Narodowa waluta traci na wartości, a ponad 130 tys. osób – pracę, giełda odnotowuje dramatyczne spadki, sparaliżowani strachem konsumenci ograniczają zakupy, 18 tys. firm jest bliskich bankructwa, horrendalnie rosną ceny ubezpieczeń. Tak było w 2001 roku w USA po zamachach terrorystycznych na World Trade Center. I tak mogło się stać w Polsce, gdyby do katastrofy pod Smoleńskiem doszło nie w sobotę, lecz w poniedziałek.
Gdyby do katastrofy doszło w dzień powszedni, kraj by się zatrzymał. Prawdopodobnie wybuchłaby panika na rynkach finansowych i na giełdzie, bo obawiano by się chaosu i paraliżu aparatu władzy – mówi Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku. Świat również zareagował spokojnie, a już w drugiej dobie po katastrofie zagraniczni eksperci nie mówili o dramacie i skutkach, lecz o nadziejach związanych ze śmiercią prezydenta.
Więcej możesz przeczytać w 17/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.