Poradniki przedstawiają sztuczny świat ze sztucznymi problemami i w taki sam sposób jerozwiązują
rozwiązują
Bridget Jones, bohaterka bestsellera Helen Fielding, zaczęła normalne życie od wyrzucenia 47 poradników. Doszła do wniosku, że rady zawarte w takich dziełach, jak "Czego chcą mężczyźni?", "Dlaczego mężczyźni czują, że chcą tego, co im się wydaje, że chcą?" czy "Szczęśliwe życie w samotności", są nic niewarte. Zanim kolejne osoby zdobędą się na to, co zrobiła Bridget, zdążą kupić co najmniej kilka poradników, z których nic nie wynika. Masz kłopoty z mężem? Przeczytaj poradnik, a problemy znikną. Masz kiepską pracę? Poczytaj, jak to zmienić, a będziesz zarabiał krocie. Poradniki przedstawiają sztuczny świat ze sztucznymi problemami i w taki sam sposób je rozwiązują. - Pseudoporadniki żerują na tym, co Erich Fromm nazwał doktryną bez trudu i bólu - mówi prof. Grażyna Wieczorkowska, psycholog Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie kucać w ostrogach!
Poradniki wydaje w Polsce kilkanaście oficyn. Nakłady sięgają kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Rekord należy do "Małego poradnika życia" H. Jacksona Browna. Wydawnictwo Media Rodzina sprzedało już ponad pół miliona egzemplarzy. Na całym świecie rozeszło się 15 mln sztuk owego dziełka. "Mały poradnik życia" znalazł się na pierwszym miejscu listy bestsellerów "New York Timesa". Jest to zbiór 1533 rad, wśród których znajdziemy takie: "Nigdy nie zamawiaj steku ? la kurczę w lokalu, w którym nie ma szafy grającej", "Nigdy nie kucaj w ostrogach", "Kiedy się bijesz, wal pierwszy i uderzaj z całej siły", "Choć raz w życiu miej sportowy samochód".
W Polsce sukces odniósł poradnik Roberta Stępniewskiego "Schodami w dorosłość", dostosowany do rodzimych warunków. Niektóre rady tam zawarte mogły doprowadzić czytelników za kratki. W 1995 r. autor na przykład zalecał rodzicom, by zakładali swoim dzieciom konta w Szwajcarii. Tymczasem trzymanie pieniędzy za granicą jest prawnie dozwolone dopiero od 2001 r.
Pozytywne myślenie, czyli kraina fikcji
Popularność poradników sprawiła, że niektórzy wydawcy nazywają je współczesną Biblią. - To nadużycie. Biblii nie można nazwać podręcznikiem. Gdyby brać niektóre zawarte w niej zalecenia bezpośrednio, mogłoby to niejednego sprowadzić na manowce - mówi ks. prof. Michał Czajkowski. Równie niebezpieczne jest stosowanie zaleceń z poradników. Mark Fisher w "Sekrecie milionera" radzi, by "udawać, że coś jest prawdą, a potem to powtarzać". Innymi słowy - wystarczy bujać w obłokach i nie zważać na rzeczywistość, by nasze życie stało się lepsze.
Poradniki zachęcają przede wszystkim do pozytywnego myślenia. Nadmierny optymizm jest jednak równie szkodliwy jak pesymizm, bo pozbawia nas kontaktu z rzeczywistością. W "Potędze podświadomości" Joseph Murphy podpowiada: "Wyobraź sobie najbardziej wyraziście, jak potrafisz, spełnienie swoich pragnień i uznaj, że się urzeczywistniły". - To niebezpieczna filozofia. Spotykam osoby z tendencjami depresyjnymi, które technikami pozytywnego myślenia wzbudzały w sobie euforię. W takim stanie, robiły wiele szkodliwych dla siebie rzeczy, by potem wpaść w depresyjny dół - opowiada Tomasz Garstka, psychoterapeuta. Badania psychologiczne potwierdzają nieskuteczność technik pozytywnego myślenia. Gabriela Oetingen poprosiła studentów, którzy kończyli naukę, by opisali, jak wyobrażają sobie swoją pracę. Po dwóch latach rzeczywistość porównano z marzeniami. Im bardziej negatywne były wyobrażenia sprzed dwóch lat, tym większe okazywały się osiągnięcia.
