TVP jest i pozostanie pod kontrolą "grupy trzymającej władzę"
Najpierw trzeba maksymalnie opóźnić odejście Roberta Kwiatkowskiego ze stanowiska prezesa Telewizji Polskiej, a gdy już dłużej nie da się go bronić, obsadzić to stanowisko bliskim współpracownikiem szefa TVP. Dla "grupy trzymającej władzę" telewizja publiczna jest ważniejsza niż ministerialne stołki: bo to 2 mld zł budżetu, intratne zlecenia dla zewnętrznych producentów, wpływ na opinię publiczną i możliwość kształtowania cen reklam dla wszystkich mediów w Polsce. I "grupa trzymająca władzę" ma plan kontrolowania telewizji publicznej przez kilka następnych lat.
Kwiatkowski i Czarzasty kontratakujĄ
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że afera Rywina sprawi, iż Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty popadną w polityczny niebyt. Takie przekonanie wzmacniał prezydent Aleksander Kwaśniewski, dotychczasowy patron karier Kwiatkowskiego i Czarzastego. To z nominacji Kwaśniewskiego w krajowej radzie, a potem w TVP pojawił się Robert Kwiatkowski. To także z nominacji prezydenta w KRRiTV od czterech lat zasiada Włodzimierz Czarzasty. Kiedy więc w marcu 2003 r. Aleksander Kwaśniewski domagał się dymisji całej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także radykalnych zmian w samej TVP, dni Kwiatkowskiego i Czarzastego wydawały się policzone. Buńczuczna odpowiedź Czarzastego, iż ten ma własny rozum i nie musi słuchać prezydenta, jedynie utwierdzała w tym przekonaniu. Tak się jednak tylko wydawało.
W ostatnich tygodniach Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski sprawiają wrażenie najmniej przejętych aferą Rywina. Czyżby się upewnili, że nie można im zarzucić niczego takiego, za co musieliby odpowiadać przed sądem? Włodzimierz Czarzasty bryluje na salonach, m.in. na październikowym spotkaniu stowarzyszenia Ordynacka w podziemiach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie był duszą towarzystwa. Co ciekawe, od kilku tygodni bryluje także w Pałacu Prezydenckim. Czy zatem rzekomy konflikt z prezydentem był faktem, czy tylko grą? Z kolei Kwiatkowski przystąpił do kontrataku i złożył sądowe pozwy przeciwko reżyserowi i senatorowi Kazimierzowi Kutzowi oraz Tomaszowi Nałęczowi, przewodniczącemu sejmowej komisji śledczej. Kutzowi zarzuca zniesławienie, Nałęcza oskarża o bezpodstawne wiązanie jego osoby z aferą Rywina. W chwili gdy decyduje się przyszłość TVP, Kwiatkowski i Czarzasty wrócili do wielkiej gry. I to oni będą mieli największy wpływ na wyniki konkursu na szefa TVP i członków zarządu. Będą mieli ten wpływ, bo przestali być politycznie izolowani, o ile w ogóle kiedykolwiek byli.
Gra na czas
Jeden z kandydatów na stanowisko prezesa TVP opowiada, że dwa dni przed upływem terminu składania ofert wezwał go na rozmowę Robert Kwiatkowski i otwarcie poprosił, aby wziął udział w konkursie. Ten i inni nasi informatorzy z kręgów telewizyjnych twierdzą, że takich rozmów było przynajmniej kilkanaście. I te kilkanaście osób stanęło w szranki na prośbę Roberta Kwiatkowskiego, na przykład Bogusław Piwowar, dyrektor biura zarządu TVP, czyli najbliższy współpracownik Kwiatkowskiego. Sławomir Zieliński, dyrektor Jedynki, swoje starania o fotel prezesa TVP tak uzasadnia: "A co miałem robić, gdy startują prawie wszyscy moi podwładni?".
Wiele wskazuje na to, że istnieje plan unieważnienia konkursu albo takiego nim pokierowania, by wygrał człowiek Roberta Kwiatkowskiego. Dopiero kilka dni temu na stronie internetowej TVP ukazała się informacja, że kandydatów na członków zarządu ds. programowych obowiązuje pięcioletnie doświadczenie w pracy na stanowisku kierowniczym. W październiku na tej samej stronie o tym wymogu nie było ani słowa. Gdyby był, kandydatów byłoby znacznie mniej. A im jest ich więcej, tym dłużej trwa procedura konkursowa. Początkowo rada nadzorcza TVP zakładała, że finał konkursu nastąpi na przełomie grudnia i stycznia. Dziś już wiadomo, że opóźni się co najmniej o półtora miesiąca, bo obecny zarząd, czyli m.in. Robert Kwiatkowski, błędnie ogłosił przetarg na firmę doradczą, która miała opiniować kandydatów na prezesa telewizji. Przypadek?
