Oleksy nie pije. Post.
Ludwik Dorn ujął się za Marcinem Libickim, którego w zeszłym roku nie wpuszczono na listy PiS za problemy lustracyjne, a z których teraz oczyścił go sąd. Libicki, jak pisze Dorn, „obecnie jest wraz ze mną członkiem ścisłego kierownictwa Polski Plus". Łał? Czyżby to on był Wielkim Simplusem?
Troska sierżanta Dorna – tak, tak, bywało się feldmarszałkiem, ale to se nevrati – obejmuje również Anitę Gargas. Sierżant zaapelował do uczciwych pisowców, by potępili „parszywą koalicję medialną z SLD". Niby słusznie, ale trochę tak, jakby apelować do much, by potępiły kupę.
Bartosz Arłukowicz okazał się łakomym kąskiem. Chrapkę na niego ma Platforma Obywatelska, która aktualnie bierze wszystkich o nazwiskach od A do G. Partia Miłości proponuje ponoć Arłukowiczowi, by do nich wstąpił. Nasza propozycja jest znacznie bardziej atrakcyjna: wstąp pan na jednego. Po drodze do domu.
No i prorokowaliśmy, że między Grześkiem Napieralskim a Bartoszem Arłukowiczem dojdzie do eksplozji uczuć. Grzesiek uważa, że Arłukowicz powinien zostać wójtem w jakiejś uroczej dziurze, no, maksymalnie prezydentem Szczecina. Jakby tego było mało, chciał, by Arłukowicz wydał pisemne oświadczenie, że się do PO nie wybiera. A Arłukowicz ani myśli. Podobno wykręca się, że – jak to doktor – ma brzydki charakter pisma.
Już byśmy dali im spokój, ale teraz jeszcze Arłukowicz poszedł do telewizora, gdzie zapewniał, że będzie budował fajną lewicę. W Bornem Sulinowie?
Inny działacz lewicy, boski Tadeo Iwiński, poleciał na Haiti. Mieszkańcy tej biednej wyspy po spotkaniu z tak sławnym mężem nadal pozostają wstrząśnięci.
Za emisję filmu o Jaruzelu robotę w czerwono-czarnej telewizji straciła Anita Gargas. Że niby czerwoni tak nieładnie z nią postąpili i ją wylali. Prawda jest oczywiście banalna – PiS chętnie się na to zgodziło, bo jego nominaci w Jedynce żarli się aż miło. Prezes Orzeł poleciał więc na wakacje i Gargas wylano z roboty. Przysłowie mówi: jeśli przyjdziesz między wrony, musisz krakać jak i ony. Tyle to i Orzeł wiedział. Nie wiedział tylko, chłopina poczciwa, że chodziło o WRON-y.
W obronie Gargas manifestowali jej znajomi z pracy. Najzabawniejsze jest to, że manifestowali pod siedzibą SLD, a nie PiS. No tak, tam obok jest knajpa sushi, a widok „Gazety Polskiej" przy jedzeniu mógłby spowodować nudności.
Akcja z wywalaniem Gargas tak zniesmaczyła eurodeputowanego Marka Migalskiego, że popełnił jakiś wpis na blogu o tym, jakie to obrzydliwe, że PiS mogłoby coś takiego zrobić. Mareczku, no jak to? Przecież nie mogło, skoro nie ma żadnej koalicji medialnej PiS-SLD. Sam twierdzisz, że nie ma.
Niezawodny Władysław Frasyniuk, aktualny sojusznik Andrzeja Olechowskiego, zaproponował, by znieść święto 11 listopada, bo to zima i deszcz, a w zamian na pamiątkę dogadania się z komunistami świętować 4 czerwca. Po co te półśrodki? To może od razu 22 lipca? Wedel by zasponsorował obchody.
PiS traci. Nie tylko w sondażach. Taki Jan Ołdakowski stracił właśnie 20 kilogramów. Jeszcze ćwierć kwintala i będzie podobny do siebie ze zdjęcia ślubnego. A ma to znaczenie, o czym sam się przekonał. Otóż przyszedł do niego smutny synek ze zdjęciem ślubnym rodziców w ręku i powiedział: „Mamusia miała kiedyś innego męża".
Z życia chrząszczy: UPR-em rządzi ponoć jakaś babka (Korwin-Mikkego tam nie ma). Ostatnio babka podjęła współpracę z samym Jerzym Robertem Nowakiem, co znakomicie wróży obu stronom. Korwin-Mikke w rewanżu ma podjąć współpracę z Kaszpirowskim. Doprawdy nie wiemy, kto by się temu gronu bardziej przydał: entomonolog czy dobry psychiatra?