Instrukcja obsługi lalki Barbie
Poradniki chcą zastąpić ludziom wiedzę przekazywaną przez rodziców, szkołę czy religię. Stylem przypominają Dekalog, na przykład: "Nigdy nie przegap okazji, by powiedzieć komuś, że go kochasz", "Szukaj sposobów, by dać ludziom odczuć, że są ważni". Autorzy poradników chcą być lekarzami ciała i umysłu, lecz są równie nieskuteczni jak wróżki.
Poradniki są przede wszystkim adresowane do kobiet. Zawierają więc rady dotyczące uczuć, wychowania dzieci czy diety. Zwykle jedna rada ma pomóc we wszystkim. - Skuteczność jakiejkolwiek metody można ocenić tylko wtedy, gdy będziemy mieć informacje o tych, którym ona pomogła, i o tych, którym nie pomogła. Poradniki opisują jedynie tych pierwszych - mówi prof. Grażyna Wieczorkowska.
Większość poradników wydawanych w Polsce napisali Amerykanie. - To typowe produkty w stylu książki telefonicznej. Jak być szczęśliwym? Przeczytaj punkt 6 na stronie 28 - mówi Andrzej Samson, psycholog. Taką książkę w USA kupuje się na podróż, po czym wyrzuca do kosza. W Polsce są one luksusowo wydawane, by sprawiały wrażenie życiowej skarbnicy. W rzeczywistości dają taką wiedzę, jaką przybysz z innej cywilizacji zdobyłby o Ziemianach, przeczytawszy instrukcję obsługi lalki Barbie.
Bridget Jones, bohaterka bestsellera Helen Fielding, zaczęła normalne życie od wyrzucenia 47 poradników. Doszła do wniosku, że rady zawarte w takich dziełach, jak "Czego chcą mężczyźni?", "Dlaczego mężczyźni czują, że chcą tego, co im się wydaje, że chcą?" czy "Szczęśliwe życie w samotności", są nic niewarte. Zanim kolejne osoby zdobędą się na to, co zrobiła Bridget, zdążą kupić co najmniej kilka poradników, z których nic nie wynika. Masz kłopoty z mężem? Przeczytaj poradnik, a problemy znikną. Masz kiepską pracę? Poczytaj, jak to zmienić, a będziesz zarabiał krocie. Poradniki przedstawiają sztuczny świat ze sztucznymi problemami i w taki sam sposób je rozwiązują. - Pseudoporadniki żerują na tym, co Erich Fromm nazwał doktryną bez trudu i bólu - mówi prof. Grażyna Wieczorkowska, psycholog Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie kucać w ostrogach!
Poradniki wydaje w Polsce kilkanaście oficyn. Nakłady sięgają kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Rekord należy do "Małego poradnika życia" H. Jacksona Browna. Wydawnictwo Media Rodzina sprzedało już ponad pół miliona egzemplarzy. Na całym świecie rozeszło się 15 mln sztuk owego dziełka. "Mały poradnik życia" znalazł się na pierwszym miejscu listy bestsellerów "New York Timesa". Jest to zbiór 1533 rad, wśród których znajdziemy takie: "Nigdy nie zamawiaj steku ? la kurczę w lokalu, w którym nie ma szafy grającej", "Nigdy nie kucaj w ostrogach", "Kiedy się bijesz, wal pierwszy i uderzaj z całej siły", "Choć raz w życiu miej sportowy samochód".
