Kazachski Legoland
Sierpień 2004 r. – to wtedy okazało się, że o powstaniu można mówić lekko i bez zadęcia. Dzień przed rocznicą wybuchu otwarto Muzeum Powstania Warszawskiego, które pierwsze do obchodów wprowadziło element popkultury. Organizowało koncerty rockowe, wystawiało spektakle, namówiło artystów, choćby Wilhelma Sasnala czy Edwarda Dwurnika, na malowanie tematycznych murali. Okazało się, że odbiorca, który specjalnego zainteresowania historią nie wykazuje, jest wdzięcznym konsumentem, o ile sprzeda mu się wydarzenia w łatwo przyswajalnej formie. Efekt jest spektakularny – tylko w 2009 r. Muzeum odwiedziło ponad pół miliona osób. Warszawiacy wymieniają je dziś jako trzecie co do ważności miejsce w mieście, które trzeba zobaczyć, tuż za Starówką i Łazienkami.
W tym roku gwiazdą obchodów będzie Łukasz Rostkowski, lepiej znany jako hiphopowy artysta L.U.C. – Przygotowałem specjalny materiał, coś na kształt słuchowiska. Będę z winyli puszczać relacje świadków i miksować to z muzyką – zdradza nam artysta. Muzyk w zeszłym roku wydał świetny historyczny album „39/89 Zrozumieć Polskę", gdzie również wykorzystał archiwalne nagrania. Znalazł się tam kawałek o powstaniu, „Pyrrusowa klęska”, który rozpoczyna się komunikatem o Niemcach podpalających Warszawę i zapętlonym śpiewem chóru: „Nie ma już Warszawy”, a kończy motywem „Jeszcze Polska nie zginęła”. – Sądziłem, że ta płyta spodoba się tylko w niszy, ale reakcja była szokująco pozytywna. Taka odtrutka była ludziom potrzebna, bo jesteśmy zakompleksieni. Ta płyta pokazuje, że Polska może być fajna, że kiedyś zrobiliśmy coś ważnego. Daje poczucie wartości. I pomaga zrozumieć, dlaczego dzisiaj jest taki syf, a budynki przypominają kazachską kopię Legolandu – mówi Rostkowski. Inną rocznicową atrakcją będzie premiera filmu „Miasto ruin”, który jest cyfrową rekonstrukcją zniszczonego miasta widzianego z perspektywy samolotu Liberator. – Chcieliśmy, aby widz mógł sobie w pełni uświadomić ogrom zniszczeń Warszawy. Tysiące zdjęć i najnowocześniejsza technologia pozwoliły nam pokazać to, co wymyka się opisowi. Ridley Scott w „Gladiatorze” odtworzył fragment rzymskiego Koloseum, my postanowiliśmy zbudować całe miasto – mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Cyborgi i blondynki
– Od premiery musicalu „Jesus Christ Superstar" można powiedzieć, że kultura masowa zagarnęła już wszystko. To popularyzacja przez infantylizację, ale mnie to nie przeszkadza, dopóki współistnieją inne, poważne sposoby ekspresji – mówi prof. Andrzej Paczkowski, historyk i członek Kolegium IPN.
A na powstanie jest koniunktura. Kilka lat temu karierę zrobiła poświęcona wydarzeniu płyta „Powstanie Warszawskie" alternatywnej kapeli Lao Che. Amerykanie wyprodukowali grę RPG „Szare Szeregi”, która zdobyła kilka nagród. Największą karierę stołeczny bunt zrobił w komiksie. Do tematu zabrał się nawet Papcio Chmiel, który stworzył Tytusa, Romka i A’Tomka A.D. 1944 i wysłał do walki z okupantem. Henryk Chmielewski namalował też tematyczny mural, na którym widnieją bohaterowie pracujący w harcerskiej poczcie polowej. – To dla mnie osobista zemsta na Niemcach, mogłem się ucieszyć, że Tytus depcze flagę hitlerowską, tym bardziej że należę do pokolenia, które okupację wciąż ma przed oczami – mówi. Antologię komiksu wydało też Muzeum Powstania. Wszystko bez zbędnego patosu, bo to tylko towar dla młodzieży. – To były kozaki, takich ludzi już nie ma. My tylko ogonki przed nimi skulić i szacuneczek – komentuje jeden z rysowników, Przemysław Truściński. Inny twórca, Jakub Rebelka, przyznaje: – Opowieści o powstaniu to dla mnie trochę jak Tolkien – zapomniane legendy, wojny.
Tomasz Bagiński od estetyki Tolkiena woli cyberpunkowy klimat „Sin City". Artysta pracuje nad filmem „Hardkor 44”. – Nie chciałem pokazywać powstania tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni; beznadzieja zrywu i śmierci w kanałach. Chciałbym pokazać świat archetypów i w ten sposób przybliżyć te wydarzenia rówieśnikom wychowanym na filmach o superbohaterach, komiksach i grach – deklarował. W ten sposób zamiast niemieckich żołnierzy otrzymujemy nazi- stowskie cyborgi, a powstańcy to młodzieńcy i blond dziewczyny. Atrakcyjni i sexy. Pokolenie wychowane na „Kanale” Wajdy będzie w szoku.
Niekonwencjonalne rozwiązanie zastosował też w powieści „www.1944.waw.pl" Marcin Ciszewski, który wysłał w podróż w czasie żołnierzy GROM. Z nowoczesnym sprzętem, który ma pomóc powstańcom. Wojskowi mają do dyspozycji czołgi Twardy, transportery Rosomak, moździerz i zestaw przeciwlotniczy oraz... kamizelki kuloodporne.
Nasuwa się jednak pytanie, czy jest granica popularyzacji tematu, za którą jest już tylko banał? I czy tak podane powstanie nie staje się karykaturą? Młodzi twórcy nie widzą w tym problemu. Rafał Bąkowicz, zwycięzca konkursu na komiks o wydarzeniach z 1944 r., twierdzi wręcz: – Mogę sobie wyobrazić komedię o powstaniu warszawskim. Ale nie głupawe żarciki, tylko komedię bliższą „Paragrafowi 22". Może słowo groteska byłoby tu najbardziej odpowiednie – mówi.
Kolorowe jarmarki
Większość historyków z dystansem podchodzi do wchłonięcia powstania przez popkulturę. – Zmieniła się obyczajowość. Jeśli to służy podtrzymywaniu pamięci, to nie ma w tym nic złego – stwierdza prof. Andrzej Garlicki z Uniwersytetu Warszawskiego. Za kontrowersyjne uważa jednak takie „powstańcze" gadżety jak landrynki czy smycze do kluczy oraz pikniki z grami i zabawami.
– Powstanie warszawskie było wydarzeniem tragicznym i nie nadaje się do radosnego świętowania – twierdzi prof. Andrzej Chojnowski, były przewodniczący kolegium IPN. Garlicki określa to jako bazarowowość, Paczkowski zaś jako zwykły kicz. Jednak wszyscy uważają, że dopóki takie wydarzenia nie obrażają niczyich uczuć, a pikniki nie zamieniają się w biesiadowanie przy piwie i grillu, nie ma powodu do oburzenia. – Cóż poradzić, młodzi ludzie to pokolenie konsumpcjonizmu, które nie wie, po co i dlaczego było to powstanie. Dla nich to tylko odległa historia. Ale skoro zrobiono Muzeum Powstania Warszawskiego, to trzeba ciągnąć cały ten jarmark z pamiątkami i piknikami. Tylko starsze pokolenie pewnie się wkurza – komentuje malarz Edward Dwurnik.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.