Czy tragedia pod Smoleńskiem odciśnie się na trwałe w świadomości społecznej i przełoży na działania twórców kultury? I czego od niej oczekujemy: symbolu czy raczej komentarza? Nikt dotychczas nie przeżywał tak wielowymiarowej tragedii. Także twórcy.
Stefan Chwin
pisarz
Przyglądając się wydarzeniom po katastrofie, odnoszę wrażenie, że myliła się Maria Janion, mówiąc o końcu romantycznego paradygmatu. Przeciwnie, w tej chwili został on wzmocniony. Polacy mają głębokie przekonanie, że są ofiarami historii, Katynia, kolejnych wojen i już widać tendencję do łączenia katastrofy pod Smoleńskiem z innymi tragediami narodowymi. Niepokojące jest sięganie po retorykę mistyki poległych. To był przecież wypadek, a nadaje mu się rys mityczny. Pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu będzie to wydarzenie sakralizował jeszcze bardziej, uczyni z niego element naszej martyrologii, naszego narodowego mitu o cierpieniu. Polacy rozpoznają się jako ofiary, co jest bardzo niepokojące, ta chwila płaczu potwierdza, jak dobrze się w tej roli czujemy. Czynimy z tego bardzo silny element naszej autoidentyfikacji, budujemy tożsamość i dumę narodową na tragediach, które potem eksponujemy przed całym światem, przekonani, że to one czynią nas lepszymi. W tej chwili ludzie są po raz kolejny przekonani, że Polska wisi na krzyżu jak w trzeciej części „Dziadów" Mickiewicza. Tradycja mistyki krzyża, która jest tak silnie obecna w naszej kulturowej świadomości, blokuje krytyczną autorefleksję. W reakcjach wielu ludzi na to wydarzenie widać dużo szczerości, zwłaszcza wśród kobiet. Kobiety przeżywają to szczególnie autentycznie, to jest empatia żon i matek. Niestety, coraz częściej słychać głosy, które próbuje się jeszcze ukrywać, choć za chwilę staną się one słyszalne aż nadto wyraźnie. Głosy ludzi przekonanych, że w tym wszystkim jest czyjaś wina – polityków, Rosji, że to jest kolejny element niszczenia naszego narodu. Takie tendencje są bardzo niebezpieczne. W tej sytuacji tym bardziej można Kondukt karawanów z ciałami ofiar katastrofy przejeżdża ulicami Warszawy się spodziewać reakcji świata kultury, którego przedstawiciele będą próbowali ustanowić przeciwwagę dla tradycji martyrologicznej. Wzmocni się prawdopodobnie nurt krytyczny w literaturze, autorzy będą częściej sięgali po ironię, próbując rozbrajać tę bombę, którą stanowi paradygmat romantyczny i kultura cierpienia.
pisarz
Przyglądając się wydarzeniom po katastrofie, odnoszę wrażenie, że myliła się Maria Janion, mówiąc o końcu romantycznego paradygmatu. Przeciwnie, w tej chwili został on wzmocniony. Polacy mają głębokie przekonanie, że są ofiarami historii, Katynia, kolejnych wojen i już widać tendencję do łączenia katastrofy pod Smoleńskiem z innymi tragediami narodowymi. Niepokojące jest sięganie po retorykę mistyki poległych. To był przecież wypadek, a nadaje mu się rys mityczny. Pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu będzie to wydarzenie sakralizował jeszcze bardziej, uczyni z niego element naszej martyrologii, naszego narodowego mitu o cierpieniu. Polacy rozpoznają się jako ofiary, co jest bardzo niepokojące, ta chwila płaczu potwierdza, jak dobrze się w tej roli czujemy. Czynimy z tego bardzo silny element naszej autoidentyfikacji, budujemy tożsamość i dumę narodową na tragediach, które potem eksponujemy przed całym światem, przekonani, że to one czynią nas lepszymi. W tej chwili ludzie są po raz kolejny przekonani, że Polska wisi na krzyżu jak w trzeciej części „Dziadów" Mickiewicza. Tradycja mistyki krzyża, która jest tak silnie obecna w naszej kulturowej świadomości, blokuje krytyczną autorefleksję. W reakcjach wielu ludzi na to wydarzenie widać dużo szczerości, zwłaszcza wśród kobiet. Kobiety przeżywają to szczególnie autentycznie, to jest empatia żon i matek. Niestety, coraz częściej słychać głosy, które próbuje się jeszcze ukrywać, choć za chwilę staną się one słyszalne aż nadto wyraźnie. Głosy ludzi przekonanych, że w tym wszystkim jest czyjaś wina – polityków, Rosji, że to jest kolejny element niszczenia naszego narodu. Takie tendencje są bardzo niebezpieczne. W tej sytuacji tym bardziej można Kondukt karawanów z ciałami ofiar katastrofy przejeżdża ulicami Warszawy się spodziewać reakcji świata kultury, którego przedstawiciele będą próbowali ustanowić przeciwwagę dla tradycji martyrologicznej. Wzmocni się prawdopodobnie nurt krytyczny w literaturze, autorzy będą częściej sięgali po ironię, próbując rozbrajać tę bombę, którą stanowi paradygmat romantyczny i kultura cierpienia.
Więcej możesz przeczytać w 17/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.