Wiedeń chce połknąć Warszawę, a Warszawa Wiedeń
Walkę Gdańska z Lubeką przed ponad 500 laty przypomina toczący się obecnie pojedynek między giełdami papierów wartościowych w Warszawie i w Wiedniu. Kiedy w połowie XIV wieku Gdańsk wstępował do Hanzy (związku handlowych miast rejonu Morza Bałtyckiego), miał zaledwie kilka tysięcy mieszkańców. Trzy razy mniej niż stojąca wówczas na czele Hanzy niemiecka Lubeka. Pół wieku później to Gdańsk był najludniejszym i najsilniejszym gospodarczo miastem regionu, ściągając do siebie zaradnych kupców z całej Europy Środkowej. Zamiast zaradnych kupców prezesi giełd - warszawskiej Ludwik Sobolewski i wiedeńskiej Michael Buhl - prześcigają się w pomysłach na ściągnięcie biznesmenów z Europy Środkowej i Wschodniej. Wiele wskazuje na to, że górą w tym starciu może być Warszawa.
Bitwa o emerytury
"Warszawska giełda jest naszym największym konkurentem" - zapewnił niedawno austriackich dziennikarzy Michael Buhl, prezes Wiener Bürse (wiedeńskiej giełdy papierów wartościowych). W rozmowie z "Wprost" był jednak bardziej wstrzemięźliwy. Tłumaczył, że będzie dążył do uniknięcia bezpośredniego starcia obu giełd. Powiedział, iż liczy, że warszawska giełda skupi się raczej na rynku wschodnim, a on będzie spoglądał bardziej na Zachód, a raczej na zachodnie korporacje prowadzące działalność w środku Europy. W rzeczywistości obu giełdom chodzi przede wszystkim o rynek środkowoeuropejski, gdzie wpływy zachodnich gigantów giełdowych (Londynu i Frankfurtu) są mniejsze. - To w Europie Środkowej działa większość wielkich firm austriackich - mówi Buhl. Nic dziwnego, że postawił sobie za cel zdeklasowanie giełdy warszawskiej. Prezes GPW Ludwik Sobolewski nie zamierza się poddać bez walki. Na polskiej giełdzie notowanych jest już 40 proc. największych firm z Czech, Słowacji, Węgier i Polski. Jeżeli ten wskaźnik przekroczy u nas 50 proc., starcie wygra giełda warszawska.
Jakie znaczenie ma walka Sobolewskiego z Buhlem dla przeciętnego Polaka? Za pośrednictwem otwartych funduszy emerytalnych 13 mln obywateli ma ulokowane w akcjach notowanych na GPW 40,5 mld zł, a każdego roku pula ta zwiększa się o kolejne 14 mld zł. Po czterech latach hossy akcje polskich firm stały się drogie. Tymczasem zarządzającym OFE nie wolno inwestować w udziały zagranicznych firm (nawet gdyby były znacznie tańsze od polskich) więcej niż 5 proc. pieniędzy klientów. Ograniczenie nie obowiązuje tylko wtedy, gdy spółka spoza Polski jest notowana na warszawskiej giełdzie. Stawką starcia między Buhlem a Sobolewskim o to, która giełda przyciągnie więcej firm, jest więc wysokość naszych emerytur.
Ofensywa warszawska
Wiedeńska giełda ma większą od warszawskiej kapitalizację (146,1 mld euro wobec 111,8 mld euro GPW), ale warszawska jest w natarciu. Bije wiedeńską pod względem liczby debiutów. W 2006 r. na GPW pojawiło się 38 nowych firm, podczas gdy na wiedeńskiej - tylko dziewięć. Michael Buhl już szykuje kontratak: w drugim kwartale 2007 r. zamierza stworzyć specjalny segment rynku, wzorowany na londyńskim Alternative Investment Market i frankfurckim Entry Standard, z firmami wartymi od 15 mln euro do 50 mln euro (chce przyjąć 50-70 spółek). Sobolewski ma podobne plany. Segment nastawiony na małe i średnie przedsiębiorstwa miał zostać uruchomiony do połowy tego roku, ale plany najprawdopodobniej ulegną przyspieszeniu ze względu na ofensywę Wiednia.
