Rządowi zawsze wiatr w oczy wieje. Czy to z kraju, czy z Brukseli
Rząd nie tramwaj, proszę się go nie czepiać! Muszę to powiedzieć wprost, ponieważ do utyskiwania nieświadomych obywateli, krwiożerczej opozycji i bezwstydnych mediów dołączyła Bruksela. Urzędnicy Komisji Europejskiej wytknęli suwerennym władzom III RP rzekome zaniedbania. Przypomina to najgorsze lata panowania RWPG w naszym pięknym kraju.
Może rzeczywiście nie wszystko jest u nas idealne. Nasz przemysł jest niewydajny, zadłużony i żyjący z dotacji państwowych? Zgoda, ale związki zawodowe kosztują! Zagrożone są finanse publiczne? Nie będziemy oszczędzać kosztem emerytów, chorych i uczniów! System IACS nie dotarł na wieś? Chłopi są teraz zajęci oziminami. Sądy i administracja są sparaliżowane? Ale są! Panoszy się korupcja? No, jakoś przecież żyć trzeba.
Mniejsza zresztą o szczegóły. Chodzi o co innego - nie damy traktować naszego rządu jak pętaków. Jest to rząd, za którym świadczą poważne argumenty. Został wybrany przez 40 proc. spośród 40 proc. obywateli, którzy w ogóle głosowali, czyli prawie 3 mln obywateli 40-milionowego państwa. Z tych trzech milionów za rządem stoi dziś murem 10 proc., co daje poważną liczbę 300 tys. osób. Tylu jest urzędników rządowych z żonami. Dobrze to świadczy o lojalności kadry państwowej.
Ale jest i ważniejszy powód, by trwać przy rządzie w chwili tak bezprzykładnej nań napaści. Ten rząd bardzo się stara i wiele próbuje naprawić. Jeśli w tak marginalnej przecież dla państwa poprawce rządu do ustawy medialnej urzędnicy nie tylko zgłosili autopoprawkę, ale i przez kilka miesięcy codziennie wypracowywali po kilka jej nowych wersji, to łatwo można sobie wyobrazić, jak intensywnie wre praca w kwestiach poważniejszych.
I tego jeszcze w ciężkiej pracy dla ojczyzny naszemu rządowi mało. Dlatego podjął decyzję zdobycia kamienia filozoficznego, który za jednym zamachem rozwiąże wszystkie polskie problemy. W tym celu premier, który z oszczędności zlikwidował limuzyny rządowe, wyprawił się do kopalni. Wsiadł do taksówki, by pojechać na stację kolejową, ale taksówkarz jeździł w kółko przed Ministerstwo Finansów. Gdyby zresztą premier dotarł do pociągu, to ten najpewniej by stał. A jeśli jakimś cudem pociąg dotoczyłby się do kopalni, toby się okazało, że tam od dawna trwa strajk i najstarsi ludzie nie pamiętają, co się w tej kopalni wydobywa.
Tak to rządowi, który wytrwale kombinuje, zawsze wiatr w oczy wieje. Czy to z kraju, czy z Brukseli.
Może rzeczywiście nie wszystko jest u nas idealne. Nasz przemysł jest niewydajny, zadłużony i żyjący z dotacji państwowych? Zgoda, ale związki zawodowe kosztują! Zagrożone są finanse publiczne? Nie będziemy oszczędzać kosztem emerytów, chorych i uczniów! System IACS nie dotarł na wieś? Chłopi są teraz zajęci oziminami. Sądy i administracja są sparaliżowane? Ale są! Panoszy się korupcja? No, jakoś przecież żyć trzeba.
Mniejsza zresztą o szczegóły. Chodzi o co innego - nie damy traktować naszego rządu jak pętaków. Jest to rząd, za którym świadczą poważne argumenty. Został wybrany przez 40 proc. spośród 40 proc. obywateli, którzy w ogóle głosowali, czyli prawie 3 mln obywateli 40-milionowego państwa. Z tych trzech milionów za rządem stoi dziś murem 10 proc., co daje poważną liczbę 300 tys. osób. Tylu jest urzędników rządowych z żonami. Dobrze to świadczy o lojalności kadry państwowej.
Ale jest i ważniejszy powód, by trwać przy rządzie w chwili tak bezprzykładnej nań napaści. Ten rząd bardzo się stara i wiele próbuje naprawić. Jeśli w tak marginalnej przecież dla państwa poprawce rządu do ustawy medialnej urzędnicy nie tylko zgłosili autopoprawkę, ale i przez kilka miesięcy codziennie wypracowywali po kilka jej nowych wersji, to łatwo można sobie wyobrazić, jak intensywnie wre praca w kwestiach poważniejszych.
I tego jeszcze w ciężkiej pracy dla ojczyzny naszemu rządowi mało. Dlatego podjął decyzję zdobycia kamienia filozoficznego, który za jednym zamachem rozwiąże wszystkie polskie problemy. W tym celu premier, który z oszczędności zlikwidował limuzyny rządowe, wyprawił się do kopalni. Wsiadł do taksówki, by pojechać na stację kolejową, ale taksówkarz jeździł w kółko przed Ministerstwo Finansów. Gdyby zresztą premier dotarł do pociągu, to ten najpewniej by stał. A jeśli jakimś cudem pociąg dotoczyłby się do kopalni, toby się okazało, że tam od dawna trwa strajk i najstarsi ludzie nie pamiętają, co się w tej kopalni wydobywa.
Tak to rządowi, który wytrwale kombinuje, zawsze wiatr w oczy wieje. Czy to z kraju, czy z Brukseli.
Więcej możesz przeczytać w 46/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.