Charakter pisma wiele mówi o nomen omen charakterze piszącego. O tym, czy jest człowiekiem zdyscyplinowanym, zdecydowanym, czy też osobą słabego charakteru. Niestety, dzisiaj z pisania został nam tylko podpis na wydruku karty kredytowej. I ta czynność zostanie niedługo zastąpiona przez kod PIN i podpis elektroniczny. Z cech charakterystycznych zostaną nam odciski palców, DNA czy tęczówka.
Nie ma w tym nic złego, choć kiedy czytam biografię Róży Potockiej, autorstwa jej syna Edwarda Raczyńskiego, to trochę mi żal, jak w piosence Bułata Okudżawy. Pamiętam jeszcze pogrzeb w Rogalinie Edwarda hrabiego Raczyńskiego w 1993 r., wybitnego dyplomaty, polityka, prezydenta RP na uchodźstwie w latach 1979- -1986. „Pani Róża" to biografia wspaniałej Polki, „pani wielkich zalet umysłu, serca i charakteru” – jak napisał o niej Stanisław Mackiewicz w „Słowie” wileńskim. Wbrew kształtowanym przez lewicową propagandę wyobrażeniom o środowiskach konserwatywnych, pani Róża była osobą pełną afirmacji dla przemian, jakie zdarzyły się w jej życiu. A przemiany, które wówczas się zdarzyły, na przełomie XIX i XX wieku, były nie mniejsze niż te, które były naszym udziałem na przełomie XX i XXI wieku. W jej czasach prawość i niezłomność charakteru, ogromny patriotyzm były cnotami przekazywanymi od pokoleń. Kłamstwo, jak zanotowała w swoim dziewczęcym pamiętniku, to był największy grzech. Nie znaczyło to, że w jej środowisku, w jej otoczeniu wszystko było idealne, że nie zdarzali się ludzie, którzy nie potrafili cnót tych przestrzegać.Była jednak jakaś moralna busola i było poczucie wstydu, gdy złamało się obowiązujące zasady.
Moje pokolenie może jeszcze z rozbawieniem czytać wspomnienia małej Róży z lekcji kaligrafii. Młodsze pokolenie współczesnych Polaków zapewne nic nie wie o nauce ładnego pisania. W dzieciństwie mama Edwarda Raczyńskiego uczyła się kaligrafii, pisząc gęsim piórem. Nauczyciel nie pozwalał używać dostępnej w połowie XIX wieku metalowej stalówki, gdyż jego zdaniem wypaczała charakter. Sto lat później w mojej podstawówce kaligrafowało się obowiązkowo stalówką w obsadce maczaną w kałamarzu. Smarkaczom nie będę tego tłumaczył, bo i tak nic z tego nie zrozumieją. Dodam tylko, że w czasach mojej młodości, czyli sto lat temu, nie wolno było pisać długopisem, gdyż według nauczycieli wypaczał on charakter, oczywiście pisma.
Ostatnio straszą, że ekran dotykowy wypacza charakter i lepiej jest używać tradycyjnej klawiatury komputera. Dlatego nie należy dotykać ekranu telewizora, zwłaszcza gdy Mirosław Drzewiecki wygłasza orędzie ze swojej posiadłości na Florydzie. Dzięki TVN (gratulacje) dowiedzieliśmy się, że Mirosław Drzewiecki gardzi polityką, że Polska to dziki kraj, w którym jemu znani sprawcy zabili matkę, i że będzie się kolegował z kim chce. Stwierdził jeszcze, że „wara ode mnie", i obiecał, iż resztę życia poświęci ściganiu sądowemu dziennikarzy i polityków, którzy jemu i jego rodzinie wyrządzili krzywdę. W młodości uczono mnie, że ten, kto trzyma drabinę, jest tak samo winien jak ten, który po niej wchodzi, by załatwić sobie większe wpływy do prywatnej kasy. Drzewiecki, który trzymał drabinę Sobiesiakowi, nie rozumie tego. Nikt i nic nie jest w stanie wypaczyć charakteru człowiekowi, który go nie ma.