Sobolewski chce skończyć z tym, co do niedawna negatywnie wyróżniało warszawski parkiet na tle innych europejskich giełd - nadmierną wysokością opłat. Już w 2006 r. dwukrotnie obniżał opłaty pobierane od kupujących i sprzedających akcje na GPW (w sumie o 20 proc.); na ten rok planowana jest kolejna obniżka. - Im niższe są koszty transakcyjne, tym więcej inwestorów kupuje i sprzedaje akcje. A wysoka płynność to jedno z głównych kryteriów, jakimi kierują się właściciele firm, wybierając giełdę, na której będzie notowana ich spółka - mówi "Wprost" Ludwik Sobolewski. Strategia Sobolewskiego przynosi efekty. - Nasza firma ma wyższą płynność niż trzech konkurentów, którzy zdecydowali się na debiut na największej europejskiej giełdzie w Londynie - informuje Sergiej Trifonow z ukraińskiej firmy Astarta Holding (jeden z pięciu największych producentów cukru na Ukrainie), która od sierpnia 2006 r. jest notowana na warszawskiej giełdzie.
Prezes GPW nie zamierza też czekać z założonymi rękoma, aż firmy same znajdą drogę na warszawski parkiet. Od połowy 2006 r. w ramach GPW działa specjalna komórka, której pracownicy (prezes nazywa ich żartobliwie "agentami GPW") jeżdżą po sąsiednich krajach i "werbują" domy maklerskie i firmy konsultingowe, w zamian za prowizje wyszukujące w swoich krajach spółki i namawiające je do wejścia na warszawską giełdę. Na przykład na Ukrainie wyszukiwaniem firm na zlecenie GPW zajmują się domy maklerskie Altera Finance, Sokrat i Evolution, a w krajach bałtyckich (na Litwie, Łotwie i w Estonii) jest to firma Suprema Securities. Ich praca przynosi efekty. - Co dziesiąta z mniej więcej sześćdziesięciu firm, które w 2007 r. zadebiutują na warszawskiej giełdzie, będzie miała zagranicznego właściciela - mówi Sobolewski. Wśród debiutantów na GPW będą prawdopodobnie estońskie firmy budowlane Merko Ehitus i Eesti Ehitus, operator promów Tallink, a także największy operator kasyn w krajach bałtyckich Olympic Entertainment.
Bałkański sojusz
Ofensywa polskiej giełdy pod kierownictwem Sobolewskiego była zaskoczeniem dla Austriaków. W wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Handelsblatt" (z 27 stycznia 2007 r.) Buhl przyznał, że spodziewali się, iż pozycję lidera w Europie Środkowo--Wschodniej przejmą bez większego sprzeciwu ze strony szefów lokalnych giełd. A zagrożenie ze strony polskiej giełdy planowali zneutralizowaćÉ kupując ją. "Byliśmy bardzo rozczarowani, kiedy okazało się, że polskie władze nie przewidują możliwości sprzedaży udziałów warszawskiej giełdy zagranicznym inwestorom" - powiedział niemieckim dziennikarzom Buhl. Austriacy wylobbowali nawet interwencję Komisji Europejskiej w tej sprawie. 13 lutego 2007 r. unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy ostrzegł, że jakakolwiek próba wykluczenia zagranicznych inwestorów z prywatyzacji polskiej GPW będzie złamaniem unijnego prawa.