Z rozmów z wieloma osobami z telewizyjnej branży wywnioskowaliśmy, że dla Roberta Kwiatkowskiego najlepiej by było, gdyby konkurs wygrał Ryszard Pacławski albo Andrzej Fidyk. Pacławski jest obecnie szefem telewizyjnej Trójki. Do 1999 r., przez 10 lat, był naczelnikiem Związku Harcerstwa Polskiego. Do telewizji ściągnął go wiceprezes TVP Tadeusz Skoczek. Reżyser Andrzej Fidyk jest szefem dokumentu w Jedynce. Fidyk ma nie tylko poparcie Danuty Waniek, przewodniczącej KRRiTV, ale też koleżeńskie relacje z prezydentem Kwaśniewskim. Nasi informatorzy twierdzą, że gdy wygra któryś z tych kandydatów, nieformalnie telewizją będzie nadal rządził Robert Kwiatkowski.
Skazani na Kwiatkowskiego?
Im bliżej rozstrzygnięcia konkursu na prezesa TVP, tym ostrzejsza zapowiada się wojna na teczki i haki przeciwko niektórym kandydatom. Pierwszą jej ofiarą jest Waldemar Dubaniowski, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Danuta Waniek publicznie pytała, czy ubiegając się o fotel prezesa TVP, nie łamie on ustawy antykorupcyjnej. Ostatecznie okazało się, że nie. Kolejną ofiarą może być Tomasz Posadzki, dyrektor ds. korporacyjnych w TVP. Zaszkodzić ma mu informacja o tym, że niedawno przez miesiąc uczył się w Kanadzie angielskiego, a za przelot, kurs, diety i mieszkanie w drogim hotelu zapłaciła telewizja publiczna. Posadzkiemu zrobiono więc niedźwiedzią przysługę. Wojna na haki może też zaszkodzić Andrzejowi Fidykowi. Jako szef dokumentu Jedynki Fidyk przekazał w latach 2000-2002 pięć milionów złotych na produkcję filmów dokumentalnych spółce Karat Productions. W tym samym czasie dofinansowanie żadnej z kilkunastu pozostałych firm producenckich zajmujących się dokumentem i współpracujących z Jedynką nie sięgnęło nawet miliona złotych.
Robertowi Kwiatkowskiemu i Włodzimierzowi Czarzastemu już raz udało się tak skonstruować radę nadzorczą telewizji, że obecny prezes TVP stał się praktycznie nieodwoływalny. Teraz mamy wprawdzie nową radę, ale i ona nie jest w stanie odwołać Kwiatkowskiego. Dlatego ogłosiła konkurs. Tyle że Kwiatkowski ma mieć jeszcze asa w rękawie: ekspertyzy prawne, wedle których cały konkurs jest nieważny, bo w statucie spółki TVP zaznaczono, że prezesa może odwołać tylko rada nadzorcza, zaś rozstrzygnięcie konkursu wcale nie kończy jego kadencji. Kwiatkowski będzie więc mógł latami procesować się o prawomocność swojego odwołania w drodze konkursu, nadal zasiadając w fotelu prezesa TVP.
Kwiatkowski i Czarzasty kontratakujĄ
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że afera Rywina sprawi, iż Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty popadną w polityczny niebyt. Takie przekonanie wzmacniał prezydent Aleksander Kwaśniewski, dotychczasowy patron karier Kwiatkowskiego i Czarzastego. To z nominacji Kwaśniewskiego w krajowej radzie, a potem w TVP pojawił się Robert Kwiatkowski. To także z nominacji prezydenta w KRRiTV od czterech lat zasiada Włodzimierz Czarzasty. Kiedy więc w marcu 2003 r. Aleksander Kwaśniewski domagał się dymisji całej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także radykalnych zmian w samej TVP, dni Kwiatkowskiego i Czarzastego wydawały się policzone. Buńczuczna odpowiedź Czarzastego, iż ten ma własny rozum i nie musi słuchać prezydenta, jedynie utwierdzała w tym przekonaniu. Tak się jednak tylko wydawało.
W ostatnich tygodniach Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski sprawiają wrażenie najmniej przejętych aferą Rywina. Czyżby się upewnili, że nie można im zarzucić niczego takiego, za co musieliby odpowiadać przed sądem? Włodzimierz Czarzasty bryluje na salonach, m.in. na październikowym spotkaniu stowarzyszenia Ordynacka w podziemiach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie był duszą towarzystwa. Co ciekawe, od kilku tygodni bryluje także w Pałacu Prezydenckim. Czy zatem rzekomy konflikt z prezydentem był faktem, czy tylko grą? Z kolei Kwiatkowski przystąpił do kontrataku i złożył sądowe pozwy przeciwko reżyserowi i senatorowi Kazimierzowi Kutzowi oraz Tomaszowi Nałęczowi, przewodniczącemu sejmowej komisji śledczej. Kutzowi zarzuca zniesławienie, Nałęcza oskarża o bezpodstawne wiązanie jego osoby z aferą Rywina. W chwili gdy decyduje się przyszłość TVP, Kwiatkowski i Czarzasty wrócili do wielkiej gry. I to oni będą mieli największy wpływ na wyniki konkursu na szefa TVP i członków zarządu. Będą mieli ten wpływ, bo przestali być politycznie izolowani, o ile w ogóle kiedykolwiek byli.