Dziś obowiązuje hasło: wypaczam, by wypaczać. I niech Trybunałowi Konstytucyjnemu będzie wypaczone ostatnie orzeczenie w sprawie emerytur dla byłych esbeków, z którego wykreślił WRON. Orła wrona nie pokona – pisano na murach w stanie wojennym. A jednak pokonała, tak jak pokonała Anitę Gargas, która ośmieliła się puścić w TVP dokument „Towarzysz generał". Sędziowie mają instynkt samozachowawczy większy niż charakter, którego nie widać. Wszystkim wypaczonym politykom i sędziom dedykuję ostrzeżenie Edwarda Raczyńskiego z jego książki o matce: „Wobec szybkiego tempa zmian, które przeżywamy, nowocześni chętni do współpracy będą za kilka lat nie mniej niemodni od niezłomnych, ale za to mniej od tamtych szanowani”.
Moje pokolenie może jeszcze z rozbawieniem czytać wspomnienia małej Róży z lekcji kaligrafii. Młodsze pokolenie współczesnych Polaków zapewne nic nie wie o nauce ładnego pisania. W dzieciństwie mama Edwarda Raczyńskiego uczyła się kaligrafii, pisząc gęsim piórem. Nauczyciel nie pozwalał używać dostępnej w połowie XIX wieku metalowej stalówki, gdyż jego zdaniem wypaczała charakter. Sto lat później w mojej podstawówce kaligrafowało się obowiązkowo stalówką w obsadce maczaną w kałamarzu. Smarkaczom nie będę tego tłumaczył, bo i tak nic z tego nie zrozumieją. Dodam tylko, że w czasach mojej młodości, czyli sto lat temu, nie wolno było pisać długopisem, gdyż według nauczycieli wypaczał on charakter, oczywiście pisma.
Ostatnio straszą, że ekran dotykowy wypacza charakter i lepiej jest używać tradycyjnej klawiatury komputera. Dlatego nie należy dotykać ekranu telewizora, zwłaszcza gdy Mirosław Drzewiecki wygłasza orędzie ze swojej posiadłości na Florydzie. Dzięki TVN (gratulacje) dowiedzieliśmy się, że Mirosław Drzewiecki gardzi polityką, że Polska to dziki kraj, w którym jemu znani sprawcy zabili matkę, i że będzie się kolegował z kim chce. Stwierdził jeszcze, że „wara ode mnie", i obiecał, iż resztę życia poświęci ściganiu sądowemu dziennikarzy i polityków, którzy jemu i jego rodzinie wyrządzili krzywdę. W młodości uczono mnie, że ten, kto trzyma drabinę, jest tak samo winien jak ten, który po niej wchodzi, by załatwić sobie większe wpływy do prywatnej kasy. Drzewiecki, który trzymał drabinę Sobiesiakowi, nie rozumie tego. Nikt i nic nie jest w stanie wypaczyć charakteru człowiekowi, który go nie ma.
Dziś obowiązuje hasło: wypaczam, by wypaczać. I niech Trybunałowi Konstytucyjnemu będzie wypaczone ostatnie orzeczenie w sprawie emerytur dla byłych esbeków, z którego wykreślił WRON. Orła wrona nie pokona – pisano na murach w stanie wojennym. A jednak pokonała, tak jak pokonała Anitę Gargas, która ośmieliła się puścić w TVP dokument „Towarzysz generał". Sędziowie mają instynkt samozachowawczy większy niż charakter, którego nie widać. Wszystkim wypaczonym politykom i sędziom dedykuję ostrzeżenie Edwarda Raczyńskiego z jego książki o matce: „Wobec szybkiego tempa zmian, które przeżywamy, nowocześni chętni do współpracy będą za kilka lat nie mniej niemodni od niezłomnych, ale za to mniej od tamtych szanowani”.
Więcej możesz przeczytać w 10/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.