Szala zwycięstwa powoli zaczyna się przechylać na polską stronę - w 2007 r. na wiedeńskim parkiecie zadebiutuje nie więcej niż sześć spółek, czyli dziesięć razy mniej niż w Warszawie. W tej sytuacji jedyną szansą Austriaków jest przejęcie innych giełd regionu. Wiedeńscy finansiści wykupili już 68 proc. udziałów budapeszteńskiej giełdy i robią pierwsze podchody do kupna giełd słoweńskiej i bułgarskiej. Sobolewski nie zamierza bezczynnie się przypatrywać austriackiej kontrofensywie. - W lutym rozpoczniemy rozmowy z władzami giełdy słoweńskiej i bułgarskiej. Spróbujemy przebić ofertę Austriaków - deklaruje w rozmowie z "Wprost" prezes GPW.
Fot: A. Jagielak
Bitwa o emerytury
"Warszawska giełda jest naszym największym konkurentem" - zapewnił niedawno austriackich dziennikarzy Michael Buhl, prezes Wiener Bürse (wiedeńskiej giełdy papierów wartościowych). W rozmowie z "Wprost" był jednak bardziej wstrzemięźliwy. Tłumaczył, że będzie dążył do uniknięcia bezpośredniego starcia obu giełd. Powiedział, iż liczy, że warszawska giełda skupi się raczej na rynku wschodnim, a on będzie spoglądał bardziej na Zachód, a raczej na zachodnie korporacje prowadzące działalność w środku Europy. W rzeczywistości obu giełdom chodzi przede wszystkim o rynek środkowoeuropejski, gdzie wpływy zachodnich gigantów giełdowych (Londynu i Frankfurtu) są mniejsze. - To w Europie Środkowej działa większość wielkich firm austriackich - mówi Buhl. Nic dziwnego, że postawił sobie za cel zdeklasowanie giełdy warszawskiej. Prezes GPW Ludwik Sobolewski nie zamierza się poddać bez walki. Na polskiej giełdzie notowanych jest już 40 proc. największych firm z Czech, Słowacji, Węgier i Polski. Jeżeli ten wskaźnik przekroczy u nas 50 proc., starcie wygra giełda warszawska.
Jakie znaczenie ma walka Sobolewskiego z Buhlem dla przeciętnego Polaka? Za pośrednictwem otwartych funduszy emerytalnych 13 mln obywateli ma ulokowane w akcjach notowanych na GPW 40,5 mld zł, a każdego roku pula ta zwiększa się o kolejne 14 mld zł. Po czterech latach hossy akcje polskich firm stały się drogie. Tymczasem zarządzającym OFE nie wolno inwestować w udziały zagranicznych firm (nawet gdyby były znacznie tańsze od polskich) więcej niż 5 proc. pieniędzy klientów. Ograniczenie nie obowiązuje tylko wtedy, gdy spółka spoza Polski jest notowana na warszawskiej giełdzie. Stawką starcia między Buhlem a Sobolewskim o to, która giełda przyciągnie więcej firm, jest więc wysokość naszych emerytur.
Ofensywa warszawska
Wiedeńska giełda ma większą od warszawskiej kapitalizację (146,1 mld euro wobec 111,8 mld euro GPW), ale warszawska jest w natarciu. Bije wiedeńską pod względem liczby debiutów. W 2006 r. na GPW pojawiło się 38 nowych firm, podczas gdy na wiedeńskiej - tylko dziewięć. Michael Buhl już szykuje kontratak: w drugim kwartale 2007 r. zamierza stworzyć specjalny segment rynku, wzorowany na londyńskim Alternative Investment Market i frankfurckim Entry Standard, z firmami wartymi od 15 mln euro do 50 mln euro (chce przyjąć 50-70 spółek). Sobolewski ma podobne plany. Segment nastawiony na małe i średnie przedsiębiorstwa miał zostać uruchomiony do połowy tego roku, ale plany najprawdopodobniej ulegną przyspieszeniu ze względu na ofensywę Wiednia.
