Rozpada się koalicja walcząca z terrorystami w afganistanie. Zmęczenie wojną zadeklarowali Niemcy, potem Kanadyjczycy, Polacy, wreszcie Brytyjczycy. Amerykanie pewnie w Kabulu zostaną, ale nawet oni przyznają: ta kampania jest już przegrana.
Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen przyznał w zeszłym tygodniu, że cena – liczona w ofiarach w ludziach – za dotychczasową obecność Sojuszu w Afganistanie jest zbyt wysoka. Z kolei nowy premier Wielkiej Brytanii David Cameron chciałby, aby ostatni brytyjski żołnierz wrócił z Afganistanu przed następnymi wyborami, czyli najpóźniej w 2015 r. – 2014 to realna data. Nie możemy zostać tam dłużej, bo i tak jesteśmy już dziewięć lat – stwierdził kilkanaście dni temu na konferencji prasowej. Oliwy do ognia dolała w miniony wtorek szefowa brytyjskiego wywiadu MI5 za czasów Tony’ego Blaira baronessa Manningham-Buller, która powiedziała, że udział Brytyjczyków w wojnie zwiększył zagrożenie terroryzmem na Wyspach. Niby nowy dowódca sił koalicyjnych w Afganistanie gen. David Petraeus rusza do boju z nową strategią, ale na tyle skromną, by tylko na chwilę ochłodzić debatę w sprawie wyjścia wojsk spod Hindukuszu.
Więcej możesz przeczytać w 31/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.