„Mamy deficyt oszczędzania. Od dzisiaj mniej wydajemy i szanujemy ubrania, żeby dłużej w nich chodzić”. Tymi słowami dziewięcioletnia Ania przywitała rodziców po zajęciach z ekonomii dla maluchów. Kursy przedsiębiorczości dla dzieci to w Polsce nowość. W Stanach Zjednoczonych są znane od lat, a w czasach kryzysu gospodarczego panuje na nie szczególna moda. Specjaliści zachęcają, byśmy edukowali finansowo swoje pociechy niemal od pieluch. Po co? Aby nie powtarzały w przyszłości naszych błędów, których skutkiem są puchnące od zadłużenia karty kredytowe i puste konta oszczędnościowe. Bo czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał.
Zamiast recytować wiersze, powtarzają jak mantrę: „Niezależność finansowa to mój wybór. Jestem swoim własnym prezesem". Ich placem zabaw jest lokalny bank, gdzie poznają, jak od zaplecza działa wielka machina finansowa. Uczą się, co dzieje się z pieniędzmi wpłaconymi na lokatę i jak zarabia się na udzielaniu kredytów. Zdarza się, że odwiedzają też centra handlowe, jednak nie po to, by obkupić się czipsami i lodami, lecz by zobaczyć ludzi, którzy „nieodpowiedzialnie szastają pieniędzmi z kart kredytowych i dają się złapać na reklamowaną wokół tandetę". Jednego dnia rozmawiają z taksówkarzem, który nie zainwestował w swoje wykształcenie i po wielu latach pracy o godnej emeryturze może tylko pomarzyć. Drugiego – poznają trzydziestoletniego milionera, młodego przedsiębiorcę bądź dobrze zapowiadającego się inwestora z Wall Street.
Więcej możesz przeczytać w 10/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.