. Mimo konsternacji Niemiec może także bezpiecznie produkować energię atomową w proponowanej polsko-litewskiej elektrowni atomowej w Ignalinie. Powinna także rozważyć budowę terminalu gazu naturalnego w stanie ciekłym (LNG) na wybrzeżu Bałtyku, co umożliwiłoby Europie sprowadzanie gazu z Norwegii, Nigerii i Kataru. I wreszcie nie powinna zaniedbywać tradycyjnych instrumentów siły i zmodernizować armię z pomocą i we współpracy z USA, dostosowując ją do standardów obowiązujących w XXI w.
USA powiny wesprzeć wypracowanie europejskiej po-lityki energetycznej, a Europa może się zwrócić do Ameryki o radę, finansowanie projektu, równy w nim udział i zabezpieczenie ryzyka politycznego. Polska może odgrywać w całym procesie kluczową rolę, ułatwiając tę współpracę.
Z perspektywy Waszyng-tonu moment wygłoszenia przez Putina monachijskiego przemówienia nie mógł być gorszy. Wobec impasu w Iraku i zaczepnej polityki Iranu maleją szanse na współpracę Rosji w poskramianiu atomo-wych dążeń Teheranu. Rosja nie chciała wywrzeć presji na Iran podczas negocjacji w grudniu 2006 r. nad rezolucją 1737 Rady Bezpieczeństwa ONZ i może tego nie chcieć, gdy za kilka tygodni Rada Bezpieczeństwa wróci do sprawy Iranu. Wszystko wskazuje na to, że miodowy miesiąc w stosunkach postkomunistycznej Rosji z Zachodem mamy już za sobą.
USA powinny się wystrzegać retorycz-nej konfrontacji z Moskwą i kontynuować z nią współpracę w takich kwestiach, jak energia, nierozprzestrzenianie broni atomowej i badanie kosmosu. Nastał czas budowania mostów w stosunkach z potencjalnymi sojusznikami Rosji, przede wszystkim z Chinami i Indiami, by zapobiec powstaniu antyamerykańskich bloków. USA powinny zaapelować do swoich tradycyjnych sojuszników, by roz-poznali zmieniającą się geostrategiczną równowagę na półkuli wschodniej, położyli większy nacisk na obronę, skoordynowali politykę energetyczną i współpracowali nad zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego konsumentom.
To nie koniec historii, lecz raczej kontynuacja starej gry, wymagającej wysiłku.
Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.