Gra na czas
Jeden z kandydatów na stanowisko prezesa TVP opowiada, że dwa dni przed upływem terminu składania ofert wezwał go na rozmowę Robert Kwiatkowski i otwarcie poprosił, aby wziął udział w konkursie. Ten i inni nasi informatorzy z kręgów telewizyjnych twierdzą, że takich rozmów było przynajmniej kilkanaście. I te kilkanaście osób stanęło w szranki na prośbę Roberta Kwiatkowskiego, na przykład Bogusław Piwowar, dyrektor biura zarządu TVP, czyli najbliższy współpracownik Kwiatkowskiego. Sławomir Zieliński, dyrektor Jedynki, swoje starania o fotel prezesa TVP tak uzasadnia: "A co miałem robić, gdy startują prawie wszyscy moi podwładni?".
Wiele wskazuje na to, że istnieje plan unieważnienia konkursu albo takiego nim pokierowania, by wygrał człowiek Roberta Kwiatkowskiego. Dopiero kilka dni temu na stronie internetowej TVP ukazała się informacja, że kandydatów na członków zarządu ds. programowych obowiązuje pięcioletnie doświadczenie w pracy na stanowisku kierowniczym. W październiku na tej samej stronie o tym wymogu nie było ani słowa. Gdyby był, kandydatów byłoby znacznie mniej. A im jest ich więcej, tym dłużej trwa procedura konkursowa. Początkowo rada nadzorcza TVP zakładała, że finał konkursu nastąpi na przełomie grudnia i stycznia. Dziś już wiadomo, że opóźni się co najmniej o półtora miesiąca, bo obecny zarząd, czyli m.in. Robert Kwiatkowski, błędnie ogłosił przetarg na firmę doradczą, która miała opiniować kandydatów na prezesa telewizji. Przypadek?
Z rozmów z wieloma osobami z telewizyjnej branży wywnioskowaliśmy, że dla Roberta Kwiatkowskiego najlepiej by było, gdyby konkurs wygrał Ryszard Pacławski albo Andrzej Fidyk. Pacławski jest obecnie szefem telewizyjnej Trójki. Do 1999 r., przez 10 lat, był naczelnikiem Związku Harcerstwa Polskiego. Do telewizji ściągnął go wiceprezes TVP Tadeusz Skoczek. Reżyser Andrzej Fidyk jest szefem dokumentu w Jedynce. Fidyk ma nie tylko poparcie Danuty Waniek, przewodniczącej KRRiTV, ale też koleżeńskie relacje z prezydentem Kwaśniewskim. Nasi informatorzy twierdzą, że gdy wygra któryś z tych kandydatów, nieformalnie telewizją będzie nadal rządził Robert Kwiatkowski.
Skazani na Kwiatkowskiego?
Im bliżej rozstrzygnięcia konkursu na prezesa TVP, tym ostrzejsza zapowiada się wojna na teczki i haki przeciwko niektórym kandydatom. Pierwszą jej ofiarą jest Waldemar Dubaniowski, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Danuta Waniek publicznie pytała, czy ubiegając się o fotel prezesa TVP, nie łamie on ustawy antykorupcyjnej. Ostatecznie okazało się, że nie. Kolejną ofiarą może być Tomasz Posadzki, dyrektor ds. korporacyjnych w TVP. Zaszkodzić ma mu informacja o tym, że niedawno przez miesiąc uczył się w Kanadzie angielskiego, a za przelot, kurs, diety i mieszkanie w drogim hotelu zapłaciła telewizja publiczna. Posadzkiemu zrobiono więc niedźwiedzią przysługę. Wojna na haki może też zaszkodzić Andrzejowi Fidykowi. Jako szef dokumentu Jedynki Fidyk przekazał w latach 2000-2002 pięć milionów złotych na produkcję filmów dokumentalnych spółce Karat Productions. W tym samym czasie dofinansowanie żadnej z kilkunastu pozostałych firm producenckich zajmujących się dokumentem i współpracujących z Jedynką nie sięgnęło nawet miliona złotych.
Robertowi Kwiatkowskiemu i Włodzimierzowi Czarzastemu już raz udało się tak skonstruować radę nadzorczą telewizji, że obecny prezes TVP stał się praktycznie nieodwoływalny. Teraz mamy wprawdzie nową radę, ale i ona nie jest w stanie odwołać Kwiatkowskiego. Dlatego ogłosiła konkurs. Tyle że Kwiatkowski ma mieć jeszcze asa w rękawie: ekspertyzy prawne, wedle których cały konkurs jest nieważny, bo w statucie spółki TVP zaznaczono, że prezesa może odwołać tylko rada nadzorcza, zaś rozstrzygnięcie konkursu wcale nie kończy jego kadencji. Kwiatkowski będzie więc mógł latami procesować się o prawomocność swojego odwołania w drodze konkursu, nadal zasiadając w fotelu prezesa TVP.
Więcej możesz przeczytać w 46/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.