Sobolewski chce skończyć z tym, co do niedawna negatywnie wyróżniało warszawski parkiet na tle innych europejskich giełd - nadmierną wysokością opłat. Już w 2006 r. dwukrotnie obniżał opłaty pobierane od kupujących i sprzedających akcje na GPW (w sumie o 20 proc.); na ten rok planowana jest kolejna obniżka. - Im niższe są koszty transakcyjne, tym więcej inwestorów kupuje i sprzedaje akcje. A wysoka płynność to jedno z głównych kryteriów, jakimi kierują się właściciele firm, wybierając giełdę, na której będzie notowana ich spółka - mówi "Wprost" Ludwik Sobolewski. Strategia Sobolewskiego przynosi efekty. - Nasza firma ma wyższą płynność niż trzech konkurentów, którzy zdecydowali się na debiut na największej europejskiej giełdzie w Londynie - informuje Sergiej Trifonow z ukraińskiej firmy Astarta Holding (jeden z pięciu największych producentów cukru na Ukrainie), która od sierpnia 2006 r. jest notowana na warszawskiej giełdzie.
Prezes GPW nie zamierza też czekać z założonymi rękoma, aż firmy same znajdą drogę na warszawski parkiet. Od połowy 2006 r. w ramach GPW działa specjalna komórka, której pracownicy (prezes nazywa ich żartobliwie "agentami GPW") jeżdżą po sąsiednich krajach i "werbują" domy maklerskie i firmy konsultingowe, w zamian za prowizje wyszukujące w swoich krajach spółki i namawiające je do wejścia na warszawską giełdę. Na przykład na Ukrainie wyszukiwaniem firm na zlecenie GPW zajmują się domy maklerskie Altera Finance, Sokrat i Evolution, a w krajach bałtyckich (na Litwie, Łotwie i w Estonii) jest to firma Suprema Securities. Ich praca przynosi efekty. - Co dziesiąta z mniej więcej sześćdziesięciu firm, które w 2007 r. zadebiutują na warszawskiej giełdzie, będzie miała zagranicznego właściciela - mówi Sobolewski. Wśród debiutantów na GPW będą prawdopodobnie estońskie firmy budowlane Merko Ehitus i Eesti Ehitus, operator promów Tallink, a także największy operator kasyn w krajach bałtyckich Olympic Entertainment.
Bałkański sojusz
Ofensywa polskiej giełdy pod kierownictwem Sobolewskiego była zaskoczeniem dla Austriaków. W wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Handelsblatt" (z 27 stycznia 2007 r.) Buhl przyznał, że spodziewali się, iż pozycję lidera w Europie Środkowo--Wschodniej przejmą bez większego sprzeciwu ze strony szefów lokalnych giełd. A zagrożenie ze strony polskiej giełdy planowali zneutralizowaćÉ kupując ją. "Byliśmy bardzo rozczarowani, kiedy okazało się, że polskie władze nie przewidują możliwości sprzedaży udziałów warszawskiej giełdy zagranicznym inwestorom" - powiedział niemieckim dziennikarzom Buhl. Austriacy wylobbowali nawet interwencję Komisji Europejskiej w tej sprawie. 13 lutego 2007 r. unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy ostrzegł, że jakakolwiek próba wykluczenia zagranicznych inwestorów z prywatyzacji polskiej GPW będzie złamaniem unijnego prawa.
Szala zwycięstwa powoli zaczyna się przechylać na polską stronę - w 2007 r. na wiedeńskim parkiecie zadebiutuje nie więcej niż sześć spółek, czyli dziesięć razy mniej niż w Warszawie. W tej sytuacji jedyną szansą Austriaków jest przejęcie innych giełd regionu. Wiedeńscy finansiści wykupili już 68 proc. udziałów budapeszteńskiej giełdy i robią pierwsze podchody do kupna giełd słoweńskiej i bułgarskiej. Sobolewski nie zamierza bezczynnie się przypatrywać austriackiej kontrofensywie. - W lutym rozpoczniemy rozmowy z władzami giełdy słoweńskiej i bułgarskiej. Spróbujemy przebić ofertę Austriaków - deklaruje w rozmowie z "Wprost" prezes GPW.
Fot: A. Jagielak
Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.