Wyniki referendum dowiodły, że Polacy są zdolni do realizmu i kierują się sugestiami papieża
"W rozumieniu niniejszej ustawy rak jest rybą"
żart prawniczy z międzywojnia
Ogłoszone wieczorem 8 czerwca wstępne (ale ostatecznie potwierdzone przez PKW) wyniki referendum dowiodły, że choć Polacy lubią włazić na parapet okienny i z wysokości 20. piętra grozić samobójczym skokiem w przeszłość, to jednak w ostatnim momencie zdolni są do realizmu, a nawet kierują się sugestiami Jana Pawła II. A zatem trzy piąte obywateli uprawnionych pofatygowało się do urn, zaś ponad 77 proc. głosujących zdecydowało się "uciekać do Europy". Wraz z Polską Fundacją im. Roberta Schumana wyrażam im za to wdzięczność i uznanie. Teraz czekają nas kolejne schody, następne trudności, których pokonanie będzie może mniej spektakularne, lecz nie mniej ważne. Wewnętrzna zawierucha parlamentarno-rządowa zwiastuje jedynie skalę problemów, z którymi będzie się trzeba zmierzyć, jeśli myślimy poważnie o wykorzystaniu szans, jakie daje Polsce członkostwo w unii.
Uniwersytet Warszawski przyznał Tadeuszowi Mazowieckiemu doktorat honoris causa. Poza zwyczajowymi wystąpieniami o przemówienie został poproszony - z uwagi na niezwyczajną postać - sam doktorant. Oś jego wywodu stanowiło rozróżnienie między "elektoratem" a "obywatelami". Pierwszy polski niekomunistyczny premier ma zdolność znajdowania krótkiej, zwartej i zarazem świeżej formuły opisania spraw ważniejszych niż codzienna "bieżączka". Dlatego sądzę, że warto, by więcej osób pobudziło do pogłębionej refleksji także i to rozróżnienie, do którego odwołał się Tadeusz Mazowiecki.
Jest faktem, że w poprzednich miesiącach wiele wskazywało, że Polacy - zarówno ci, którzy mieli zamiar pójść do lokali referendalnych, jak i ci, którzy nie chcieli głosować - będą się kierować znacznie bardziej intuicją elektoratu niż rozeznaniem obywatelskim. Posługując się tymi kategoriami, można było przewidzieć, że nastąpi ostre starcie między elektoratami tzw. euroentuzjastów i Radia Maryja. Że jeszcze zaostrzą to starcie stanowiska wyborców SLD, LPR, PSL, Sa-
moobrony, PO, PiS, UP, UW i wszystkich innych politycznych literek. Poza tym wszystkim w referendum miały stanąć naprzeciw siebie elektoraty obozu rządzącego i opozycji. Kampania referendalna potwierdziła te obawy w dwójnasób. Po pierwsze, choć mówiono w niej o wiele więcej o zawiłościach technicznych, niż było to wcześniej możliwe, to jednak tocząca się debata zdominowana była przez twarde "tak" lub "nie". Dlaczego? Zapewne dlatego, że elektorat jest w niewielkim stopniu "przemakalny" na argumenty mogące zmienić jego nastawienie do doktryny obozu, który popiera. Po drugie, podstawowym problemem okazała się frekwencja. Dlaczego? Chyba właś-nie dlatego, że Polacy przywykli myśleć o sobie raczej jak o elektoracie niż o społeczeństwie obywateli.
Podstawowa różnica postaw między elektoratem a obywatelami zasadza się zapewne na tym, że wyborcy żądają od polityków, by walczyli o ich interesy, a obywatele z kolei oczekują, że stworzony zostanie zrównoważony układ, dający coś wszystkim, ale nikomu wszystko. Zachęcam siebie i innych do pogłębionej refleksji nad tym rozróżnieniem, które może być pożyteczne przy podejmowaniu decyzji dotyczących narodowej sceny polityczno-partyjnej, a także przy rozwiązywaniu dylematów europejskich po referendum.
Nieobecność 40 proc. Polaków przy urnach wskazuje, że pogodzili się oni z tym, że są traktowani jak elektorat, a nie jak obywatele. Impuls do zmiany tej prawidłowości musi wyjść od polityków: najpierw jednak oni sami muszą się zdecydować, czy chcą mieć do czynienia z elektoratem, czy z obywatelami. W przeciwnym razie rak pozostanie rybą, i to nie tylko w czasie wielkiego postu, kiedy przepisy kościelne pozwalają traktować raki jako danie rybnopostne. I także bez względu na wynik sejmowego głosowania w sprawie rządu Leszka Millera.
Więcej możesz przeczytać w 25/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.