Ludwik Dorn ujął się za Marcinem Libickim, którego w zeszłym roku nie wpuszczono na listy PiS za problemy lustracyjne, a z których teraz oczyścił go sąd. Libicki, jak pisze Dorn, „obecnie jest wraz ze mną członkiem ścisłego kierownictwa Polski Plus". Łał? Czyżby to on był Wielkim Simplusem?
Troska sierżanta Dorna – tak, tak, bywało się feldmarszałkiem, ale to se nevrati – obejmuje również Anitę Gargas. Sierżant zaapelował do uczciwych pisowców, by potępili „parszywą koalicję medialną z SLD". Niby słusznie, ale trochę tak, jakby apelować do much, by potępiły kupę.
Bartosz Arłukowicz okazał się łakomym kąskiem. Chrapkę na niego ma Platforma Obywatelska, która aktualnie bierze wszystkich o nazwiskach od A do G. Partia Miłości proponuje ponoć Arłukowiczowi, by do nich wstąpił. Nasza propozycja jest znacznie bardziej atrakcyjna: wstąp pan na jednego. Po drodze do domu.
No i prorokowaliśmy, że między Grześkiem Napieralskim a Bartoszem Arłukowiczem dojdzie do eksplozji uczuć. Grzesiek uważa, że Arłukowicz powinien zostać wójtem w jakiejś uroczej dziurze, no, maksymalnie prezydentem Szczecina. Jakby tego było mało, chciał, by Arłukowicz wydał pisemne oświadczenie, że się do PO nie wybiera. A Arłukowicz ani myśli. Podobno wykręca się, że – jak to doktor – ma brzydki charakter pisma.
Już byśmy dali im spokój, ale teraz jeszcze Arłukowicz poszedł do telewizora, gdzie zapewniał, że będzie budował fajną lewicę. W Bornem Sulinowie?
Inny działacz lewicy, boski Tadeo Iwiński, poleciał na Haiti. Mieszkańcy tej biednej wyspy po spotkaniu z tak sławnym mężem nadal pozostają wstrząśnięci.
Za emisję filmu o Jaruzelu robotę w czerwono-czarnej telewizji straciła Anita Gargas. Że niby czerwoni tak nieładnie z nią postąpili i ją wylali. Prawda jest oczywiście banalna – PiS chętnie się na to zgodziło, bo jego nominaci w Jedynce żarli się aż miło. Prezes Orzeł poleciał więc na wakacje i Gargas wylano z roboty. Przysłowie mówi: jeśli przyjdziesz między wrony, musisz krakać jak i ony. Tyle to i Orzeł wiedział. Nie wiedział tylko, chłopina poczciwa, że chodziło o WRON-y.
W obronie Gargas manifestowali jej znajomi z pracy. Najzabawniejsze jest to, że manifestowali pod siedzibą SLD, a nie PiS. No tak, tam obok jest knajpa sushi, a widok „Gazety Polskiej" przy jedzeniu mógłby spowodować nudności.
Akcja z wywalaniem Gargas tak zniesmaczyła eurodeputowanego Marka Migalskiego, że popełnił jakiś wpis na blogu o tym, jakie to obrzydliwe, że PiS mogłoby coś takiego zrobić. Mareczku, no jak to? Przecież nie mogło, skoro nie ma żadnej koalicji medialnej PiS-SLD. Sam twierdzisz, że nie ma.
Niezawodny Władysław Frasyniuk, aktualny sojusznik Andrzeja Olechowskiego, zaproponował, by znieść święto 11 listopada, bo to zima i deszcz, a w zamian na pamiątkę dogadania się z komunistami świętować 4 czerwca. Po co te półśrodki? To może od razu 22 lipca? Wedel by zasponsorował obchody.
PiS traci. Nie tylko w sondażach. Taki Jan Ołdakowski stracił właśnie 20 kilogramów. Jeszcze ćwierć kwintala i będzie podobny do siebie ze zdjęcia ślubnego. A ma to znaczenie, o czym sam się przekonał. Otóż przyszedł do niego smutny synek ze zdjęciem ślubnym rodziców w ręku i powiedział: „Mamusia miała kiedyś innego męża".
Z życia chrząszczy: UPR-em rządzi ponoć jakaś babka (Korwin-Mikkego tam nie ma). Ostatnio babka podjęła współpracę z samym Jerzym Robertem Nowakiem, co znakomicie wróży obu stronom. Korwin-Mikke w rewanżu ma podjąć współpracę z Kaszpirowskim. Doprawdy nie wiemy, kto by się temu gronu bardziej przydał: entomonolog czy dobry psychiatra?
Więcej możesz przeczytać w 10/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.