W Polsce sukces odniósł poradnik Roberta Stępniewskiego "Schodami w dorosłość", dostosowany do rodzimych warunków. Niektóre rady tam zawarte mogły doprowadzić czytelników za kratki. W 1995 r. autor na przykład zalecał rodzicom, by zakładali swoim dzieciom konta w Szwajcarii. Tymczasem trzymanie pieniędzy za granicą jest prawnie dozwolone dopiero od 2001 r.
Pozytywne myślenie, czyli kraina fikcji
Popularność poradników sprawiła, że niektórzy wydawcy nazywają je współczesną Biblią. - To nadużycie. Biblii nie można nazwać podręcznikiem. Gdyby brać niektóre zawarte w niej zalecenia bezpośrednio, mogłoby to niejednego sprowadzić na manowce - mówi ks. prof. Michał Czajkowski. Równie niebezpieczne jest stosowanie zaleceń z poradników. Mark Fisher w "Sekrecie milionera" radzi, by "udawać, że coś jest prawdą, a potem to powtarzać". Innymi słowy - wystarczy bujać w obłokach i nie zważać na rzeczywistość, by nasze życie stało się lepsze.
Poradniki zachęcają przede wszystkim do pozytywnego myślenia. Nadmierny optymizm jest jednak równie szkodliwy jak pesymizm, bo pozbawia nas kontaktu z rzeczywistością. W "Potędze podświadomości" Joseph Murphy podpowiada: "Wyobraź sobie najbardziej wyraziście, jak potrafisz, spełnienie swoich pragnień i uznaj, że się urzeczywistniły". - To niebezpieczna filozofia. Spotykam osoby z tendencjami depresyjnymi, które technikami pozytywnego myślenia wzbudzały w sobie euforię. W takim stanie, robiły wiele szkodliwych dla siebie rzeczy, by potem wpaść w depresyjny dół - opowiada Tomasz Garstka, psychoterapeuta. Badania psychologiczne potwierdzają nieskuteczność technik pozytywnego myślenia. Gabriela Oetingen poprosiła studentów, którzy kończyli naukę, by opisali, jak wyobrażają sobie swoją pracę. Po dwóch latach rzeczywistość porównano z marzeniami. Im bardziej negatywne były wyobrażenia sprzed dwóch lat, tym większe okazywały się osiągnięcia.
Instrukcja obsługi lalki Barbie
Poradniki chcą zastąpić ludziom wiedzę przekazywaną przez rodziców, szkołę czy religię. Stylem przypominają Dekalog, na przykład: "Nigdy nie przegap okazji, by powiedzieć komuś, że go kochasz", "Szukaj sposobów, by dać ludziom odczuć, że są ważni". Autorzy poradników chcą być lekarzami ciała i umysłu, lecz są równie nieskuteczni jak wróżki.
Poradniki są przede wszystkim adresowane do kobiet. Zawierają więc rady dotyczące uczuć, wychowania dzieci czy diety. Zwykle jedna rada ma pomóc we wszystkim. - Skuteczność jakiejkolwiek metody można ocenić tylko wtedy, gdy będziemy mieć informacje o tych, którym ona pomogła, i o tych, którym nie pomogła. Poradniki opisują jedynie tych pierwszych - mówi prof. Grażyna Wieczorkowska.
Większość poradników wydawanych w Polsce napisali Amerykanie. - To typowe produkty w stylu książki telefonicznej. Jak być szczęśliwym? Przeczytaj punkt 6 na stronie 28 - mówi Andrzej Samson, psycholog. Taką książkę w USA kupuje się na podróż, po czym wyrzuca do kosza. W Polsce są one luksusowo wydawane, by sprawiały wrażenie życiowej skarbnicy. W rzeczywistości dają taką wiedzę, jaką przybysz z innej cywilizacji zdobyłby o Ziemianach, przeczytawszy instrukcję obsługi lalki Barbie.
Poradniki dziwne i niezwykłe |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 3/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.